Spokojnie #21 ( 18+)
Polska
Przygotowania szły pełną parą. Do ślubu dosłownie został tydzień a ja byłem załamany. Nadal nie miałem nic do ubrania. Chciałem żeby ten szczególny dzień był naprawdę wspaniały i zapamiętany ale..
Jak niby mam go dobrze wspominać gdy sam nie będę czuł się dobrze?
Na dodatek było mi strasznie głupio przez ostatnią sytuację z Austrią. Naprawdę nie wiem co się ze mną dzieje.
- ehh daj spokój - usłyszałem gdy znowu zacząłem przepraszać. - naprawdę rozumiem..
- jestem tragiczny.. naprawdę sam nie wiem co jest ze mną nie tak - zakryłem twarz dłońmi. - dziwię się że Niemcy ze mną jeszcze wytrzymuje..
- oj no już nie przesadzaj - machnęła ręką. - z resztą to zupełnie normalne, Deutschland jest po to żeby ci pomóc i jestem pewna że również to wszystko rozumie - chwyciła moją dłoń. - a i tak nie zostało już dużo czasu, po prostu o tym nie myśl..
Westchnąłem. - pewnie masz racje.. ale jakoś nie jest mi łatwo po prostu o tym wszystkim zapomnieć, cały czas myślę o tym jak nasze życie się zmieni.. - zamyśliłem się a ona zaśmiała. Spojrzałem na nią zaskoczony.
- wasze życie z pewnością się zmieni - przyznała. - i nie mówię tutaj że jedynie na lepsze czy jedynie na gorsze - czule zaczęła. - bo będzie różnie.. ale dziecko bardzo zmieni wasz pogląd na związek i relacje, a już napewno zbliży was do siebie jak nigdy dotąd..
Uśmiechnąłem się delikatnie na jej słowa. Miała rację. Chyba niepotrzebnie tyle się tym zadręczam. Choć i tak mam wątpliwości czy podołam. Z czasem gdy mała jest coraz bliżej wyjścia na świat mam coraz więcej lęków związanych z tym czy rola rodzica to napewno "moja" rola. Z pewnością nigdy nawet o tym nie myślałem, a teraz?
Ten czas leci dla mnie zbyt szybko..
- naprawdę nie masz się czym tak martwić skarbie - wybudziła mnie z zamyślenia na co mrugnąłem dwukrotnie. - ja i Ungarn bez wątpienia wam pomożemy.. - zapewniła z troską. Uśmiechnąłem się wraz z poczuciem większej ulgi w sercu.
- dziękuję..
Nagle i równie niespodziewanie zadzwonił jej telefon przez co oboje się wzdrygnęliśmy. Sprawdziła prędko kto to.
- oh.. Wybacz Polen ale to dosyć pilne, spojrzysz na Alusia? - wydała się dość zmartwiona.
- jasne, spokojnie..
- Halo? - odebrała wstając od stołu. - ja ja, tak to ja - wyszła z pomieszczenia. Ja za to spojrzałem na maleństwo w siedzonku obok. Pokręciłem głową z rozbawieniem gdyż widocznie miał niezły ubaw z musem jabłkowym który akurat zajadał.
W czasie nieobecności Austrii nalałem sobie szklankę wody i usiadłem z powrotem na miejsce. Oparłem brodę o piąstkę i znów zacząłem przyglądać się chrześniakowi. Widok jego skupienia na jedzeniu czegoś tak prostego jak drobnozmielony musik sam domalowywał mi uśmiech na twarzy.
Po kilku minutach Austria wróciła do pokoju a ja uniosłem odruchowo brwi spojrzawszy na nią. Zmartwiłem się widząc jej przejęcie. Usiadła i przetarła oczy jakby załamana.
- muszę pilnie wyjść - powiedziała gdy już miałem się odezwać. - tylko co ja mam teraz zrobić, nie będę przecież ciągać Alka po-
- ja się nim zajmę - wtrąciłem się na co ona momentalnie spojrzała na mnie zaskoczona.
- a-aber.. ( a-ale.. )
- bez obaw - chwyciłem jej dłoń. - zabiorę go do siebie a tam już Niemcy i ja damy sobie radę, nie będę sam - uśmiechnąłem się. - jeśli to coś naprawdę ważnego, Alek będzie mógł zostać u nas tyle ile będzie potrzeba..
- jesteś pewny?
- oczywiście, leć i się nie oglądaj - odparłem.
- jesteś wspaniały! - wstała od stołu i podeszła aby mnie objąć. Zaśmiałem się.
- tylko mnie nie uduś
- danke, danke, nochmals vielen Dank! - wypełniła ją nadzieja. Podbiegła do synka i pocałowała w czoło. - Mama ist bald wieder da ( mamusia niedługo wróci ) - szepnęła po czym jeszcze raz spojrzała na mnie z wdzięcznością. - danke - ostatni raz powtórzyła gdy następnie po prostu wybiegła z kuchni. Po chwili usłyszałem również trześniecie drzwiami. Na szczęście wiedziałem co i jak oraz gdzie trzymają różne rzeczy, takie jak klucze od domu czy siedzonko dla maluszka abym mógł zawieść go bezpiecznie do swojego domu.
Po chwili myślenia nad kolejnością wszystkich spraw postanowiłem najpierw ogarnąć i przemyć malca. Wstałem z siedzenia z lekką pomocą podparcia się od stołu. Westchnąłem. - coraz trudniej.. - szepnąłem sam do siebie. Przeciągnąłem się delikatnie gdy nagle-
- agh! - chwyciłem się za nogę w bólu. - cholera jasna..
- ma! - Alek wyrwał mnie z problemu poprzez uroczy śmiech. Prawdopodobnie właśnie na to co przed sekundą zrobiłem przez niespodziewany i bolesny skurcz w łydce. Z czasem te skurcze robiły się po prostu nie do zniesienia, choć takie były konsekwencje za długiego siedzenia w jednej pozycji..
- śmieszy cię to co? - uśmiechnąłem się ledwo. Powoli podszedłem do niego i wyciągnąłem z siedzonka. - teraz cię umyjemy..
Po uszykowaniu wszystkiego i znalezieniu siedzonka dla dziecka mogliśmy ruszać. Spakowałem mu również torbę i to co było potrzebne z myślą że w domu też mamy już większość wyprawki dla malutkiej więc w razie gdybym czegoś zapomniał, będzie w zasięgu ręki również dla Alka.
- Wujek jeszcze nic nie wie - zaśmiałem się patrząc w lusterko na siedzącego spokojnie z tyłu maluszka. - zrobimy mu niespodziankę, co ty na to? - pozostawałem w zadowolonym uśmiechu na co on odpowiedział tym samym. Na szczęście trasa nie była bardzo długa więc szybko byliśmy na miejscu. Po wejściu do domu o dziwo nikt nas nie przywitał, a w całym domu była zaskakująca cisza. - Niemcy! Jestem już! - zawołałem po czym spróbowałem się wsłuchać aby usłyszeć odpowiedź. Zamknąłem drzwi i wszedłem powoli do środka.
Minęło kilka chwil, a po moim ukochanym nadal nie było ani śladu. Zdążyłem już uszykować wszystko dla malca tak aby mógł normalnie u nas funkcjonować, tak jak u siebie.
Nie martwiłem się jednak o to że w domu nie ma mojego narzeczonego. Patrząc na to że nie ma również Davika, przypuszczałem że po prostu wyszedł z nim na spacer i niedługo wróci. Usiadłem więc na kanapie z wielką ulgą podczas gdy Aluś bawił się na dywanie różnymi pierdółkami. Pogłaskałem brzuszek z zadowoleniem.
- w końcu mogę odetchnąć.. - westrznąłem z roztargnieniem sam do siebie gdy po prostu zamknąłem oczy. Nie minęła nawet sekunda gdy usłyszałem zatłumiony głos partnera.
- Shatzi - powiedział na co skrzywiłem się i delikatnie uchyliłem oczy. Momentalnie jednak z przejęciem podniosłem się do siadu.
- ALEK!! - przeraziłem się. Przecież był pod moją opieką a ja sobie po prostu przysnąłem. Mrugnąłem jednak dwukrotnie gdy zobaczyłem narzeczonego właśnie z malcem na kolanach.
Westchnąłem z nie małą ulgą i wewnętrznym załamaniem.
- ruhig kochanie - spokojnie zapewnił.
- ile ja spałem do jasnej anielki - zmartwiłem się.
- podejrzewam że dosłownie moment - odparł. - przepraszam jeśli cię obudziłem ale-
- nie nie - zaprzeczyłem prędko. - dobrze zrobiłeś..
Niemcy uśmiechnął się jak zwykle ze stoickim spokojem patrząc mi w oczy. Po chwili spojrzał jednak na malca.
- widzę że mamy gościa
- tja.. - usiadłem z powrotem. - Austrii niespodziewanie coś wyskoczyło..
- czyżby? - pogilgotał uroczo naszego małego towarzysza na co on zaśmiał się.
- wiesz.. wydawała się też nieco.. przejęta? - dodałem skrzywiony gdy nagle poczułem delikatna dłoń na ramieniu.
- zapewne mają teraz ogrom spraw na głowie skarbie - zapewnił. - no a my jesteśmy od tego żeby pomóc, prawda?
- racja.. - uśmiechnąłem się pewniej. Niemcy to potrafił momentalnie mnie uspokoić. Sam nie wiem jak to robi..
- musisz jednak pamiętać że "nasze" życie pozostaje dla nas priorytetem - pogłaskał opiekuńczo mój policzek. - nie masz zamartwiać się sprawami innych, dobrze?
Chwyciłem jego ciepłą dłoń wtulając się w nią jak w bawełniany kocyk.
- jasne pierożku..
Zanim się obejrzałem znowu nastał wieczór a Niemcy I ja dopiero co ułożyliśmy maluszka do snu. Zaraz po tym poszedłem pod prysznic gdy mój partner został aby go popilnować.
Podczas przyjemności gorących kropli padających delikatnie prosto na moje ciało, aż nie mogłem się powstrzymać przed zamknięciem oczu i rozkoszowaniem się chwilą. Gdy nagle przez moment zamarłem czując czyiś dotyk na biodrach. Przecież Niemcy powinien być teraz z Alkiem.
- AH! - chwyciłem prędko szampon i przywaliłem temu komuś z całej siły jaką miałem. Gdy jednak otworzyłem oczy przeraziłem się. Rzeczywiście był to mój Niemcy! - B-BOŻE ŚWIĘTY, MATKO WSZELKIEJ ALKI! NA LITOŚĆ BOSKĄ NIEMCY!
- S-spokojnie-
Dałem mu plaskacza w policzek niekontrolowanie gdy on skrzywił się w bólu.
- w-wybacz.. się- się musiałem u-upewnić!.. - zakłopotałem się.
- Gott.. - potarł policzek. - ale masz moc..
- idioto, myślałem że to jakiś włamywacz! - zdenerwowałem się gdy jednak wyłączyłem wodę i chwyciłem jego czerwony policzek ze zmartwieniem.
- to nic - zaśmiał się ciepło widząc moje zmartwienie co i u mnie przyniosło delikatną ulgę, choć znowu dałem mu plaskacza. Tym razem jednak w drugi policzek. Jego wyraz twarzy wyraźnie zamienił się w zszokowany i zdezorientowany.
- nie waż się robić tak NIGDY WIĘCEJ, KAPUJESZ? - ostrzegłem. Niemcy przytaknął jedynie. Gdy tak patrzeliśmy sobie prosto w oczy przez dłuższy moment, dłoń mojego ukochanego powoli powędrowała znów na me biodra.
- może wspólna kąpiel - uniósł brew romantycznie. Uniosłem brwi nadal mu się przyglądając gdy nagle doznałem dreszczy czując jak jego wysublimowana dłoń zaczyna szmyrać i gładzić mój brzuch. Dość widoczny i ciepły rumieniec również zawitał na moich policzkach. On za to przybliżył się powoli dotykając me czoło swoim. Przejechał delikatnie dłonią po moich loczkach następnie chwytając mój podbródek. Nasze oddechy już dosłownie się mieszały a mi oczy zamykały się w coraz to większym transie.
Nasze usta złączyły się w namiętnym i wciągającym pocałunku. Moje serce przyśpieszyło wraz z trudnością wzięcia kolejnego łyka powietrza. Mrugnąłem w przyjemności gdy moje plecy dotknęły zimnej jak lód ściany. Po chwili zdołałem zawziąć nieco powietrza gdy usta ukochanego zawędrowały na mój obojczyk.
- agh~ mm - wydałem z siebie gdy nadgryzł mocniej mą szyję.
- magst du.. es.. ( lubisz to.. ) - szepnął.
- mhh~ Niemcy.. - zaśmiałem się z podnieceniem.
Sytuacja powtarzała się tak do momentu aż nie pojechaliśmy nieco do przodu.
Czułem jak dreszcze podniecenia mnie przepełniają powodując delikatne pojękiwania z moich ust. Dłoń partnera powoli zjechała niżej gdzie wprowadził gwałtowniej palce do mojej waginy. Jęknąłem. Zaczął kręcić niebywale przyjemne ale i zarazem bolesne kółka w moim wnętrzu. - Gha~ hmh.. - próbowałem oddychać i zakontrolować nieco me potrzeby gdyż mieliśmy w domu małe dziecko, lecz ledwo sobie radziłem.
Wszelkie myśli o mojej osobie..
Wszystkie nie zbyt przyjemne rzeczy..
Łzy zaczęły zbierać mi się w powiekach. Myślałem że nie wytrzymam I zaraz pęknę. Czułem się okropnie sam ze sobą. Moje ciało było ohydne, grube i cały czas czułem się jak nadmuchany na maxa balon..
Czknąłem delikatnie nadal jednak czerpiąc przyjemność z gestów narzeczonego. Jednak coraz mniejszą. Jakim cudem Niemcy się jeszcze mnie nie obrzydził.. dlaczego wciąż chce to ze mną robić.. przecież w okół jest pełno pięknych i szczupłych kobiet..
Zakryłem twarz gdy niekontrolowanie po prostu wybuchłem emocjami. Nie potrafiłem tak dalej..
Zacząłem się krztusić własnymi emocjami oraz płaczem.
- Shatzi? - usłyszałem jedynie. Nie chciałem jednak nawet na niego patrzeć przez zawstydzenie i zażenowanie samym sobą. Teraz pewnie i on weźmie za dziwaka. - kochanie.. - próbował dostać się do mojej twarzy lecz mocno zamknąłem ją w dłoniach. Potarł mnie po ramieniu. - zrobiłem coś nie ta-
- p-przepraszam..
- was? - chwycił moją dłoń. - nie masz za co prze-
- j-jes-tem okropny-y - uniknąłem z nim kontaktu wzrokowego jednak czułem że patrzy na mnie zmartwiony. - n-nie musisz się o mnie m-martwić.. - wytarłem oczy. - p-po prostu już jestem zły i nic z tym nie zrobisz..
Nastała cisza. Chciałem sięgnąć po ręcznik gdy on jednak chwycił mój policzek. Nie miałem już wyjścia. Musiałem na niego spojrzeć moimi lekko mokrymi oczami.
- o czym ty w ogóle mówisz - pogłaskał mnie kciukiem. - jesteś najwspanialszą, najukochańszą i najurokliwszą osobą jaką znam..
- cóż - odpychnąłem go. - no to najwyraźniej żyłeś w błędzie - odwróciłem się zawiedziony.
- nein.. - usłyszałem na co serce dosłownie mi stanęło. Zerknąłem na niego niepewnie. - masz rację z tym że przez większość życia, faktycznie żyłem w błędzie.. - przyznał patrząc mi w oczy. Serce mi przyśpieszyło. - .. ale napewno nie w tej kwestii .. - przybliżył się do mnie. - nie w tej że zakochałem się w tobie, i tylko i wyłącznie w tobie - jego wzrok przenikł mnie na wylot a łezki znów zawitały w moich powiekach. Przełknąłem ślinę drżąc. Jego delikatne dłonie wzięły w objęcia moje ciepło je pieszcząc.
- a-ale.. - ledwo zacząłem. - ja..
- jesteś dla mnie wyjątkowy - odparł z tym swoim idealnym i ciepłym uśmiechem.
- .. ale, dlaczego ja.. dlaczego nie jakaś seksowna sekretarka.. - łezka spłynęła mi po policzku. - d-dlaczego t-to mnie.. wybra-ałeś.. - ledwo dałem radę to z siebie wykrztusić gdy niespodziewanie zamilkłem. Niemcy złączył nasze czoła w bliskim geście bezpieczeństwa I bliskości. - j-ja n-nie rozu-miem..
- i nie musisz tego rozumieć słońce - szepnął. - cii cii, już już, ruhig kochanie - zaczął mnie głaskać. Następnie przytuliłem się do niego mocno. Czknąłem. - jestem tutaj, nigdzie się nie wybieram, nie bój się..
- n-nie zosta-awisz mn-mnie..
- nie zostawię - ucałował me czoło a ja poczułem niezwykłą ulgę. Jednak wzięła mnie kolejna fala płaczu co jeszcze trochę przeciągnęło nas w łazience. Po wszystkim w końcu ogarnęliśmy się i mogliśmy pójść się położyć. Gdy Niemcy czytał ja jeszcze nieco posiedziałem oparty o poduszkę aby posmarować brzuszek kremem na rozstępy. Co prawda miałem gdzieś czy będę je mieć czy nie, ale zawsze czułem potrzebę aby jakoś o niego zadbać. Zwłaszcza że tam mieszka sobie nasza córeczka. Nagle wzdrygnąłem się gdy poczułem kopniaka w rzebro.
- nie gadaj że teraz zaczynasz zabawę - szepnąłem ze zmęczeniem. Niemcy spojrzał na mnie.
- mówiłeś coś?
Uśmiechnąłem się zmęczony jedynie głaszcząc swój brzuch. Niemcy również uśmiechnął się widząc o co mi chodzi.
- idealny czas na psoty - zaśmiałem się delikatnie. - nie dasz mi spokoju na noc, huh?
Niemcy odłożył książkę gdy zerknąłem na niego po czym zgasił swoją lampkę nocną. Teraz oświetlała nas jedynie moja ciepła latarenka. Jedyną przeszkodą aby mój ukochany poczuł ruchy dziecka był jednak maluszek który spał między nami więc nie chcieliśmy robić już większego zamieszania. Mógł jedynie sięgnąć i chwilę ponasłuchiwać.
- moja kruszynka.. - szepnął z zauroczeniem gdy znów się odezwała.
- lubisz rozmawiać z tatusiem, prawda? - odezwałem się z równie zauroczonym uśmiechem. - tylko błagam, koniec kopania po rzebrach - westchnąłem na co Niemcy pokręcił głową z cichym rozbawieniem. - ten się śmieje kto się śmieje ostatni - uniosłem brew wymowniej. - zobaczymy czy będzie to takie śmieszne gdy sam tego doświadczysz - sam powstrzymałem śmiech.
- fein fein - zaśmiał się. - czas pokaże kochanie - spojrzał mi w oczy gdy po chwili nasze usta złączyły się w ciepłym buzi buzi na dobranoc.
- kocham cię - szepnąłem.
- ja ciebie też, nad życie - nasze czoła ponownie złączyły się a na ustach zawitaj uśmiech.
- miłych snów pierożku..
•••
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top