Troska #18
~Przejąłem się, rzeczywiście nie wyglądało to dobrze....~
------
- wiesz co.. - zacząłem delikatnie dotykając sine miejsce, po czym polen wzdrygnął się.
- boli gdy dotykam? - spytałem, na co on spojrzał na mnie jednym okiem z niepewnością.
Nie miałem zamiaru go zranić ani robić czegokolwiek bez jego pozwolenia więc dla pewności wolałem pytać.
- polen, nie musisz się mnie wstydzić - odparłem z uśmiechem widząc jego wyraz twarzy.
On westchnął.
- tak.. mocno.
Zmartwiłem się i odsunąłem.
Zacząłem myśleć co mógłbym zrobić aby złagodzić chociaż trochę ból.
- najlepszym co moglibyśmy w tej chwili zrobić to zabrać cię do szpitala... - odparłem, na co widziałem że polen się zestresował.
- ale tylko za twoją zgodą - dodałem ze spokojem widząc jego wyraz twarzy.
Polen spojrzał na mnie.
- dlaczego jesteś taki miły... - spytał nieobecnie, a ja zaskoczyłem się.
- taki się chyba urodziłem - odparłem z uśmiechem, a on skierował wzrok na podłogę.
- czuję się teraz z tym źle - rzekł posmutniały.
- byłem takim egoistą... zawsze oceniałem cię po.. plotkach i pozorach, a nie pomyślałem jak ty możesz się z tym czuć...
Słuchałem jego każde słowo z wewnętrznym niedowierzaniem, byłem bardzo zaskoczony gdyż nie spodziewałem się że kiedykolwiek od niego to usłyszę, zawsze mnie unikał.
- a ty mi pomagasz... uśmiechasz się do mnie...przecież widziałeś jak cię traktowałem, jak cię oceniałem, za coś na co ty nie mogłeś nic poradzić a i tak wszyscy ciebie o to obwiniali i nadal obwiniają - kontynuował a głos mu się podłamywał.
Musiałem powstrzymać emocje bo niestety każde jego słowo było prawdą.
Zauważyłem jednak że Polen miał zaszklone oczy.
Był on naprawdę wrażliwy i wyjątkowy, zaskakiwał mnie swoją zmiennością.
Jeszcze przed chwilą się śmiał a teraz... płacze.
Widać że nie lubi do tego wszystkiego wracać a wspomnienia go ranią.
- polen - wtrąciłem się chwytają go za ramię, a ten spojrzał na mnie załzawionymi oczami.
- nie mam ci tego za złe - dodałem ze spokojnem, a ten szybkim ruchem wtulił się we mnie.
- przepraszam - zaczął mocniej płakać wtulając się jeszcze mocniej, a ja po chwili szoku pogłaskałem go lekko po głowie i odwzajemniłem uścisk.
Pozwoliłem mu się wypłakać, już nie zważając na to że nie ma na sobie spodni.
- już dobrze - pogłaskałem go po plecach, a on oparł głowę o moją klatkę.
- jeszcze raz przepraszam - odparł załamywującym się głosem.
- spokojnie - zrobiło mi się go naprawdę szkoda i chciałem coś zrobić aby chociaż trochę poprawić mu humor.
Po chwili odsunął się ode mnie.
- wybacz, czasem nie panuję nad emocjami - odparł wycierając łzy próbując się uśmiechać.
- das macht nichts - odparłem z uśmiechem po czym zauważyłem że polen zrobił przerażoną minę i domyśliłem się o co chodzi.
Szybko wziął koc i zakrył niezakryte wcześniej miejsca cały czerwony.
Zaśmiałem się lekko rozbawiony.
- N-nic nie widziałeś!
- ruhig, nie zwróciłem uwagi
- dobrze... - odwrócił wzrok zakłopotany.
Nastała chwilowa cisza ja wstałem z kanapy.
- to jedziemy? - spytałem, na co polak potrząsnął głową pewniej.
- gut, gdybyś potrzebował pomocy to mnie wołaj, idę odpalić samochód aby go trochę nagrzać.
Per. Polski
Gdy Niemcy wyszedł z mieszkania, westchnąłem z uśmiechem i zacząłem ubierać powoli spodnie.
Na szczęście poszło to sprawnie i nie potrzebowałem przy tym żadnej pomocy.
- dałeś rade? - nagle usłyszałem niemca za sobą, i odwróciłem się.
- tak tak, bułeczka z masłem - odparłem z uśmiechem, a ten zaśmiał się, podszedł i pomógł mi wstać, a następnie odprowadził do drzwi wyjściowych.
Ubrałem tam swoją kurtkę oraz buta na jedynie lewą nogę gdyż na prawą nie byłem w stanie, przynajmniej miałem na niej zimową skarpetkę którą Niemcy mi wcześniej założył.
Aż w końcu wyszliśmy, a Niemcy podprowadził mnie do garażu gdzie czekał odpalony już samochód, i pomógł mi wsiąść na miejsce pasażera po czym poszedł jeszcze po coś do domu.
- łał... - powiedziałem siedząc już we wnętrzu pojazdu. Był bardzo wygodny i nowoczesny.
Nie znam się za bardzo na samochodach ale podejrzewam że jest to po prostu czarny, duży i luksusowy jeep.
Zawsze lubiłem jeepy, są według mnie najlepsze, no ale mniejsza.
Z ciekawości zacząłem przyglądać się dotykowemu ekranowi który był niebywale duży.
Aż Niemcy wsiadł do samochodu i przekręcił kluczyk w stacyjce po czym zaczął wycofywać, a brama automatycznie zaczęła się otwierać.
- i ty masz taki samochód na codzień? - spytałem zachwycony, a on skrzywił minę, chyba nie lubił za bardzo rozmawiać o swoim majątku.
- na to wygląda - odparł. A ja po tym zamilkłem i popatrzyłem przez okno.
- wybacz, nie lubie za bardzo o tym rozmawiać, często mnie to przytłacza i wynikają z tego problemy - odparł niepewnie. Spojrzałem na niego zaskoczony.
- w porządku - uśmiechnąłem się, a on nadal patrzył przed siebie i wyglądał na zestresowanego.
Nagle jednak poczułem lekkie wibracje od kieszeni od kurtki, wyciągnąłem więc wibrujący telefon i ujrzałem jedynie 10 nieodczytanych połączeń od brata.
Popatrzyłem przerażony.
~ jeśli dowie się że jestem z Niemcem to mnie chyba zabije, lub bardziej jego ~ pomyślałem spoglądając na niemca z przejęciem.
~ kurwa dlaczego nie mogę mieć spokojnego życia tak jak inni ~ westchnąłem ciężko i chwytając się za twarz.
- nie martw się, szpital nie jest daleko - usłyszałem spokojnego niemca obok mnie. Spoglądnąłem na niego niepewnie.
- nie o to chodzi... - odparłem.
- hm? - zaskoczył się a ja znowu westchnąłem.
- Mam 10 nieodebranych połączeń od Brata, jeżeli dowie się w jakikolwiek sposób że jestem z tobą to chyba mnie zabije, albo raczej nas - odparłem uśmiechając się żałośnie patrząc przed siebie z przerażeniem.
Nastała chwilowa cisza.
- oddzwoń do niego, pewnie się martwi - odparł Niemcy przekonująco, po czym spojrzał w moją stronę na sekundę gdyż musiał teraz patrzeć przed siebie na drogę.
Popatrzyłem na niego bezprzekonania, a ten uśmiechnął się.
- jest twoim starszym bratem, zależy mu na twoim bezpieczeństwie
Znowu spojrzałem na telefon i zacząłem się zastanawiać.
- w sumie to go rozumiem, mamy podobny punkt widzenia pod tym względem - powiedział patrząc przed siebie.
- co masz na myśli... - spytałem go zaskoczony, a on uśmiechnął się.
- no wiesz, ja też się często martwię o moją młodszą siostrę - odparł zerkając znowu na mnie.
- to jest urocze - powiedziałem z zauroczoną miną na co on zaśmiał się.
- gdy zostaliśmy sami to ja zawsze pełniłem rolę starszego, chciałem żeby miała jak najlepiej, czułem że mimo wszystko był to mój obowiązek - dodał ze spokojnym uśmiechem.
Widziałem że gdy o tym mówił od razu sobie wszystko przypominał... jednak nie tylko ja mam problemy.
- ale nie żałuję żadnej z tamtych chwil - dodał po chwili zamyślenia i spojrzał na mnie z uśmiechem, na co ja również się ciepło uśmiechnąłem.
•••
20-02-21r.
~𝑤𝑎𝑠𝑧 𝑝𝑜𝑛𝑐𝑧𝑒𝑘~❤️✨
tym razem już skończony QwQ
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top