Kocham go #14
Pov. Niemcy
Nie wiem co się stało ale spanikowałem. Tak wiem że zachowałem się jak kretyn, i tak wiem, nie było to w porządku w stosunku do Polena. Ale nawet nie wiedziałem co robię. Dopiero gdy przyszedłem do siostry zdałem sobie z tego sprawę.
- i naprawdę po prostu go tak zostawiłeś?
Westchnąłem. - ja..
- Wow..
- ja naprawdę nie wiem co się ze mną stało - zakryłem twarz dłońmi. - po prostu spanikowałem..
- ty- spanikowałeś!? Jak myślisz jak on się teraz musi czuć? - spojrzała na mnie z powagą. - wybacz że to powiem ale zachowałeś się jak ostatni kretyn..
Nie odezwałem się i dostałem wyrzutów sumienia.
Pov. Austria
- spójrz na mnie jak do ciebie mówię - rozkazałam a on spojrzał. Widocznie sam czuł się zagubiony w tym wszystkim. Co prawda to zupełnie normalne że się stresuje ale powinien bardziej postawić się na miejscu Polena w niektórych sytuacjach. - słuchaj, kochasz go.. ja?
- natürlich ja - mrugnął dwukrotnie.
- chcesz dla niego jak najlepiej, ja?
- ja..
- chcesz spędzić z nim resztę życia, ja?
- ja - wstał powoli.
- chcesz kochać go ponad wszystko, ja?! - również wstałam zdeterminowana.
- ja
- nie słyszałam! - chwyciłam go za ramiona.
- ja! - determinacja również przepełniła jego ciało.
- to na co ty jeszcze czekasz Deutschland! Pędź do niego i się nie oglądaj do cholery jasnej!
- JA! T-TAK ZROBIĘ!
- ZROBISZ TO!
- ZROBIĘ!
- ZROBISZ!! KOCHASZ GO!?
- KOCHAM! KOCHAM PONAD WSZYSTKO!
- NO TO JUŻ CIĘ TUTAJ NIE MA!
- DLACZEGO KRZYCZYMY!? - wtrącił się nagle Ungarn.
- POWIEM MU! POWIEM JAK BARDZO GO KOCHAM! - oświadczył ze szczęściem Deutschland a ja zaśmiałam się.
- mach weiter! ( Tak trzymaj! )
Ucałował mój policzek. - Danke - uśmiechnął się z wdzięcznością po czym wybiegł z domu nawet nie zamykając za sobą drzwi. Westchnęłam z roztargnieniem.
- pamiętasz jak my-
Przerwał mi nagły płacz. Westchnęłam ze zmeczeniem.
- mhm, oczywiście.. - Ungarn uśmiechnął się. - wiesz-
- tak wiem że to moja kolej..
- to dobrze - skrzyżował ręcę z zadowoleniem po czym poszłam do maluszka.
Pov. Niemcy
Zacząłem biec. Biegłem ile sił w nogach tak zdeterminowany jak nigdy dotąd. Po kilku minutach nieprzerwanego i intensywnego biegu pot zaczął spływać mi po czole lecz nie zamierzałem się zatrzymywać. Myślałem o szczęściu jakie razem przeżyliśmy, jak wpłynął na moje życie, a nawet o naszych kłótniach po których zawsze tuliliśmy się całymi sercami. Było to coś wspaniałego. Same te myśli determinowały mnie coraz bardziej i bardziej a ja przyśpieszałem z każdym kolejnym wspomnieniem.
Byłem kompletnym kretynem po prostu zostawiając go w taki momencie. Nawet nie zjedliśmy wspólnie kolacji którą uszykowałem specjalnie dla niego. Byłem jednak gotowy na to że nie będzie chciał ze mną po tym wszystkim rozmawiać ale czułem że moje serce po prostu nie pozwoli mi odpuścić..
Nagle znalazłem się przed domem.
Pov. Polska
Próbowałem zasnąć choć nie mogłem. Niemcy nadal nie wrócił do domu ani nawet nie dał jakiegokolwiek znaku życia a było już dość późno..
Nagle usłyszałem pukanie do drzwi przez co wzdrygnąłem się i odskoczyłem szybko schodząc na dolne piętro. Otworzyłem drzwi.
- Choć ze mną - momentalnie Niemcy chwycił mnie za ramiona a ja mrugnąłem dwukrotnie. Zupełnie nie wiedziałem co powiedzieć. - bitte - uśmiechnął się delikatnie.
Sam nie wiedziałem co myśleć i już chciałem go opieprzyć gdy nagle jednak moją ciekawość wygrała. Byłem ciekawy co chciał zrobić..
Po chwili przebrałem się w jakiś dresy i wyjechałem z nim bez kwestionowania. Podczas drogi milczał ale wydawał się być jakby roztargniony. Cóż, ja też się nie odzywałem choć on i tak się uśmiechał. Próbowałem dać mu do zrozumienia że nie jestem zadowolony z tym co zrobił wcześniej ale ten jakby udawał głupiego. Czasem naprawdę mnie wkurwia..
Nagle patrząc za szybę zobaczyłem że jedziemy w stronę plaży. Plaży na której dawno dane nam było spędzać większość naszego czasu. W którymś momencie jednak przestaliśmy.. sam nawet nie wiem dlaczego..
Ostatni raz gdy tutaj byliśmy był może dwa lata temu..
- jesteśmy - uśmiechnął się Niemcy parkując dosłownie przy tej samej lampionowej dróżcę po której kiedyś dreptaliśmy praktycznie codziennie, czy to zima czy to lato.. Nadal była piękna. Blask lampionów idealnie oświetlał każdego kto tylko po niej kroczył a mi momentalnie przypomniały się te nasze wspaniałe I romantyczne spacery..
Wysiadł po czym otworzył mi drzwi. - nie musisz mi otwierać, sam sobie poradzę - odmruknąłem nadal starając dać mu do zrozumienia pewne rzeczy choć ten jedynie zaśmiał się ciepło. Zamknął samochód po czym po prostu poszedł przodem a lampiony faktycznie zaczęły go oświetlać tak jak zapamiętałem.
Wyglądało to cudownie..
- prawda że ani trochę się nie zmieniło? - zachwycił się. Podszedłem powoli doganiając go w kroku. - pamiętasz może-
- te nasze spacery? - uniosłem brew obojętnie. - tak, owszem..
Nagle zatrzymał się szukając coś w krzakach. Zmieszałem się choć wewnętrznie mnie to jednak rozbawiło.
- co ty-
- oh! jest - pourywał kilka gałęzi a ja podszedłem. Zaskoczyłem się gdy przypomniałem sobie również nasze tajne wejście na pomost. Nikt go nie znał, jedynie my co robiło go jeszcze bardziej romantycznym..
Pomiędzy gałęziami zobaczyłem małą ścieżkę.
- Pan przodem - zaproponował a ja odparsknąłem krzyżując ręcę.
- sam sobie tam idź
- boisz się? - uniósł brew.
- n-NIE!?
Po chwili ciszy i patrzenia w jego pełne przekonania oczy westchnąłem.
- patrz i kwicz suko - podszedłem do wejścia i spróbowałem wejść. Gałęzie jednak uniemożliwiały mi całkowicie ruch tak że wystawał zza nich jedynie mój tyłek. Zaczerwieniłem się bo czułem że się ten śmieszek się na mnie patrzy.
Zaśmiał się. - pomóc?
- z-zamknij się..
Próbowałem jeszcze sam coś zdziałać jednak na nic. Zmarnowałem jedynie kilka nędznych i niezręcznych minut.
Dalej mu do zrozumienia że jednak potrzebuję pomocy a on połuznił lekko gałęzie dzięki czemu byłem już w stanie wejść dalej przez ścieżkę. On wszedł zaraz po mnie.
- trochę się zarosło ale nadal ma swój urok - zaczął spojrzawszy przed siebie na pięknie rozświetlony brzeg morza. Nastała cisza gdy tak patrzyłem na niego. Nagle jednak odwrócił się I spojrzał mi w oczy. Westchnął. - muszę ci coś wyznać..
- tak?
- ja.. - zaczął. - kocham cię...
Mrugnąłem dwukrotnie. - o-oczywiście że tak co ty-
- nein Polen - przerwał mi. Po chwili jednak uśmiechnął się. - ja cię naprawdę bardzo kocham..
Popatrzyłem na niego przez dłuższą chwilę nie mało zmieszany gdy nagle podszedł do mnie i chwycił na dłonie. - kocham cię tak bardzo - powtórzył a mi na policzkach zawitał niekontrolowany rumieniec. - i wiem że zachowałem się jak kompletny kretyn, możesz mnie za to karać ile tylko będziesz chciał lecz ja i tak będę czekał..
- trudno się nie zgodzić.. - westchnąłem. - przynajmniej coś zrozumiałeś..
- ostatnio po prostu przestałem panować nad sobą - przyznał. - ale obiecuję że to się nie powtórzy
Skrzywiłem się patrząc mu prosto w oczy. Widziałem że mówi prawdę i jest ze mną szczery więc chyba nie miałem co się więcej złościć.
- wybaczam
Zaśmiał się uroczo. - jest jednak jeszcze jedna rzecz.. - dodał a ja zbadałem go pytającym wzrokiem.
- co?
- Polen.. - westchnął. - nie wiem czy w jakikolwiek sposób na to wszystko zasłużyłem. Sam jeszcze mam wątpliwości co do tego ale.. - zawahał się. - ale chcę żebyś wiedział że będę cię kochał nawet jeśli nasze ścieżki by się rozeszły.. - odparł. - pragnę jedynie abyś był szczęśliwy. Aby nasza córeczka miała spokojny dom pełny ciepła i miłości. Nie mam zamiaru cię zatrzymywać ani wywoływać wyrzutów. Po prostu będę starał się z całych sił aby zasłużyć na wasz uśmiech i radość..
Moje serce zabiło tysiac razy szybciej gdy patrzyłem w jego pełne ciepła i szczerości oczy. Nie mogłem uwierzyć w to co słyszę.
Milczał przez moment gdy nagle uklęknął przede mną i chwycił mnie za dłoń.
- N-niem-
- ty jesteś powodem mojego szczęścia - wyznał. - nasza miłość z pewnością nie należy do tych od pierwszego wejrzenia ale.. czym bardziej próbowałem cię zrozumieć, czym bardziej ty próbowałeś.. - uśmiechnął się po czym westchnął. - po prostu nie wyobrażam sobie bez ciebie życia bo..
Zakryłem buzię dłońmi zupełnie zszokowany tym co widzę I słyszę. Czułem że mam ochotę rzucić się mu na szyję a emocje wewnątrz chciały wyrwać się na zewnątrz.
- bo to ty jesteś najwspanialszą rzeczą jaka kiedykolwiek przydażyła mi się w życiu. Sam nawet nie wiem jak to wyjaśnić ani określić ale wiem że to dzięki tobie jestem tu gdzie jestem..
On naprawdę to robi. On-
- Polen - wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałem na niego ledwo powstrzymując te wszystkie hormony. - kocham cię w całej osobowości, nawet twoje wady - na to odparskł uroczo śmiechem. - uważam że wszystko w tobie jest idealne i cudne takie jakie jest i naprawdę nigdy ale to przenigdy nie pozwoliłbym cię skrzywdzić..
Zauroczyłem się a on wyciągnął Jak się okazało piękny srebrzysty pierścionek z cudownym lśniącym brylantem. Byłem w szoku..
- .. j-ja..
- mam więc pytanie.. - wyznał a ja zadrżałem. - Willst du mich heiraten?
Łzy stanęły mi w oczach a serce stanęło. On..
On naprawdę to zrobił..
"Powiedz coś, nie stój tak" myśli napłynęły mi do głowy. Osłupiałem jednak zupełnie nie wiedząc jak się zachować. "Nie wiem co zrobić" zacząłem wewnętrznie panikować. "No dalej, nie będzie wiecznie czekał" kropelka potu spłynęła mi po czole. "Kochasz go, czekałeś na to, a teraz tak po prostu milczysz??"
Niemcy widocznie zniepewniał. - I-Ich.. habe ich etwas Falsches gesagt- ( J-ja.. powiedziałem coś nie ta- )
Bez słowa wtuliłem się w niego. Poczułem że się wzdrygnął a jego oddech również był przyśpieszony. Popłakałem się z wrażeń.
- t-tak.. - szepnąłem ze wzruszeniem gdy po chwili ciszy Niemcy oddał ciepło uścisk. Przy nim czułem się naprawdę szczęśliwy. Tak szczęśliwy że nawet nie mogę tego opisać..
Złączyłem nasze usta w długim i namiętnym pocałunku po czym złączyliśmy wspólnie czoła.
- oczywiście że wyjdę..
•••
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top