Bobo #3
Byliśmy właśnie w drodzę do szpitala a Niemcy nadal wydawał się przejęty faktem że Austria urodziła wcześniaczka.
Droga przebiegała w ciszy bo nie wiedziałem jak mam zacząć temat, chyba najlepiej żebym w ogóle się nie odzywał.
- Mach dir keine Sorgen Schatz ( nie martw się skarbie ) - powiedziałem jedynie a ten odchrząknął z nagłym uśmiechem.
- są zdrowi, to najważniejsze - odparł pewniej a ja uśmiechnąłem się bo zobaczyłem że się uspokaja.
- widzisz, szkoda nerwów
- racja..
Po chwili przygłosiłem trochę muzykę aby rozluźnić atmosferę i zacząłem się wygłupiać. Od tego momentu droga była o wiele przyjemniejsza a po chwili i tak już byliśmy na miejscu.
Po wyjściu wyciągnąłem prezenty z bagażnika a Niemcy niebieskie baloniki aby zrobić świeżo upieczonym rodzicom niespodziankę. W pudełku od upominku był zestaw dla maluszka, takie tam różne potrzebne rzeczy aby im też było łatwiej.
Gdy weszliśmy do ogromnego budynku Niemcy od razu zaczął witać swoich wspólników z pracy, zadowoliło mnie to bo widziałem że naprawdę lubi to co robi.
- Germany! - wzdrygnęliśmy się obaj przy recepcji gdy nagle podbiegła do nas jakaś lekarka. - przecież miałam cię zastąpić - objęła go nagle a ten uśmiechnął się. Szczerze to poczułem się trochę dziwnie.
- pewna ważna sprawa nam wyskoczyła - odparł zerkając na mnie a ta zaraz mnie zauważyła.
- oh - zaskoczyła się a ja zniepewniałem.
- a oto mój partner Polen, skarbie to jest England moja wspólniczka - przedstawił nas sobie co dodało mi trochę więcej pewności.
- cześć - wyciągnąłem dłoń z uśmiechem a ta zaczęła nią kołotać tak mocno że aż zakręciło mi się w głowie.
- Hallo Poland, Germany bardzo dużo mi o tobie opowiadał - zaczęła mówić tak szybko że nie nadążałem I miałem zupełną pustkę w głowie, wydawała się bardzo podekscytowana moim widokiem i mówiła bardzo dużo rzeczy na raz na dosłownie jednym wdechu, widać że jest bardzo pobudzoną i empatyczną dziewczyną. Po chyba dwóch minutach wzięła głęboki wdech. - i naprawdę cię podziwiam, jesteś niesamowity - westchnęła a ja pewnie wyglądałem jak idiota gapiąc się na nią z niedowierzaniem przez co poczułem nagle dłoń Niemca na mym ramieniu i wybudziłem się. On również wyglądał na zgłupiałego choć potrafił dużo lepiej to ukryć.
- ja.. wybacz ale teraz się trochę śpieszymy - wybawił mnie a ona okazała się zrozumieniem. Niemcy wziął mnie za rękę i pociągnął za sobą. - mogłem cię uprzedzić - zaśmiał się a ja otrząsnąłem.
- no mogłeś - nie zaprzeczyłem i ścisnąłem mocniej jego dłoń.
Po tym skierowaliśmy się od razu na prodówkę gdzie przydzielono nas do odpowiedniego pokoju.
Po lekkim zapukaniu zajrzeliśmy do środka dla pewności a tam ujrzeliśmy go, moje braciszka obróconego w stronę okna który widocznie trzymał coś w rękach i kołysał się. Nie usłyszał nas jednak więc spojrzałem na mojego ukochanego a ten wydawał się wpatrzony jak w obrazek, zamknął drzwi po czym nagle zaczął cichutko i powoli podchodzić a ja zrobiłem to samo. Łzy wzruszenia już zaczynały mi się gromadzić w powiekach gdyż byłem świadom że pewnie trzyma mojego małego chrześniaczka.
Nagle jednak Węgry odwrócił się w naszą stronę. Szczerze, to był najwspanialszy widok jaki kiedykolwiek widziałem. Węgry trzymał maluszka w kocyku a on spał jak taka fasolka w jego ramionach.
- o mój Boże.. - nie wytrzymałem i cichutko się zachwyciłem z łzami w oczach. Węgry uśmiechnął się cieplutko na nasz widok po czym spojrzał na dzieciątko a ja podszedłem jako pierwszy do niego. - jest cudny - przyznałem z ogromnym zauroczeniem, był taki malutki w porównaniu do noworodków jakie kiedykolwiek dane mi było zobaczyć. Nagle Węgry spojrzał również na Niemcy co również przyciągnęło moją uwagę. Niemcy wydawał się zupełnie wpatrzony w noworodka lecz nie chciał podejść, czułem strach ale i wzruszenie w jego oczach jakby nadal nie wierzył co się dzieję. Widocznie potrzebował chwili aby wszystko sobie poskładać w głowie po czym dopiero zaczął podchodzić aż nalazł się wystarczająco blisko maluszka aby się mu przyjżeć.
- jest.. bardzo malutki - wydawał się zupełnie odcięty od rzeczywistości gdy nagle jego oczy również zapełniły się łzami. Jego mimika twarzy coraz bardziej wskazywała na to że się popłacze, i tak się też stało. Niemcy skrzywił się do płaczu po czym zakrył twarz dłońmi a łzy zaczęły spływać mu po policzkach. - t-to najwspanialsza rzecz jaką kiedykolwiek widziałem - zaczął się śmiać przez płacz a ja zupełnie zauroczyłem się jego reakcją i przytuliłem go mocno do piersi po czym również łzy same cisnęły się mi na zewnątrz.
- już już - pocałowałem go w czoło z czułością.
- czy-czy to dz-dziwne że nie m-mogę przestać p-płakać..? - wypłakiwał mi się w koszulkę a ja zaśmiałem się.
- oczywiście że nie..
- oh, jesteście - usłyszeliśmy nagle dosyć słaby głos Austrii na co od razu odwróciliśmy się w stronę skąd dochodził.
- chociaż troszeczkę wypoczęłaś skarbie? - Węgry czule spytał podchodząc do niej.
- ja ja, już dobrze - uśmiechnęła się słabo, a Niemcy natychmiast podszedł do niej.
- verzeihen, naprawdę nie chciałem żeby tak się stało ja po prost-
- Deutschland.. - zatrzymała go w słowach. - Alles ist in Ordnung, wirklich - ciepło go zapewniła a ten wytarł łezkę która zatrzymała mu się w oku.
Zaśmiał się ze wzruszeniem po czym przytulili się ciepło.
Minęło trochę czasu, a ja i Niemcy dosłownie nie chcieliśmy ich opuszczać. Niemcy trzymał właśnie dzieciątko w ramionach, a ja nie odstępowałem go na krok.
- jesteśmy wujkami.. - przyznałem tyle razy że nie da się zliczyć a Niemcy nie mógł przestać się uroczo uśmiechać.
- racja.. - odparł wpatrzony w niego jak w obrazek.
Po jakimś jednak czasie musieliśmy już opuścić szpital i wróciliśmy do domu.
Leżeliśmy właśnie pod kocykiem wtuleni w siebie oglądając sobie film ze spokojem a wieczór zapowiadał się bardzo przyjemnie. Szczerze to już powoli zasypiałem gdy w pewnym momencie faktycznie odpłynąłem.
Gdy jednak znów się ocknąłem byłem już w zupełnie innym miejscu, a mianowicie w naszej sypialni na łóżku wygodnie ułożony do snu. W pewnym momencie usłyszałem jednak ciche nucenie w tym samym pomieszeniu, był to Niemcy który składał jakieś ubrania do szafy co mnie zaskoczyło. W pewnym momencie odruchowo zerknął w moją stronę.
- oh, Shatzi - wzdrygnął się z zaskoczeniem. - obudziłem cię?
- nie nie - przetarłem oczy. - a co ty jeszcze robisz, jest już późno..
On uśmiechnął się i podszedł do łóżka siadając na nim po chwili.
- zaraz się położę skarbie - odparł a ja westchnąłem z uśmiechem po czym ucałowałem go w czoło. Oparłem się o jego klatkę piersiową.
A zanim się obejrzałem znów odpłynąłem.
•••
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top