Przepraszam #13

Polska

Po chwili zauważyłem jednak że Niemcy nie piję i jedynie patrzy się na szklankę.

Wyglądał na zmartwionego albo.. przejętego, nie wiem jak to opisać, w każdym razie uśmiech z twarzy mu zanikł...

Patrzyłem na niego tak przez chwilę w ciszy zmartwiony a on nawet nie zwrócił na to uwagi. Chyba wiem o czym myślał.

- Niemcy... - przerwałem ciszę a on obudził się z transu zaskoczony próbując się uśmiechać. - chcę tylko żebyś wiedział że to co powiedziałem ostatnio to... - zacząłem ale zawahałem się i znowu łzy napadały mi do oczu.
- to... ja naprawdę tak o tobie nie myśle - dokończyłem patrząc prosto w jego błękitne oczy.

Westchnąłem a moje emocje wzięły górę. - i-i bardzo długo chciałem to z tobą wyjaśnić... ale-ale nie wiedziałem jak, a.. a jak teraz tu jesteś to.. pomyślałem że może.. może to jest idealny moment że-żeby to wyjaśnić... no wiesz. Tak sam na sam... bo cały czas coś mi w tym przeszkadzało, nie miałem też z tobà kontaktu, nie dziwie ci się że nie chciałeś ze mną rozmawiać, A ja- ty, znaczy no wiesz ja- Niemcy chwycił mnie za ramiona i spojrzał mi w oczy spokojnie.

- oddychaj Polen...- odparł. - oddychaj.. - powiedział spokojnie.

Niemcy

Zauważyłem że polen zaczyna się krztusić własnymi słowami, a łzy zaczęły spływać mu po policzkach.

- powoli... wdech i wydech - dodałem gdy zauważyłem że trochę zaczyna się uspokajać. Zaczął powoli wdychać i wydychać powietrze razem ze mną, po czym westchnął.

- tylko nadal nie mogę zrozumieć dlaczego tak powiedziałem.. - odparł patrząc w swoją szklankę ze smutkiem. Ja lekko się zaśmiałem a on zaskoczył.

- wiesz... może to nawet lepiej że tak się stało, bo by nas teraz tu nie było - powiedziałem z uśmiechem.

Spojrzał na bok z lekkim uśmiechem. - tja.. pewnie masz racje - odparł pociągając nosem.

Odłożył szklankę po chwili i spojrzał na zegarek.
- o! ale ten czas mija - uśmiechnął się załamywująco. Zrobiło mi się go bardzo szkoda.. wiem że nie miał tego na myśli.

- Polen... - zacząłem, a on popatrzył się na mnie zaszklonymi oczami. - rozumiem... ale to nie była tylko twoja wina, ale również i moja - spojrzałem się na moją szklankę.
- może gdybym nie był takim egoi-

Polen chwycił mnie za policzek przerywając mi. Zarumieniłem się.

- nie jesteś egoistą idioto...- odparł czule patrząc mi głęboko w oczy, jego dotyk był nadzwyczajnie przyjemny a jego dłonie ciepłe... poczułem dziwne uczucie w sercu... takie dziwne ciepło.

Lecz nagle zauważyłem że wzdrygnął się. Natychmiastowo zabrał rękę i strasznie się zakłopotał.
- z-znaczy- co ty za głupoty opowiadasz - odparł cały rumiany.

Ja również się zakłopotałem i zacząłem rozglądać po wszystkich stronach, nie kontrolowałem tego... choć ciągle myślałem o tym dziwnym uczuciu które przez chwilą poczułem.

To było nadzwyczajne... nawet gdy byłem z Francją czegoś takiego nie czułem..

- to może spróbujesz tego kompociku? - spytał nagle tym samym wyciągając mnie z zamyślenia.

- ah ja-ja natürlich - momentalnie przybliżyłem szklankę z wywarem do ust i wziąłem mały łyczek...

Polen spojrzał na mnie z niedoczekaniem i uśmiechem. - iiiii?

- to faktycznie jest pyszne - powiedziałem z zachwytem a Polen poklepał mnie po ramieniu.

- wiedziałem że będzie ci smakować - odparł, a następnie skierował się w stronę salonu i wyszedł z kuchni.

Ja byłem chwilowo zachwycony napojem i brałem kolejne łyki. Gdy nagle zorientowałem się że mnie w kuchni samego zostawił..

Westchnąłem odkładając szklankę do zlewu. Poszedłem za nim.

Cholera siedział sobie na kanapie, jak gdyby nigdy nic..

Patrzyłem tak na niego obrażony, choć wewnętrznie rozbawiony.

- co? - spytał udając głupiego z kanapy.

- zostawiłeś mnie.. - odparłem.

- oj daj spokój, zwyczajnie zapomniałem..

- o mnie zapomniałeś?.. - spytałem rozbawiony.

- moooże - odpowiedział, na co przetarłem oczy i westchnąłem.

Podszedłem bliżej. - Co oglądasz?

- wszystko po trochu - odparł ze śmiechem.

- słusznie - odparłem siadając obok niego na kanapie.

Po chwili jednak spojrzałem na zegarek na ścianie nad telewizorem. Była póżniejsza pora niż przypuszczałem.


- o, rzeczywiście ten czas ucieka.. - przyznałem a Polen spojrzał na mnie.
- a co, musisz już uciekać? - spytał.

- nein nein.. znaczy jeśli chcesz to-

- nie nie, chcę żebyś został... - i znowu trafił w sedno, zaczerwieniłem się... cholipa..

- z-znaczy- o ile nie masz jutro pracy.. - też się zakłopotał.

- nein, wziąłem sobie w ten piątek urlop i o tym zapomniałem..- odparłem. - teraz nie wiem co zrobić z tym całym czasem wolnym.

- ile?

- można powiedzieć że miesiąc...

- oh, to dużo.. - oparł zaskoczony po czym spojrzał chyba na dywan przed nami. Westchnął. - dużo pracujesz prawda... - dodał niepewnie a ja zaskoczyłem się jego słowami.

- zawsze mogło być gorzej...- zaśmiałem się lekko, lecz po chwili uśmiech z twarzy mi zszedł.
- a.. - zawahał się. - nie męczy cię to? - spytał trochę zmartwiony. - no wiesz.. żyć tak w ciągłym biegu, i stresie, pracować w bardzo znaczącej firmie, od której zależą losy naszego społeczeństwa... takie tam..

Zmrugałem jedynie  dwukrotnie i odwróciłem wzrok.

- nein... - odpowiedziałem trochę oschle, gdyż nie przepadałem za bardzo za tym tematem.
Czułem że Polen patrzy na mnie.

Polska

Popatrzyłem jedynie na niego z lekkim zmartwieniem i również odwróciłem wzrok.

- a dzisiaj rano? - spytałem.

- dzisiaj rano? - zmieszał się. Najwidoczniej nie zrozumiał o co mi chodzi..

- gdy na mnie wpadłeś dzisiaj rano, wyglądałeś na naprawdę przejętego..

- zdawało ci się - odparł, podniosłem brew i patrzyłem na niego bez przekonania.

- jakoś mi się nie wydaje..

- myślałem że po prostu się spóźnię do pracy, to nic takiego - powiedział z uśmiechem a ja westchnąłem.

- pytam bo dużo się o tobie słyszy w okolicy..

Mrugnął kilkakrotnie. Nie odpowiedział jednak..

Dalsza rozmowa przebiegła dość spokojnie, śmialiśmy się, nawet obejrzeliśmy film, nic szczególnego, aż w końcu wybiła godzina 22 i Niemcy musiał się zbierać.
Najważniejsze było jednak to że obaj sobie wszystko wyjaśniliśmy, a swój dzień zakończyłem ze spokojem i dobrym nastawieniem.

•••


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top