Lany Poniedziałek #51
Nadszedł kolejny dzień i chyba wszyscy domyślają się co to oznacza.
W tym dniu wypada Śmigus Dyngus a to ciągnie za sobą bardzo mokre konsekwencje. Dzisiaj mieli nas również odwiedzić Węgry i Austria.
Podlewałem sobie właśnie kwiatki lekko obolały w ogrodzie jak zwykle nucąc sobie moją ukochaną piosenkę i nie martwiąc się niczym...
No prawie niczym, Niemcy od samego rana podejrzanie krążył w okół mnie co dało mi trochę do myślenia i byłem bardziej czujny.
Nagle zauważyłem że on również wyszedł podlać kwiaty tylko że na drugim końcu ogrodu co mnie zmieszało. Wpadłem więc na pewien pomysł gdyż on cały ranek się na mnie czaił tym razem ja to zakończę.
Postanowiłem powoli do niego podejść od tyłu a on w ogóle na to nie zważył. W pewnym momencie uniosłem konewkę napełnioną wodą i gwałtownie wylałem całą wodę na niego bez zawahania.
- Scheiße! - wymknęło mu się i momentalnie odwrócił się do mnie cały zmrożony.
- upsi! - uśmiechnąłem się zgłupiale a ten popatrzył z niedowierzaniem i chwilowo nastała cisza. W pewnym momencie spojrzał jednak na swoją konewkę jakby go objaśniło a ja już przełknąłem ślinę. - błagam nie...
- mówiłeś coś kochanie? - uśmiechnął się chytro a ja już wiedziałem jak się to skończy. - daje ci 5 sekund.. - szepnął po chwili a ja uśmiechnąłem się zakłopotany po czym zacząłem uciekać ile sił w nogach.
- nie zrobisz tego! - krzyknąłem a ten zaczął się śmiać.
- czyżby?!
Również zaczął biec w moją stronę z konewką a ja z przerażeniem schowałem się za budą od psa.. - a gdzie jest mój ukochany? - zaczął udawać że mnie nie widzi z rozbawieniem.
- odejdź kretynie bo cię trzepnę!
- a dostanę coś wzamian? - uniósł brew namiętnie. - wystarczy buziaczek - uśmiechnął się a ja przewróciłem oczami.
- chyba sobie żartujesz - uciekłem najszybciej jak tylko potrafiłem a ten zaczął się śmiać i biec za mną. Na moje nieszczęście Niemcy jest w lepszej kondycji ode mnie i bez problemu mnie dogonił.
- jesteś pewny? - momentalnie polał mnie całą wodą jaką miał w konewce a ja upadłem na trawnik.
- idioto! - zdenerwowałem się a ten specjalnie upadł i zawisł nade mną.
- i jak się podoba kochanie? - spytał a ja nie wytrzymałem i walnąłem mu plaskacza na policzku tak że aż spadły mu okulary. On wydawał się być przez chwilę zdezorientowany i zaskoczony moją reakcją. Po chwili jednak zrozumiałem co tak właściwie zrobiłem a jego policzek poczerwieniał od uderzenia.
- Jezu j-ja, ja przepraszam, ja nie wiem-
Niemcy nagle zaczął się śmiać co mnie zakłopotało. Położył po chwili głowę na mojej klatce. - jest dobrze skarbie, spokojnie..
- n-nie jest dobrze! Uderzyłem cię, ja naprawdę nie chcia-
Chwycił mnie nagle za podbródek co momentalnie mnie uciszyło. - spokojnie... - szepnął delikatnie a ja odruchowo spojrzałem na jego usta.
- n-niemcy...
Musnął me usta z pociągiem a ja jak w transie mocniej odwzajemniłem gest po czym spojrzeliśmy na siebie.
- kocham cię - szepnął jeszcze raz a ja chwyciłem go za uderzony policzek i pogłaskałem czule.
- boli cię?
Zaśmiał się delikatnie. - nein nein, nie martw się kochanie..
Uśmiechnąłem się również delikatnie. - czasem nie panuję nad sobą..
- rozumiem - okazał się zrozumieniem patrząc mi ciepło w oczy a ja zupełnie się zauroczyłem. Nagle jednak obaj wzdrygnęliśmy się gdy usłyszeliśmy niespodziewany gwizd od strony tarasu.
- no pięknie - zaśmiał się nagle, jak się okazało był to Węgry z Austrią którzy patrzyli na nas z uśmiechami a ja momentalnie zarumieniłem się i wstałem z zakłopotaniem wytrzepując się z trawy.
- oh! Jesteście już!
Podeszli do nas. - no to trochę niezręczna sytuacja.. - otrząsnął się również lekko zakłopotany Niemcy a para zaśmiała się.
- Wesołego Zająca kochani! - odparła ze szczęściem Austria a my zaczęliśmy się tulić i witać.
Po chwili zasiedliśmy do stołu, Rodzinka musiała jednak chwilę za nami poczekać gdyż byliśmy cali mokrzy od naszych wygłupów.
Podczas wielkanocnego śniadania albo może powinienem powiedzieć obiadu, rozmów nie było końca a jedzenie znikało w ekspresowym tempie.
Gdy jednak wszyscy byli już najedzeni Niemcy wstawił na herbatę dla wszystkich. Prawdę mówiąc to nadal czułem się głupio gdy tylko na nich spojrzałem, w końcu widzieli wszystko co żeśmy wyprawiali w ogrodzie i jestem pewien że nie wyglądało to normalnie.
Nie zważając jednak na to, rozmowa przedłużyła się aż do wieczora i była bardzo przyjemna i spokojna.
1h później...
- ja tam myślę że było wspaniale - uśmiechnął się Niemcy a ja zaśmiałem.
- przez ciebie obaj się przy nich zbłaźniliśmy..
- Ich weiß, ale i tak było warto, nauczyłem się że z tobą faktycznie lepiej nie zadzierać - pogłaskał się po wcześniej uderzonym i nadal bardziej czerwonawym policzku.
Ja i Niemcy byliśmy właśnie w parku na wczesno wieczornym spacerku z Davikiem trzymając się za ręce i oglądając piękny i wiosenny zachód słońca. Uwielbiałem to uczucie, zwłaszcza to że czułem się z nim tak bezpiecznie... - pięknie tutaj - usłyszałem nagle spokojny głos mojego partnera, patrzył centralnie w ostatnie promyki zachodzącego słońca co zrobiło ogromne wrażenie moim oczom, wyglądał tak spokojnie i opanowanie i...
I po prostu seksownie...
- prawda? - spojrzał nagle na mnie co wyrwało mnie z zapatrzenia.
- t-tak tak.. jest.. - uśmiechnąłem się lekko a on uśmiechnął się czule.
- alles gut meine Shatzi? - chwycił mnie za policzek z troską a ja odrazu nabrałem wątpliwości czym ja zasłużyłem na takiego anioła jak on..
- tak..
Po mojej odpowiedzi nastała cisza a on widocznie się zmartwił. - aaale? ...
Spojrzałem w jego oczy i sam nie wiedziałem co powiedzieć więc po prostu westchnąłem trochę posmutniały. - ale czasem.. - zawahałem się a on uśmiechnął co dodało mi odwagi. - czasem po prostu mam wątpliwości co do.. nas..
- wątpliwości? - zmartwił się. - nie jest ci ze mną dobrze?
- nie nie! Oczywiście że nie.. - zapewniłem go pośpiesznie a ten pogłaskał mnie po policzku. - mam wątpliwości co do tego.. czym sobie na to wszystko zasłużyłem.. - westchnąłem ze smutkiem a ten puścił momentalnie mój policzek co mnie przejęło.
Po chwili wątpliwości jednak objął mnie w pasie a nasze twarze znów stykały się jakby do pocałunku. - n-niemcy nie tutaj.. - zawahałem się gdyż kraje zaczęły się na nas gapić. Niemcy za to delikatnie skierował mój podbródek w jego kierunku tak abym patrzył jedynie na niego co wywołało u mnie rumieniec.
- jesteś uroczy, kochany, pomocny, troskliwy, zadziorny, piękny, idealny, wrażliwy, silny... - zaczął wymieniać mi szeptem moje zalety jak i według mnie wady patrząc mi głęboko w oczy. - jesteś po prostu wspaniały polen..
W tamtym momencie zupełnie przestałem myśleć o tym że jesteśmy na samym środku drogi w miejscu publicznym. - to właśnie czyni się takim wyjątkowym skarbie.. - złączył swoje czoło ciepło z moim co momentalnie mnie uspokoiło.
- dziękuję..
Nagle chwilę przerwał na pisk, jak się okazało był to psiak który czekał aż ruszymy aby mógł się wybiegać. - oh! Entschuldigung, lass uns gehen ( wybacz, już idziemy ) - zaśmiał się nagle uroczo Niemcy a ja chwyciłem go za dłoń po czym kontynuowaliśmy spacer.
•••
!! Miłego Śmigus Dingus'a !!
Mam nadzieję że udało wam się kogoś oblać i życzę wam miłego dzionka, wieczorku ^^💧❣
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top