Zmiany #44
Postanowiłem zrobić sobie śniadanie, nie mogłem jednak wyrzucić z głowy tych dwoje co przed chwilą zobaczyłem, czuję że nie powinienem był tego widzieć.
- cześć braciszku - wzdrygnąłem się gdy nagle usłyszałem Węgry za mną.
- część - odwróciłem się z uśmiechem. - jak się spało?
- dobrze, wręcz bardzo dobrze - uśmiechnął się a ja lekko się skrzywiłem i odwróciłem.
- zrobić ci herbaty?
- nie nie, dzięki... - odparł a ja przytaknąłem ze zrozumieniem.
- Hallo- usłyszałem również nagle Austrie na co udałem zaskoczonego i znów się odwróciłem.
- A-austria? A co ty tutaj robisz..?
Wyglądała na dosyć zmieszaną tym pytaniem a Węgry się spiął, no to już wszystko jasne. - rozumiem, nie było pytania - odparłem po chwili a ci zarumienili się, bo chyba nie spodziewali się że cokolwiek będę podejrzewać, boziu przecież nie jestem aż tak głupi...- chcesz może coś do picia?
- mogłabym poprosić herbatkę - uśmiechnęła się z lekkim zakłopotaniem a ja zabrałem się za przyżądzanie jej prośby.
Po chwili herbatka było gotowa a ja podałem ją Austrii, usiedliśmy również razem we trójkę przy stole i zaczęliśmy sobie rozmawiać, nagle jednak rozmowa przerwała się przez trochę niezręczna ciszę a ja nie wiedziałem o co chodzi. Austria I Węgry zaczęli coś między sobą szeptać..było to trochę przykre poczułem się wtedy szczerze przez nich odrzucony..
Po dłuższej chwili jednak Węgry wziął głęboki wdech.
- bracie... - zaczął, wyglądał na trochę zesgresowanego co mnie zmieszało. - chciałem- a może powinienem powiedzieć chcieliśmy ci coś oznajmić... - przerwał na chwilę i chyba nie mógł tego wykrztusić a ja naprawdę nie wiedziałem czego mam się spodziewać.
- chodzi o to że.. ja i Ungarn... chcielibyśmy zamieszkać razem...- pomogła mu nagle Austria a mnie autentycznie zatkało... nie wiedziałem dokładnie jak mam zareagować, moje serce dosłownie złamało się na pół.
-..t-to.. świetnie... - uśmiechnąłem się ze skrzywieniem, nie chciałem aby widzieli że ta wiadomość mnie przybyła więc udawałem zadowolenie, ci za to wydawali się strasznie zaskoczeni moją reakcją.
- naprawdę? - spytał Węgry a ja pokołysałem lekko głową na tak, spojrzał na Austria a ona na niego.
- co was tak zszokowało... jesteście dorośli, możecie robić co chcecie - uśmiechnąłem się choć myślałem że długo nie wytrzymam.
- jesteś absolutnie pewny że... wszystko w porządku? - spytała nagle Austria a ja westchnąłem cicho.
- tak....
Niemcy
Szedłem właśnie przez korytarz na uczelni, całe szczęście moje przemówienie poszło bezproblemowo więc gdy wyszedłem z sali wykładowczej spadł mi kamień z serca, albo może nawet głaz.
- oh Germany! - usłyszałem nagle zawołanie za mną, była to Anglia. - to przemówienie było wspaniałe! Świetna robota - chwyciła mnie za ramię, wyglądała na podekscytowaną, jej słowa mnie zaskoczyły.
- danke - uśmiechnąłem się ciepło a ta przyjżała mi się chwilę.
- hej, a może dałbyś się namówić na kawę? Ja stawiam - zaproponowała z uśmiechem a ja nie widziałem żadnych przeszkód, miałem czas.
- mit Vergnügen, ale ja stawiam
Zaśmiała się na moją odpowiedź. - alright, o 12 w caffeeterii na dole, do zobaczenia - poklepała mnie delikatnie po ramieniu i poszła, a ja mrugnąłem dwa razy I spojrzałem za nią z uśmiechem. Poczułem szczęście bo miałem nadzieję że w końcu się tutaj z kimś bliżej poznam.
Austria
2 godziny później...
Polen wyglądał na zestresowanego i posmutniałego, sama nie wiem, nawet nie wiedziałam jak mogłam go pocieszyć, Ungarn i ja czuliśmy że chyba jednak nie czuł się z tym tak dobrze jak mówił.
Byłam właśnie w łazience gdy nagle usłyszałam Polena i Ungarn w kuchni. Wyszłam więc z pokoju i postanowiłam zajżeć co się tam dzieję.
- ja naprawdę jestem dla was szczęśliwy Węgry
- to dlaczego po prostu nie powiesz nam co się dzieję, nie jesteśmy głupi, przecież widzimy jak się zachowu-
- NIE WIEM! OKEJ? NIE MAM POJĘCIA!
wychyliłam się zza drzwi i ujrzałam ich, Węgry był bardziej zmartwiony niż zdenerwowany a Polen... miał łzy w oczach. Postanowiłam jednak pozostać nie zauważona.
- MOŻE PO PROSTU MOJE ŻYCIE NIE MA SENSU! MOŻE SZCZĘŚCIE PO PROSTU NIE JEST MI PISANE? NIE MAM POJĘCIA! - polen musiał się chyba podepszeć.
- o czym ty mówisz...
Polen spojrzał na niego i widocznie powstrzymywał płacz.
- cieszę się waszym szczęściem, cieszę się szczęściem innych... ale dlaczego nie jestem w stanie cieszyć się swoim? wszyscy już mają kogoś... z kim mogą porozmawiać o wszystkim, pośmiać się.. wypłakać. Ty też już znalazłeś taką... osobę.. to do czego jak tak naprawdę jestem ci potrzebny...jestem jedynie problemem... na mnie już nie ma czasu... ani nikogo... - powoli jego głos zaczął się załamywać a Ungarn zaczęły lecieć łzy po policzkach.
- Lengyelország.... - chwycił go za ramiona. - nawet tak nie myśl, jesteś moim bratem do cholery. - przytulił delikatnie po chwili, a ja stałam jak wryta, nie miałam pojęcia że odbiera to w taki sposób.
Polen po chwili wybuchnął okropnym płaczem, jakby w ogóle stracił jakąkolwiek nadzieję.
- ja nie wiem... ja naprawdę nie wiem co mam robić, przepraszam ale nie wiem.. nie wytrzymam tak dłużej - zaczął powtarzać te dwa słowa co raz bardziej załamany.
- ciii będzie dobrze, w życiu bym cię nie zostawił...
Po chwili trochę się uspokoił i on sam chwycił Ungarn za ramiona. - naprawdę cieszę się waszym szczęściem i nie mam zamiaru was zatrzymywać.. - przetarł oczy. - nawet nie wiesz jakie masz szczęście że masz taką osobę...
Jego słowa mnie bardzo poruszyły, wiedziałam że miał na myśli mnie, postanowiłam więc wejść do kuchni i się im pokazać. Polen widząc mnie puścił Ungarn i ciepło się uśmiechnął. Poszszedłam do niego i natychmiast go przytuliłam a ten odwzajemnił uścisk.
Chwilę później wział moje dłonie i spojrzał mi w oczy.
- uważajcie na siebie - uśmiechnął się. - jakby co ja zawsze tu będę - zapewnił nas.
Niemcy
Zchodziłem właśnie po schodach z wykładu do wspomnianej wcześniej przez Anglie caffeeterii. Po chwili spostrzegłem z daleka że ona już siedzi przy jednym ze stolików i chyba coś wypełniała, postanowiłem więc cicho podejść tak aby mnie na początku nie zauważyła.
- Hallo - stanąłem przed nią z uśmiechem a ta wzdrygnęła się i spojrzała na mnie z zaskoczeniem. - wybacz za spóźnienie, mam nadzieję że długo nie czekałaś - usiadłem a ta również się uśmiechnęła.
- przyszedłeś...
- natürlich, jak mógłbym opuścić takie spotkanie - odparłem. Nie wiem czy mi się jednak wydawało ale chyba lekko się zarumieniła.
- alles gut?
- wha-? Oh! znaczy, mam tak czasami, często dostaję wypieków na policzkach - niezręcznie zaczęła tłumaczyć i machać rękami a ja zaśmiałem się.
- szanuję za szczerość, to na co masz ochotę? - powoli wstałem od stołu aby podejść do obsługi.
- daj spokój ja mogę podejść - wtrąciła się niezręcznie, a ja spojrzałem wymownie.
- co byś chciała? Bo nie usłyszałem - odparłem a ta westchnęła.
- kawkę, latte bez cukru, moja ulubiona - odparła z uśmiechem a ja zaskoczyłem się to też jest moja ulubiona kawa.
- moja tak samo - uśmiechnąłem się a ta zrobiła się jeszcze bardziej czerwona. W momencie podszedłem do kasy i zamówiłem to na co mieliśmy ochotę, wziąłem nam również po kawałku ciasta. Po chwilce czekania zamówienie było gotowe a ja przyniosłem je do stolika.
- a więc, jak ci mija dzień - zacząłem a ta była jakby wpatrzona we mnie, czułem że chyba wpadłem jej w oko, nie jestem aż takim idiotą. - wszystko w porządku? - zaśmiałem się.
- hm! oh! Ya ya haha - zaśmiała się z zawstydzeniem. - a-a tobie? W sensie mi bardzo dobrze, bo wiesz, te studia to dla mnie sama przyjemność, chyba to wiesz bo sam tutaj chodzisz i teraz ci o tym mówię... - mówiła tak szybko że nie nadążałem i jedynie patrzyłem z niedowierzaniem, po chwili jednak wzięła oddech. - a ty? - spytała pośpiesznie a ja odparskłem śmiechem.
- gut, danke - odparłem a ta chyba się spaliła i zasłoniła twarz dłońmi.
- sorry, ja- ja, trochę tu gorąco nie uważasz?
- nie mam pojęcia, naprawdę? - spytałem a ta spojrzała na mnie z zaskoczeniem a po dłuższej chwili westchnęła.
- wybacz... kiedy się zestresuje to nie panuję nad tym co mówię- zaczęła się tłumaczyć a mi zrobiło się jej szkoda więc chwyciłem ją za ramię.
- no to się tak nie stresuj, porozmawiajmy na spokojnie - zaproponowałem z uśmiechem a ta odwzajemniła się tym samym.
Po chwili rozmowa nie miała końca...
•••
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top