Zwidy #8
Minął kolejny tydzień a ja coraz bardziej zaczynałem się stresować. W końcu czas leci a dziecko rośnie wraz z nim. To już jedenasty tydzień i każdy kolejny się liczy..
Był piękny i słoneczny dzień przy czym Austria i Węgry również przyjechali z wizytą.
- Aber du bist erwachsen geworden ( ale urosłeś ) - zaśmiał się uroczo Niemcy. - wenig gutaussehend ( mały przystojniak )
Austria zaśmiała się ciepło. Był to dla mnie przeuroczy widok. Niemcy wydawał się być naprawdę szczęśliwy z maluszkiem na rękach...
A więc czym ja się tak martwię...
- proszę bardzo - wrócił do pokoju Węgry kładąc ciasto na stole.
- Ty go upiekłeś? - spytałem z lekkim rozbawieniem.
- oczywiście że tak - odparł z zadowoleniem. Po chwili jednak gdy wszyscy próbowali wypieku mnie znowu przeszły ciarki. Poczułem delikatny odruch.
- to ja.. - zacząłem. - ja pójdę do łazienki..
Wstałem i powędrowałem do górnej łazienki nie patrząc już na ich reakcje. Gdy byłem już praktycznie przy drzwiach poczułem że nie wytrzymam i wbiegłem do pomieszczenia.
Austria
Zmartwiłam się i widocznie nie tylko ja. Deutschland momentalnie chciał za nim pójść jednak zatrzymałam go.
- ja pójdę - zapewniłam po czym poszłam za Polenem. Pomyślałam że może będę w stanie mu jakoś pomóc patrząc na moje własne ciążowe doświadczenia. Choć muszę przyznać że mnie mdłości dopadły dopiero pod koniec tego okresu. Ja i Węgry postanowiliśmy sprawdzić czy to nie ciążą przez moje dziwne zachcianki żywieniowe, tak więc każdy przechodzi ten etap inaczej... jak widać Polen troszkę gorzej..
Po chwili zapukałam do drzwi ale nikt nie odpowiedział. Na szczęście drzwi nie były zakluczone więc po prostu wszedłam do środka a tam zastałam go klęczącego przed muszlą.
Zrobiło mi się go strasznie szkoda..
Węgry
Németország wydawał się zupełnie wyłączony ale też zmartwiony całą sytuacją. Nie wiedziałem za bardzo jak mam za-
- ich verstehe nicht.. ( nie rozumiem.. ) - szepnął nagle a ja mrugnąłem kilkakrotnie. Bałem się jedynie jednej ale bardzo istotnej rzeczy..
Nie umiem zbytnio trzymać języka za zębami..
- Ungarn, czy ja coś robię nie tak? - spojrzał na mnie po chwili a ja zacząłem się stresować. - czuję jakby cały czas mnie unikał, jakby coś przede mną ukrywał.. - wyznał posmutniale a ja przełknąłem ślinę.
- n-nie wiem o czym ty-
- może ty coś wiesz.. w końcu jesteś jego bratem.. - przerwał mi z nadzieją w oczach a ja czułem że nie wytrzymam. - wybacz że tak wypytuje ale.. naprawdę nie daje mi to spokoju... - westchnął a mi szczerze zrobiło się go szkoda..
Niemcy
Naprawdę nie wiem co się ostatnio tutaj działo ale Ungarn też wydawał się być jakby.. inny? Bardziej spięty niż zwykle..
- m-może.. może t-to - zaczął się jąkać a ja czekałem z nadzieją że może Polen coś mu wyznał. - hormony.. - dokończył pośpiesznie a ja mrugnąłem dwukrotnie.
- hormony.. ?
On wydał się być jakby w momencie przerażony a ja zmieszany. Sam nie wiem czy dobrze usłyszałem ale wydawało mi się że powiedział hormony? Z jednej strony w sumie miałoby to sens ale skąd nagle miałaby się w nim znaleźć aż taka ich ilość..
- Aa.. - postanowiłem zacząć. - Polen coś ci m-
- NEM! ( NIE! ) - krzyknął pośpiesznie a ja wzdrygnąłem się. - znaczy.. - podrapał się po karku. - p-pójdę się przewietrzyć bo jest zimno- z-znaczy! Gorąco, t-tak, bardzo gorąco! Hehe - wstał I wyszedł a ja jedynie zdążyłem mrugnąć dwukrotnie.
W salonie zostałem tylko ja i Alek którego właśnie trzymałem. Westchnąłem spoglądając na niemowlę a ono również patrzyła na mnie jakby z szokiem co mnie również zaskoczyło. Byłem pewny że spał a tu okazuje się że cały czas mnie obserwował..
Uśmiechnąłem się ciepło gdy nagle pomyślałem o Polenie i Austrii. Coś długo są w tej łazience..
Austria
- to naprawdę nic takiego.. wracaj do nich..
- Polen, przecież widzę że nie jest z tobą dobrze. Chodź, położysz się - chwyciłam go za ramię. - nie przejmuj się nami, teraz ty potrzebujesz więcej odpoczynku niż zazwyczaj - uśmiechnęłam się a on westchnął.
- pewnie masz racje..
- napewno mam racje, a teraz Chodź pomogę ci..
Polen naprawdę był w słabym stanie, był wymęczony i mogłam zobaczyć że sporo schudł podajże od wstrętu na jedzenie..
Po chwili zaprowadziłam go do sypialni a on położył się w łóżku. - dziękuję - uśmiechnął się słabo a ja podkryłam go kołdrą.
Polska
- meine Shatzi.. - usłyszeliśmy nagle. Niemcy stanął w drzwiach z Alkiem w dłoniach i natychmiast podszedł do mnie ze zmartwieniem. - Was ist passiert.. ( Co się stało.. ) - spojrzał na mnie z przejęciem a ja zaśmiałem się chwytając go za policzek. Zamilkł.
- To nic takiego
Niemcy wydawał się być dość niewyraźny. Widziałem że naprawdę się o mnie martwi i zrobiłby dla mnie wszystko. Zaczął też drżeć co mnie zmartwiło.
- co się z tobą dzieje Polen.. - spytał oschle nagle ja poczułem się zraniony..
- Deutschland-
- dlaczego po prostu mi nie zaufasz.. - przerwał Austrii drżąc jeszcze bardziej a ona wzięła Alka z jego rąk.
- N-niemcy..
Nastała cisza a on zakrył twarz dłońmi. - warum..- szepnął a ja zupełnie nie wiedziałem co w niego wstąpiło. Nie był już tym Niemcem którego znałem..
- A-ale-
- NIE RÓB ZE MNIE KRETYNA!! - krzyknął a mnie zatkało. Jego oczy całkowicie wypełniała pustka i ciemność a moje samoistnie zapełniły się łzami.. - zapłacisz za to.. - szepnął gdy nagle jego kolory zmieniły się na krwiste takie jak zapamiętałem z czasów-
•••
Niemcy
- Aaah! - usłyszałem krzyk mojego skarba co odrazu postawiło mnie na nogi i pośpiesznie założyłem okulary.
- P-po-
Spadłem z łóżka nagle i szybko się podniosłem. - P-polen! Co się-
Spojrzał na mnie zapłakanymi i przerażonymi oczami przez co zawahałem się. - n-nie zbliżaj się.. - zaczął mocniej drżeć a ja ostrożnie wszedłem na łóżko. - POWIEDZIAŁEM COŚ NAZISTO JEBANY! - wrzasnął a ja spojrzałem na jego pełne cierpienia oczy. Bez wątpienia miał kolejny koszmar..
Tylko.. myślałem że już dawno minęły..
- skarbie to ja.. - szepnąłem spokojnie. On jednak nadal był przerażony. Ostrożnie wyciągnąłem dłoń w kierunku jego policzka a mu łzy zaczęły po nich spływać. - to tylko ja.. - uśmiechnąłem się głaszcząc go, on jednak nadal drżał już bardziej z niemocy.
Muszę przyznać że już sporo koszmarów z nim przerobiłem i zawsze miałem jeden a skuteczny sposób aby go wybudzić. Był on jednak ciężki do przeprowadzenia gdyż nie chcę żeby zrobił sobie krzywdę. Choć często ja obrywałem gdyż byłem potencjalnym w nich wrogiem..
Bez dłuższego czekania postanowiłem jednak gwałtownie przyciągnąć go do swojej piersi, musiałem zrobić to tak szybko aby nie mógł zareagować i po prostu mocno go przytrzymałem aby nie był w stanie się ruszyć.
Jestem świadom że brzmi to radykalnie i ostro ale nie mam innego sposobu. Robię to jedynie dla jego dobra. Zawsze zamykałem przy tym oczy aby samemu na to nie patrzeć i żeby nie puszczać go ze ścisku.
Polen zaczął się szarpać i przyczeć z przerażenia nie wiedząc że to tylko ja.. to było strasznie uczucie... - NIE! STOP! P-PRZEstań.. nie! nie.. nni.. e....
- ciii już dobrze, wszystko jest dobrze to tylko zły sen - szepnąłem do niego a on uciszył się. Jego przyśpieszony oddech jednak pozostał.
- nn.. ie.. - szepnął ostatkiem sił a ja zluźniłem nieco chwyt.
- już dobrze skarbie, jestem tutaj - westchnąłem a on po chwili ciszy zaczął płakać.
Nienawidziłem widzieć go w takim stanie, tym bardziej że nie zasłużył na to aby tak cierpieć..
Nie mogłem jednak nic z tym zrobić mimo że próbowałem jak tylko mogłem...
Nie wiem tylko dlaczego koszmary wróciły akurat teraz..
- już jestem..
•••
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top