Kłamstwo #40

Winęło już dosyć sporo czasu a ja stałem przed jego drzwiami do pokoju i miałem zamiar do niego zapukać lecz zawahałem się chwilowo i spiąłem dłoń w pięść po czym delikatnie otworzyłem drzwi. Leżał skulony i opatulonego pod kołdrą przez co spojrzałem ze zmartwieniem i powoli do niego podszedłem. Trzymałem również miskę z budyniem który pewnie i tak jest już zimny ale pomyślałem że może być głodny.

Po chwili ciszy usiadłem obok niego i starałem się jakoś zacząć temat choć nie było to takie łatwe.

- ... pewnie jesteś głodny - spojrzałem na niego z lekkim uśmiechem lecz on nie odpowiedział przez co odwróciłem wzrok i westchnąłem. - wiesz że mi możesz powiedzieć wszystko.. tak?

Znów zapadła cisza a ja przełknąłem ślinę, nie miałem pojęcia co jeszcze mogłem zrobić żeby go pocieszyć.. cokolwiek go zdenerwowało, mówił coś o Németország a przysięgam na Boga że jeśli coś mu zrobił w jakikolwiek sposób to własnoręcznie go uduszę, następnie poćwiartkuje a potem znów poskładam a potem jeszcze raz poćwiartkuje.

- miałeś się nie przemęczać - usłyszałem nagle cichy głos Lengyelország co wyrwało mnie z zamyślenia i spojrzałem na niego.

- mam dla ciebie budyń, pewnie jesteś głodny - odparłem podając mu miskę a ten odwrócił wzrok ze zmęczeniem.

- nie dzięki, nie jestem...

Skrzywiłem się ze zmartwieniem na jego odpowiedz po czym po prostu spojrzałem się na miskę ze smutkiem.

- ale dziękuję za troskę - zerknął z lekkim uśmiechem nagle co mnie zaskoczyło.

- dla ciebie zawsze - uśmiechnąłem się. W momencie nagle nam obum uśmiech znikł z twarzy i zapadła cisza. - chcesz może... porozmawiać? - zaproponowałem po chwili z troską a ten westchnął ze zmęczeniem i smutkiem.

- nie chcę o tym rozmawiać.. tylko... nie wpuszczaj go tu.. - zamknął oczy a ja próbowałem okazać zrozumienie kiwając lekko głową. - teraz chcę tylko trochę odpocząć, nie martw się - zapewnił mnie z lekkim uśmiechem na co również się uśmiechnąłem i wstałem powoli.

- jasne braciszku.. - odparłem po czym skierowałem się w stronę drzwi i wyszedłem z pokoju, ja również postanowiłem się już położyć, w końcu było już dosyć późno..

Kolejnego dnia...

Niemcy

Wzdrygnąłem się I otworzyłem oczy gdy tylko usłyszałem budzik do pracy, odrazu wziąłem telefon do ręki i go wyłączyłem. Podniosłem się do siadu I westchnąłem ze zmęczeniem, kolejny nudny i pewnie równie beznadziejny dzień rozpoczęty... sięgnąłem po okulary po czym ubrałem je i wstałem z łóżka, podszedłem do szafy aby ubrać jedną z moich codziennych koszul oraz jeansów.

Po lekkim ogarnięciu samego siebie zszedłem na dół.

- oh witaj kolego - uśmiechnąłem się do davika który stał już przy misce i najwyraźniej już na mnie czekał z ekscytacją. - proszę bardzo - zaśmiałem się lekko przy wyciąganiu karmy i nasypywaniu mu jej.

Po chwili wstawiłem express na kawę i poszedłem po krawat w tym czasie gdyż zupełnie bym o nim zapomniał.

Gdy kawa była już gotowa wziąłem kubek i posmakowałem jej.. nie smakowała tak dobrze jak zazwyczaj. Nagle jednak poczułem ogromne uderzenie bólu w głowie przez co musiałem się chwycić blatu, a moje nogi zrobiły się jak z waty, po chwili pośpiesznie otworzyłem szufladę z lekami i zażyłem tyle tabletek ile tylko byłem w stanie.

Zanim się obejrzałem był już czas abym wyjeżdżał do pracy więc pożegnałem się z Davim i wyszedłem.

Po drodze myślałem o praktycznie wszystkim, aż sam nie wiem o czym, czułem się jakoś dziwnie... słabo, a to zapewne nie wróżyło ni dobrego.

Po kilku minutach zaparkowałem przed biurem, następnie wziąłem swoją teczkę i wyszedłem z samochodu, przez chwilę zachwiałem się na nogach i zakręciło mi się w głowie przez co znów musiałem podepszeć się o auto, po chwili oddechu jednak ruszyłem do środka i odrazu skierowałem się do recepcji aby odebrać swoją kartę a tam stała tym razem Japonia.

- Guten Morgen Japan - uśmiechnąłem się na przywitanie a ta również się uśmiechnęła lecz trochę niepewniej i ze skrzywiniem.

- Kon'nichiwa Doitsu...

Jej ton i wyraz twarzy trochę zmartwił, po chwili jednak dała mi kartę a ja odebrałem ją.

- Dankeschön..

Skierowałem się w stronę mojego gabinetu, po drodze jednak mijałem dużo innych osób z którymi chciałem się przywitać lecz oni zerkali na mnie dziwnymi i zmieszanymi spojrzeniami i szeptali coś pod nosem więc odpuściłem.. czułem się osaczany i oceniany na każdym kroku. Nagle jednak przez moją nie uwagę na kogoś wpadłem.

- oh! Wirklich leid! - zestresowałem się, jak się zaraz okazało był to Fin. Patrzył na mnie równie bezuczuciowo jak zawsze, ale przynajmniej on mnie nie obgadywał. - Hallo Fin - uśmiechnąłem się z lekkim przejęciem a ten uniósł brwi jakby w zaskoczeniu.

- Hei...

Gapiłem się przez dłuższą chwilę po czym westchnąłem ciężko.

- wiesz może.. czemu wszyscy się tak na mnie patrzą? - postanowiłem go spytać z rezygnacją a ten powoli spojrzał na wszystkich którzy byli za mną.

- tak - odpowiedział po prostu znów spoglądając na mnie co mnie zaskoczyło i mrugnąłem dwa razy.

- gut.. to ja już może.. pójdę - minąłem go grzecznie po czym otworzyłem swój gabinet, pośpiesznie zamknąłem i oparłem się o drzwi ze zmęczeniem.

- NIEMCY PROSZONY DO GABINETU PREZESA! - wzdrygnąłem się i zamarłem przy okazji gdy usłyszałem ten komunikat, co ja mogłem zrobić nie tak, przecież wczoraj było jeszcze dobrze. Pośpiesznie wyszedłem z gabinetu i skierowałem się w stronę gabinetu UE gdy byłem już przed drzwiami przełknąłem ślinę i wszedłem do środka.

Ujrzałem szefa, a po bokach gabinetu inne kraje.. już wiedziałem że coś jest nie tak.

- Szefie? - postanowiłem zacząć starając się chować moje przerażenie.

- Podejdź proszę.. - odparł, bez wahania zacząłem powoli podchodzić do biurka i znów nastała chwilowa cisza. - czy wiesz dlaczego tu jesteś? - spytał z powagą a ja znów przełknąłem ślinę. Nie wiedziałem co tak naprawdę odpowiedzieć. UE westchnął po czym wstał. - masz pojęcie to zrobiłeś?.. - spytał znów bardziej zdenerwowany a ja niekontrolowanie zacząłem się pocić i zrobiło mi się strasznie gorąco.

- n-nie mam pojęcia o czym pan mówi - zacząłem mu tłumaczyć a ten jedynie odchrząknął lekko z kpiną.

- twoi wspólnicy uważają jednak inaczej, Francjo proszę - zaprosił ją aby wystąpiła zza szeregu dookoła pomieszczenia. Grała smutną i pokrzywdzoną jak zawsze.

- widziałam go tam wczoraj wieczorem przed samym wejściem do tajnych akt, koło godziny 20, widziałam gdyż zostałam po godzinach aby dokończyć raporty od sojuszników, wiedziałam że nie powinno go już dawno być w pracy o tej godzinie dlatego zaskoczyłam się gdy go tam zobaczyłam, trzymał czarną teczkę w której jak wszyscy wiemy są najważniejsze akta europy - zaczęła tłumaczyć, a ja byłem w totalnym szoku, mówiła kompletne brednie, nagle przypomniały mi się jej słowa wczorajszego wieczoru. - naprawdę nie wiem kim trzeba być aby skłonić się do czegoś takiego - dodała spoglądając na mnie a ja stałem jak słup i niedowierzałem, ona właśnie wrobiła mnie w kradzież, chciałem się już odezwać.

- nie mogę dopuścić sobie do myśli że mój najbardziej cenionym pracownik zrobił tak haniebny czyn

- Szefie ja- ona kłamie, W życiu nie ukradłbym jakiejkolwiek rzeczy, po co w ogóle miałbym to robić - nie wytrzymałem a Francja wyraźnie symulowała urażoną.

- Przepraszam?? To jakim cudem teczka zniknęła a przepustkę do sejfu masz tylko ty i Szef? Poza tym widziałam cię a czynu niestety już nie cofniesz - odparła z uniesioną brwią a ja nadal niedowierzałem że to dzieje się naprawdę.

- ludzie błagam musicie mi uwierzyć! Ona mnie wrabia, mści się na mnie za to że ją zostawiłem! Proszę, Szefie ona kłamie, dlaczego nikt tego nie widzi-

- ja też go widziałem.. - usłyszałem nagle znajomy głos za mną - również wracałem po godzinach.. - był to Spanien (Hiszpania), wyglądał na niepewnego, nie mogłem w to uwierzyć..nawet mój najlepszy przyjaciel..

Po chwili moje oczy niekontrolowanie zapełniły się łzami i odwróciłem się do Francji.

- To naprawdę to czego chcesz? Myślisz że rujnowanie mi życia cokolwiek zmieni..? - z żalem wróciłem do Francji.

- Zwalniam cię - usłyszałem nagle od strony UE. - masz godzinę na zabranie rzeczy, a teczka ma wrócić na swoje miejsce, jak nie, inaczej pogadamy - stanowczo dodał. Nie docierało to do mnie i zaczęło mi się kręcić w głowie, jak to się stało.. poczułem że nie jestem w stanie ustać na nogach, nastała cisza, a mój oddech przyśpieszył.


Nagle runąłem na podłogę, a oczy wypełniła mi ciemność...

•••

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top