Rozdział 1

  *4 lata później*

<Naruto>


  Wstałem jak co dzień o szóstej rano i poszedłem do łazienki, by wykonać swoje poranne potrzeby i się ubrać. Potem poszedłem do kuchni i zjadłem szybko ramen. Gdy miałem wychodzić, chwyciłem moją opaskę ninja i przywiązałem na ramieniu.
Od niespełna pół roku jestem oficjalnie geninem. Trafiłem do drużyny z Sasuke i Sakurą. Nie dogadujemy się dobrze. Nie mam o nich zdania, bo nie chcę się do nich zbliżać, choć „rywalizujemy" w jakimś sensie z czarnowłosym. Wiem, że jestem od niego lepszy, ale nie pokazuje swoich prawdziwych umiejętności. Nie ma po co. Sakury za bardzo nie lubię, ona z resztą mnie też, cały czas lepi się do Sasuke i jest strasznie denerwująca. Razem z naszym senseiem byliśmy już na parunastu misjach rangi D i jednej rangi C, a właściwie B. Dzisiaj jest pierwsza część egzaminu na chuunina. Część pisemna, zakładam, że będzie, przynajmniej dla mnie, dość łatwa.
Wyszedłem z domu i poszedłem na miejsce spotkania naszej drużyny. Byłem drugi, bo na miejscu był już Sasuke. Jakieś dziesięć minut później doszła drąca się o coś różowo włosa, a godzinę później nasz mistrz. Ten to ma talent do spóźniania się....
Poszliśmy pod salę, ale przy akademii Kakashi nas zostawił. Poszliśmy do sali 234, przed nią było zgromadzone dużo uczniów. Kłócili się o coś. Przed drzwiami sali stali dwaj chuunini, którzy pilnowali wejścia.
— Co się dzieje? — spytała Sakura.
— Ci dwaj nie chcą nas wpuścić do sali! — krzyknął jakiś chłopak, mający włosy ścięte w „garnuszek", w zielonym, obcisłym stroju... Fuj?
— Jak to?! — krzyknęła oburzona różowo włosa.
Spojrzałem na numerek sali, było tam genjutsu. Westchnąłem, spojrzałem na czarnowłosego porozumiewawczo, on chyba też to zauważył.
— Młotki... — wymamrotał cicho, ale każdy go usłyszał jakimś cudem. Wszyscy na niego spojrzeli.
— Tam jest genjutsu, sala 234 jest na drugim piętrze — wyjaśniłem.
Wszyscy wyglądali na oszołomionych, no może poza paroma osobami. Wśród niech wypatrzyłem czerwoną czuprynę. Dokładniej przyjrzałem się jej posiadaczowi. To niemożliwe...
— Gaara? — spytałem zdziwiony, gdy wszyscy inni szli do góry, ja stałem tam i gapiłem się na niego z szeroko otwartymi oczami, on na mnie też.
— Naruto?
— Znacie się? — wtrącił się Sasuke, spojrzeliśmy na niego równocześnie. Posłaliśmy sobie ukradkiem porozumiewawcze spojrzenia, po czym odpowiedzieliśmy równocześnie.
— Tak.
— Skąd? — dociekał czarnooki.
— Nie ważne — mruknąłem, po czym wyminąłem go.
Poszliśmy do góry i weszliśmy do sali, w której mieliśmy pisać test. Wylosowałem swoje miejsce, po czym usiadłem tam. Kątem oka przeskanowałem salę i zobaczyłem, że Gaara siedzi po drugiej stronie sali. Westchnąłem. Test powinien być banalnie łatwy.
— Nie bądź tego taki pewien dzieciaku — usłyszałem prychnięcie lisa.
— Niby czemu? — spytałem w myślach.
— Mogą dać bardzo trudny test...
— Jasne... A tak w ogóle to... Czemu, żeś mi nie powiedział, że Gaara jest w wiosce?! — krzyknąłem na niego, pojawiając się przed klatką. Miałem jeszcze dziesięć minut do rozpoczęcia testu, więc mogłem chwilę tam być.
— Nie chciałem ci psuć niespodzianki — powiedział futrzak, z zamkniętymi oczami.
— Yhym... — mruknąłem z wątpliwością.
— Powodzenia — usłyszałem, gdy już miałem wyjść z umysłu.
— Dzięki — odpowiedziałem cicho, gdy byłem ponownie w sali. Rozejrzałem się i zobaczyłem, że koło mnie siedzi Hinata.
Miałem z nią raczej dobry kontakt. Do niej jako jedynej mówiłem, gdy wróciłem do wioski. Była dla mnie czymś więcej niż koleżanką, ale przyjaciółką nie mogę jej nazwać. Coś pomiędzy. Jej nieśmiałość jest bardzo słodka.
— Cześć — przywitałem się. Dziewczyna spojrzała na mnie lekko przestraszona, jej ciało się spięło, ale rozluźniło się, gdy zobaczyła, że to ja.
— Witaj Naruto-kun — powiedziała cicho.
— Cisza! — usłyszeliśmy głos egzaminatora.
Zaczął gadać o czymś, ale ja nie słuchałem. Potem rozdał nam kartki. Tak jak przypuszczałam. Test był banalnie łatwy. Same pytania teoretyczne, które Kurama wbijał mi do głowy miesiącami, bym mógł podczas misji na szybko opracować jakąś strategię na szybko. Rozwiązałem go w piętnaście minut, po czym położyłem kartkę na brzeg ławki, a potem położyłem się na drewnianym przedmiocie. Zamknąłem oczy i wszedłem do swojego umysłu.
— Mówiłem, że będzie łatwy — powiedziałem z uśmiechem, siadając na łapie lisa.
— To tylko dzięki mnie — odpowiedział z wyższością czerwonooki.
— Ta... Wmawiaj se — mruknąłem z rozbawieniem.
— A kto ci to wbijał miesiącami do tego pustego łba?! -spytał zdenerwowany Kurama.
— To ja się uczyłem! Ty tylko całe dnie spałeś! — zaprotestowałem, lekko skrzywiony, przypominając sobie to tym, jak bezskutecznie wrzeszczałem na lisa, by wyjaśnił mi, o co chodzi z tymi kątami...
— Nauczyciel ze mnie kiepski, ale to ja kazałem ci się tego uczyć — powiedział, kładąc głowę na ziemię i zamykając oczy.
— Nie idź spać dattebayo! — krzyknąłem.
— Idź, bo zaraz koniec czasu — powiedział, po czym wyrzucił mnie stamtąd. Co za wredny rudzielec.
Otworzyłem oczy i rozejrzałem się po sali. Mój wzrok powędrował na wpatrującego się w mnie Gaarę. Uśmiechnąłem się lekko, na co on odpowiedział tym samym. Potem odwróciliśmy głowy w stronę egzaminatora, który gadał coś o dziesiątym pytaniu. Mówił, że jeżeli się źle na nie odpowie, to nie można potem już przystąpić do egzaminu. Jaka ściema... Proszę, kto by w to uwierzył?
Widziałem, jak Sakura chciała się zgłosić i jednocześnie zdyskwalifikować naszą drużynę, czy ona już zupełnie postradała zmysły?! Na szczęście Sasuke wziął jej rękę w dół. Jeden mądry. Widziałem też, jak kilkanaście osób wychodzi z sali.
Spojrzałem znudzonym wzrokiem na egzaminatora. Zadał dziesiąte pytanie, które trudne nie było. Nawet pięciolatek, by na nie odpowiedział. Moim zdaniem było trochę głupie, bo brzmiało: „Czy na pewno jesteście gotowi, by wziąć udział w egzaminie?". To albo coś podobnego. Trochę rozumiem, czemu zostawili to na koniec i w ogóle... Jednak wyszła połowa drużyn, no i to trochę logiczne, że ludzie przyszli tu by wziąć udział w tym egzaminie.
Potem wyszliśmy z sali, a ja od razu podszedłem do czerwonowłosego. Widziałem, jak jego rodzeństwo zerka na mnie zdziwione.
— Cześć, Gaara — przywitałem się, ponownie tego dnia.
— Cześć, Naruto. Jak ci poszło? — spytał, uśmiechając się lekko.
— Dobrze, pytania były bardzo łatwe, a tobie?
Po kilku minutach rozmowy i naśmiewania się z tak łatwych pytań zdecydowaliśmy, że pójdziemy na ramen. Po drodze też rozmawialiśmy, wesoło się śmiejąc i żartując. Dorośli z wioski patrzyli na nas z obrzydzeniem i strachem. Głupi ludzie... Nie można być nawet radosnym, bo im się coś nie podoba. Pff...
Gdy doszliśmy do budki, usiedliśmy i zamówiliśmy ramen.
— Dzisiaj jesteś z przyjacielem? — spytał się staruszek, z łagodnym uśmiechem.
— Tak! To jest Gaara! Mój drugi ulubiony rudzielec! — powiedziałem wesoło.
— Drugi? A ja myślałem, że pierwszy. Łamiesz me serce. — Miętowooki złapał się za serce, z udawanym bólem.
— Bardzo mi przykro — zaśmiałem się.
— Mi jeszcze bardziej — roześmialiśmy się głośno.
Po chwili dostaliśmy ramen i zaczęliśmy go jeść, nadal rozmawiając i wspominając stare czasy, aż przyszli do nas niespodziewani goście. To znaczy członkowie mojej drużyny i mistrz Kakashi. Jeny... Czego oni znów ode mnie chcą?!
— Cześć Naruto — powiedziała różowo włosa.
— Yo! — przywitał się szaro włosy, a użytkownik Sharingana spojrzał w bok, po skinięciu głową, udając, że nic go nie obchodzi.
— Cześć? Co tu robicie? — spytałem zdziwiony.
— Chcieliśmy uczcić całą drużyną zdanie pierwszej części egzaminu — wytłumaczył sensei.
— Ale ja jestem tu teraz z przyjacielem — powiedziałem chłodno, starając się ich zniechęcić do mnie, jeszcze bardziej. Poczułem, jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. Spojrzałem na jinchuurki z niemym pytaniem.
— Może ja już pójdę. Muszę i tak się wyspać i tak dalej... — próbował wykręcić się czerwonowłosy.
— Ty? Spać? — spytałem z podniesioną brwią, a on chyba dopiero teraz zorientował się, co powiedział. Zaśmiał się nerwowo. -Nie idziesz nigdzie. Zostajesz tu! Nie widzieliśmy się od czterech lat dattebayo! -powiedziałem, widząc, że chce iść. Posadziłem go siłą na krześle obok mnie.
Skołowana drużyna ocknęła się po chwili i bez słowa usiadła koło nas. Zamówili sobie ramen. Zjedliśmy całą piątką w ciszy... Postanowiłem ją przerwać.
— Gaara, wiesz w ogóle co się z nią dzieje? — spytałem, jedząc.
— Nie, ale... — zaczął miętowooki, ale przerwał mu nie kto inny, a sam Sasuke! Ugh...
— Jaką nią? — spytał z ciekawością w oczach.
— Nie twój interes — mruknąłem cicho. Nie chciałem poruszać tego tematu z kimś, kto nie miał pojęcia o moim prawdziwym życiu.  

-------------------------

Rozdział poprawiony

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top