Prawdziwa Postać #35
Polska
- Na twoim miejscu lepiej bym z nim porozmawiał. Może coś faktycznie go męczy i nie chcę tego przyznać - Ame zawziął łyk cytrynowej herbaty. - Nie chcę się wtrącać w wasze życie, ale muszę przyznać. Dawno szczerze nie porozmawialiscie - uniósł brwi z przekonaniem.
- Co chcesz przez to powiedzieć - zmartwiłem się. - Przecież praktycznie codziennie ze sobą gadamy
- Gadacie czy raczej mijacie przed pracą. Jak ty idziesz do roboty, Germany zostaje z Poli, gdy za to on ma dyżur ty zostajesz z dzieckiem, a jeszcze inaczej gdy obaj pracujecie w ogóle się nie widujecie. Wysyłanie sobie buziaczków i serduszek przez telefon to nie to samo co szczera rozmowa, mówię ci - chłopak machnął łyżeczką. - Kiedy pojawił się Irus w życiu moim i Rosji, też dużo uległo zmianie. Nie mieliśmy tyle czasu co przedtem, Rosja pracował a ja zostawałem z dzieckiem, albo z czasem na odwrót. Doszło do takiego stopnia że zamiast rodziny zaczęliśmy przypominać jakieś losowo wybrane państwa co to nie mają nic lepszego do roboty jak pracować - objaśnił.
Mrugnąłem dwukrotnie w zaskoczeniu, szczerze nie spodziewałem się, że taki bezproblemowy gość jak Ameryka może mieć problemy. Choć też nie było to wykluczone.
Ame odetchnął po chwili odkładając kubek.
- Uknow. Widząc jak u was to wygląda, nie chcę abyście przechodzili przez to samo. Wasza córka nie będzie wiecznie mała, powinniście się jak najbardziej starać aby wykorzystać razem ten cudny czas - dodał. - Tym bardziej że wy naprawdę się kochacie
W moich powiekach zalęgły się drobne łzy. USA miał całkowitą rację, zamiast ciszyć się chwilą ja skupiłem się na swoim marzeniu zupełnie zapominając o priorytetach związanych z rodziną. Nigdy nie chciałem żeby nasza rodzina była postrzegana tak jak przedstawił to Ame.
- Hej, yh- s-przepraszam, nie chciałem-
- Dziękuję - powoli podchodząc do chłopaka, wtuliłem się w niego. - Jesteś wspaniałym przyjacielem
- Och! ym- serio?
Przytuliłem go mocniej.
- Aha! W-well, ostrożnie bo mnie połamiesz - Ame odparł ciężko aż puściłem go z objęć. Odetchnął z ulgą.
- Dzisiaj z nim rozmawiam - postanowiłem zdeterminowany jak nigdy.
Austria
Weszłam właśnie do domu. Nie spodziewał się aby zastać w mieszkaniu męża, jednak myliłam się słysząc strzelający olej prawdopodobnie z patelni. Ungarn pewnie postanowił przyrządzić obiad. Uśmiechnęła się momentalnie na jego uroczy gest.
- Tata chyba postanowił wrócić wcześniej - odparłam ciszej do Alka. - Schatz, już jesteś? - wychyliłam się zza wejścia do kuchni gdzie faktycznie ujrzałam ukochanego. - nie przypuszczałam że wrócisz tak wcześnie, nie miałeś czasem odwiedzić Polena? - dotknęłam jego pleców gdy on mocnym ruchem odwrócił się ku mnie. Ze szerokim uśmiechem trzymał nóż kuchenny patrząc przez moment w moje oczy. Odskoczyłam szczerze zestresowana.
- S-schatz! Uh- Wszystko.. dobrze? - zaśmiałem się próbując ukryć przejęcie.
- U mnie? Pff, jasne! Jest wręcz cudownie! Wspaniale! - machnął nożem w momencie wbijając go mocno w drewnianą deskę. - A skąd to pytanie? - uśmiechnął się tak sztucznie jak potrafił, choć pewnie nie miał tego w zamiarze. Znałam Ungarn od długich lat i wiedziałam że w kłamstwach nie był najlepszy.
- Może dlatego że prawie przyprawiłeś mnie o zawał - zwątpiłam. - Chcesz o czymś porozmawiać? Coś stało się w cukierni, dlatego wróciłeś wcześniej? Może chciałbyś się tym ze mną podzielić?
- Nie mów do mnie jak do jakiegoś rozwydrzonego nastolatka, dobra? - Węgry mruknął niepewnie. - Mam gorszy dzień, pasuje? Nie jestem tak dobry jak Litvánia, i-i nie przyniosłem mu dzisiaj mleka truskawkowego..
Mrugnęłam dwukrotnie. Nie wiedziałam do końca co miał na myśli z tym mlekiem, mimo to starałam się jakoś go zrozumieć. W końcu wiedziałam że ma potrzebę się wygadać nawet jeśli twierdzi inaczej.
- Po prostu.. Nie potrafię zrozumieć jak Lengyelország tak szybko mógł zmienić zdanie. To nie to że nie cieszę się jego szczęściem, ale.. ale czuję że już nie potrzebuje mnie tak jak przedtem - z powrotem wrócił do krojenia matchwi.
- Może za dużo o tym myślisz skarbie. Polen ma teraz swoje życie tak samo jak ty. Zapewnie nie ma tyle czasu co kiedyś żeby utrzymać dobry kontakt
- Nie wydaje mi się. Z tego co wiem, gdy miał czas wolny umawiał się z Litwą, albo on- ona przychodziła do niego. Gdy tylko zadzwoniłem aby zaproponować spotkanie on odmawiał mówiąc "Naprawdę mi przykro Węgry, a-ale jestem już umówiony z Litwą. Może innym razem?" - udał brata. - A gdy tylko zadzwoniłem kolejny raz też mu nie pasowało bo ma za dużo pracy - z wyżutem uniósł się. - Mam wrażenie że robi to specjalnie, żeby pokazać mi jak bardzo mnie już nie potrzebuje
- Nie mów tak, to na pewno nieprawda. Polen nigdy specjalnie by cię nie odrzucił - położyłem dłoń na jego ramieniu. Widziałam że problem był większy niż przypuszczałam, jednak nie spodziewałabym się że chodzi tu o Polena. Odkąd do naszych rodzin zawitali nowi członkowie na pewno dużo uległo zmianie, choć nigdy tak naprawdę o tym nie rozmyślałam. Teraz jednak widząc relacje ich oboje, faktycznie rzadko się widują w porównaniu do kiedyś. Byli zżyci jak nigdy, a pamiętam jakby wczoraj Polen płakał bo postanowiliśmy z Ungarn zamieszkać razem, zapewne bał się odrzucenia i samotności, dokładnie tak samo jak Ungarn teraz. Szczerze nie wiedziałam co mam myśleć, wiadomo że zawsze będę po stronię męża, mimo to widząc ile Polen przeszedł aby znaleźć stabilność I szczęście, również nie chciałam go za to winić. Zapewnie robił to wszystko nieświadomie.
- Wybacz pszczółko, ja.. - Węgry odetchnął po chwili ze zmęczeniem. - Muszę iść chwilę odpocząć. Popilnujesz ognia, proszę?
- Natürlich
On uśmiechnął się delikatnie całując mój policzek. Poczułam się naprawdę źle widząc jego stan. Ta sprawa naprawdę leżała mu na sercu, a gdy mnie minął poczułam pustkę jak nigdy.
Musiałam szybko coś z tym zrobić, i chyba już wiem kto jest najodpowiedniejszą osobą aby mi z tym pomóc.
Polska
- Niemcy? Halo, jesteś tam? - poklepałem delikatnie policzek partnera. Spał jak zabity.
Cóż, pewnie ma jakiś przyjemny sen..
- Niemcy no budź się - szepnąłem kładąc głowę na jego klatce z niedoczekaniem.
Choć uroczo tak sobie śpi. Aż szkoda budzić biedaczynę
Przyglądałem się mu tak przez najbliższe trzy minuty, aż na mojej twarzy wymalowała się troska.
Coś musi być nie tak, wcześniej nie sypiał w ciągu dnia.
Doszedłem do cichego wniosku po czym odetchnąłem.
Co cię męczy skarbie. Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć..
Przymknąłem powolnie powieki, gdy z nostalgii wyrwała mnie dłoń Męża. Położył ją delikatnie na czubku mojej głowy wciąż nie otwierając oczu.
- Co tu robisz Shatzi - rzekł cichym tonem. Po sekundzie zwątpienie uśmiechnąłem się.
- Widocznie dobrze ci się spało
Niemcy odparł jedynie słabym stęknięciem. Przetarł powieki po chwili spojrzawszy na mnie.
- Dlaczego leżysz na moim torsie - z ciekawością zapytał.
- Och! Pomyślałem że mógłbyś potrzebować towarzystwa
- Towarzystwa przy drzemcę? - sięgnął po okulary.
- No wiesz, w grupie zawsze raźniej - uśmiechnąłem się gdy ten podniósł.
- Chyba masz rację - odparł. Spojrzał na miejsce obok siebie.- A gdzie jest Poli?
- Niedawno się obudziła - odparłem. W pewnym momencie spostrzegłem u niego coś co mnie zaniepokoiło. Miał nieco podkrążone oczy i wydawał się strasznie osłabiony.
- Coś ci jest? Niedobrze ci? - potarłem jego polik.
- Uh? Ah- n-nein nein - chwycił się za głowę. - Po prostu.. miałem dziwny sen. Był taki, realny
- Och? Chcesz mi go opowiedzieć?
- N-niestety nie pamiętam - odetchnął. Nastała dłuższa cisza pomiędzy nami. Niemcy nadal wydawał się lekko oderwany od rzeczywistości.
- Nie szkodzi, nie przejmuj się tym - pogłaskałem jego policzek. - Herbata z imbirem i miętą postawi cię na nogi
Po dojściu do siebie wraz z partnerem zszedłem z górnego piętra do kuchni gdzie zrobiłem wspominany wywar dla Niemiec. Nadal wydawał się być nieobecny.
- Frankreich śpi? - zapytał nagle.
- Cóż, tak mi się zdaje - wzruszyłem ramionami.
On spuścił tylko wzrok jakby z ulgą. Doszedłem do wniosku, że musiało mu się zaśnić coś dokumentnie niepokojącego. Choć może się mylę, Niemcy od początku troszczył się o Francję.
- Ten sen był o niej? - dopytałem dyskretniej. Nie chciałem żeby było widać że faktycznie zależy mi na odpowiedzi.
- Wydaje mi się, że tak - odparł z zamyśleniem po czym podrapał się po głowie. - Mam takie dziwne wrażenie, że lunatykowałem
- Skoro był taki realny to dosyć możliwe - położyłem kubek herbaty przed nim. - Nie myśl już o tym. Francja jest w pokoju i pewnie wypoczywa - uśmiechnąłem się.
- FRANCE!? - usłyszeliśmy nagle co pobudziło nas. Czym prędzej wyhyliliśmy się zza wejścia do kuchni aby zajrzeć do salonu.
- Oh nein - Niemcy szepnął.
USA
Gdy zobaczyłem Francję od razu podskoczyło mi ciśnienie. Jestem bezkonfliktowym gościem, ale wiedząc ile narobiła zamętu swoim prostackim zachowaniem nie zamierzałem jej szanować.
- Oh, bonjour l'amérique - na twarzy tej dziewczyny wymalował się ją zwykle sztuczny uśmiech.
- Nie pogrywaj sobie ze mną. Co tutaj robisz? Wkradłaś się tu, co?
- Q-quoi?
- Nie rżnij głupa, myślisz że jestem głupi? Wiem że jesteś tu bez jakiegokolwiek pozwole-
- Hey hey hey, ruhig. To nie tak - Germany stanął nagle między nami co zszokowało mnie.
- Wha- wait a minute. Chcesz mi powiedzieć że wy o tym wiecie?
- Ame, posłuchaj - Poland chwycił nagle moje ramiona. - Jest pewna sprawa o której Ci nie wspominaliśmy. Tylko się nie denerwuj..
Zwątpiłem wracając wzrokiem do dziewczyny. Niemcy widocznie się o nią zmartwił.
- Czekajcie. What is goin on? Kiedy wszystko się tak nagle zmieniło, przecież do niedawna jeszcze się nieznosiliście
- "Nie znosić" to odrobinke ostre słowo - Germany delikatniej odwrócił się do mnie.
- Bo widzisz.. Francja spodziewa się dziecka..
Gdy Polska wypowiedział te słowa, nie zrozumiałem o czym właściwie nawijał.
- U kiddin' right? ( Żartujecie, tak? )
Dwójka spojrzała na mnie z lekkim onieśmieleniem.
- No no, u must be jokin ( Nie nie, żartujecie sobie chyba ) - odsunąłem Germana w transie podchodząc do Francji. W tamtym momencie spostrzegłem to o czym Poland mi powiedział.
Ściągnąłem okulary wpatrując się w zaawansowany brzuch.
Niemcy
Zaskoczyłem się postawą Ameryki. Wydawał się zupełnie odciągnięty od rzeczywistości patrząc na brzemienność Francji.
Ona za to wydała się onieśmielona.
- Im so sorry, i didn't mean to- nie chciałem tak na ciebie naskoczyć - w pewnym momencie podrapał się po karku. - Myślałem że nic się nie zmieniło..
- C'est bon ( nic nie szkodzi ) - Francja pewniej uśmiechnęła się.
- W takim razie może chcielibyście herbaty - wtrąciłem.
- Meh, thanks but- Rodzinka pewnie czeka na mnie z kolacją - Amerika założył okulary. - Miło było, ale muszę spadać
- Czekaj, odprowadzę cię do auta - Polen poszedł za przyjacielem.
W tamtym momencie zostaliśmy tylko ja i Francja. Muszę przyznać że zrobiło się bardziej niezręcznie niż bym przypuszczał.
- To.. zaparzę Ci herba-
- Allemagne - dziewczyna chwyciła moją dłoń niespodziewanie. Szczerze nie oczekiwałem takiego obrotu spraw. Lekko zdezorientowany zastygłem spojrzawszy na nią. Ta spuściła wzrok wypuszczając tym samym powietrze.
- Dzisiaj byłam niewdzięczna - odparła z widocznym pożałowaniem patrząc na moją rękę. - Chciałam tylko żebyś wiedział.. żebyście oboje wiedzieli, że.. naprawdę doceniam to co dla mnie robicie, jednak jak zawsze wyszło na odwrót - jej głos zadrżał co nie umknęło mej uwadze. Doceniłem też fakt że dokumentnie uwzględniła Polena. Czułem jakby miała się zaraz rozkleić co i mnie dodało kolejno wyrzutów sumienia. Postanowiłem się jednak nie odezwać, aby pozwolić jej mówić.
- Przez całe swoje życie udawałam kogoś kim w prawdzie nie byłam, a teraz. - czknęła gdy w jej powiekach zalęgły się łzy. Spuściła głowę puszczając mnie, gdy po chwili zakryła twarz. Widocznie starała się powstrzymać jednak było jej ciężko.
- Frankreich..
- W-wyrządzałam wam tyle krzywdy w k-każdy możliwy sposób. Dlaczego- d-dlaczego nadal mi pomagacie? - wypłakiwala się w swoje dłonie. - Nie zasługuje na takie dobro. Nie zasługuje na nikogo. Jestem złą osobą, dlaczego jesteś dla mnie taki miły, dlaczego - spojrzała gwałtownie na mnie, a w jej oczach mogłem zobaczyć cierpienie.
- Zbyt długo trzymałam to w sobie. Zbyt długo zwlekałam i wiem że żadne przeprosiny tego nie naprawią, mimo to.. - zawahała się z ciskając powieki w emocjach.
- Przepraszam Allemagne - wyznała patrząc mi prosto w oczy. - Przepraszam cię za zranienie Ciebie i twojej rodziny. P-przepraszam za zrujnowanie twojego życia, i przepraszam za bycie jedynie problemem. S'il vous plaît, pardonnez-moi ( Proszę wybacz mi ) - Jej ton stał się bardziej doniosły. Zaniemówiłem. Nie przypuszczałbym, że kiedykolwiek usłyszę jeszcze od Francji tak szczere i pełne cierpienia słowa. Nie po tym jaką osobą się stała, jednak...patrząc tak na nią widziałem szczere uczucia, ból i cierpienie.
Nie mogłem już tak dłużej.
Spuściłem głowę czując równy przypływ emocji. Przez te wszystkie lata myślałem że ją straciłem, że nigdy nie wróci prawdziwa ona, a jednak..
Wciąż wewnątrz czuwała, i dzisiaj nareszcie się odezwała.
Chwyciłem jej ramiona przybliżając ją do siebie. Zadrżała jednak nie zważyłem na to i objąłem ją.
- Myślałem że już nigdy nie wrócisz - szepnąłem, gdy jej dłonie zacisnęły mocno moją koszulkę. Zaczęła płakać głośniej i głośniej, ale to dobrze. Czułem że nareszcie nie czuła się samotna, a ja byłem obok.
W głębi rozpierał mnie spokój. Byłem gotowy aby służyć jej pomocą za wszelką cenę.
•••
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top