Kostka #16
A na wejściu odrazu się zaskoczyłem, byłem przekonany że ten dom napewno będzie jakiś spektakularny, bogaty i jeszcze chuj wie jaki..
a był, dosyć przytulny i skromny?
Nagle usłyszałem głośne szczekanie które wyrwało mnie z transu i czułem że zbliżało się coraz bliżej.
Momentalnie jakiś dosyć duży psiak na mnie skoczył, zaczął lizać po twarzy i obwąchiwać. Niestety nieszczęśnie upadłem na prawą nogę i powstrzymałem krzyk z bólu.
- Davi sio! Nie czas teraz na zabawy - powiedział Niemcy, na co psiak momentalnie się uspokoił i ze mnie zszedł. - przepraszam cię za niego Polen, po prostu uwielbia poznawać nowych ludzi - kucnął przy mnie i pomógł wstać. - zaprowadzę cię teraz do salonu
Podczas drogi w pewnym momencie pod swoją stopą poczułem coś gumowego. W głos rozbrzmiał się pisk jakby zabawki. Zaskoczony spojrzałem w dół.
- w-wybacz Polen, żadko miewam gości. Nie miałem czasu zbytnio ogarnąć - Niemcy pośpiesznie zebrał gumowego kurczaka. Wydawał się dość zestresowany tą drobnostką.
- spokojnie, biedaku - dość czuło jak na mnie zaśmiałem się. - to nie jest koniec świata
Niemcy nie odpowiedział pod prowadzając mnie do sofy. Usiadłem powoli na niej gdy ten zaczął starannie układać poduszki za moimi plecami.
- und hier ist es, powinno być ci całkiem przyzwoicie - zadowolony stwierdził. - ah! Prawie bym zapomniał, jesteś całkiem przemarznięty
Zanim w ogóle zdołałem się odezwać on zniknął za ścianą.
Zwątpiony wychyliłem się nieco, nie chciałem żeby robił sobie jakiś trud z mojego powodu.
Zacząłem się znów rozglądać.
Nagle jednak poczułem delikatne szturchnięcie o moją lewą nogę, wyrwało mnie to z zamyślenia i spojrzałem w daną stronę. Był to ten psiak.
- no witaj - uśmiechnąłem się do niego ciepło, na on przekręcił pyszczek i popatrzył na mnie niezrozumiale. Zaśmiałem się na ten widok.
- herbata z imbirem i miętą na rozgrzanie - Niemcy pojawił się przed moją twarzą. - lubisz cytryny?
- h-huh?
- czy dokroić plasterek cytryny? - dopytał się co rozświetliło mi jego pytanie.
- ah! T-tak proszę - z zakłopotaniem spuściłem wzrok.
On za to wykwintnie dopracował napój pokrapiając go kolejno sokiem że świeżo wyciśniętej cytryny.
W oczach mi zabłysło. Nigdy nie widziałem żeby ktokolwiek tak perfekcyjnie przygotowywał herbatę.
Po chwili lekko przybliżył duży porcelanowy kubek bliżej mnie. Nie mogłem odkleić od niego wzroku.
- na zdrowie - uśmiechnął się z sympatią wracając podajże kuchni.
- widzę że dbasz o szczegóły - zacząłem gdy tej wrócił. Usiadł obok ze swoim kubkiem. Jego postawa była niebywale prosta.
Zawziął łyka podajże kawy.
- perfekcja to moje motto - jego wzrok wrócił do mnie. Nie wyglądał jakby się tym wywyższał, tylko po prostu objaśniał. - od małego mnie tego uczono, dlatego musiałem się do tego przystosować - dodał. - nie żebym narzekał..
Jego wzrok opuścił się jakby coś go przytłoczyło. Spojrzałem na kubek w moich dłoniach po czym z powrotem na niego. Dotknąłem jego ramienia.
- coś nie tak?
- S-Skąd, wszystko jest w jak najlepszym porządku - podrapał się po karku.
Dobra, teraz to na pewno coś jest na rzeczy
Pomyślałem. Niemiec nie umie kłamać.
Nastała cisza, było słychać jedynie dyszenie Psiaka. Syknąłem w momencie gdy ostra fala bólu uderzyła w moje udo.
- kur- dlaczego aż tak boli - zwątpiłem z zaciśniętym gardłem.
Niemiec popatrzył się na mnie. - zaraz wracam - odparł i szybko gdzieś poszedł. Odetchnąłem cicho. - im szybciej to załatwimy, tym lepiej - powiedział, obróciłem wzrok na niego.
- kule? - spytałem pogubiony. Kucnął przede mną.
- miałem je w garażu, w końcu mi też nie raz zdarzał się taki wypadek - odparł. - wolałem je zatrzymać właśnie na taką okazję.. jak widać było warto - po kołysał głową.
- to co zamierzasz teraz zrobić? - spytałem. On za to zaczął przeszukiwać ekwipunek.
- szykuję waciki i wodę utlenioną oraz zimny okład - odpowiedział skupiony. Zagapiłem się na niego. Naprawdę starał się mi pomóc. - ale będę potrzebował potrzebował twojego pozwolenia - dodał co mnie wyrwało z zamyślenia.
- pozwolenie? - zwątpiłem.
- wolę mieć pewność. Nie chcę zrobić ci krzywdy - objaśnił. Mrugnąłem dwukrotnie z nie małym zaskoczeniem. Nikt dotąd nie traktował mnie tak delikatnie. Czułem że moje gardło zcisnęlo się przez co nastała dłuższa cisza. - Polen? Wszystko w po-
- yh- um tak, tak tak tak. Znaczy- rób co konieczne, nie mam nic przeciwko - zaczerwieniłem się odwracając wzrok.
- Dobrze więc. Staraj się gwałtownie nie ruszać - zaczął zdejmować mi delikatnie buta. Syknąłem gdyż znów poczułem ostry ból w kostce. - Verzeihung ( Wybacz ) - zdołał zdjąć but.
Sam nie wiem czemu ale zestresowałem się gdy Niemcy ściągnął skarpetkę. Następnie zaczął lekko dotykać i badać stopę swoimi dłońmi. Były takie ciepłe.
- nie jest tak źle - powiedział nagle Niemcy, a ja wzdrygnąłem się. - stopa jest jedynie miejscowo spuchnięta przy kostce, ale myśle że to nic poważnego - dodał z uśmiechem spoglądając na mnie.
Ja jedynie mrugnąłem dwa razy patrząc w jego oczy. Gdy on zaczął obmywać stopę delikatnie letnią wodą.
Było to bardzo przyjemne muszę przyznać, momentalnie zapomniałem o bólu i odprężyłem się. Aż jednak poczułem kolejny ból, lecz tym razem w tym cholernym udzie. Skrzywiłem się.
- boli? - spytał spojrzawszy na mnie.
- t-to nic takiego. Zwykły ból w k-kostce - zaśmiałem się się z przejęciem. Niemcy zmartwił się.
•••
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top