Nowe ciuszki #15

Minęło trochę czasu a ja coraz bardziej zacząłem przyswajać się z myślą że wkrótce będziemy rodzinką. I naprawdę i na papierku. Nie ukrywam też że mała zaczęła znacznie przybierać na rozmiarach przez co ja na wadzę. Tak że przestałem mieścić się w niektóre z własnych ubrań..

- Shatzi, mógłbyś tu przyjść na chwilę?

Usłyszałem nagle i rezygnując z krojenia warzyw na sałatkę wykonałem prośbę narzeczonego.

- tak? - wszedłem do naszej sypialni a on wyglądał na dość zgłupiałego patrząc na jedną ze swoich koszul.

- ty.. ubierałeś ją? - spytał a ja mrugnąłem dwukrotnie.

- n-nie.. - zakłopotałem się. - a dlaczego miałbym..

Skrzywił się po czym znowu spojrzał na koszulę. - cóż.. jest.. - zawahał się. - jest odrobinę-

- co.. - zwątpiłem podejrzewając już co ma na myśli. On spojrzał na mnie z widocznym pożałowaniem, aby tylko przyznać to jak najdelikatniej.

- jest dość rozciągnięta..

Mimo mojego przeczucia zarumieniłem się na te słowa.

- a-ale to nic, spokojnie, to tylko ko-

Minąłem go i usiadłem na łóżku bez słowa. Szczerze nie panowałem nad moim samopoczuciem. Gdy sam mówiłem że rzeczywiście jestem większy jest okej, lecz gdy ktoś a tym bardziej Niemcy..

Jest zupełnie inaczej, mimo że nikt nie powie mi tego wprost..

Westchnąłem. - tak.. ubieram twoje koszulę.. - przyznałem się a on powoli podszedł i również usiadł obok. - nie chciałem ci ich niszczyć..

- nie wygłupiaj się Shatzi, to nie twoja-

- po prostu gdy całymi dniami i nocami jesteś w szpitalu nie mam nawet czasu aby z tobą pogadać lub chociaż się przytulić.. - posmutniałem a on milczał. Łzy napłynęły mi niekontrolowanie do powiek. - i- i gdy cię nie ma, lubię je nosić bo... bo czuję jakbyś był ze mną..

Niemcy milczał przez kilka sekund aż objął mnie. Mi jak zwykle puściły emocje.

- p-przepra-szam - wytarłem łzy. - t-to głupie..

- nein - chwycił mnie za policzek. - nein, nawet tak nie mów - spojrzał mi w oczy. - musisz od razu mówić mi takie rzeczy kochanie, inaczej nie będziemy potrafili sobie z nimi poradzić - pogłaskał mnie. - a razem zawsze jest łatwiej, prawda?

Patrzyłem przez moment w jego pełne szczerości oczy. Czknąłem. - masz racje..

Niemcy przytulił mnie mocno do siebie a ja poczułem ogromne szczęście czując sam jego zapach. Typowa mleczna czekolada.

- pojedziemy po ubrania dla ciebie - chwycił mnie za ramiona a ja zaskoczyłem się. - napewno poczułbyś się o wiele lepiej - uśmiech zawitał na jego twarzy. - zjemy sobie coś, porozmawiamy.. tylko w trójkę - położył dłoń na moim wypukłym już brzuszku.

Moje serce zapełniło się nadzieją a on ucałował moje czoło i wstał. Podszedł do szafy i ściągnął czarny t-shirt który miał akurat na sobie. Założył za to śliczny beżowy golf. Bardzo lubiłem go w tych dopasowanych ubraniach bo świetnie podkreślały jego atrakcyjną budowę. Czasem aż jestem o niego zazdrosny gdy kobiety czy faceci się za nim oglądają..

- możemy jechać - oznajmił nagle.

- j-już?!

- natürlich ja

- a-ale ja nie jestem gotowy, wyglądam o-

- oszałamiająco? - kucnął przede mną z przekonaniem a mi rumieńce zalały policzki.

- nie to zamierzałem powiedzieć..

Niemcy zaśmiał się po czym pomógł wstać.

Godzinę później..

- Niemcy? - krążyłem po sklepie szukając go. Spuściłem go z zasięgu wzroku przez jedynie moment a on już gdzieś mi się zapodział. - Niemcy! Oh-

Nareszcie go znalazłem.
- co ty- spuściłem cię z oka jedynie na moment a ty już gdzieś mi uciekłeś - zaśmiałem się podchodząc do niego. - już się bałem że jakaś landrynka mi cię zabra-

Zawahałem się ze zmieszaniem gdy Niemcy nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Wydawał się być wpatrzony w jedno z malutkich ubranek. Położyłem dłoń na jego plecach i spojrzałem w ten sam punkt co on. Jak się okazało były to bialutkie body z napisemp:

- córeczka tatusia? - przechyliłem głowę skołowany.

Mrugnąłem dwukrotnie i znów spojrzałem na partnera. Wydawał się być zupełnie zauroczony. Uśmiechnąłem się czule.

- musi to mieć - odezwał się nagle a ja zaskoczyłem.

- ale.. że kto?

- nasza córeczka.. - odparł. - musi to mieć - powtórzył po czym spojrzał na mnie a ja uśmiechnąłem się zgłupiały. Nagle przyłożył ubranko do mojego brzucha.

- c-co ty-!

Przez mój uniosły ton głosu sprowadziłem na swoją osobę uwagę wszystkich klientów odwiedzających sklep. Spojrzeli na nas jak na nie zdrowych umysłowo. Z zażenowania zrobiłem się cały czerwony.

- pasuje jak ulał - Niemcy nie zważając zaśmiał się z zadowoleniem. - oh! A zobacz tam! - pokazał za mnie palcem a ja odwróciłem się. Wisiały tam koszulki ciążowe, jednak nie takie zwyczajne, a mianowicie z takim samym nadrukiem tylko na miejscu brzucha. Niemcy był zachwycony a ja przełknąłem ślinę.

- jesteś pewny że.. taka koszulka będzie na mnie pasować?

- natürlich ja, musisz ją tylko przymierzyć - podekscytował się. Szczerze to dawno nie widziałem go tak wniebowziętego jak w tym sklepie i jeśli mam być szczery, nie chciałem mu już tego odbierać. Widocznie był bardzo szczęśliwy, a ludzie i tak będą myśleć co chcą. W końcu tutaj chodzi o naszą pociechę.

Dał mi mój rozmiar i zaprowadził do przymierzalni. Gdy ją ubrałem momentalnie miałem ochotę się śmiać. Było to zupełnie niekontrolowane i nie mogłem przestać. Wyglądało to przeuroczo.

- no i? - odsłoniłem zasłonę. - jak wyglądam?

Niemcy mrugnął dwukrotnie gdy jego oczy jakimś cudem zamieniły się w iskierki. - schön ( pięknie ) - odparł wpatrzony we mnie jak w obrazek. Po chwili usiadłem na jednej ze specjalnych puf, podczas gdy Niemcy zajęty obejmowaniem mnie całego w pasie. Widocznie się zakochał. Ziewnąłem powoli czując zmęczenie.

- skończyłe-?


Przerwał mi całując mój brzuch. Mrugnąłem dwukrotnie.

- nie przeginaj pały! - kopnąłem go z oburzeniem.

Gdy postanowiliśmy wrócić do domu moją uwagę przykuła kawiarenka z lodami. Samoistnie poczułem ochotę na deser.

- Niemcy? - zatrzymałem się.

- ja meine Shatzi?

Wskazałem palcem na danę miejsce a on wydał się zaskoczony. Po chwili jednak zrozumiał co mam na myśli i uśmiechnął się.q

- natürlich - zaśmiał się i wziął moją dłoń. Podeszliśmy do lady a ja po dłużym zastanowieniu wziąłem sorbet truskawkowy oraz wanilię. Niemcy za to tylko jedną kulkę stracciatelli.

Po zapłacie z zadowoleniem poszliśmy do samochodu a ja już spełniony mogłem wrócić do domu. Po powrocie mój narzeczony wziął wszelkie zakupy i zaniósł do garderoby a ja wziąłem się za coś do jedzenia bo na bardzo nie miałem co zjeść na mieście. Postanowiłem przyrządzić schabowe.

Niemcy niestety musiał się już szykować na nocną zmianę bo wieczorem musiał już wyjechać. Próbowałem o tym nie myśleć..

- nie myśl o tym tyle kochanie - usłyszałem za sobą przez co delikatnie wzdrygnąłem się. On to potrafii czytać mi w myślach. Nie odpowiedziałem jednak a on podszedł do mojego boku. - minie szybciej niż ci się wydaje

- zapakuję ci abyś mógł sobie w przerwie zjeść - uśmiechnąłem się zmieniając temat. - a my zrobimy sobie wieczorek filmowy

Zanim się obejrzałem kotlety były gotowe i zapakowane dla mojego skarba. Najgorszy jednak był moment gdy odjeżdżał..

Niekontrolowanie robiło mi się smutno. Wiedziałem jednak że robi to dla naszego dobra i chętnie sam by nie wyjeżdżał, tym bardziej po tym wszystkim co mu dzisiaj wyznałem..

Postanowiłem jednak jakoś to przetrwać i zadzwoniłem po Ame'a z nadzieją że może będzie mi łatwiej znieść nieobecności partnera. Niestety jednak nie odbierał.

- WHAT'S WRONG! WHAT'S THE EMERGENCY!

Usłyszałem niespodziewanie trześnięcie drzwiami przez co prawie wysypałem całą miskę popcornu.

- PRZYJECHAŁEM NAJSZYBCIEJ JAK TYLKO MOGŁEM! - w wejściu od kuchni stanął Ame. Wydawał się być przejęty.

- oh! Ame.. - zgłupiałem. - myślałem że nie przyjdziesz..

- byłem u- a z resztą, nie ważne - machnął ręką. - sprawdziłem i miałem z piętnaście nieodebranych od ciebie połączeń - chwycił mnie za ramiona. - co jest, co się boli, coś się dzieje, jedziemy do szpitala?! Gdzie Germany, uduszę go jeśli-

- spokojnie.. - zapewniłem. - chciałem tylko spytać czy nie zostałbyś dzisiaj u mnie..

Mrugnął dwukrotnie po czym ściągnął okulary. - Germany znowu w pracy.. - zmartwił się a mi czułem że emocje zaraz puszczą.

- n-nie chce po prostu być znowu sam.. - zaśmiałem się wewnętrznie jednak załamany.

- no nie mów mi że znowu to samo.. - chwycił się na twarz. - no zabiję gościa-

- Ame-

- sory ale nawet ja widzę w jakim stanie jesteś a on po prostu cię tak zostawia?

- to nie tak-

- stary, znam waszą sytuację, i zupełnie rozumiem że ktoś musi pracować na utrzymacie i na wyżywienie rodziny, ale znając go jestem w stu procentach pewny że ma już uzbieraną wystarczającą ilość kasy aby przeciągnąć bez pracy na przynajmniej najbliższe dwa lata - podsząsnął mną. - nosisz wasze dziecko, tak?


- raczej.. - zniepewniałem.

- Ty też jesteś w coraz gorszym stanie, musisz brać leki, dbać o siebie..

Spojrzałem na niego z żalem.

- a nie przejmować się jakąś tam pracą. Rozmawialiśmy już przecież o tym..

Tak na niego patrząc czułem że ma rację. Mu jako jedynemu powiedziałem o ostatnich zdarzeniach i o tym że prawie poroniłem więc pod tym względem mogę mu akurat zaufać. W końcu sam jest rodzicem i też był w ciąży. Wie jak to jest z hormonami i tymi wszystkimi pierdołami.

USA

Naprawdę poczułem zdenerwowanie. Faktycznie znałem ich sytuacje. Gdy tylko dowiedziałem się o tym co się stało i co było tak naprawdę tego przyczyną, po dłuższym zastanowieniu się, zdałem sobie sprawę że to we większej mierze wina German'iego niż jego. W końcu to on mu na to wszystko pozwalał przez swoją ciągłą nieobecność i niewystarczające wsparcie..

Jestem świadom że życie lekarza ani tym bardziej partnera lekarza nie jest proste i takiej parce pisane są już ciągłe rozłonki ale..

Teraz Polska potrzebuje go najbardziej.. A gdy coś się stanie i nie skończy się tak dobrze jak ostatnio.. Germany nie będzie mógł już cofnąć czasu ani tym bardziej tego naprawić..

Po prostu straci nie tylko dziecko ale i również Polskę..

Poland miał już łzy w oczach a mi zrobiło się go strasznie szkoda. On z pewnością nie zasłużył na takie traktowanie, tym bardziej że jego depresja i ciąża to też nie jest najlepsze połączenie. Przytuliłem go mocno do siebie aby mógł się wypłakać. Widziałem że ciągle chce bronić i osłaniać swojego partnera mimo że sam przez to cierpi i przypłaca zdrowiem.

Znam też German'iego i wiem że napewno nie robi tego naumyślnie czy specjalnie. Zawsze chciał i chce jak najlepiej dla swojego ukochanego I widać że zrobiłby dla niego wszystko ale jak widać nawet takim czasem jest potrzebny kop w dupe..

- there there.. - poklepałem przyjaciela po plecach. - już dobrze..

Nie miałem jednak zamiaru mówić mu że zamierzam pogadać z German'im o tym wszystkim bo z pewnością by mi na to nie pozwolił. Choć i tak bym zrobił swoje. Trzeba to jak najszybciej wyjaśnić zanim skończy się to tragicznie..

Niemcy

Popijałem właśnie kawę patrząc na inkubatory z dopiero co urodzonymi noworodkami. Był to wspaniały widok..
Może to zabrzmieć dziwnie ale takie małe dzieci zawsze mnie uspakajały dlatego zawsze lubię przychodzić na ten oddział na przerwach. Często też dzwonię z tego miejsca do Polena.

- oh! Jesteś - usłyszałem Anglię. - no i znowu tutaj - zaśmiała się. Nie zważyłem jednak na to. Do głowy zaczęły napływać mi myśli o moim ukochanym i naszej córeczcę. Poczułem jakby strzała z wyrzutami sumienia wbiła mi się w serce i powoli je wypełniała przez to co powiedział mi dzisiaj rano Polen. - halo? Jesteś tam? Germany? - zaczęła a ja westchnąłem.

- ja źle robię..

Mrugnęła dwukrotnie milcząc.

- źle robię tak ich zostawiając..

- daj spokój, jestem pewna że wszystko z nimi dobrze.. - chwyciła moje ramię.


- jak?

- what?

- skąd wiesz że wszystko jest dobrze..

Westchnęła. - za dużo razy już to przerabiałeś Germany..

Nastała cisza a ja znowu spojrzałem na noworodki próbując zaznać spokoju. Poczułem nagle że ona zrobiła to samo.

- uroczy widok, prawda? - przyznała a ja wzdrygnąłem się. - w sumie nie dziwię się że lubisz tu przychodzić - uśmiech zawitał na jej twarzy co u mnie też wywołało delikatny.

•••

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top