Rozdział 15
<Naruto>
Zapadła cisza. Atmosfera nagle stała się ciężka i napięta. Miałem wrażenie, że wystarczyła iskra, by doprowadzić do wybuchu... Czegoś. Czerwonowłosy spojrzał gdzieś w bok i widać było na pierwszy rzut oka, iż nie wie co powiedzieć. Wydawał się też jakiś smutniejszy, co sprawiło, że stałem się niespokojny. Przeniosłem wzrok na Erica, który patrzył na swoje stopy, co chwila, podnosząc wzrok na mnie. Jednak, gdy nasze oczy się spotkały, to ponownie wbił wzrok w swoje stopy, już go nie podnosząc. Drżały mu ręce, co próbował nieudolnie ukryć, kładąc je na kolanach i mocno ściskając.
Poruszyłem się, czując się coraz bardziej zaniepokojony. Chciałem coś powiedzieć i przerwać milczenie, lecz uprzedził mnie białowłosy.
— Naruto — zaczął Eric, powoli podnosząc wzrok. Widząc szalejące w jego oczach emocje, zebrało mi się na płacz. Domyślałem się, że coś się stało, ale co? — Emmiko...
Na chwilę ponownie zapadła cisza, przerywana ciężkimi oddechami i próbami powstrzymania szlochu ze strony mojego przybranego brata. Ponownie przeniosłem wzrok na Gaarę, które oczy były dziwnie puste i zaszklone. Nie podobało mi się to.
— Nie żyje — dokończył czerwonowłosy. Z jego miętowych oczu powoli płynęły łzy, które musiał długo powstrzymywać.
Siedziałem zszokowany w bezruchu. Kilka minut zajęło mi trawienie informacji. Nawet nie zauważyłem, kiedy z moich oczu poleciały łzy. Miałem wrażenie, że ktoś robi mi niesamowicie nieśmieszny żart albo że to jakiś koszmar. Czułem, jakby coś mi miażdżyło klatkę piersiową, skutecznie utrudniając oddychanie. Zaciśnięte gardło wręcz je uniemożliwiało, więc nie trudno się domyślić, iż stracenie przytomności było kwestią czasu.
Zanim zobaczyłem czerń, słyszałem krzyki moich przyjaciół, na które jednak nie zareagowałem.
***
Nie wiem, ile czasu byłem nieprzytomny, ale po obudzeniu czułem się okropnie. Wszystko mnie bolało, miałem ochotę wymiotować i było mi straszliwie gorąco, co było upierdliwe, bo gdy tylko się odkrywałem, to robiło mi się przeraźliwie zimno. Ugh, głupia temperatura. Jednak ponad złym samopoczuciem czułem przede wszystkim smutek i rozpacz, te uczucia rozrywały mnie od środka. Emmiko była dla mnie siostrą, przyjaciółką i jedną z najważniejszych i najbliższych mi osób. Jednak zdawałem sobie sprawę, że to prawdopodobnie nie koniec rewelacji. Gaary i Erica nie było przy mnie, z czego w duchu się cieszyłem. Chciałem zostać sam. Chociaż teoretycznie nigdy nie będę sam. Przecież mam w sobie Kuramę.
Westchnąłem głęboko, czując, jak znowu zbiera mi się na płacz. Zagryzłem wargę i przewróciłem się na bok. Na komódce obok łóżka leżał ramen. Dotknąłem dłonią miski. Był zimny. Musieli go zostawić tu już dawno. Podniosłem się i wziąłem miskę do ręki. Chciałem go zjeść, jednak ilekroć próbowałem wziąć łyżkę do ust, żołądek mi się zaciskał i miałem wrażenie, że zwymiotuje. Dlatego odłożyłem miskę, prawie wylewając przy tym jej zawartość i położyłem się z powrotem. Uniosłem ręce i spojrzałem na nie. Trzęsły się.
— Dzieciaku — usłyszałem basowy głos. To dziwne, że dopiero teraz zdecydował się odezwać.
— Kurama — westchnąłem, ponownie powstrzymując łzy. Zamknąłem oczy i pojawiłem się przed moim przyjacielem.
— Chodź, młody. — Chwycił mnie swoją łapą i położył na jednym z ogonów. Wtuliłem się w miękkie futro i przestałem powstrzymywać łzy.
— Jak to się stało? — spytałem, pociągając nosem i mocniej wtulając się w lisa.
— Myślę, że to Gaara powinien ci to opowiedzieć, a nie ja — oznajmił. — Jednak nie bądź załamany. Jedyne co teraz ci powiem to, że wprowadził cię w błąd. Nie wiem czemu. O to sam musisz go spytać.
Błąd? Jaki błąd? O co chodzi? Czyżby Emmiko żyła? Jeśli tak, to czemu mnie okłamał?
Przytaknąłem głową, ale nie ruszyłem się z miejsca. Nie miałem ochoty wracać do prawdziwego świata. Nie kłopotałem się też z odpowiedzią, bo lis zapewne słyszał moje myśli i wie, co mi chodzi po głowie. Wolałbym zostać na zawsze z Kuramą w moim umyśle, ale to niemożliwe. Jednak oprócz Kuramy chciałbym mieć obok kogoś jeszcze. I nie mówię tu o Emmiko, bo to oczywiste, że chciałbym, żeby tu była, ale to Eric. Stał się moim drugim bratem, tylko że relacja z nim była trochę inna niż ta moja z Gaarą. Taka... dziwna i nietypowa. No, ale nie wnikałem w rozmyślanie nad tym, bo to myślałem, że to normalne. Każda więź jest inna. Nie ma drugiej takiej samej.
— Młody — odezwał się lis. — Po pierwsze to oszczędź mi swoich wywodów, na temat twoich pseudo braterskich relacji z tym całym Ericiem. — Chciałem zaprotestować, bo przecież mieszka we mnie i to nie moja wina, ale przerwał mi, spychając mnie ze swojego ogona łapą. — Po drugie, Gaara przyszedł, więc wynocha.
Mruknąłem pod nosem, niezadowolony i skupiłem się na czerwonowłosym przede mną.
— Gaa... — Nie dokończyłem, bo chłopak rzucił się w moją stronę i zamknął mnie w uścisku.
Oddałem uścisk. Poczułem, jak ciepło rozlewa się po moim ciele. Uśmiechnąłem się delikatnie, podobało mi się to uczucie.
— Naruto — mruknął, mocniej mnie ściskając.
Między nami zapadła cisza. Nadal się nie puszczaliśmy, ale żaden z nas nie odważył się czegoś powiedzieć. Dopiero po chwili postanowiłem przerwać milczenie.
— Przepraszam — powiedziałem cicho. — To moja wina — zacząłem, ale chłopak przerwał mi, gwałtownie odsuwając mnie od siebie.
— To nie twoja wina! — zaprzeczył. — To ja powinienem przeprosić. — Skierował wzrok na dół.
— Ty? Za co? Przecież to ja poszedłem na misję sam i...
— Nie, nie rozumiesz!
— Więc o co chodzi? — Zacząłem się denerwować. Co się znowu stało? Och, właśnie. Może to ma coś wspólnego z tym wprowadzeniem mnie w błąd?
— Zanim zemdlałeś, okłamałem cię. — Czyli to prawda? — Emmiko żyje. Jednak jest w śpiączce i nie wiadomo kiedy się obudzi.
Poczułem, jak przez moje ciało przechodzi fala ulgi. Miałem wrażenie, że z mojej piersi zdjęto ciężar. Mimowolnie uśmiechnąłem się szeroko i ponownie zacząłem płakać, tylko że ze szczęścia. Jak ja się cieszę! Emmiko żyje! Tylko...
— Czemu mnie okłamałeś? — spytałem, nie mogąc przestać się uśmiechać, co mogło wyglądać trochę dziwne i strasznie.
— To jest dziwne — parsknął Kurama.
— Milcz rudzielcu — powiedziałem w myślach, mając o wiele lepszy humor niż kilka minut temu.
— To trudne do wytłumaczenia. — Głos Gaary sprawił, że wróciłem do rzeczywistości.
— Co masz na myśli? — Zmrużyłem oczy, w końcu przestając się uśmiechać. Dobry humor mi nie minął, ale osłabł.
<Gaara>
Kilka dni wcześniej
Razem z Emmiko i Ericiem, biegliśmy ile sił w nogach. Wyruszyliśmy kilka godzin po Naruto, a i tak było nam trudno go dogonić. Czułem niepokój, chciałem jak najszybciej dobiec do blondyna i go zawrócić. Żadne z nas nie chciało, by coś mu się stało. Chociaż Eric drażnił mnie niemiłosiernie. Od początku wiedział, na co porywa się Naruto, a jednak milczał. Od początku go nie trawiłem. Gdy nie odzywaliśmy się do błękitnookiego przez nasze relacje, to on był przy nim. Przed pogodzeniem się z Uzumakim, zerwaliśmy pieczęć więzi. Nie chcieliśmy jej trzymać, bo nasze uczucia się mieszały i nie wiedzieliśmy, które jest kogo. Kiedyś naprawdę lubiłem Emmiko, bardziej niż siostrę, ale nie mógłbym być z nią na dłuższą metę. Nie chciałem jej ranić. Zresztą ona też nie czuła już do mnie tego samego co wcześniej. Rozstaliśmy się w zgodzie i poczułem ulgę, gdy pieczęć została zerwana. To było tak, jakbym obudził się z długiego snu, w którym bylem zupełnie inną osobą.
Westchnąłem cicho i skupiłem sie na drodze, bo zostawałem w tyle.
— Pośpiesz się, rudy — powiedział białowłosy, powodując u mnie ochotę na dania mu w twarz. Jak ja go nie cierpię. W odpowiedzi warknąłem na niego cicho i przyspieszyłem, wyprzedzając go.
— Ktoś tu się wnerwił.
Mimo że miałem ochotę posłać go do diabła, to zachowałem spokój i ignorowałem jego zaczepki. Nie wiem, co Naruto w nim widzi. Przecież to głupi buc z niewyparzonym językiem. Dodatkowo jest bezwstydny i bezczelny. Po chwili chłopak dał sobie spokój z zaczepianiem mnie i zapanowała cisza. Zerknąłem na czarnowłosą, która była dziwnie cicho. Dziewczyna patrzyła pustym wzrokiem przed siebie, jednak znając ją lepiej niz kogokolwiek innego, zauważyłem w nich również odrobinę strachu i smutku. Zmrużyłem oczy. Nie z takimi uczuciami powinna iść ratować Naruto, jeżeli nie będzie zdecydowana, może jej się coś stać.
— Emmiko... — zacząłem, ale ten buc mi przerwał.
— Jesteśmy niedaleko, przyśpieszmy. Czuję czakrę Naruto jakieś dwa kilometry stąd — oznajmił.
— Skąd wiesz, że to czakra Naruto? Żadne z nas nie potrafi go tak dobrze wyczuwać. — Nie wiem, czy wyczuł wrogość w moim głosie, ale nie obchodziło mnie to. Jednak to właśnie przez te słowa, później wydarzyło się to wszystko. Żałuję, że nie trzymałem buzi na kłódkę.
— Spędziłem z nim tyle czasu, gdy byliście zajęci ignorowaniem go, że wyczułbym go nawet na końcu świata.
— Nie ignorowaliśmy go! — zaprzeczyłem, zabijając go wzrokiem.
— Czyżby? — Jego spojrzenie wyrażało kpinę. Miałem ochotę zetrzeć mu z twarzy uśmiech, który się pojawił.
— Mieliśmy własne problemy, które musieliśmy rozwiązać — broniłem nas.
— A wiesz co ja myślę? — Zatrzymał się, przez co ja i Emmiko, która nadal milczała, zrobiliśmy to samo. — Że po prostu mieliście go gdzieś, bo woleliście zająć się sobą. W końcu to was łączy więź. Naruto to nie dotyczy. Nawet nie wiesz, że on się czuł przez to wykluczony. To ja przy nim byłem, gdy potrzebował was. A teraz udajecie nagle zmartwionych? Nie rozśmieszaj mnie — warknął ostanie słowa.
— Nie masz prawa tak mówić! Nic nie wiesz! — powiedziałem, starając utrzymać się emocje na wodzy.
— Tak? To, czemu twoja dziewczyna się nie odzywa? — Spojrzał na czarnowłosą.
— Nie mieszaj jej w to.
— A to niby czemu? Przecież to dotyczy także jej. W końcu to twoja dziewczyna...
— To nie jest moja dziewczyna — przerwałem zirytowany. — Zerwaliśmy pieczęć.
Białowłosego na chwilę zamurowało. Jednak po chwili uśmiechnął się, co wywołało u mnie niepokój. Poruszyłem się niespokojnie. Zerknąłem na dziewczynę, która była spięta i przestraszona. W jej oczach widać było również smutek. Czyżbym zranił ją swoimi wcześniejszymi słowami? Przecież oboje chcieliśmy zerwania tej więzi.
— A wiesz, że to ona powiedziała szefowi, że Naruto jest najlepszy do tej misji?
W tamtym momencie to mnie zamurowało, tylko na dłużej niż Erica. Spojrzałem na Emmiko, szukając na jej twarzy jakiegokolwiek zaprzeczenia, ale zobaczyłem tylko poczucie winy i smutek. Dlaczego miałaby to zrobić?
— Przepraszam Gaara — powiedziała cicho, po czym ruszyła w dalszą drogę, zostawiając nas w tyle.
Zacisnąłem pięści i spojrzałem ze złością na chłopaka. Wiedziałem, że nie był niczemu winien, ale nie mogłem przestać odczuwać złości w stosunku do niego.
Nie wiedziałem, ile tam staliśmy, piorunując się wzrokiem, ale wystarczająco długo, by usłyszeć wybuch, a po chwili krzyk Naruto i Emmiko. Natychmiast zerwaliśmy się z miejsc i ruszyliśmy. Gdyby moje nogi umiałyby mówić, zapewne krzyczały by z bólu, ale w tamtym momencie miałem to gdzieś. W mojej głowie miałem tylko jedne cel: uratować Emmiko i Naruto.
Gdy przybiliśmy na miejsce, Naruto leżał nieprzytomny na ziemi w kałuży własnej krwi, a Emmiko dzielnie walczyła z trzema członkami Akatsuki, ledwo stojąc na nogach. Kątem oka dostrzegłem również ciało Hitoshiego. Jednak nie miałem czasu na rozklejanie się. Oboje wiedzieliśmy, że nie mamy szans na wygraną, nawet po złączeniu sił, w końcu mieliśmy tylko trzynaście lat, dlatego postanowiliśmy, zabrać rannych i uciekać, najszybciej jak sie da. Ustaliliśmy plan działania i natychmiast przystąpiliśmy do realizacji.
Korzystając z nieuwagi wrogów, Eric wziął Naruto i zaczął biec. Gdy trójka zwróciła się do niego, ja chwyciłem ranną czarnowłosą i również zacząłem biec. Zostawiłem za sobą mini wersję mojego bijuu, który miał nam dac wystarczająco dużo czasu na opuszczenie miejsca zagrożenia.
Plan o dziwo zadziałał bez zarzutu. Rany Naruto zaczęły się leczyć za pomocą czakry Kuramy, ale Emmiko z jakiegoś powodu nie.
<Naruto>
— Gdy byliśmy w miarę daleko, musieliśmy odsapnąć, w końcu to był tydzień drogi, a nam odpadłyby nogi, gdybyśmy dłużej biegli. Jednak jak się na miejscu okazało, nie mieliśmy czasu na odpoczynek. Rany Emmiko nadal się nie leczyły, więc Eric, który jak się okazało, zna medyczne jutsu, musiał jej pomóc. Czułem się bezsilny. Jedyne co mogłem robić, to patrzeć. Kiedyś zapewne czułbym rozdzierający serce ból, bo to w końcu powinna być najdroższa mi osoba, ale nawet po tym, jak on powiedział, że jej stan jest stabilny, miałem wrażenie, że umarła. Nie docierało do mnie, że żyje. Nadal nie dociera. Nie wiem dlaczego. — Czerwonowłosy westchnął smutno. Złapałem go za rękę i ścisnąłem delikatnie by dodać mu otuchy. — Gdy przybyliśmy do bazy, od razu oddaliśmy was pod opiekę medycznych ninja. Jak się później okazało, Emmiko od jakiegoś czasu, blokowała swój kontakt z bijuu, co skutkowało nieleczeniem ran jego czakrą.
— Wszystko będzie z nią w porządku?
— Tak.
— Tylko... — nie dokończyłem pytania, bo zrobiło mi się słabo. Złapałem się za klatkę piersiową, próbując złapać oddech. — Co...?
— Spokojnie, nie przemęczaj się. Twój organizm jeszcze się nie zregenerował. To za dużo wiadomości, na razie odpocznij. — Położył mi rękę na plecach i zaczął mnie głaskać. To było przyjemne uczucie, pozwalające mi się uspokoić. Jednak wciąż moje myśli zaprzątały setki pytań i poczucie pustki, jakby czegoś mi brakowało.
Co się ze mną dzieje?
-----
Cześć i przepraszam.
Nie będę się usprawiedliwiać czemu tak długo nie było rozdziału. Jednak nie obiecuję też poprawy, co nie znaczy że nie postaram się częściej pisać. Ten rozdział przyznaję trochę ciężko mi się pisało i dokończyłam go tylko dzięki komentarzowi TomyRidll, także dziękuję. Czasami przypomnienie albo pytanie kiedy next naprawdę motywuje do pracy. Przepraszam też, gdyż pisałam, że postaram się w tamtym tygodniu, ale nie wyszło.
Cóż, jedyne co mogę jeszcze napisać to życzyć wam, żebyście nie rozchorowali się tak jak ja na początku roku szkolnego, bo nadrabianie i proszenie się o notatki jest męczące.
Pozdrawiam
NikusMikus
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top