Zachcianki #13

Minęło trochę czasu od ostatnich zdarzeń a ja wróciłem już jakiś czas temu ze szpitala. Czułem się już dobrze jednak nadal byłem odrobinę zmęczony po tym całym stresie. Krwawienie na całe szczęście nie uszkodziło płodu a z nasza dziewczynka jest cała i zdrowa. O płci bąbelka dowiedzieliśmy się podczas ostatniej kontroli. Byliśmy naprawdę szczęśliwi z tą wiadomością.

Wracając do niedawnych dolegliwości i krwawienia to były one spowodowane nadmiernym wysiłkiem przez co od tego czasu Niemcy praktycznie bez przerwy mnie obserwuje i nie spuszcza z oka. Muszę przyznać jednak że mu się nie dziwię. Sam nie wiem jak to działa ale moje ciało samo domaga się ruchu przez to ciągłe odpoczywanie więc po prostu szukam rozwiązań..

Które jak się okazało nie były ostatnio najlepsze..

Na przykład czyszczenie komina podczas gdy Niemcy był w pracy, dźwiganie zakupów również bez wiedzy partnera, oglądanie porodów przez co mój stres sięgał zenitu i to również podczas nieobecności ukochanego..

Wtedy oczywiście nie widziałem w tym nic złego i po prostu spełniałem swoje potrzeby lecz teraz gdy tak se o tym pomyślę..

Byłem kretynem..

- nudzi ci się, co? - usłyszałem śmiech za mną. Był to oczywiście mój Niemcy.

- nie, po prostu wykorzystuje produktywnie czas - odparłem z uśmiechem. Podszedł do mnie od tyłu.

- pachnie wyśmienicie - stwierdził. - a mógłbym zamówić również deser? - pocałował mnie w szyję a ja zaśmiałem się.

- niestety dzisiaj tylko gołąbki

- a nie zrobiłby Pan wyjątku dla stałego klienta..? - brzmiał coraz bardziej namiętnie rozwiązując mój babciny fartuszek.

- to zależy czy był grzeczny i zjadł obiadek do końca - odparłem coraz bardziej pocąc się. Niemcy jednym ruchem obrócił mnie tak aby spojrzeć mi w oczy. Po dłuższym kontakcie wzrokowym musnął moje usta co wywołało u mnie rumieniec.

- c-co to było? - zaśmiałem się zawstydzony.

- mały upominek..

- upominek? - zaskoczyłem się. - a z jakiej okazji..

- a takiej że cię kocham - odparł a przez co znów rozczuliło mi się serce.

- awwww

Westchnął po chwili. - mam jednak dzisiaj coś jeszcze do załatwienia i mam nadzieję że nie będziesz-

- ta ta, wiem - przewróciłem oczami. - chwila- a co ty masz do załatwienia, myślałem że wziąłeś sobie wolne..

Zaskoczył się gdy po chwili widocznie zakłopotał. - yym..

- ukrywasz coś? - zaśmiałem się.

- nein nein - odparł pośpiesznie. - muszę poszperać za garniturem na wesele - również się zaśmiał. Zmieszałem się.

- a my czasem nie mieliśmy jechać razem na zakupy i ubrania? W końcu ja też musiałbym coś znaleźć. Będę z cztery razy większy do tego czasu..

Podrapał się po karku a ja skrzyżowałem ręce. - coś kręcisz - zrobiłem badawczą minę. Westchnął.

- porozmawiamy o tym później kochanie, dobrze? Teraz odrobinę się śpieszę. Z resztą ty też mógłbyś z kimś wyjść i się spotkać, napewno dobrze ci to zrobi - chwycił mnie za ramiona. - obiecuję że to nic czym musiałbyś się przejmować, ja się wszystkim zajmę - ucałował mnie w czoło. Uśmiechnąłem się i chwyciłem jego policzek.

- uważaj na siebie - szepnąłem po chwili całując go delikatnie w usta. Odwzajemnił gest chwytając mnie odruchowo za biodra.

- będę. Bardziej martwię się o ciebie - złączył nasze czoła.

- nie masz o co, nic nam nie będzie - westchnąłem. - a teraz znikaj nim się rozmyśle - odsunąłem go a on pokręcił głową z rozbawieniem. Wyszedł z kuchni.

- przywiozę nam coś dobrego na kolację! Masz odpoczywać i pamiętaj że masz wrazie co-

- dzwonić, jasne! - dokończyłem. - kocham cię!

- ja ciebie też! - zawołał a ja zaśmiałem się cicho. Po chwili usłyszałem że zszedł do garażu i westchnąłem.

- oj ty głupku..

Po zrobieniu reszty gołąbków postanowiłem umówić się z bratem na spotkanie. Dawno nie rozmawiałem z nim sam na sam a chciałbym też zobaczyć maleństwo..

Ja i Niemcy nie mówiliśmy ani mu ani Austrii o ostatniej sytuacji. Niemcy chciał ale ja wiedziałem że mają wystarczająco dużo zmartwień z Alkiem więc nie chciałem im dokładać. Z resztą i tak czuję się już o wiele lepiej, powiedziałbym nawet że znakomicie.

- widzę że chyba wraca ci apetyt - zaśmiał się Węgry.

- co masz na myśli - zmieszałem się a on zaskoczył.

- no wiesz.. twój brzuszek - odparł z zakłopotaniem. Mrugnąłem dwukrotnie i spojrzałem na brzuch po czym na loda którego akurat jadłem.

- oh..

- a-ale spokojnie, to bardzo dobrze - zapewnił drapiąc się po karku. - nie myśl o tym w zły sposób, Austria też uwielbiała sporo zjeść

Skrzywiłem się na jego słowa. Węgry z pewnością nie nadawałby się na motywatora.

- .. sugerujesz że sporo jem?

Mrugnął dwukrotnie. - n-nie, oczywiście że nie..

Nastała niezręczna cisza. Choć może miał rację? Może faktycznie powinienem trochę przystopować? Od rana zdążyłem pochłonąć całe opakowanie ciasteczek, miskę płatków, banana, garść cukierków i dwa dość spore gołąbki.. ah! I jeszcze teraz dwie gałki lodów waniliowych..

- bracie, nie smuć się, nie miałem przez to-

- masz racje - przerwałem mu. - muszę przestać tyle jeść..

- a-ale ja nie takiego-

- pilnuj mnie Węgry - spojrzałem na niego z powagą. Skrzywił się ze zmartwieniem gdy nagle zorientowałem się że wziąłem kolejnego liza loda. - eh cholipa..

- Lengyelország, to że chce ci się więcej jeść to normalna sprawa, w końcu jesz teraz za dwoje..

- tja ale nie chcę też wyglądać jak kulka na waszym ślubie.. - westchnąłem.

- nie obraź się ale i tak uważam że to cię raczej nie ominie..

Spojrzałem na niego ze zmartwieniem a on chwycił mnie za ramię.

- i naprawdę nie ma w tym nic dziwnego, po prostu się tym nie przejmuj - odparł z uśmiechem. Westchnąłem. Wewnętrznie muszę przyznać że wypełniło mnie to nadzieją. Może i Węgry nie nadaję się na motywatora ale na starszego brata który zawsze służy pomocą już z pewnością.

- dzięki..

- nie ma za co, w razie co zawsze możesz na nas liczyć. Mogę poprosić Austrię aby później z tobą porozmawiała - odparł a ja uśmiechnąłem się. - myśle że byłaby w stanie więcej pomóc poprzez swoje własne doświadczenia - zaśmiał się a ja odparsknąłem śmiechem patrząc na jak zwykle śpiącego maluszka na jego piersi. W tak zwanym nosidełku.

Po jakimś czasie podprowadziłem brata do domu bo sam chciałem się jeszcze trochę przejść.

- jesteś pewny że cię nie podwieźć?

- tak jestem pewny, będę uważać - zaśmiałem się. - miłego wieczoru życzę! - wyszedłem za ogrodzenie.

- daj znać jak dojdziesz do domu!

Pokręciłem głową z rozbawieniem i bez odpowiedzi po prostu poszedłem przed siebie. Postanowiłem przejść sobie przez park w którym zazwyczaj karmiłem kaczki. Dawno jednak już tego nie robiłem, jakoś nie mogłem się zebrać. O dziwo nie było tam jakoś dużo ludzi. Rozpoznawałem tam jakieś pojedyncze osoby do których jedynie machałem gdy na mnie zerknęły. Nie zamierzałem się jednak się zatrzymywać bo chciałem już wrócić do domu. Byłem ciekaw czy Niemcy już wrócił.

Po przejściu przez naszą furtkę zauważyłem że okna są pootwierane a Davik biega sobie w te i wewte po podwórku. Już wiedziałem że mój skarb jest w domu. Przeszłem przez płytką dróżkę powoli wyczuwając jakieś pyszne zapachy.

Nagle zobaczyłem ukochanego na tarasie. Rozkładał talerze na stole nucąc sobie uroczo jakąś melodyjkę a ja uśmiechnąłem się. Był też ubrany w moją ulubioną różową koszulę. Pewnie dobrze wie że go w niej uwielbiam.

- dobry wieczór - uśmiechnąłem się a on zaskoczył.

- meine Shatzi - momentalnie na jego twarzy również pojawił się uśmiech gdy nagle psiak podbiegł do niego z piłeczką w pyszczku. Zaśmiał się I znów rzucił zabawkę gdzieś na ogródek. Davi znów pobiegł jej poszukać.

- pięknie pachnie - zachwyciłem się. - jakąś specjalna okazja?

- jest wiele okazji do świętowania kochanie - odparł z zadowoleniem podchodząc do grilla. Zaskoczyły mnie jego słowa.

- tak?

- nie wiem czy dobrze pamiętam ale już chyba jedną wcześniej ci wymieniłem - zaśmiał się a ja zamrugałem kilkakrotnie. Nagle zrozumiałem co miał na myśli a moje serce zabiło szybciej. - zaraz wszystko będzie gotowe - zapewnił.

- a koszula? - zapytałem z zakłopotaniem. - też z przypadku?

Spojrzał na mnie z zaskoczeniem. - nein nein, wiem że lubisz gdy ją noszę - odparł a ja zauroczyłem się.

- jesteś uroczy..

Podszedł do mnie i odsunął krzesło proponując abym na nim usiadł. Zaśmiałem się i zaakceptowałem propozycję. Po chwili jedzenie było gotowe a on zapalił nam śliczną latareńkę. Zrobiło się naprawdę romantycznie..

- wygląda przepysznie - zadowoliłem się. Skrzywiłem się jednak po chwili. - ale nie mogę, jestem na diecie - odsunąłem talerz.

- na.. diecie? - widocznie go to rozbawiło. - a dziecko? Też musi jeść - zaśmiał się. Spojrzałem na niego ze zmartwieniem. Westchnąłem.

- ja nie mogę tak dłużej..

- ale jak, kochanie..

- od ostatniego badania przytyłem prawie pięć kilo, jak tak dalej pójdzie to zamiast przyjść na ślub się tam poturlam.. - odparłem. Nastała chwilowa cisza gdy nagle Niemcy zaczął się śmiać. Zmieszałem się.

- eh.. s-skarbie - próbował przestać. - o-o czym ty w ogóle mówisz..

Dla mnie nie było do śmiechu więc po prostu mu nie odpowiedziałem a ten widząc moje zmieszanie westchnął.

- verzeihen.. nie chciałem się z tego śmiać..

- nic nie szkodzi.. - odparłem. - i tak to co mówię jest warte śmiechu-

- nein nein! Shatzi, zawet tak nie mów - pośpiesznie chwycił moją dłoń. - nie wiem co we mnie wstąpiło, przepraszam.. - widocznie żałował. Nagle obaj zamilkliśmy.

- to pewnie tylko hormony.. - stwierdziłem po chwili. - przecież nie ma w tym nic złego że zjem sobie coś słodkiego w ciągu dnia..

- nein nein, natürlich nicht - przytaknął.

- i że zjem dwa razy większy obiad od ciebie..

- genau.. ( dokładnie )

- i że przytyłem w tak krótkim czasie prawie pięć kilo..

- das ist völlig normal - zapewnił a ja spojrzałem na brzuch lekko przybity. - nie zamartwiaj się tym tak bardzo skarbie, każda ciąża jest inna - uśmiechnął się ciepło co faktycznie dodało mi otuchy. Westchnąłem.

- pewnie masz racje..

- napewno kochanie - pogłaskał moją dłoń. - pamiętaj że najważniejsze jest abyście byli zdrowi..

Uśmiechnąłem się na jego słowa po czym zacząłem jeść bez dłuższych zmartwień. Niemcy puścił moją dłoń I mogłem poczuć od niego pewien rodzaj niepewności.

- coś nie tak?

- nein nein - niby się uśmiechnął po czym jednak skrzywił. Odłożyłem widelec.

- hej, przecież widzę że-

- pójdę po coś do picia - wstał od stołu a ja mrugnąłem dwukrotnie gdy po prostu wszedł do domu. Zmartwiłem się.

Pov. Niemcy

Wszedłem do kuchni pośpiesznie i oparłem się o blat. Wziąłem głęboki wdech i wydech po czym wyciągnąłem pierścionek. Skrzywiłem się. "No dalej, przecież to nie może być takie trudne. To przecież twój ukochany, minęło już pięć lat a ty nadal stoisz w tym samym miejscu" Pomyślałem.

Westchnąłem po chwili spojrzawszy za okno. "Przecież tego właśnie chcesz.." mózg podpowiadał mi. "Ale nie wiem czy Polen pragnie tego samego" mój rozsądek się z nim kłócił. Szczerze nacząłem wewnętrznie wariować a serce biło mi jak szalone. "A co jeśli odmówi" przejąłem się. "Po prostu wyznaj mu to co chcesz wyznać od tak długiego czasu. Już zbyt długo z tym zwlekasz" chwyciłem się za głowę z paniką. "Co ja w ogóle robię" gotowałem się od środka. "Zależy Ci na założeniu rodziny. Na tym aby twoja córeczka miała stabilną rodzinę, aby dorastała w spokoju-

- Skarbie?

Usłyszałem nagle przez co wzdrygnąłem się i pośpiesznie schowałem pierścionek do kieszeni.
Polen podszedł i chwycił za ramię. - Wszystko w porządku? - wyglądał na zmartwionego a ja przełknąłem ślinę.

- ja! Nigdy nie było lepiej!

- jesteś pewny? Wyglądasz na dosyć-

- Natürlich bin ich mir sicher, warum ich etwas verstecken sollte ( oczywiście że jestem, dlaczego miałbym cokolwiek przed tobą ukrywać ) - przerwałem.

Pov. Polski

Już wiedziałem że coś ukrywa. Zawsze gdy tak zaprzecza to znaczy że kłamie. Niestety nie jest zbyt dobry w ukrywaniu tego.

- a teraz wybacz kochanie ale mam coś do załatwienia - minął mnie.

- a-ale dopiero co-

- porozmawiamy później. Tschüss!

Usłyszałem lekkie trzaśnięcie drzwiami. Westchnąłem za zmęczeniem. Nagle jednak zobaczyłem że zaczyna padać a z daleka było już słuchać grzmoty. Wzdrygnąłem się i pobiegłem na podwórze żeby wpuścić Davika do domu i pozabierać jedzenie.

Gdy wszystko było już schowane spuściłem rolety i poszedłem się wykąpać. Nadal myślałem o tym całym zachowaniu partnera. Dlaczego do cholery miałby coś przede mną ukrywać..

•••

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top