Opieka #37
> musiałam wstawić jeszcze raz bo mam jakiś upośledzony telefon ^^*
Robiłem właśnie śniadanie i rozmyślałem o rozmowie z USA, co do tego miał racje, skoro to nie on.. to kto, przecież on jako jedyny cokolwiek podejżewał i wiedział.. ale jak jak mogłem pomyśleć że to on, sam nie wiem, te wszystkie sprawy chyba za bardzo mnie przytłoczyły.
- A co tak pięknie pachnie? - nagle usłyszałem rozpromienionego Ungarn za mna przez co wzdrygnałem się i odwróciłem.
- twój najukochańszy braciszek postanowił zrobić śniadanie - zaśmiałem się a ten podszedł powoli do mnie.
- jestem taki dumny - odparł z dumą wycierajac niewidzialna łezkę na co przewróciłem oczami.
- jeszcze sekundka i będzie gotowe - z uśmiechem przewróciłem omlet na drugą stronę a Węgry z zadowoleniem przyglądał się temu co robię.
- oj brakowało mi tego - nagle dodał z ulgą a ja spojrzałem na niego z uniesioną brwią.
- nie pierwszy, nie ostatni raz - zaśmiałem się a on pokręcił głową.
Po chwili omlet był już gotowy a my zaczęliśmy się wspólnie zajadać przy stole i toczyliśmy jakieś rozmowy, szczerze strasznie mi tego brakowało, widziałem że czuje się już o wiele lepiej i dochodzi do siebie, a co najważniejsze zajadał się ze smakiem przygotowanym przeze mnie posiłkiem z czego byłem niezmiernie zadowolony.
- masz jakieś plany na dzisiaj? - spytał nagle a ja spojrzałem na niego z zaskoczeniem i pełną buzią na co on powstrzymał śmiech.
- opiekowanie się tobą - uśmiechnąłem się przełykając jedzenie które miałem w buzi.
- nie trzeba, poradzę sobie - uśmiechnął się niepewniej lekko skrzywiony, na co ja westchnąłem.
- nie wymigasz się, musisz teraz odpoczywać, wiem że to nie jest dla ciebie za przyjemne, ale tu chodzi o twoje zdrowie, a ja jestem gotowy zrobić wszystko abyś zdrowiał jak najszybciej, ty też z resztą powinieneś...
Węgry spojrzał w bok trochę posmutniały co mnie zmartwiło.
- hej, będzie dobrze, im więcej teraz odpoczniesz i pozwolisz mi pomóc, tym szybciej wrócisz do dawnej formy i wszystko będzie jak dawniej - uśmiechnąłem się chwytając go za dłoń na stole a ten popatrzył na mnie z lekką nadzieją.
Chwilę potem talerze były puściuteńkie a ja postanowiłem umyć zabrudzone zaczynia, a brata zaprowadziłem na kanapę aby sobie coś obejrzał w tym czasie.
Gdy tak zmywałem myśli znów wróciły mi do ostatnich rozmyśleń z USA lecz nie na długo, nie zamierzałem sobie tym jednak zaprzątać głowy, teraz musiałem myśleć o bracie a nie tych durnych nieporozumieniach które prędzej czy później same się rozwiążą.
Minęły podajże dwie godziny i właśnie leżałem razem z Węgrami na kanapie, oglądaliśmy jakiś film żeby jakoś zabić czas, oczywiście cały czas kontrolowałem sytuacje i pytałem go czy może czegoś nie potrzebuje, tak na wszelki wypadek.
Nagle jednak zadzwonił dzwonek do drzwi co spowodowało wzdrygnięcie u nas obu, zobaczyłem że Węgry chcę już wstać ale szybko go szturchnąłem z powrotem na siedzenie i sam podbiegłem do drzwi.
- Oh! Cześć Austria - uśmiechnąłem się, Austria najwidoczniej przyniosła jakiś prezent czy upominek w ogromnym koszyku co było naprawdę słodkie z jej strony.
- Hallo Polen - uśmiechnęła się ciepło i przytuliła mnie na wejściu próbując jakoś nie upuścić koszyka.
- może ci pomogę - zaśmiałem się a jej uśmiech się trochę skrzywił, najwyraźniej do najletrzych to on nie należał.
- danke polen - podała mi go ostrożnie i prawie się zapadłem, co ona trzyma w tym koszyku.
- dasz radę? - zaśmiała się a ja pokręciłem głową i wpuściłem do środka po czym poszedłem powoli w stronę salonu.
- Węgry, twoja dziewczyna przyszła w odwiedziny! - oznajmiłem z zadowoleniem a on odrazu się wzdrygnął I zarumienił co mnie rozśmieszyło ale i równie rozczuliło.
Po chwili Austria weszła do salonu a ja odłożyłem koszyk na stolik przed kanapą.
- może napijesz się czegoś, herbaty, kawy? - zaproponowałem a ona usiadła obok Węgier patrząc na niego ciepło, pomyślałem że może ich zostawię, bo w tej sytuacji jestem tam zupełnie nie potrzebny, w razie co Austria sobie z nim już poradzi.
- to ja wyjdę na spacer - oznajmiłem patrząc na ich dwoje po czym po prostu wziąłem bluzę z wieszaka i wyszedłem bez słowa, niech się sobą nacieszą.
Zastanowiłem się chwilę i postanowiłem że po prostu pójdę do parku który jest w pobliżu mojego domu, zawsze kochałem karmić tam kaczuszki gdy miałem na to czas, uspokajało mnie to, dawno tam nie byłem..
Po kilku minutach przekroczyłem próg parku z uśmiechem i odrazu podszedłem do stawku przy którym były zazwyczaj.
Chwilę się porozglądałem i zauważyłem jedną samotną z daleka co mnie zmartwiło.
- hej, a co ty tutaj robisz sama? - kucnąłem przy niej i zacząłem przeszukiwać kieszenie żeby dać jej coś na ząb, na szczęścia zawsze mam w kieszeni okruszki na takie okazje więc nasypałem ich troszkę na dłoń i zacząłem cicho wołać i zaczęcać, a ta powoli zaczęła podchodzić.
Nagle znalazła się wystarczająco blisko aby spożyć trochę okruchów z dłoni co wywołało u mnie uśmiech i zadowolenie.
- no i proszę - powiedziałem niby do niej gdy ona zaczęła się zajadać, przyznam że za każdym razem mnie to łazkotało i cieszyło..
- Kon'nichiwa Pōrando! - ktoś rzucił mi się nagle na szyję i krzyknął na cały głos z ekscytacją przez co kaczuszka się wypłoszyła a ja zamarłem.
Była to Japonia a mi tętno chyba wywaliło poza skale, choć poczułem nie co ulgę gdy zobaczyłem że to tylko ona.
- oh hej! - przywitałem się z uśmiechem, a ta momentalnie chwyciła mnie za policzki.
- gadaj, Już! - zpoważniała a ja zdezorientowałem się.
- A-ale o czym-
- o tobie i niemcu! Wszyscy już wiedzą więc się nie wymigasz - uśmiechnęła się z dosyć sporą ekscytacją co mnie szczerze zirytowało, co oni mają do mnie i Niemca..
- wybacz, ale to co jest prywatne, jest po prostu prywatne.. Nie wiem skąd nagle u was takie zainteresowanie nami ale myślę że ta sytuacja powinna pozostać pomiędzy nami, i koniec tematu - odparłem, nie zamierzałem ukrywać swojego zdenerwowania, niech zobaczy że mi się to nie podoba, tak czy siak nawet jeśli cokolwiek by między nami było, powinno po prostu pozostać dla nas tylko i wyłącznie.
Po prostu postanowiłem ją zignorować i skierować się do wyjścia z parku.
- Pōrando!? - podbiegła za mną a ja nie zamierzałem się zatrzymywać ani obracać.
- Dlaczego taki jesteś... - chwyciła mnie za ramię.
- bo nie mam ochoty wysłuchiwać bzdur na nasz temat..
- Ale to nie są bzdury, Furansu (Francja) mówiła że widziała was razem, a Doitsu (Niemcy) napewno ją z tobą zdradza - odparła pośpiesznie próbując mnie zatrzymać, a jej słowa mnie kompletnie zszokowały przez co się zatrzymałem.
- Francja..? - zpojrzałem na nią z niedowierzaniem, i jak to.. zdradza.. To muszą być bzdury, przecież Niemcy by mi o tym powiedział..
- Hai! (Tak)
W tamtym momencie o niczym innym nie pomyślałem tylko tej szmacie, jak ona może tak kłamać, nie wierzę że Niemcy by mi o tym nie powiedział, on by nigdy nikogo nie oszukał, a już napewno nie mnie, wiem że może nie znamy się jakoś bardzo długo i nie jesteśmy bardzo blisko ale.. Nie okłamałby mnie, wiem to..
Nie zważając na Japonie po prostu wyszedłem z parku i zamierzałem jak najprędzej z nim porozmawiać.
•••
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top