Rozdział 16
<Naruto>
Mój oddech powoli się uspokajał. Przez kilka minut dochodziłem do siebie. Mimo tego, że próbowałem się otrząsnąć i wmówić, że czuje się dobrze, wcale tak nie było. Moją głowę zalewały setki pytań. Dlaczego pomimo upływu takiego czasu, mój organizm tak reaguje? Dlaczego Emmiko blokowała kontakt z bijuu? Czyżby pokłóciły się? Odkąd je znam, nigdy tak naprawdę nie miały żadnej poważnej kłótni. Przynajmniej takiej, o której bym wiedział. Nie to, co Gaara i Shukaku. Jednak w przeciwieństwie do czarnowłosej, on nigdy nie myślałby o blokowaniu kontaktu, nawet po poważnej kłótni.
Mówiąc o czerwonowłosym, przytuliłem się do niego, chcąc poczuć czyjeś ciepło. Nie wiem dlaczego, ale po prostu miałem ochotę się do kogoś przytulić. No, a do mojego umysłu nie było sensu wchodzić, skoro pod ręką miałem Gaarę.
— Co ty robisz? — spytał zdziwiony moim nagłym uściskiem, jednak nie protestował. Odwzajemnił uścisk i nadal głaskał mnie po plecach.
— Po prostu potrzebuję przytulenia — powiedziałem, zamykając oczy. Miętowooki był taki cieplutki. Mógłby robić za osobisty grzejnik. Mój oczywiście. No, bo kogo innego. — Mógłbyś robić mi za osobisty grzejnik — wyraziłem swoje myśli, mrucząc.
Chłopak zaśmiał się dźwięcznie i położył mi głowę na ramieniu.
— Jaka byłaby płaca? — spytał rozbawiony.
— Dałbym ci wszystko. — Powoli usypiałem i coraz mniej kontrolowałem, to co mówię.
Chłopak tylko zaśmiał się w odpowiedzi, choć w jego głosie zabrzmiała jakaś dziwna nuta... Zdenerwowania? Zakłopotania? Nie wiem. Byłem na wpół przytomny i tak naprawdę zaraz po tym usnąłem.
***
Cztery lata później
Zaśmiałem się cicho, gdy rzuciłem kolejny kawałek popcornu w stronę zirytowanego Erica. Powiedział mi, że jest w stanie wytrzymać wszystko, co mu zrobię bez wybuchu, więc testowałem jego cierpliwość. Dobrze mu szło. Od rana „przypadkiem" wylałem na niego butelkę wody, poślizgnąłem się i rzuciłem w niego moim obiadem, dosypałem do jego obiadu chyba z tonę chili, cały dzień robiłem sobie z niego jaja, a teraz z braku pomysłów, siedziałem i rzucałem w niego popcornem, gdy pisał raport.
— Naru-chan? — spytał milutkim tonem, uśmiechając się szeroko.
— Zaraz wybuchnie — powiedziałem w myślach do Kuramy.
— Mech, szkoda. Dałbym mu jeszcze kilka godzin — stwierdził znudzony, ziewając.
— Tak? — spytałem, uśmiechając się niewinnie.
— Czy możesz przestać? — spytał, jeszcze bardziej poszerzając uśmiech. Jeszcze trochę a wyglądałby jak ryba.
— Nie — odpowiedziałem, siląc się na obojętny ton, rzucając w niego kolejnym popcornem, który trafił w jego czoło.
Widziałem w jego oczach, że zaraz wybuchnie i cieszyłem się na to, bo wygrałbym zakład z Kuramą, ale ku mojemu rozczarowaniu białowłosy spojrzał na mnie jak na debila i odwrócił się, dalej pisząc raport.
Fuknąłem pod nosem niezadowolony.
— Idę do Gaary — oznajmiłem, po czym wyszedłem z pokoju i ruszyłem w stronę pokoju miętowookiego.
Minęły cztery lata od zabicia naszego byłego opiekuna. Emmiko niestety po jakimś czasie zmarła w szpitalu z powodu jakiegoś ataku. Jej bijuu została zapieczętowana w jakiejś innej dziewczynie, której nie miałem okazji spotkać. Po śmierci mojej przybranej siostry nasza więź z Gaarą stała się jeszcze silniejsza niż przedtem. Przez pierwsze tygodnie nie odstępowaliśmy się na krok, więc mamy wspólny pokój. Obecnie powinien być w pokoju i tez pisać raport. Wszyscy byli ostatnio na jakiś misjach, ale mnie nie puścili, bo byłem chory. Gaara i Eric są przewrażliwieni, cały czas nade mną skakali, gdy miałem gorączkę i miałem ochotę ich pozabijać, gdy zaczęli na siebie wrzeszczeć. Jednak z racji mojego stanu zdrowia, zrobiłem, to co wiedziałem, że na pewno by ich uspokoiło, choć moja duma nieco na tym ucierpiała. Wymusiłem płacz. Relacje pomiędzy nimi nadal były... Złe. To chyba jedyne słowo, które może to określić. Na misjach nie musieli współpracować, bo nie byli razem na żadną wysyłani, po tym, jak mieli ochraniać jakiegoś faceta, który został zabity, przez to, że się kłócili.
Ja natomiast chodziłem na misje albo z jednym z nich, albo sam. Nie potrzebowałem nikogo innego. Jednak samotnie mogłem chodzić tylko na krótkie misje. Cztery lata temu przeliczyłem moje umiejętności i zacząłem cierpieć na swego rodzaju „ataki". Polegały one na tym, że przez kilka minut moja czakra ulatniała się z mojego ciała, sprawiając mi przy tym niewiarygodny ból. Na początku dostawałem je często i byłem przykuty do łóżka, dopóki nie dostałem lekarstw, które zmniejszyły ich częstotliwość. Dodatkowym efektem ubocznym było to, że nie mogłem kontrolować ani nawet uwolnić się spod genjutsu. Na początku to było upierdliwe, ale przyzwyczaiłem się do nowej sytuacji. W Konosze byłem kilka razy. Pod przykrywką oczywiście. Wszystko toczyło się tam swoim torem. Byłem szczęśliwy, widząc, że kilku ludzi, takich jak np. Hinata, ma się dobrze. Co do niej, to mam nadzieję, że o mnie zapomniała. Naprawdę nie chciałem, żeby była załamana, po tym, jak ucieknę. Mniej więcej rok po ucieczce Eric mi uświadomił, że musiała być we mnie zakochana. Na początku przeklinałem siebie, że nie zauważyłem tego, ale potem zdałem sobie sprawę, że nie mógłbym odwzajemnić jej uczuć, więc to może nawet lepiej. Gdybym wcześniej się zorientował, mógłbym zrobić, coś, czego bym później żałował. Przecież byłem wtedy jeszcze głupim dzieckiem.
— Nadal jesteś — stwierdził Kurama, wyrywając mnie z ciągu myśli. Byłem prawie pewien, że właśnie się rozciągał.
— Przynajmniej nie jestem taki stary jak ty — dogryzłem mu, uśmiechając się delikatnie.
— Tch — prychnął lis, po czym ziewnął i zapewne poszedł spać.
Pokręciłem z rozbawieniem głową i wszedłem do naszego pokoju. Gaara nie oderwał nawet wzroku od papierów, gdy usłyszał, że wchodzę. A wiem, że usłyszał, bo jego czoło lekko się zmarszczyło. Zapewne sądził, że będę mu przeszkadzać. No cóż... Nie mylił się.
— Gaara — zawołałem szczęśliwy, podbiegając do niego i przytulając go od tyłu.
— Czy mógłbyś mi nie przeszkadzać? — spytał ze spokojem, chociaż wiedziałem, że za tą maską kryje się zirytowanie.
— Hmm — udałem, że się zamyślam. — Nie! — Wytknąłem mu język, puszczając go i siadając na łóżku, które stało obok biurka.
Chłopak westchnął, łapiąc się za twarz, ale zza jego ręki mogłem zobaczyć mały uśmiech. Sam uśmiechnąłem się szerzej i upadłem do tyłu, rozkładając się na łóżku. Zamknąłem oczy i leżałem tak chwilę w ciszy. Jednak potem postanowiłem nie odpuszczać czerwonowłosemu i dalej mu przeszkadzać.
— Gaara! — zawołałem niespodziewanie, podnosząc się do góry. Chłopak podskoczył ze strachu, chwycił się za serce i spojrzał na mnie z wyrzutem.
— Co? — spytał oschle.
— Pójdziemy na misję? — spytałem, nie zrażając się jego tonem głosu i patrząc na miętowookiego z miną zbitego szczeniaka.
Wiedziałem, że mi się nie oprze. Na początku wpatrywał się we mnie bez emocji, ale po chwili jego czoło zmarszczyło się, a oczy zaczęły drgać, dając mi sygnał, że powoli ustępuje. Uśmiechnąłem się najlepiej, jak potrafiłem, a jinchuuriki pękł.
— Zgoda — odezwał się niechętnie, wracając do raportu. — Jednak zanim pójdziemy, skończę raport, a potem idziemy do medyka, żeby potwierdził, że na pewno się wyleczyłeś. Nie chcę, żebyś zemdlał na misji — dodał ostatnie zdanie, widząc moją niezadowoloną minę, kątem oka.
— Okej. — I tak bym więcej nie wytargował. W takich sytuacjach Gaara jest nieugięty.
***
Kilka godzin później wyszedłem od medyka, który potwierdził, że jestem w doskonałym stanie zdrowia i mogę iść na misje. Oczywiście czerwonowłosy przez bite dwie godziny upewniał się, czy aby na pewno wszystko gra i miałem wrażenie, że chce wymusić, na lekarzu negatywną odpowiedź, ale koniec końców wygrałem i byłem z tego zadowolony. No cóż, przynajmniej na początku. Później, gdy poszliśmy po misje i dowiedziałem się, gdzie ma się odbyć, już nie było mi wesoło. Wręcz przeciwnie. Byłem zły i rozczarowany.
-------------
Cześć!
Dawno mnie tu nie było i nie liczyłabym, że w najbliższym czasie pojawi się więcej, bo już ten rozdział coś opornie mi szedł. No, ale grunt, że udało mi się go skończyć.
Jeśli macie jakiś pytania lub widzicie nieścisłości w fabule śmiało piszcie!
Mam nadzieję, że się podobało!
Pozdrawiam i do napisania!
NikusMikus
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top