Dylematy #33

Niemcy

Myłem właśnie naczynia nucąc sobie coś pod nosem z zadowoleniem. Francja z tego co widziałem siedziała przy stole patrząc w dół. Wydawała się naprawdę spokojna, jak nie ona. Chyba rzeczywiście się zmieniła. Przez ostatni tydzień nie sprawiła nam żadnego problemu i sama radziła sobie z większością rzeczy.

Nie była nachalna czy nie wymuszała na nas jakichkolwiek dóbr. Nie żebym od razu ją oskarżał, po prostu byłem czujny.

- A więc, jak samopoczucie? - Uśmiechnąłem się na co ona zaskoczyła.

- Dobrze. Dziękuję że pytasz - Odwzajemniła gest delikatnie po czym znów spuściła wzrok. Zaciekawiłem się.

- Na co tak spoglądasz, oczywiście jeśli mogę spytać?

- Na kopnięcia. - Odparła krótko nie odrywając wzroku od danego punku. Moje brwi na sekundę uniosły się.

- Oh?

- Widzę jak się przekłada - W konciku jej ust pojawił się szczery uśmiech. Zaśmiała się nagle.

W tamtym momencie poczułem naprawdę przyjemne uczucie w sercu. Mimo tego wszystkiego co ją spotkało, uśmiechała się. Miałem ochotę robić to samo gdy widziałem że czuję się dobrze.

Oczywistym jednak jest że moje serce należy już do kogoś innego. Mam swoje życie i swoją rodzinę o którą mam obowiązek dbać i kochać aż do końca. Jednak fakt że moja oferta pomocy naprawdę ma swoje skutki, rozmiękcza moje serce.

Pozostaje teraz tylko poczekać, a ja będę spokojny że Francja żyje bezpiecznie ze swoją pociechą.

- Chciałbyś może.. poczuć? - Spytała nagle na co wzdrygnąłem się delikatnie. Nigdy bym nie przewidział że padnie tego typu propozycja. Choć ona trzymała delikatny i szczery uśmiech na twarzy.

- J-ja, znaczy- nie wiem czy-

- M-masz rację, to.. To głupie, wybacz..

- Nein nein, nie w tym rzecz. Kompletnie nie - Prędko zapewniłem.
- Uważam tylko.. że może lepiej unikać miedzy nami bliższego kontaktu, chyba wiesz do czego zmierzam - Wewnętrznie zniepewniałem, nie chciałem jej tym zranić. Po prostu musiałem zachować pewne granice. Polem zapewne by mi nie darował. Widocznie dotknęły ją te słowa.

- Oczywiście. Rozumiem - Wysiliła się na uśmiech. Przytaknąłem po czym wróciłem do poprzedniej czynności. Zwątpiłem. Może jestem dla niej zbyt sceptyczny. Choć musiałem trzymać pewne normy.

- Nie jesteś może głodna? - Postanowiłem przerwać niepewną ciszę. - Zaraz Polen powinien wrócić z pracy. Pojadę po coś na o-

- Wróciłem! - Usłyszałem nagle głos ukochanego.

- Oh! O wilku mowa - Zaśmiałem się. Postanowiłem pójść do korytarza.
- Hallo Shatzi. Jesteś wcześniej niż przypuszczałem - Ściągnąłem mu kurtkę.

- Plany się zmieniają - Dał mi buziaka w usta gdy źrenice powiększyły mi się z uczuciem.

- A co to? - Zaskoczyłem się widząc nagle foliową torbę w jego ręce.

- Ah, pomyślałem że kupię nam coś na obiad po drodzę

- To wspaniale. Właśnie miałem jechać - Zadowoliłem się.

Po chwili wszyscy znowu znaleźliśmy się w kuchni zajadając się posiłkiem. Czułem że atmosfera była już mniej spięta niż ostatnim razem.

- To.. kiedy rodzisz? - Pytanie padło od strony Polena. Francja mrugnęła dwukrotnie niepewnie odkładając widelec.

- Polen..

- No co? Tylko pytam - Przewrócił oczami. Spojrzałem na Francję. Wyraźnie straciła pewność siebie.

- Może każdy opowie jak minęło mu popołudnie, hm? - Zaproponowałem. - Słyszałem że dzielenie się przeżyciami z dnia to dobry sposób na integrację - Dałem Poli łyżeczkę marchewki z groszkiem.

Nie odezwali się jednak.

- W porządku więc. Ja chętnie zacznę - Oznajmiłem trzymając pozytywne nastawienie.
- Byłem dzisiaj rano na spacerze z Davim, wysprzątałem garaż, bawiłem się z Poli w berka, zjadłem grzanki na śniadanie, wziąłem poranny prysznic, przeczytałem ostatnie trzy strony naprawdę ciekawej książki, umyłem naczynia, rozwiesiłem pranie, odkurzyłem cały dom, zrobiłem trzydziesto minutowy trening-

- Kiedy za cholere ty to wszystko zdołałeś zrobić - Polen przerwał mi. Mrugnąłem dwukrotnie.

- Cóż, po coś są te wolne dni od pracy - Uśmiechnąłem się.
- I nie używaj takich zwrotów przy małej. Bardzo szybko się uczy - Spoważniałem w momencie.

- No dobra dobra, przepraszam - Westchnął rozbawiony.

- Polen ja mówię poważnie. Nie przy dziecku

- Naturalnie - Odparł nadal rozbawiony. Westchnąłem.
Nigdy nie wybije mu tego z głowy. Po chwili znów nastała cisza.

- Oh.. - usłyszeliśmy nagle od strony Francji. Spojrzałem na nią momentalnie.

- Rodzisz? - Polen znowu spytał z nadzieją w głosie co mało mnie śmieszyło. Czasem naprawdę miałem ochotę go trzepnąć.

- Ist alles in Ordnung? - Spytałem nieco zmartwiony.

- Ah. Tak tak, wszystko w porządku - Położyła dłoń na brzuchu.

- Napewno? Może napijesz się wody, albo-

- Nic mi nie jest. Naprawdę - Uśmiechnęła się. Musieliśmy być przygotowani, w końcu czas może nadejść w każdym momencie. - Merci za pyszny posiłek i-i za troskę - Wstała widziałem że ledwo od stołu.

- Może ci pomo-

- Nie nie. Poradzę sobie - Odetchnęła nieco ciężej. Wydawała się w momencie strasznie osłabiona. - P-pójdę się chwilę.. przespać. Jeśli to nie problem

- Natürlich - Odparłem pośpieszniej. Gdy zniknęła za wejściem do pomieszczenia od razu spojrzałem na męża poważniej.

- O co ci chodzi - Zmieszał się.

- Błagam cię Polen, rozmawialiśmy już o tym

Przewrócił oczami odmrukując coś pod nosem.

- Co to miało niby znaczyć - lekko uniosłem się.

- Mówię że jak zwykle - ona to ona tamto. Ty wiesz jak ja się czuje? Ostatnio nie usłyszałem żebyś spytał się o moje samopoczucie. Tylko Francja Francja Francja

- Myślałem że już uzgodniliśmy niektóre kwestie. Poza tym sam unikasz ze mną rozmów od kiedy Francja tutaj jest

- Sam widzisz? Zobacz co ona z nami robi

Polska

Niemcy jak zawsze udawał głupiego. Dobrze wiedział że nie zmienię stosunku wobec tej kobiety, a jednak ciągle naciskał. Nie mogłem już tego znieść.

Po moich słowach westchnął z wyraźnym zawiedzeniem. Moje serce wtedy pękło w pół. Nie panowałem już nad swoimi uczuciami. Było mi po prostu przykro że zostałem odsunięty przez własnego męża. Wyciągnął nasza córkę z siedzonka po czym nawet nie odwrócił się do mnie.

- Nie jesteś taki Polen. Pomyśl o tym - Powiedział jedynie i wyszedł.

Myślałem że wybuchnę na miejscu. Co ja w ogóle robię? Co on sobie myślał zapraszając ją tutaj? Nie zniosę tego dłużej!

Niemcy

Nastał wieczór. Francja nadal nie dała żadnego znaku życia czy nie pokazała się od obiadu. Poczułem się z tym źle, aż brzuch zaczął mnie boleć.

Gdy przeszedłem wzdłuż korytarza obok pokoju w którym prawdopodobnie była. Poczułem że muszę sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Było zbyt cicho.

Z lekkim zawahaniem w końcu zapukałem delikatnie w drzwi.

- Frankreich? Wszystko w porządku? - Odezwałem się. Nie dostałem jednak odpowiedzi. Skrzywiłem się w niepewności, choć nie mogłem tak tego zostawić. Otworzyłem drzwi lekko zerkając do środka. Zauważyłem ją leżącą na łóżku co nie zbyt mnie zaskoczyło, wspominała że idzie się przespać. Z drugiej jednak strony spała już pół dnia. Nie żebym jej żałował, pewnie potrzebuję teraz dużo odpoczynku co całkowicie rozumiem. Mimo to zmartwiłem się wchodząc do środka. Cichym krokiem podszedłem do łóżka gdzie zobaczyłem że faktycznie spała. Odetchnąłem z lekką ulgą.

- Co tutaj robisz? - Usłyszałem nagle cichy głos. Wzdrygnąłem się. - Nic mi nie jest - Mocniej wtuliła się w poduszkę. Wydawała się jednak strasznie osłabiona. Usiadłem na krańcu łóżka patrząc na nią.

- Nie wyglądasz najlepiej - Odparłem po czym znowu nastała cisza. - Przepraszam cię za Polena. Ta cała sytuacja po prostu go przytłoczyła, jestem pewny że nie-

- Rozumiem - Przerwała mi choć jej głos był coraz to cichszy. Zaskoczyłem się. - Narobiłam wam w życiu już wystarczająco złego - Przyznała. Nie chciałem przyznawać jej racji jednak wiedziałem że to prawda. Nie była najlepszym co nas w życiu spotkało.. mnie.

- Masz rację - Odważyłem się. - Ale to nie znaczy że nie możesz się zmienić - Uśmiechnąłem się cieplej na co ona prychnęła delikatnie uśmiechając się kącikiem ust. - Niedługo będzie po wszystkim, zobaczysz. Nie musisz się o nic martwić - Dodałem. Po chwili ciszy również lekko odparsknąłem. - Wiesz że już się zmieniłaś, prawda? Na lepsze oczywiście - Mój wzrok wrócił na nią ze szczerym uśmiechem.

Ona jednak nie odpowiedziała jedynie zerkając na mnie jednym okiem.

- Naprawdę doceniam że się starasz. Widzę to - Dodałem z przekonaniem. Nie odezwała się przez co nastała dłuższa i niepewną dla mnie cisza. Poczułem jak moje policzki zakrył lekki rumieniec. Odkaszlnąłem zażenowany, może nie powinienem był zaczynać, powinna teraz odpoczywać.
- Wybacz ja.. pewnie nadal jesteś zmęczona. Pójdę ju-

- Jesteś szczery - Usłyszałem nagle z jej strony. Moje oczy rozszerzyły się spoglądając na nią w zaskoczeniu.

- huh?

- Nie umiesz kłamać.. Zawsze taki byłeś - Przymknęła oczy. Potrzebowałem momentu aby zrozumieć co miała przez to na myśli. - Dużo się nie zmieniłeś - Dodała z uśmiechem w kąciku ust. Odparsknąłem cicho spojrzawszy na swoje dłonie.

- Ja, pewnie masz racje

- Pomógłbyś mi się podnieść? - Spytała nagle co zaskoczyło mnie. Spojrzałem znów na nią zdezorientowany. Uśmiechała się z rumieńcem. - T-to trochę niezręczne, ale chyba rozumiesz - Zakłopotała się.

- Natürlich! Ja - Od razu pomogłem jej. - Wybacz. Czasem muszę dłużej pomyśleć

Zaśmiała się delikatnie gdy zdołaliśmy wspólnie usiąść.
Odetchnęła z ulgą.

- Merci. Nie jest to takie łatwe jak kiedyś

- Kein Problem. Zawsze do usług - Zapewniłem unosząc dłoń w geście otwartości. Nastała cisza..

Dla mnie niezwykle niezręczna. Nie mogłem sobie nadal poukładać w głowię że po takim długim czasie nie widzenia siebie nawzajem, widziałem ją..

- Rozumiem Pologne - Nagle przerwała ciszę na co spojrzałem przed siebie na okno. - Zawsze się nie znosiliśmy -Również spojrzała w dany punkt. Westchnęła. - Tyle że on miał dobry powód, a ja.. - zwątpiła.

Spojrzałem na nią. Ciężko było jej powiedzieć co tak naprawdę leżało jej na sercu. Chwyciłem jej ramię w geście wsparcia. Wzdrygnęła się natychmiast spojrzawszy na moją dłoń.

Gdy nasze spojrzenia styknęły się ona szybko odwróciła go. Spowodowało to u mnie równe zakłopotanie. Również odwróciłem głowę lekko odkasłując i zakrywając usta piąstką.

Następnie podrapałem się po dłoni przez nastającą ciszę.

- Wasza córka jest naprawdę śliczna - Przyznała z wyrwaniem z kontekstu. Mrugnąłem na nią dwukrotnie gdy ta uśmiechała się delikatnie. Odetchnąłem równie uśmiechnięty w momencie myśląc o Poli. To prawda. Była cudowna.

- Masz rację. Jest najcudowniejsza co mnie w życiu spotkało - przyznałem ciepło spojrzawszy na okno. - To z pewnością ma po Polenie - Pokołysałem lekko głową.

- Tu się zgodzę - Francja odparsknęła cichym śmiechem. Zaśmiałem się po czym cisza znów wypełniła pomieszczenie. Ona odetchnęła widocznie o czymś rozmyślając.
- Przepraszam za to wszystko. Nie powinnam była być względem was taka oschła - Zniepewniała w momencie.

- Nie myśl teraz o tym. My jakoś przeżyjemy - Uśmiechnąłem się lekko z troską. - Ty za to masz teraz ważniejsze-

- Czy ty mnie nienawidzisz Allemagne? - Spojrzała mi w oczy ze zmęczeniem. Moje ciało momentalnie całe spięło się. Tego pytania obawiałem się najbardziej.

- J-Ja.. yh-

- Bądź szczery - Dodała. Z mojej twarzy nie schodziło zaskoczenie oraz strach przez dłuższy moment. Nie chciałem jej zranić.

Patrzyła na mnie wyczekującym na jakąkolwiek odpowiedź, aż w końcu westchnęła.

- Nie martw się, rozumiem

- Nein nein! - Przejąłem się. - N-nie to chciałem-, mam na myśli-, wiesz to.. to.. dość problematyczne pytanie.. - zniepewniałem po koniec zdania. Chwyciłem jednak jej ramiona. - Frankreich - Westchnąłem. - Ja.. nie myśl o tym w taki sposób, po prostu.. Nie miałem z tobą kontaktu przez tyle czasu i naprawdę dużo się zmieniło.. ty! Ty się zmieniłaś." Starałem się to jakoś ująć w słowa. - Dlaczego to wszystko jest takie.. skomplikowane? Chciałbym ci powiedzieć że wszystko jest już dobrze.. ale nie mogę. Za dużo uległo zmianie, za dużo tego wszystkiego na raz, ja-

- Allemagne - Wyrwała mnie nagle z zakłopotania. - Nie ma tematu. Rozumiem - Położyła dłoń na moim ramieniu co zaskoczyło mnie. - Może po prostu już skończmy. Ta rozmowa i tak do niczego nie dąży.. a ja.. - ziewnęła subtelnie. - Ja też jestem padnięta

- Ah! - Wzdrygnąłem się. - Naturlich, ja. Ja ja, masz całkowitą rację, musisz odpoczywać no tak - Przytaknąłem pośpiesznie wstając z łóżka. - No to.. wybacz za zamieszanie i- i..

- Chyba naprawdę musisz odpocząć Allemagne

- Muszę i właśnie zamierzam to zrobić więc Gute Nacht. W razie potrzeby jesteśmy tuż obok. Nie krępuj się. Słodkich snów! - Zamknąłem drzwi w momencie opierając się o nie ze zdenerwowaniem.

Słodkich snów? Czemu musiałeś powiedzieć akurat to?!

- Niemcy? - Usłyszałem co wybudziło mnie z krępacji. Był to oczywiście Polen wyglądający na zmieszanego. Czułem że mój rumieniec z zażenowania przy Francji jeszcze nie do końca zszedł mi z policzków.

- Shatzi!

- Czemuś ty taki czerwony - Zwątpił patrząc na moją twarz. Przełknąłem ślinę. - Czyżby Francja ci coś pokazała?

Westchnąłem ze zmęczeniem.

- Nein po prostu.. ch-chwila- was?

- Co się tak pieklisz, tylko się z tobą droczę - Wzruszył ramionami obojetnie gdy moją twarz całkiem poczerwieniała. -  Chyba że.. faktycznie coś się tam-

- Polen błagam cię - Zakryłem połowę twarzy piąstką z zażenowania. - Wolałbym żebyś oszczędził sobie trudu z takimi komentarzami. Ani trochę mnie nie śmieszą

- Ale mnie owszem - Odwrócił wzrok gdy chwyciłem jego dłoń.

- Shatzi bitte - Zmartwiłem się gdy on odwrócił się bez emocji. - Nie poznaję cię już

- To dobrze się składa bo ja ciebie też nie - Wyrwał rękę z mojego chwytu. - Powodzenia w sprzątaniu tego syfu co sam narobiłeś - Jego wzrok zmroził mnie. Polen jeszcze nigdy nie był dla mnie tak zimny i oschły. Zupełnie jak nie on..

Choć czego ja się spodziewałem..

Może ma podstawy by mnie o to tak obwiniać..

Gdy poszedł w swoją stronę westchnąłem zupełnie tracąc siły. Czym ja sobie na to zasłużyłem..

Polska

Mijały kolejne dni bez zmian. W domu ciągle atmosfera była napięta, a ja że tak to ujmę 'wkurwiony'. Nie miałem ochoty ani zamiaru patrzeć ani na nią ani na niego, a niestety musiałem. Przynajmniej Niemcy chodził do pracy to przynajmniej go nie musiałem oglądać, choć..

Nie wiem czy to jest plus. Zostawałem sam z tą kobietą na karku. Co prawda, nie chciała ode mnie zbyt wiele..

Tak naprawdę to nic.

Ale i tak na sam jej widok mnie szczykało. Była taka milutka i delikatna. Zgrywała taką kurwa ofiarę, a to przecież ja nią jestem!

Oparłem się zflustrowany o umywalkę. Ciężki dech również mi towarzyszył. Dlaczego to wszystko musi być takie trudne!? Dlaczego nikt po prostu nie może mnie zrozumieć!?

Spojrzałem w lustro przed sobą widząc swój gniew na twarzy.

Dlaczego..

Delikatne łzy zapełniły moje powieki. Nie mogłem już znieść faktu że zostałem pozostawiony sam sobie. Zawsze to ja byłem na pierwszym miejscu u męża, a teraz?

Ona?

Zwątpiłem gdy nagle usłyszałem dźwięk pękania. Dobrze nie zdążyłem zareagować gdy umywalka runęła na ziemię z hukiem wywracając przy tym i mnie. Mniejsze i większe odłamki ceramiki roztrzaskały się po całym pomieszczeniu, a woda z niezabezpieczonej rury zaczęła rozplaskiwać się na wszelkie strony.

"nosz KURWA MAĆ!"

Godzinę później:

- Masz szczęście że nic poważniejszego się nie stało. Co ci w ogóle wpadło do głowy. Prawię dostałem palputacji - Niemcy krążył po pokoju zdenerwowany gdy ja spojrzałem jedynie na zabandażowane dłonie. Nieco się pokaleczyłem przez ten wypadek. - Polen, czy ty nie możesz choć raz wziąć sprawy na poważnie? Co gdyby Poli wzięła taki odłamek do buzi, huh? A-albo-

- To nie jego wina Allemagne - Usłyszałem nagle od Francji. Siedziała obok więc wszystko słyszała, ja za to nieźle zdezorientowałem się. Niemcy zwątpił spojrzawszy na nią.
- To ja oparłam się o umywalkę i to ja ją przeciążyłam. Pologne tylko próbował mi pomóc posprzątać ten bałagan - Zdecydowanie wytłumaczyła. Te słowa zszokowały mnie.

Czy ona właśnie..

Ona.. mnie obroniła.

Niemcy znów spojrzał na mnie zwątpiony.

- Zapłacę za wszystko. je suis vraiment désolé ( bardzo przepraszam ) nie chcia-

- Spokojnie, nie musisz za nic płacić - Wtrąciłem się jej prędko w słowo. Zaskoczyła się przez moment po chwili jednak zrozumiała moje działanie. Jeśli pozwoliłbym zgodzić się partnerowi, faktycznie musiałaby zapłacić za tylko i wyłącznie mój błąd. Nie byłoby to uczciwe.

Uśmiechnęła się delikatnie wracając wzrokiem do Niemca. Badał nas wzrokiem widocznie zagubiony.

- W porządku.. - Zniepewniał po czym wyszedł z kuchni.

Dziwnie się czułem z faktem że Francja mi pomogła. Nie spodziewałbym się tego po niej.

Minęły kolejne godziny, aż w końcu odważyłem się do niej zagadać. Zerknąłem zza ściany widząc ją siedzącą na sofie w salonie. Patrzyła w dół wyraźnie zamyślona.
Wziąłem wdech po czym wypuściłem powietrze zdeterminowany.

- Um.. hej - Zacząłem jednak nie dostałem odpowiedzi. Skrzywiłem się podchodząc bliżej.
- Halo? -Wyhyliłem się nieco zmartwiony. To uczucie było bardzo dziwne. Jakby mnie jednak coś obchodziła..

Już miałem chwycić jej ramię gdy wystraszona wzdrygnęła się przy tym przejmując też mnie.

- Wszystko.. dobrze? - Niepewnie spytałem gdy ta mrugnęła dwukrotnie.

Jej oczy wydawały się całkiem spłoszone. Jakbym faktycznie przyprawił ją o dreszcze. W tamtym momencie przypomniałem sobie o tym co powiedział mi Niemcy. Ona przeszła traumę której napewno już nie zapomni. Na dodatek będzie musiała urodzić dziecko które z pewnością będzie jej o tym zdarzeniu przypominać..

I tak dobrze sobie radzi jak na taką tragedię.

Westchnęła ze zmęczeniem.

- W-wybacz, ostatnio nie mogę pozbierać własnych myśli - Niezręcznie spięta się. - Chciałeś usiąść? Mogę-

- Nie nie nie, nie - Uśmiechnąłem się speszony sytuacją. Nadal dziwił mnie fakt że się mnie wystraszyła. - No co ty - Zgłupiałem. Mimo że sofa była wystarczająco duża aby nas pomieścić ona i tak zamierzała wstać..

To było..

Miłe?

Gdy nastała cisza lekkie wypieki pokryły moje już i tak czerwone policzki. Chwyciłem się za łokieć w geście niepewności. Nie wiedziałem jak mam zacząć.

- To.. - Odwróciłem wzrok ostrożnie siadając obok niej. Sytuacja była naprawdę niezręczna. - Jak się czujesz? - Odważyłem się zapytać. Szczerze byłem ciekaw jej odpowiedzi. Widocznie była zaskoczona tym pytaniem. Z pewnością nie dochodziło do niej że to ja z nią rozmawiam..

Do mnie z resztą też nie.

- Wybacz jeśli cię wystraszyłem. Nie chcia-

- Jest w porządku, nie przepraszaj - Pokręciła głową. Następnie znów nastała cisza.

- Wiesz.. chyba pierwszy raz widzę cię bez makijażu - Przyjżałem się jej z zaciekawieniem. - Ja się na tym nie znam, ale bez niego napewno ci ładniej

Postanowiłem iść na żywioł. Jak widać po jej reakcji, nieco się rozpędziłem. Spojrzała na mnie zdezorientowana gdy lekki róż zamalował moje policzki.

- Znaczy wiesz. Naturalność dobrze na ciebie działa, o to mi chodzi - podrapałem się po karku.

Przełknąłem ślinę gdy przez dłuższy moment nie odezwała się.

- Chciałeś pogadać prawda? - Odezwała się, na co mrugnąłem dwukrotnie. - O.. tym wszystkim. Zapytać dlaczego cię obroniłam mimo że dla mnie taki jesteś

Na pierwszym miejscu pomyślałem o tym jak się domyśliła. Po chwili jednak doszłem do wniosku że nie było to takie trudne, a wręcz oczywiste..

- Ah.. ym.. - zniepewniałem.

Dlaczego tak trudno było mi z nią pogadać?

Westchnąłem po chwili zawstydzenia.

- Po prostu.. Nie mogę tego zrozumieć, w-wiesz o co mi chodzi-

- Wiem - Wtrąciła się mi w słowo. Mrugnąłem dwukrotnie na nią gdy ta uśmiechnęła się kącikiem ust. - Wiem że mi już tego nie darujesz, byłam waszą zmorą przez te wszystkie lata i nawet nie powiedziałam przepraszam - Odetchnęła. - Obroniłam cię bo czułam że ty nie jesteś tego winny tylko moja obecność tutaj cię przytłoczyła - Przyznała to naprawdę z zanikłą trudnością. Była jednak bardzo spokojna i wyrozumiała co zupełnie mnie zagubiło.
- Wiem co sobie o mnie myślisz, lub że boisz się że.. Allemagne może coś do mnie jeszcze czuć..

Na jej słowa wzdrygnąłem się. Że ona też o tym myślała? Że się domyśliła? Że miała takie odczucia?

Może faktycznie Niemcy jeszcze darzy ją jakimś uczuciem..

Może dlatego właśnie jej pomaga, mimo mojego przeciwnego zdania..

- Ja.. ja- s-skąd ci to przyszło do głowy! - Obużyłem się stając przed nią. Chciałem pokazać swoją flustrację jej przypuszczeniami, nie byłem w stanie przyznać jej racji.

Mimo że ją miała..

Ona jednak nie specjalnie wydała się dotknięta tą reakcją, a wręcz miała oczywistą minę co tym bardziej mnie wnerwiło.

- Odpowiesz mi czy nie, do cholery! Dlaczego nie możesz mówić po ludzku! - Jej milczenie mnie dobiło. - Odpowiedz mi!

Nadal milczała nawet nie spojrzawszy mi w oczy.

- Jak śmiesz gadać takie bzdury pod moim dachem! Nie ma mowy żeby Niemcy znów dał się nabrać na te twoje brudne gierki, ja z resztą też nie! Jesteś niewdzięczną, nieuczciwą, bezwzględną i obrzydliwą manipulatorką! Wiedziałem że nic się nie zmieniłaś!

Jej powieki zacisnęły się z wyraźnym lękiem. Nastała cisza gdy ja wystraszyłem się. Wyraźnie się bała..

- P-przepraszam - Objęła sama siebie z zadrżeniem.

Francja ja-


Poczułem się źle, a chyba powinienem czuć się lepiej?
W końcu od zawsze chciałem jej wygarnąć, tak prosto z serca, a jednak..

Przecież to nie byłem ja..

To w ogóle nie jestem ja..

Co się ze mną do diaska dzieje..

Minęły kolejne godziny. Od tamtej chwili nie byłem w stanie spojrzeć na siebie w lustrze, ani nawet na Francję czy męża. Nie mogłem znieść faktu że jestem tak złym człowiekiem. Zamiast zrozumieć jej strach i obawy, ja jeszcze bardziej ją stresowałem.

Chyba powoli zaczynałem rozumieć dlaczego Niemcy postanowił jej pomóc..

Mimo.. tego wszystkiego co nam zrobiła..

- Coś mnie może ominęło? - Niemcy jak zwykle trzymał pozytywny tok myślenia podczas gdy ja siedziałem zamyślony gapiąc się na blat. Zerknąłem dyskretnie na Francję która patrzyła na swój brzuch ze zmęczeniem.

Niemcy

Widziałem że coś jest nie tak. Co prawda obaj nigdy nie byli gadatliwi przy sobie nawzajem, jednak obaj wydawali się zdołowany.

Żałuję że to powiem, ale już wolałem widząc swojego sflustrowanego widokiem Francji męża bo przynajmniej widziałem że wszystko jest w normie, a tutaj?

Nie wiedziałem co myśleć..

- Może ktoś chciałby herbatki? - Starałem się być pozytywny, wahania nastrojów u mojego skarba to norma, a u Francji..

W sumie też.

Nie odpowiedzieli na co zniepewniałem wracając do krojenia owoców dla swojej córeczki.

- Ta–ta - Usłyszałem nagle czując ciągnięcię za materiał od moich spodni. Uśmiechnąłem się momentalnie do zielonych oczek malutkiej. - TA–TA, DAI! - Zaśmiała się szarpiąc moje spodnie. 'Dai' oznaczało u niej żebym się z czymś pośpieszył.

- Ktoś tu chyba ma ochotę na przekąski, co pszczółko? - Zaśmiałem się dając jej obrany kawałeczek jabłka z naszego ogródka. Ucieszyła się jak gdyby dostała najdroższy i największy prezent na świecie..

Widok ten zawsze był bezcenny.

Do wieczora tego samego dnia nic nie uległo zmianie. Polen i Frankreich byli zupełnie odcięci, a ja już zaczynałem się bać. Może rozmawiali gdy mnie nie było, albo gorzej..

Polen powiedział Francji co tak naprawdę o niej uważa..

To mogło bardzo zranić ich oboje. Oczywiście tylko zgaduję, choć znając Polena i jego tendencję do obwiniania się o wszystko..

Ten scenariusz był naprawdę prawdopodobny.

Zapukałem delikatnie do uhylonych drzwi od łazienki. Wiedziałem że mój skarb tam jest. Mimo mojego zaskoczenia stanął przede mną.

- Tak? - Jego mimika wskazywała bardziej na zagubienie i zmieszanie. Po dłuższym kontakcie wzrokowym z partnerem westchnąłem. Zagoniłem go do środka pomieszczenia przymykając drzwi. Z każdym kolejnym krokiem który robiłem w jego kierunku, on wydawał się coraz to bardziej niepewny.

- Shatzi co się dzieje - Bez zawahań spytałem. On patrzył w moje oczy nadal zdezorientowany. Jakby się czegoś obawiał. Czułem że.. tracił do mnie powoli zaufanie i nie chciał się do mnie zwierzać tak jak kiedyś..

Już nie wiedziałem co mam robić.

Spuścił wzrok nagle co mnie zaniepokoiło.

- Skarbie.. - Chwyciłem jego podbródek delikatnie. Jego oczy były zaszklone, a wyraz twarzy emocjonalny. Serce zabiło mi szybciej.

- Czujesz coś do niej? - Jego usta zadrżały na co ja uśmiechnąłem się zdezorientowanie.

- O czym ty mówisz

- O Francji - Łza spłynęła mu po policzku. Przejąłem się gdy zakrył twarz dłońmi. Przez dobry moment szczerze zabrakło mi słów. Jego pytanie zupełnie mnie oszołomiło..

- Nein.. - Odparłem zdecydowanie. Już nic nie czułem do tej dziewczyny. Może i czuję się przy niej czasem niezręcznie przez co rumienią mi się policzki, ale tu nie chodzi w żadnym stopniu o sprawy sercowe. Z jednej strony jednak nie dziwię się że mógł tak pomyśleć.
- Nein nein nein skarbie, w życiu - Pokręciłem głową chwytając jego dłonie. Odkryłem jego załzawioną twarz. - Nawet nie waż mi się myśleć inaczej, to wy jesteście dla mnie wszystkim. W życiu bym cię nie zostawił - Czułem że i mi zaczynają pojawiać się lekkie łzy w powiekach. Nie mogłem uwierzyć że to ja doprowadziłem męża do aż takich przypuszczeń..

W życiu bym się nie spodziewał takiego pytania z jego strony.

Jak mógł o tym pomyśleć..

Bez wahania przytuliłem go mocno do siebie. Zaczął płakać. Naprawdę do przeżywał, a ja faktycznie nawet nie raczyłem spytać się go o jego samopoczucie w tym wszystkim..

Egoistyczny dupku.

- Już już, wszystko jest dobrze

- N-ni-e z-zosta-tawiaj mnie, p-proszę cię."

- Natürlich nicht, opowiadasz głupoty skarbie - Szepnąłem głaszcząc jego loczki. - Cii, Zawsze będę przy tobie

•••

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top