Rozdział 5

HARUKI

Mam nadzieję, że Masaru mi uwierzył. Nie kłamałem, nie dawałem dupy. Szkoliłem osoby, które miały to robić. Zdziwiła mnie jego wizyta tamtego dnia. Kto normalny budzi człowieka o tak nieludzko wczesnej porze bez konkretnego powodu?! Może i nie mógł mnie złapać przez kilka dni, jednak to nie moja wina, że przychodził w momencie, kiedy byłem poza domem. Ostatnio dzwonił do mnie, jednak zawsze chciał się spotkać, wyjść gdzieś na miasto, gdy szedłem do roboty.

Cieszyłem się z tej pracy. Naprawdę mi ona odpowiadała. Łączyła przyjemne z pożytecznym. Najważniejsze było, że po tym jak Katsumi został z powrotem wprowadzony do obiegu zachowywał się tak jak powinien. Nie cieszyłem się jednak za bardzo, bo mogła być to krótkotrwała poprawa w jego zachowaniu. Pracowałem z nim zaledwie trzy razy, w tym raz, od kiedy z powrotem robił za dziwkę. Zobaczymy co ma mi dzisiaj do powiedzenia. Ostatnim razem w ogóle się do mnie nie odzywał. Było to dość dziwne. Zawsze był wyszczekany.

Aki jak zawsze czekał na mnie przed wejściem. Nikt poza mną, Makoto i nim, nie wiedział po co tu przychodzę. W pierwszej kolejności zaprowadził mnie do czwórki mniej ważnych chłopaków. Robili postępy, co mnie bardzo cieszyło. Gdyby ich umiejętności stały w miejscu, nie dostałbym kasy za szkolenie ich. Ciekawe na ile Makoto wyceni moje usługi.

Najciekawsze zostawiałem na koniec. Kiedy przychodziłem Tsumi zawsze spał. Co nie było takie dziwne, bo przecież odwiedzałem go w godzinach między trzecią a czwartą w nocy. Słysząc moje kroki obudził się obdarowując mnie tym swoim zawistnym spojrzeniem, jednak jego kąciki ust wykrzywiały się w ledwie zauważalny uśmiech.

- Co się tak cieszysz?! Poczekaj, zaraz zniknie ci ten uśmieszek.

Nie kłamałem. Najpierw zamierzałem potraktować go nie lepiej od klientów, którzy go wykorzystywali. Dopiero gdy zasłuży na nagrodę będzie mógł na mnie odreagować. Związałem jego ręce liną i przeprowadziłem do odpowiedniej sali. Aki zamknął nas, zostaliśmy sami.

- Jak się spisywałeś przez ten czas?

Jego zbolałe spojrzenie mówiło samo za siebie.

- Bierz się do roboty.- Rozkazałem mu odpinając guzik od spodni.

Nie zamierzałem mu tego ułatwiać. Ręce nadal miał związane. Trudził się trochę by pozbyć się moich spodni, ja w tym czasie obserwowałem go z rozbawieniem na twarzy. W końcu jednak wziął się do roboty. Starałem się zachować pokerową twarz.

- Innym też obciągasz z takim bólem dupy? Postaraj się trochę.

Zmienił minę i nastawienia, od razu można było poczuć różnicę. Miałem wielką ochotę chwycić za te jego blond czuprynę i... Nie, sam musi się nauczyć. Kiedy doszedłem, grzecznie wszystko połknął. Co się stało? Czyżby jego wola walki zmalała? Usiadłem wykończony na brzegu łóżka.

- Co taki mało rozmowny?

- Za kilka dni minie rok odkąd tu jestem.

- I czeka cię jeszcze kilka lat pobytu tutaj. No i co z tego?

- Tuż przed moim uwięzieniem tutaj miała mi się urodzić siostra. Teraz będzie miała już prawie roczek. Chciałem mieć rodzeństwo. Nigdy nie cieszyłem się z bycia jedynakiem.

Po co mi to mówi? Chce wzbudzić we mnie współczucie? Zmarszczyłem brwi widząc jego rozmarzoną twarz. Z rodzeństwem jest więcej roboty niż ci się wydaj. Szczególnie, kiedy między rodzeństwem jest tak duża różnica wieku. Część opieki nad nim spada na ciebie. Młodsze rodzeństwo jest wkurzające, nie słucha cię, cała wina za wszystko spada na ciebie. Jest po prostu wrzodem na dupie. Chociaż czasem to mało powiedziane.

Jednak skoczyłbym w ogień, żeby tylko ratować Yukichiego.

- Więc jesteś starszym bratem.

- Ta... Nawet nie wiem jak wygląda moja siostra.

- Dobra, dość. Do roboty. Dzisiaj nie mam za dużo czasu.

Spojrzał na mnie wściekłym wzrokiem przygryzając w odruchu dolną wargę. Chwila...

- Nie przygryzaj jej. Masz ją już poranioną. Wiem, że robisz to z nerwów, ale musisz się trochę opanować.

- Nie będziesz mi mówił co mam robić głupia suko.

Spojrzałem na zegarek.

- Masz rację, od dwóch minut na dwadzieścia trzy minuty. Tylko przez ten czas.

Widziałem, że zastanawiał się jak wykorzystać ten czas. W końcu wyciągnął liny, związał mnie i zaczepił o wybrane haki na suficie. Miałem bardzo ograniczony zakres ruchu. Bardzo dobrze.

- Jak ci minął czas od naszego ostatniego spotkania?

Poczułem jak ciągnie moje włosy odchylając włosy do tyłu.

- Bardzo okropnie, dziękuję.

Puścił mnie i nasunął na moje oczy opaskę, przez którą nie byłem w stanie niczego widzieć. Czułem rosnące we mnie podekscytowanie. Zaczął od bicia mnie szpicrutą. Coraz lepiej mu to szło. Robił to odpowiednio mocno. Idealnie balansował na granicy bólu i przyjemności.

W końcu podszedł do mnie. Poczułem jego ręce na moich biodrach. Wszedł we mnie i nie czekając na nic nadał temu wszystkiemu swoje tempo. Ostatnimi czasy dostęp do mojego tyłka ma jedynie on. Po skończeniu we mnie, jeszcze kilka razy użył szpicruty.

- Która godzina?

- Za pięć trzecia.- Uzyskałem odpowiedź.

- Dobra. Rozwiąż mnie i kończymy.

Kiedy byłem już wolny spojrzałem na swoje nadgarstki. Czerwone, delikatnie poobcierane. Za maksymalnie pół godziny nie będzie śladu. Spojrzałem na Tsumiego. Dyszał spoglądając na podłogę. Co jak co, ale to ja tu powinienem być bardziej zmęczony niż ty. Ubrałem się i zbliżyłem do chłopaka.

- Chodź mały. Wracamy do celi.- Powiedziałem czochrając jego włosy.

Związałem jego ręce i dałem znak Akiemu, że może już otworzyć drzwi. Zaprowadziliśmy go do jego celi. Tym razem Makoto nie złożył nam wizyty. Najwyraźniej spał lub miał lepsze rzeczy do roboty. Zostałem odprowadzony do drzwi wyjściowych. Noc była chłodna. Kończyły się już ciepłe dni.

W domu od razu udałem się do łóżka. Padłem wykończony.


Wymachiwałem ręką w poszukiwaniu telefonu. Gdzie on jest?! Nie przypominam sobie w ogóle, żebym nastawiał budzik. Jest! Wyłączyłem uciążliwy i denerwujący alarm. Która jest godzina... Co?! Dopiero dziewiąta?! Spałem niecałe sześć godzin. Muszę zacząć dłużej spać.

Wstałem kierując się w stronę łazienki. Zimny prysznic pomoże mi się szybciej obudzić. Pozwoliłem zimnym kroplom obmyć moje ciało. Chyba przesadziłem nieco z temperaturą, bo kiedy wyszedłem miałem sine usta. Spojrzałem na swoje czarne włosy opadające mi na oczy. Muszę iść do fryzjera.

W samym ręczniku udałem się do kuchni, po drodze zabierając telefon. Robiąc sobie śniadanie wyszukałem odpowiedni kontakt próbując się z nim połączyć.

- Haru!- Usłyszałem wesoły głos.- Dawno się nie odzywałeś. Co tam u ciebie słychać?

- Po staremu wszystko dobrze. Słuchaj mam do ciebie małą prośbę. Nie masz przypadkiem prawa jazdy?

- Kurwa, stary. Ja mam dopiero siedemnaście lat.

- Sorki, czasami zapominam. W takim razie nie przeklinaj gówniarzu.

- Ale moja dziewczyna ma.- Powiedział szybko.- Gdzieś chciałeś pojechać?

- Tak. Ale nie chce zawracać wam głowy. Dam sobie radę.

- Przestań. Zawieziemy cię, tylko powiedz gdzie. Przy okazji spędzimy trochę czasu.

W sumie to był dobry pomysł. Nie widziałem się z bratem od ponad miesiąca. Miałem nadzieję załatwić swoje sprawy dość szybko. W takim wypadku mógłbym pozostały czas spędzić z nim i jego dziewczyną, która miała nam robić za kierowcę. Miała prawdo jazdy, to oznaczało, że była od niego starsza. Mam nadzieję, że nie znalazł sobie jakiejś starej baby.

- Zgoda. Raz w życiu pojechaliśmy na wakacje do innego miasta, jak się okazało trafiliśmy na czas trwania jakiegoś festynu.

- Tak, wiem gdzie to jest.

- Tam mam coś do załatwienia. Muszę kogoś znaleźć. Po tym jestem cały twój. Na pewno nie sprawiam problemu?

- Ależ skąd. Przyjedziemy po ciebie o drugiej.

- Wielkie dzięki.- Rozłączyłem się z wdzięcznością w głosie.

Dobra. Więc mam już plany na dzisiaj. Do spotkania z bratem i jego lubą zostały mi ponad trzy godziny. Musze do tej pory sobie jakoś zorganizować czas. Dokończyłem robienie śniadanie i usiadłem z nim na kanapie przed telewizorem. Po wstępnym doprowadzeniu się do użytku publicznego udałem się do fryzjera. W końcu będę wyglądał jak człowiek. Po wizycie z uśmiechem przejechałem dłonią po swoich krótkich włosach.

- I mogłyby już tak zostać na zawsze.

Myślami byłem kompletnie gdzie indziej. Wracając do domu wpadłem na koleżankę Masaru, dosłownie wpadłem.

- Przepraszam.- Odezwałem się natychmiast.

- Nic nie szkodzi. Haru, dobrze pamiętam?

- Tak. Tomoko, przyjaciółka Masaru. Nasze pierwsze spotkanie nie było zbyt udane.

- Przynajmniej nie było nudno- zaśmiała się.

- Zawsze był taki przewrażliwiony?- Spytałem z rozbawieniem.

- Oj, uwierz. Kiedyś był całkiem inny. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Teraz ciągle się czymś zamartwia i wydaje się być sztywniakiem.

- Uwierz, umie się jeszcze zabawić.- Zapewniłem ją.- Najwidoczniej ma teraz dużo na głowie. Poczekaj, niedługo pewnie zacznie przypominać Masaru, którego znasz. Niestety, muszę już lecieć. Pozdrów go ode mnie.

- Jasne, do zobaczeni.- Pożegnała się ze mną puszczając do mnie oko.

Wróciłem do swojego mieszkania obmyślając plan działania. Wiem jak się nazywa, w jakim mieście mieszkał i mniej więcej w jakiej dzielnicy. Jednak nie posiadam dokładnego adresu. Poza tym, co ja właściwie mam jej powiedzieć?! Internet! Tam może znajdę jakieś informacje.

Wpisałem jego imię i nazwisko w wyszukiwarkę. Wyświetliło się ogłoszenie o jego zaginięciu. Było tam również ogłoszenie z zdjęciem Yukichiego. Możliwe, że nawet ja gdzieś tam jestem. Chyba, że Makoto zajął się i tym. W sumie mógłbym to wykorzystać.

W mieszkaniu rozległ się dzwonek. Przyszli po mnie.

- Gotowy do drogi?- Spytał witając mnie w progu.

- Jasne.

Wyszedłem zamykając za sobą drzwi. Udaliśmy się na parking przed blokiem, gdzie przy srebrnym samochodzie czekała zgrabna kobieta o długich brązowych włosach. Ładna.

- Mój brat, Haruki.- Przedstawił w pierwszej kolejności mnie.- Haru. Moja dziewczyna, Seol Ri Jeong.- Powiedział obejmując ją w pasie.

- Bardzo miło mi poznać.- Uścisnąłem drobną, zadbaną dłoń dziewczyny.

- Mnie również.

Wsiedliśmy do auta. Zająłem miejsce na tylnym siedzeniu samochodu. Podczas jazdy kątem oka obserwowałem dziewczynę brata. No proszę, ładną laskę sobie wyrwał. W sumie sam nie jest brzydki, więc ma prawo mieć jakieś wymagania względem swojej wybranki. Jednak nie spodziewałem się, że będzie nią Koreanka. Jeśli Yuki jest z nią szczęśliwy, to nie mam żadnych zarzutów. W sumie dobrze, że nie jest z Chinką, bo one urodą nie grzeszą...

- Pracujesz gdzieś?- Zapytałem przerywając ciszę.

- Jestem modelką.- Powiedziała nie odrywając wzroku od drogi.

Uśmiechnąłem się pod nosem.

- A ty czym się zajmujesz?- Odwzajemniła pytanie spoglądając w moją stronę jednym okiem.

- Można powiedzieć, że zajmuje się szkoleniem osób, przystosowywaniem ich do pracy. Nie za bardzo chce o tym rozmawiać.

Brat odwrócił się na siedzeniu, spoglądając na mnie podejrzliwym wzrokiem. Puściłem do niego oczko chcąc go uspokoić. To ja się powinienem o ciebie martwić, a nie na odwrót.

- Długo jesteście razem?- Zapytałem.

- Będzie już ponad dwa miesiące.- Odezwał się z uśmiechem brat. Seol Ri spojrzała na niego ciepłym wzrokiem.

Tak, wyglądali na szczęśliwych.

Przez większość trasy udawaliśmy, że umiemy śpiewać oraz że znamy tekst piosenki. Dawno się tak dobrze nie bawiłem, bez żadnego alkoholu czy seksu.

Na miejsce dojechaliśmy w ciągu niecałej godziny. Miasto nie wyróżniało się niczym w żaden sposób. Zaparkowaliśmy w centrum przy urokliwym parku. Teraz trzeba będzie znaleźć adres mojego celu, którego nie posiadałem. Za to miałem jej numer z ogłoszenia.

- Idziecie ze mną czy poczekacie zwiedzając miasto?- Zapytałem przed przystąpieniem do działania.

- A gdzie idziesz?

- Muszę spotkać się z pewną kobietą, nie powinno to zająć dużo czasu.- Przynajmniej taką miałem nadzieję.

- Pójdziemy z tobą, później razem pozwiedzamy.- Odpowiedział Yukichi spoglądając na dziewczynę.

- Dobrze. Wykonam tylko jeszcze jeden telefon i możemy iść.

Odwróciłem się do nich i wyciągnąłem komórkę. Wybrałem wcześniej zapisany numer. Mam nadzieję, że odbierze.

- Tak, słucham.- Odezwał się kobiecy głos.

- Dzień dobry. Dzwonię w sprawie ogłoszenia o zaginięciu. Mam wrażenie, że widziałem pani syna.

- Naprawdę?- Głos nagle się ożywił.- Gdzie?

- Wolałbym z panią porozmawiać twarzą w twarz. Może moglibyśmy się teraz spotkać. Podałaby mi pani swój adres, przyszedłbym i powiedział wszystko co wiem na jego temat.

Oczekiwałem jej odpowiedzi zniecierpliwiony. Mogła się nie zgodzić. Jestem obcym człowiekiem, który uważa, że widział jej syna i chce by podała mi adres swojego domu. Miała prawo się nie zgodzić.

- Dobrze.- Odpowiedziała w końcu.

Starałem się zapamiętać podawany przez nią adres zamieszkania. Pamiętam, że mijaliśmy tę ulicę jadąc tutaj.

- Za kilka minut powinienem się zjawić.

- Dobrze, do zobaczenia.- Pożegnała mnie.

Tak! Rozłączyłem się. Spojrzałem na obejmującą się parę. Gdy zauważyli, że ich obserwuję, dałem im znak by poszli za mną. Po paru minutach staliśmy przed właściwym budynku. Ładny, czteropiętrowy na dobrym osiedlu. Wcisnąłem guzik domofonu z odpowiednim nazwiskiem obok.

- Dzień dobry, dzwoniłem do pani...

Rozległ się dźwięk otwieranych drzwi. Weszliśmy do środka kierując się na drugie piętro.

- Słuchajcie. Spróbujcie jakoś dyskretnie zrobić zdjęcie jej córce. Proszę, to dla mnie bardzo ważne.

Widziałem jak patrzą na mnie zdziwionym wzrokiem.

- Bardzo proszę.

Brat ledwie widocznie pokiwał głową. Uśmiechnąłem się i ruszyłam w dalszą podróż po schodach. W końcu stanąłem przed drzwiami z ciemnego drewna. Zapukałem kilka razy nie chcąc korzystać z dzwonka. Otworzyła nam niewysoka kobieta o farbowanych na czarno włosach. Spoglądała na nas badawczym wzrokiem ciemnoniebieskich oczu.

- Zapraszam.- Powiedziała przywdziewając na twarz uprzejmy uśmiech.

Weszliśmy do środka. Kobieta zaprowadziła nas do salonu. Po drodze zdołałem ujrzeć kawałek kuchni i pokoju należącego do małego dziecka. Mieszkanie było schludne i ładnie urządzone. W trójkę zasiedliśmy na kanapie. Gospodyni spoczęła na szerokim fotelu.

- Mówi pan, że widział mojego syna.- Zaczęła.

- Przepraszam, nie przedstawiłem się. Jestem Haruki. To mój brat i jego dziewczyna.- Powiedziałem w pośpiechu.- Tak, w sąsiednim mieście. Był w towarzystwie dwóch chłopaków. Wyglądali na dość podejrzane towarzystwo.

- Jest pan pewien, że to był mój Katsumi?

- Tak. Poza tym widziałem go dzień później na basenie. Miał jakieś znamię z tyłu, na lewym udzie.

W oczach kobiety było widać mieszającą się radość i smutek.

- Tak, to musiał być on.

Zapadała chwila ciszy.

- Przynajmniej wiem, że żyje i jest cały.

- Przepraszam, może uzna to pani za niestosowne. Ale wie pani, dlaczego uciekł z domu?

Widziałem jak pociera niespokojnie dłonie.

- Na początku myślałam, że go porwano. Był grzecznym, porządnym chłopakiem. Przynajmniej tak myślałam. Gdy policja rozpoczęła poszukiwania, natknęła się na kilka tropów. Połączyli go z jakąś grupą narkotykową. Nie mogłam w to uwierzyć.- Mówiła nieco roztrzęsiona.- Mój syn okazał się nie być takim aniołkiem, za jakiego go miałam. Jednak w tamtym okresie nie byłam w stanie się nim odpowiednio zająć. Byłam w ciąży, a poza tym myślałam, że jest na tyle dorosły i ma trochę oleju w głowie by zostać kilka dni samemu.

- Ile temu to było?- Spytałem, mimo że znałem odpowiedź.

- Prawie rok temu. Nadal nie mogę w to uwierzyć.

- Współczuję pani. Wiem jak to jest, gdy zaginie bliska osoba. Prawda młody.- Powiedziałem czochrając włosy brata.- Dlatego wiem jak ważne są jakiekolwiek informacje.

Kobieta spojrzała na Yukichiego. Jej wzrok wyrażał smutek i zdziwienie. Nagle doszedł nasz narastający płacz dziecka.

- Przepraszam na chwilę.

Wyszła idąc uspokoić swoje dziecko. Spojrzałem na pozostałą przy mnie dwójkę. Westchnąłem podnosząc się z kanapy. Opuściłem ich udając się za matką Katsumiego. Zniknęła za uchylonymi drzwiami dziecięcego pokoiku. Po chwili słyszałem jak uspokaja płaczące dziecko. Niepewnym krokiem wszedłem do środka.

- Jak ma na imię?- Spytałem półszeptem.

- Chinatsu. Urodziła się zaraz po ucieczce Kastumiego. Nie zdążył nawet jej zobaczyć.

Mała była do niego bardzo podobna. Blond włoski, te same oczy i nosek. Była słodka. Patrzała na mnie ciekawskim wzrokiem z lekko rozchyloną buźką. Teraz zostało mi tylko...

- Będziesz miał na nią oko? Pójdę tylko po mleko dla niej.

- Nie ma najmniejszego problemu. Proszę się nie śpieszyć.

Obrzuciła mnie ciepłym spojrzeniem i wyszła zostawiając mnie samego. Uśmiechnąłem się w duchu. Najpierw coś przed czym po prostu nie mogłem się powstrzymać, a co było niezwykle głupie i dziecinne. Selfie. Wiedziałem jaką reakcje to u niego wywoła. Następnie posadziłem ją na ziemi koło zabawek i zrobiłem kilka zdjęć. Tak, chyba tyle wystarczy. Chwyciłem do rączki jednego z pluszaków i zacząłem ją rozśmieszać. Po chwili wróciła jej mama z butelką mleka.

- Dziękuję, że jej popilnowałeś.

- To żaden problem.- Powiedziałem wstając z podłogi.- Wrócę do brata, żeby zjadła sobie w spokoju.

Pomachałem małej na pożegnanie. Yukichi szeptał coś do swojej dziewczyny. Kiedy zauważył moją obecność zamilkł obrzucając mnie pytającym spojrzeniem. Wyszczerzyłem się w uśmiech zadowolony z wykonanego zadania. W sumie moglibyśmy się już zmywać. Mam to, po co tu przyszedłem.

Kobieta wróciła do nas z dziewczynką na rękach.

- My chyba będziemy już iść. Nie chcemy przeszkadzać. Gdyby udało mi się zdobyć jeszcze jakieś informacje na jego temat, od razu się z panią skontaktuję.

- Nawet pan nie wie jak bardzo się cieszę słysząc, że żyje. W pewnych momentach miałam naprawdę czarne myśli. Dziękuję za wszystko.

Kierowaliśmy się w stronę drzwi wyjściowych.

- Naprawdę nie ma za co.

Wyszliśmy żegnając się z miłą kobietą. Katsumi ma naprawdę fają mamę. Wyszliśmy z budynku kierując się w stronę parku. Teraz mogliśmy się wziąć za zwiedzanie. Nie było tu dużo miejsc do oglądania, jednak miło było przejść się z nimi na spacer. Dawno nie spędzałem czasu tak zwyczajnie. Brakowało mi tego.

Siedziałem z Seol Ri na ławce czekając na Yukiego, który poszedł po lody dla naszej trójki.

- Nie wiedziałam, że uciekł z domu.- Odezwała się przerywając ciszę.

- Z Yukim nie mieliśmy szczęśliwego dzieciństwa. Również później było kilka nieprzyjemnych epizodów. Nie tyle uciekł, co został porwany. Na szczęście szybko udało się wszystko wyjaśnić i wyciągnąć go z tego. Czasami się obwiniam, bo to w pewien sposób było to trochę z mojej winy.

Może nie powinienem jej tego wszystkiego mówić? Jednak jeśli chciała być z moim bratem, musiała wiedzieć, że nie miał łatwo w życiu i pewne zachowania trzeba mu wybaczyć.

- Yukichi to naprawdę fajny chłopak.

- Tak.

- Jednak jeśli złamiesz mu serce, nie będę mógł tego tak zostawić.- Powiedziałem piorunując ją wzrokiem z uśmiechem na twarzy.

Przez jej oczy przebiegł cień strachu. Po chwili uśmiechnęła się spoglądając w stronę lodziarni. Młody wracał trzymając w ręce trzy lody w wafelku. Podał swojej dziewczynie truskawkowego, dla nas wziął waniliowe.

Po zjedzeniu ochładzających lodów pospacerowaliśmy chwilę po mieście, po czym wróciliśmy do samochodu, by ruszyć w drogę powrotną. Każdy zajął swoje poprzednie miejsca. Oparłem się o szybę wpatrując się w krajobraz za oknem. Las, łąki, pola w blasku słońca powoli chowającego się za horyzontem słońca. Oczy zaczęły mi się kleić.

Szarpnąłem się do góry, kiedy usłyszałem policyjną syrenę.

- Cholera.- Szepnął pod nosem Yuki.

- Co się stało?- Spytałem czując się nie w temacie.

- Nie mam pojęcia. Jechałam zgodnie z przepisami.- Powiedziała zatrzymując się na poboczu.

- W takim razie musi to być zwykła kontrola.- Uspokoiłem ją. Jednak...- Yukichi, odwróć się.

Dwóch policjantów zmierzało w naszą stronę. Widziałem jak brat chowa cię przed ich wzrokiem. Sam postępowałem podobnie do niego. Podeszli do szyby od strony kierowcy.

- Dzień dobry. Czy mógłbym po prosić prawo jazdy i dowód rejestracyjny samochodu.

- Tak.- Wyciągnęła dokumenty z torebki.- Proszę.

Odwróciłem się w stronę policjantów przyglądając się im uważnie. Jeden z nich przeglądał dokumenty Seol Ri. Drugi stał nieco z tyłu pozwalając pracować koledze. Nagle jego wzrok z mojego brata przeniósł się na mnie. Przyjrzałem się mu uważnie, jego twarz wyglądała dość znajomo. Przecież on kiedyś wynajął mnie u Makoto! I był tam dość częstym gościem... Nawet wtedy lubił bawić się w policjanta. Możliwe, że gdyby był w cywilnych ubraniach, to nie poznał bym go. Po chwili i on mnie rozpoznał.

- Mogę na chwilę prosić pana ze mną.- Zwrócił się do mnie.

Odpiąłem pasy i wyszedłem z samochodu. Yukichi obrzucił mnie zaniepokojonym spojrzeniem. Nie wiedział, dlaczego prosi mnie na stronę. Funkcjonariusz podszedł ze mną do radiowozu.

- Jesteś od Makoto, mam racje?

- Tak. Pamiętam cię.- Powiedziałem z lekkim rozbawieniem.

- Myślałem, że on nikogo nie wypuszcza. Uciekłeś czy jak?

- Nie, sam mnie wypuścił. Jak chcesz, możesz do niego zadzwonić i to sprawdzić.

- A żebyś wiedział, że tak zrobię.

Wyciągnął telefon z kieszeni po czym wybrał numer. Rozmówca po drugiej stronie dość szybko się odezwał.

- Nie, znaczy. Mam tu jedną z twoich dziwek... Jak się nazywasz?

- Sakamoto Haruki.- Odpowiedział nieco zażenowany.

- Sakamoto Haruki- powtórzył.- Wiem, że nikogo nie wypuszczasz, jednak on twierdzi, że tak postąpiłeś. Chciałem się upewnić, że nikt ci nie zwiał.

Przez chwilę widziałem jak skupia się na tym, co mówi do niego Makoto.

- Okej, jasne. Na razie.- Rozłączył się.- Dobra, miałeś rację. Jednak ten chłopak na przednim siedzeniu. Należy do osób zaginionych, mam rację?- Spojrzał w stronę mojego brata, który to zauważył.

Milczałem. Do czego on zmierza? Niech już skończy i mnie puści.

- To twój brat? Pamiętam, że ma takie samo nazwisko jak ty. Musi być twoim bratem. Jesteście podobni. Chyba będę musiał go zatrzymać i zabrać na komisariat. W końcu jest poszukiwany. Rodzice pewnie się martwią.

- Weź przestań.

- Nie tym tonem.- Odezwał się gniewnie.

- Proszę cię. Daj nam spokój. Uwierz, rodzice się nie martwią. Opiekuje się nim i wiem, że nic mu nie grozi, jak również, że nie nabroi. Puść nas.

- Puszę.- Na te słowa odetchnąłem z ulgą.- Ale...

- Ale co?!- Spytałem poirytowany.

- Czekam na twoją propozycję.- Powiedział dwuznacznym tonem.

Przeczesałem dłonią włosy z zakłopotaniem. Kurwa, nawet na policjanta na służbie, któremu oddawałem się według jego dziwnych upodobań, nie mogę liczyć.

- Mogę ci obciągnąć, na nic więcej nie starczy nam czasu. Może być?

- Może być. Wejdź na tył furgonetki, ja dopilnuje, żeby mój kolega nagle nam nie przeszkodził.

Zrobiłem jak rozkazał. Długo nie musiałem czekać. Kiedy przyszedł od razu wziąłem się do roboty. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz robiłem to z taką niechęcią. Na szczęście nie trwało to długo. Po wszystkim odprowadził mnie do samochodu.

- Ej, ten z przodu nie jest czasem...- Odezwał się funkcjonariusz do dopiero co przybyłego kolego.

- Nie.- Przerwał mu. - Daj spokój. Wracajmy już.

- Ale...

- Nie. Chodźmy.- Zaczął go ciągnąć w stronę radiowozu.

Odetchnąłem z ulgą, podobnie jak cała reszta.

- Czego od ciebie chciał?- Spytał brat odwracając się w moją stronę.

- Rozpoznał cię i chciał cię zgarnąć na komisariat. Okazało się, że go znam i udało mi się go na mówić, żeby zostawił cię w spokoju.

- O czym wy...

- Możemy już jechać?- Przerwałem jej.- Chciałbym już wrócić do domu.

Ruszyła w dalszą drogę nie kontynuując tematu. Byliśmy już blisko domu. Powstrzymywałem się, żeby ponownie nie zasnąć. Ucieszyłem się widząc znajomy blok. Wysiadłem dziękując im za poświęcony dla mnie czas. Ospałym krokiem ruszyłem w stronę własnego mieszkania.


Chyba zabrałem ze sobą wszystko. Zapowiadała się naprawdę ciekawa wizyta. Dość niechlujnie zająłem się chłopakami. Wszystko przesłaniała mi myśl, że czeka mnie jeszcze spotkanie z Katsumim. Czułem wewnątrz ogromne podekscytowanie wchodząc do jego celi. Jak zwykle przerwałem mu sen. Jego niezadowolona mina mnie ucieszyła. Tuż przy pokoju, w którym zawsze się z nim zamykam odnalazł nas Makoto.

- Dopiero zaczynacie.

- Tak.- Powiedziałem

- Przyłączę się.- Powiedział z uśmiechem.- Zajmę wam tylko chwilę.

Nie spodziewałem się, że będzie chciał się do nas przyłączyć. Mam nadzieję, że pozwoli mi po wszystkim zostać jeszcze chwilę sam na sam. Weszliśmy do środka. Widziałam jak rozgląda się rozważając różne opcje.

- Daj go tu.- Powiedział stając przy rurze.

Podałem linę, a on kazał mu się rozebrać i usiąść. Ręce przywiązał mu do rury nad głową. Czyli rzeczywiście przyszedł tylko na chwilę, w przeciwnym razie ręce miałby związane za plecami. Gestem kazał mi podejść.

- Rozbierz się i czekaj.

Zrobiłem jak rozkazał. Obserwowałem jak Makoto podchodzi do komody i wyciąga z niej czarną skórzaną obrożę. Z uśmiechem na twarzy nałożył mi ją.

- Siadaj na niego i do roboty.

Spojrzałem na Katsumiego. Na razie było to niewykonalne, muszę go trochę podrażnić. Wziąłem do ust jego członka zajmując się nim przez chwilę. Kiedy był już w pełnej gotowości zacząłem nabijać się na niego. Makoto podszedł do mnie wypychając biodra w moją stronę. Rozpiąłem rozporek i wyciągnąłem jego prężącą się męskość. Unosiłem się i opadałem na biodra Tsumiego jednocześnie pieszcząc ustami członek mojego Pana. Ciągnąc za obroże nabijał mnie głębiej na niego. Słyszałem, za jak i przed sobą, ciche sapanie. Przykładałem się do roboty, by Makoto był jak najbardziej zadowolony z moich usług.

Doszedł z cichym jękiem. Z przyjemnością wsłuchiwałem się w jego głos. Po chwili i drugi z nich skończył. Wstałem łapiąc oddech.

- Kończysz już z nim czy...

- Nie, jeszcze z nim zostanę.- Odpowiedziałem nim dokończył pytanie.

- Okej. To na razie.

Przyszedł, zadowolił się i poszedł. Cały on. Zostawił nas samych. Spojrzałem w stronę chłopaka. Wpatrywał się pustym wzrokiem gdzieś w bok. Wyciągnąłem chusteczki z plecaka i podszedłem do niego. Uwolniłem jego ręce.

- Masz, wytrzyj się. Później i tak pójdziesz się umyć.

Wziął ode mnie chusteczki. Ja w tym czasie poszedłem się ubrać. Usiadłem na brzegu łóżka, po czym położyłem się na plecach. Byłem wykończony dzisiejszym dniem.

- Podaj mi plecak.- Rzuciłem do niego od niechcenia.

Słyszałem jak wstaje i wykonuje moją prośbę. Rzucił go koło mnie. Nie patrząc rozpiąłem małą kieszonkę i zacząłem grzebać w niej ręką. Czułem jak materac ugina się pod jego ciężarem. Położył się koło mnie.

- Masz fajną mamę.- Odezwałem się nieco prowokującym tonem.

Kątem oka zauważyłem, że podnosi się na łokciach jednocześnie obdarzając mnie pytającym spojrzeniem. Wyciągnąłem z plecaka wywołane dzisiejszego dnia zdjęcia, poza jednym. Podałem mu plik fotografii. Widziałem jak przegląda wszystkie z przejęciem. Miał nieodgadniony wyraz twarzy. Cieszył się? Był zaskoczony? Mógłby coś powiedzieć.

- Jak ma na imię?

- Chinatsu. Słodka mała.

Widziałem jak jego usta wykrzywiają się w niewyraźny uśmiech.

- Jestem ci ogromnie wdzięczny, jednak... Trzymaj się od nich z dala.- To ostatnie powiedział dość złowrogim tonem.

- Schowaj zdjęcia do małej kieszeni.- Rzuciłem plecak w jego stronę.

Chwycił go i zaczął zbierać wszystkie fotografie leżące na łóżku. Kątem oka widziałem jak przed ich włożeniem zagląda do kieszeni. Tak. Chciałem żeby sam znalazł ostatnie zdjęcie. Wyciągnął je i przyjrzał się mu. W duchu już zacząłem się śmiać. Poczułem jego ciężar na sobie. Chwycił moją szyję lekko przyduszając.

- Ty... Jak śmiałeś ją dotknąć!- Warknął na mnie.

- Twoja mama musiała iść dla niej po mleko. Musiałem jej przypilnować.- Wytłumaczyłem się.- Ktoś tu chyba jest zazdrosny.

- Trzymaj się z dala od mojej rodziny!

- Chciałbyś potrzymać na rękach swoją siostrzyczkę. Mam racje?- Mówiłem do niego nieco prowokującym tonem.

Chwyciłem jego szyję i przyciągnąłem do siebie. Rękoma oplotłem jego ciało. Szarpał się przez chwilę, po czym poczułem jak jego palce wbijają się w moje ramiona, a jego ciałem wstrząsnął szloch. Pozwoliłem mu się wypłakać. Miał prawo.

- Zbierajmy się już.- Odezwałem się w końcu.

Zszedł ze mnie i zaczął doprowadzać się do względnego porządku.

- Mógłbyś go najpierw zabrać do łazienki.- Powiedziałem po wyjściu z pokoju.- Ja niestety musze już lecieć.

- Jasne. Do zobaczenia.- Pożegnał mnie przejmując linę, która związywała nadgarstki Tsumiego.

- Do zobaczenia.

Wyszedłem kierując się w stronę domu. Jedyne o czym marzę w tej chwili to ciepła kąpiel i łóżko. Ostatnio coraz mniej sypiam. A jeśli zdarzy mi się już spać to są to godziny dzienne. Powoli zmieniam swój tryb życia na nocny, zaśmiałem się w duchu.


Chodziłem po domu poddenerwowany. Dwa dni!

Przedwczoraj miałem dzień wolnego.

Wczorajszego dnia musiałem zrobić opłaty za prąd i wodę. Kolejki ciągnęły się w nieskończoność. Nie dość, że szedłem tam kompletnie niewyspany, to spędziłem tam ponad pół dnia. Nie byłem w stanie odwiedzić go tamtej nocy. Byłem niezwykle śpiący.

Dzisiaj, gdy tylko wstałem, czekałem z zniecierpliwieniem, aż nastanie zmrok. Zawsze szedłem do pracy o stałych porach. Nie było mnie tam dwa dni! Niech zegar w końcu wybije pierwszą. W tedy będę mógł wyjść z domu.

Czas na szkoleniu mało wartościowych dziwek Makoto strasznie mi się dłużył. Jednak pewnego rodzaju satysfakcję przynosił mi widok jak ich zachowanie się poprawiło. Widać nie byłem w tym taki zły. Jednak coś w życiu mi wychodzi. Nie jestem całkowicie bezużyteczny. Tak.

Masz kłopoty z erekcją lub nikt cię nie zadowala? Ekspert od seksu przychodzi na ratunek! Kapitan seks już leci. Albo... Kapitan erekcja gotowy do działania!

Już chyba naprawdę zaczyna mi się rzucać na głowę.

Ciężko mi było zachować obojętną twarz zbliżając się do jego celi. Chwytając za klamkę niemal drżałem z podekscytowania. W końcu! Całe dwa dni bez jego gniewnych spojrzeń, grymasów, sprzeciwów, jęków. Kiedy otworzyłem drzwi i wszedłem do środka całe szczęście mnie opuściło. Co to ma być?! Zacisnąłem dłonie w pięści powstrzymując się od reakcji niosących za sobą niemiłe konsekwencje. Starałem się wytrzymać do momentu, w którym będziemy sami.

- Co to ma być?!- Odezwałem się

Nic nie odpowiedział. Usiadłem na łóżku, a on obok mnie. Haru, uspokój się.

- Kto ci to zrobił?- Mój głos lekko zadrżał.

Nadal milczał. Patrzał pustym wzrokiem na swoje dłonie. Unikał mojego spojrzenia. Westchnąłem ciężko wstając z łóżka. Przeniosłem się na jego kolana. Chwyciłem jego twarz w dłonie zmuszając do spojrzenia na mnie. Nadal jego ciemnoniebieskie oczy uciekały ode mnie.

- Tsumi.- Odezwałem się spokojnym tonem.

Opuszkami palców zacząłem gładzić soczystego siniaka pod jego okiem. Musiał być zrobiony co najmniej wczoraj. Jak ktoś mógł uderzyć go w tą ładną buźkę. Kto mógł to zrobić?

- Makoto cię uderzył?

- Nie.- Odpowiedział niemal natychmiast.- Sam przywalił klientowi, który mi to zrobił.

Chociaż tyle.

- Dostałem za to, że nie chciałem spełnić rozkazu gościa z jakimś posranym fetyszem.

Skrzywił się, gdy za mocno nacisnąłem na opuchnięte miejsce. Pochyliłem się i delikatnie ucałowałem siniaka. Nigdy nie widziałem w jego oczach tyle smutku i bezsilności. Był kompletnie bez życia. Mój biedny Tsumi. Przepraszam, że pozwoliłem, żeby zrobiono ci krzywdę. Nikomu na to już nie pozwolę. Obiecuję. Oparłem czoło o jego tors. Zacisnąłem pięści na brzegu jego koszulki. Z całych sił powstrzymywałem łzy cisnące mi się do oczu. Czułem jak jego ramiona oplatają moje ciało przyciskając do siebie.

Złączyłem moje usta z jego delikatnymi wargami. Miał je lekko poranione od jego ciągłego przygryzania. Jego dłonie błądziły po moim ciele wywołując fale dreszczy. Chwyciłem brzegi jego bluzki i pozbyłem się jej. Po chwili podobnie postąpił z moją.

Nigdy nie przeżyłem niczego podobnego. Było to doznania inne niż dotychczasowe. Ten seks był pełen delikatności, czułości i spokoju. Nie, my nie uprawialiśmy seksu. Kochaliśmy się. Spełnienie jakiego doznałem było silniejsze od jakiegokolwiek wcześniej.

___________________________________________________

Mam nadzieję, że podobał wam się rozdział. Muszę powiedzieć, że wasze komentarze są bardzo motywujące, dziękuję.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top