Rozdział 1
HARUKI
Leniwym krokiem skierowałem się w stronę drzwi. Kto mógł dzwonić o tak później porze? Szarpnąłem gwałtownie za klamkę z wyraźnym niezadowoleniem malującym się na twarzy. Zastygłem w bezruchu, gdy zobaczyłem niezbyt wysokiego mężczyznę z burzą brązowych włosów i krótką brodą. Wyglądał tak jak zawsze.
- Nie wpuścisz mnie do środka?
- Przepraszam, Panie. Wejdź.
- Nie musisz...- Zaczął wchodząc do mieszkania.
- Wiem, przyzwyczajenie.
- Do każdego tak masz?
- Nie, tylko do ciebie.
Zaśmiał się krótko rozsiadając się na kanapie jakby był u siebie. Wpatrywałem się w niego czując szalone bicie swojego serca. W spodniach miałem coraz ciaśniej.
- Kawy, herbaty czy coś mocniejszego?
- Dziękuję, ale ja tylko na chwilę.
Poczułem lekkie ukłucie rozczarowania. Chyba w duchu liczyłem jeszcze na małe co nieco.
- Chciałem cię zaprosić na zabawę. Niewielka grupka.
Wiedziałem doskonale co miał na myśl. Urządza jedną z tych swoich orgii. Muszę przyznać, że jego propozycja mnie zaskoczyła. Nie przypuszczałem, że mógłbym być gościem na takiej imprezie.
- Tu masz adres i godzinę. Jakbyś się zdecydował to po prostu przyjdź.- Podał mi niewielką kartkę przypominającą wizytówkę.
Uśmiechnął się wstając z kanapy. Odprowadziłem go do drzwi, patrząc jak po chwili znika za drzwiami windy. Wróciłem do pustego mieszkania. Spojrzałem ponownie na zaproszenie. Ulica, godzina i nic poza tym. Nie byłem pewien czy chcę tam iść. Mam cały dzień do zastanowienia, impreza jest dopiero jutrzejszej nocy.
Przebrałem się w piżamę i w samych bokserkach położyłem się do łóżka.
Dzwonek nie miał litości, a raczej skurwysyn, który nie daje mi spać i naciska ten pieprzony guzik. Zerwałem się z łóżka i wściekły podszedłem do drzwi.
- Czy cię do końca popierdoliło?!- Krzyknąłem widząc znajomą twarz.
- Ja ciebie też.- Powiedział cmokając w moją stronę.
Wszedł do środka nie czekając na moje zaproszenie. Usiadł na kanapie robiąc mi miejsce.
- Dzisiaj wieczorem jest impreza w mieście, myślałem, że moglibyśmy się na nią wybrać.
- Słuchaj, jestem jeszcze...
Przerwał mi dźwięk telefonu.
- Przepraszam na chwilę.
Wróciłem do sypialni i odebrałem komórkę.
- Dlaczego dzwonisz tak rano?
- Co to za ton?- Zaśmiał się.- Dzisiaj wieczorem mam wolny dom, a mój chuj miałby ochotę zagłębić się w twoim ciasnym tyłeczku. Rozumiem, że wpadniesz.
- Nie wiem. Dostałem jeszcze dwie inne propozycje na dzisiejszy wieczór.
- Ciekawsze od tej?
Poczułem jak mój członek budzi się do życia.
- Satoru, zastanowię się. W razie czego, następnym razem mnie ukarzesz.
- Nawet nie śmiej sądzić, że mogłoby być inaczej. Na razie.- Rozłączył się.
No świetnie. Nikt się do mnie nie odzywa, a jak już, to wszyscy chcąc się ze mną spotkać w tym samym czasie.
- Kto dzwonił?- Spytał, gdy wszedłem do salonu.
- Mam już trzy propozycje na dzisiejszy wieczór.
- Jesteś rozchwytywany.- Zaśmiał się.- W ogóle, jak tam z Yukichim?
- Dobrze się trzyma. Ostatnio nawet poznał jakąś laskę.
- Bierze się chłopak do roboty widzę.
- Masaru, co do twojej propozycji, może być tak, że się jeszcze zastanowię?
Naprawdę nie miałem pojęcia z kim spędzić dzisiejszy wieczór. Każda możliwość była na swój sposób kusząca.
- Nie ma problemu. Nie będę ci przeszkadzał.- Wstał z kanapy kierując się w stronę drzwi.- Cześć!
Znowu zostałem sam z mętlikiem w głowie.
Popołudnie minęło mi jak każde inne. Niczego nadzwyczajnego nie udało mi się zrobić. Zwyczajny, mało produktywny dzień. Ale przynajmniej wiedziałem, z kim spędzę noc. Zdecydowałem się w ostatniej chwili. Szybko przebrałem się i ruszyłem w drogę. Mam nadzieję, że zdążę.
Dotarłem na miejsce szybciej niż sądziłem, jednak za późno by zjawić się punktualnie. Opóźnienie wynosiło dwie minuty, więc nie było tak źle, lecz on był bardzo punktualny. Skierowałem się w stronę ciężkich drewnianych drzwi przed którymi stał ochroniarz. Zacząłem się zastanawiać czy mnie wpuści. Może ta karteczka, której zapomniałem ze sobą zabrać była wejściówką? Może funkcjonował tu jakiś kod? Kiedy podszedłem do niego poczułem lekką ulgę.
- Witaj.- Powiedział z uśmiechem.- Szef mówił, że możesz się zjawić. Zapraszam, wszystko odbywa się w dwudziestce. Chyba nie muszę cię zaprowadzać.
- Nie, sam trafię. Dzięki Aki.
- Miłej zabawy!
Szedłem krętymi surowymi korytarzami. Nadal świetnie pamiętałem ich układ. Numeracja pokoi była czysto przypadkowa. Koło dwójki była dziewiętnastka, a obok dwadzieścia trzy. Trzeba było wiedzieć, gdzie znajduje się konkretne pomieszczenie. Szybko odnalazłem właściwe. Przed drzwiami nikt nie stał, więc musieli już wejść. Przyśpieszyłem kroku nie chcąc by coś mnie ominęło. Chwyciłem za klamkę i wszedłem do środka zwracając na siebie uwagę wszystkich zebranych.
Uf... Na szczęście jeszcze nie zaczęli. Chłopcy stali w ubraniach by goście mogli przyjrzeć się każdemu z nich. Trzech chłopaków na czterech, nie licząc mnie i Makoto.
- Cieszę się, że jednak przyjąłeś zaproszenie.- Odezwał się zadowolony gospodarz.- Chodź.
Uśmiechnąłem się zamykając za sobą drzwi. Stanąłem koło niego, niemal od razu poczułem jak jego dłoń ląduję w mojej tylnej kieszeni.
- To ten blondyn, prawda?- Odezwałem się.
Zdążyłem się już przyjrzeć każdemu z nich. Byłem ciekaw czy to właśnie on, był moim następną. Wyglądał nie najgorzej.
- Jestem pod wrażeniem Haru.
Na dźwięk mojego imienia kilka osób spojrzało w naszą stronę. Przygryzłem wargę i spojrzałem na nich prowokująco.
- Chyba nie muszę ci nic mówić.- Ścisnął mój tyłek.- Więc została już tylko prezentacja. Panowie, zabawę czas zacząć!
Napaleni goście imprezy rzucili się na zwierzynę, którą i ja do niedawna byłem. Podłoga zaczęła zapełniać się porozrzucanymi ubraniami. Pomieszczenie zaczęły wypełniać jęki rozkoszy.
- Ile to już minęło?- Zagadnąłem.
- Dwa miesiące.
- Nie. Chodzi mi o ostatnie uczestnictwo w zabawie, a nie kiedy mnie wyrzuciłeś.
- Nie nazywaj tak tego. Dałem ci wolność ty niewdzięczna dziwko.- Jego ton wywołał u mnie dreszcz.- Prawie pięć miesięcy.
Zapadła chwila ciszy. Przyglądałem się oceniającym wzrokiem wszystkim jego małym niewolnikom. Moją uwagę przyciągał blondyn, mój teoretyczny następca. Zajmowało się nim dwóch mężczyzn.
- Co o nim sądzisz?- Spytał.
- Widać, że ma opory i sam sobie robi trudności. Tak poza tym, to nawet.
- Ty również miałeś i nadal masz pewne zahamowania.- Zwrócił mi uwagę.- Tak, ty szybciej zrozumiałeś, że nie należy szarpać smyczy pana, który cię karmi.
- Tak, szczególnie po tygodniowej głodówce.- Zaśmiałem się.
- On nadal nie zrozumiał, że współpraca się opłaca. Nie mam do niego takiej cierpliwości, jaką miałem do ciebie. Chyba całą wykorzystałeś.
- Mógłbym z nim później zostać sam na sam?
- Oczywiście, może uda ci się go czegoś nauczyć.- Powiedział zadowolony.
Zerknąłem w stronę zabawiających się mężczyzn.
- Idziemy się zabawić?- Zaproponował.
- Jestem gotowy odkąd tu wszedłem. Nie mogę się wyzbyć starych nawyków.
- Bardzo miło mi to słyszeć. Pokaż im jak powinna wyglądać profesjonalna obsługa.
- Tak, Panie.
Zrobiłem kilka kroków do przodu. Czułem rosnące podniecenie.
- Panowie, oto najlepsza suka w mieście! Towar, o którym dotychczas mogliście tylko marzyć.
Widziałem ich pożądliwe spojrzenia. Wiedziałem, że teraz myślą co by tu ze mną zrobić. Zaczęli do mnie podchodzić, a ja umyślnie czekałem w ubraniu.
- Na co czekasz?! Rozbieraj się dziwko!
Tak, obrażajcie mnie, poniżajcie. Róbcie ze mną te wszystkie sprośne i niegrzeczne rzeczy. Czułem ich zimne, silne dłonie na swoim ciele. Położyli mnie na ziemi. Zachowywali się jakby nie wiedzieli za co w pierwszej kolejności się wziąć. Kątem oka widziałem jak Makoto podchodzi do blondyna i każe go zostawić dla mnie w oddzielnej sali. Kiedy jeden z gości zaczął wpychać mi swojego członka do ust natychmiast wróciłem do rzeczywistości. Ssałem, drażniłem językiem główkę, starałem się odnaleźć tempo, które jemu sprawi najwięcej przyjemności. Inny mężczyzna wbił mocniej palce w moje pośladki szykując się do wejścia we mnie. Kolejny chwycił moją dłoń i zacisnął ją na swoim członku pragnąć bym również i nim się zajął.
Cieszyła mnie ich walka o mnie. Dwóch pozostałych gości, którzy zajmowali się niedoświadczoną zwierzyną zmieniło pozycję, by mieć lepszy widok na cały ten gangbang. Kiedy poczułem jak prawie łysy mężczyzna dochodzi w moich ustach jego miejsce natychmiast zastąpił chłopak, którym dotychczas się nie zajmowałem.
Minęło chyba pół godziny, kiedy w końcu zmęczeni odeszli ode mnie. Miałem na sobie spermę wszystkich obecnych tu mężczyzn, nawet Makoto do nas dołączył. Leżałem chwilę nie mając siły wstać, gdy pozostali ubierali się i szykowali do wyjścia.
- Dzięki za zaproszenie.
- Było lepiej niż się spodziewałem, dzięki.
- Masz najlepsze dziwki w mieście.
Komplementów nie było końca, a gospodarz słuchał każdego z nich z zadowoleniem. Kiedy zostaliśmy sami podszedł do mnie.
- Czeka na ciebie w dwunastce, obok masz łazienkę, tam się wpierw umyj. Zaraz przyniosę ci twoje ubranie.
- Dzięki.
Wstałem i stroju Adama udałem się do łazienki. Po drodze minąłem jednego z tutejszych ochroniarzy.
- Haru, miło się widzieć. Wracasz?- Spytał przyglądając mi się uważnie.
- Nie, tylko jednorazowe uczestnictwo.
- Szkoda, a już myślałem, że uda mi się cie przelecieć.
- Nie, ale idę się umyć i mogę ci obciągnąć pod prysznicem.
Widziałem uśmiech pojawiający się na jego twarzy.
- Kurde, miałem iść do... Uwiniesz się szybko?
- Jeszcze pytasz. Doprowadzę cię do szaleństwa w mniej niż minutę.
Wyszczerzył zęby i udał się ze mną do łazienki. Kiedy tylko zamknął za nami drzwi ściągnął spodnie i przyciągnął moją głowę do swojego krocza. Od razu zacząłem brać się do roboty, mając zamiar skończyć w wyznaczonym sobie czasie. Skupiłem się na jego jajkach, licząc że to tam jest jego czuły punkt. Bingo!
- Czterdzieści sześć sekund.- Wydyszał.- Jestem pod wrażeniem.
- Dobra, a teraz zmiataj stąd, bo po kąpieli mam coś jeszcze do roboty.
Wyszedł. Wziąłem szybki prysznic zmywając z siebie całą spermą. Pod koniec do środka wszedł Makoto, zostawiając moje ubrania na wieszaku. Wytarłem się wiszącym obok kabiny ręcznikiem i zacząłem się ubierać. Nie przyniósł koszulki, czyli jeszcze się z nim zobaczę.
W samych spodniach wszedłem do celi obok, w której tkwił pęk kluczy. Wchodząc zamknąłem drzwi by mieć pewność, że młody nie zwieje. Chłopak siedział przykuty do ściany.
- Jeśli się bardziej wyprostujesz okowy nie będą tak obcierać ci nadgarstków
- Spierdalaj!- Warknął w moją stronę.
- Miał rację, jesteś głupi. Nie zdążyłeś zauważyć, że wykonując ich rozkazy ułatwiasz sobie życie?
- Kim jesteś?!
Zmierzył mnie wściekłym spojrzeniem. Widziałem jak mimowolnie spogląda na moje boki.
- Nie tym tonem mały skurwysynu- powiedziałem śmiejąc się.- Trochę wdzięczności. Wziąłem na siebie większość ruchania, które dzisiaj ciebie czekało. Nie wiesz kim jestem, natomiast ja dobrze wiem, kim ty jesteś.
Patrzył na mnie z pytaniem w oczach.
- Jesteś nędzną dziwką, którą próbują zastąpić moje miejsce.- Wysyczałem w jego stronę.
Tak, naprawdę byłem zły. Chcieli mnie zastąpić tym czymś?! Ich niedoczekanie! Jednak zamierzałem trochę go podszkolić. Mogła to być dobra okazja do uzasadnionego wyżywania się na kimś. Tak.
- Jestem Haru, byłem tutaj przez trzy lata, a teraz mieszkam pół godziny drogi stąd.- Widziałem cień nadziei w jego oczach.- Ale nie myśl sobie, że i ty będziesz wolny. Nawet o tym nie marz, szkoda czasu. Stało się to z pewnych powodów, z których nie jestem zadowolony.
Rozpacz w jego oczach była wspaniała.
- Pokaż mi mały co umiesz.
Podszedłem do niego uwalniając go z okowów. Stał przede mną z wściekłością w oczach.
- I po co ta złość? I tak sąd nigdy nie wyjdziesz. Na kolana.- Rozkazałem mu.
Stał w miejscy patrząc mi prosto w oczy.
- Na kolana suko.- Dostał ode mnie cios w twarz, od którego zatoczył się na ziemię.
Trzymał się za obolały policzek. Pozwoliłem mu na to. Po chwili klęczał przede mną, jak tego chciałem. Dyszał zaciskając dłonie w pięści. Wiedziałem co teraz myśli.
- Dobrze, nie można było tak od razu? Wiesz ile razy ja obrywałem za nieposłuszeństwo? Nie rób z siebie takiej ofiary.
Spojrzał na mnie z pewnym wahaniem. Nie był pewien czy może na mnie patrzeć.
- Co chcesz mi udowodnić przez swoje zachowanie? Wiem przecież, że już jesteś częściowo wyszkolony, a zachowujesz się jak szczeniak! Nikomu tu tym nie zaimponujesz.
Wpijał wściekły wzrok w podłogę. Zaciskał zęby, żeby mi nie odpyskować, na co na pewno miał wielką ochotę. Nie odzywałem się, uważnie się mu przyglądając. Jego twarz z wściekłej zmieniła wyraz na smutną. Eh...
- Siądź sobie przy ścianie.- Odezwałem się spokojnym tonem. Podniósł lekko głowę.- Możesz na mnie patrzeć- dodałem widząc jego niepewność.
Wstał i usiadł opierając się o ścianę. Spoglądał na mnie zmieszanym wzrokiem. Wywołałem w nim sprzeczne uczucia, jednak jestem przekonany, że mnie nie lubi. Spocząłem koło niego opierając gołe plecy o zimny beton.
- To jak się nazywasz?
- Katsumi.- Odpowiedział nie patrząc na mnie.
- Tsumi.- Skróciłem.- Jestem Haruki. Jak tutaj trafiłeś?
- Ty pierwszy mi to powiedz. Zacząłeś rozmowę, więc pierwszy powiedz coś o sobie.
- W domu nie przelewało mi się z kasą, rodzice alkoholicy i tak dalej. Zaproponowano mi dużą sumkę, nie mówili co to za robota. Jednak zgodziłem się, naprawdę byłem w kiepskiej sytuacji, a chciałem zapewnić bratu lepsze życie. Trafiłem do handlarza żywym towarem- handlarza ludźmi. Wypożyczano mnie do różnych robót. W końcu odkupił mnie Makoto.- Zaśmiałem się lekko pod nosem.- Dalej chyba nie muszę ci tłumaczyć. Szybkie i dosadne szkolenie. Teraz twoja kolej.
- Miałem problemy z kasą. Zadłużenia u nieodpowiednich ludzi. Brałem dragi, nie miałem na nie kasy, byłem uzależniony, więc brałem kolejne pożyczki nie mogąc spłacić starych. Makoto przez swoich pośredników zaproponował mi spłatę moich długów, w zamian za pracę u niego. Nie miałem pojęcia co to za robota, lecz zgodziłem się w ciemno. Myślałem, że nie może to być gorsze niż perspektywa śmierci z powodu niespłacanych długów. Żałuję, że zacząłem brać dragi, to przez nie tu wylądowałem. Żałuję, że zgodziłem się na spłatę tych pieprzonych długów.
- Czyli zrobili ci tu przy okazji kurację odwykową. Nie sądzę, żeby trudzili się dostarczaniem ci dragów byś czuł się lepiej.
- To były najgorsze trzy miesiące mojego życia. Teraz jest już okej.
- Długo tu jesteś?- Spytałem ciekawsko.
- Będzie prawie rok.- Powiedział wzruszając ramionami.
- I jesteś na takim poziomie?! Człowieku, nawet nie wiesz jak cię oszczędzają. Ja po czterech miesiącach byłem po szkoleniu, później tylko samodoskonalenie. Ile trwała twoja najdłuższa głodówka?
- Trzy dni.
- Ha, tydzień! Próbowałeś któregoś razu uciec?
- Nie.- Tym razem na mnie spojrzał.
- To dobrze, nawet nie próbuj. Nigdy nie zapomnę jak mi się później oberwało. To był mój ostatni większy bunt. Ale mimo to, szybciej od ciebie nauczyłem się, że nie warto stawiać oporu. Łatwiej jest, gdy jest się posłusznym.
- Nie mam zamiaru godzić się na to.
- Uważaj co mówisz. Mako widzi w tobie potencjał, dlatego jeszcze cię tu trzyma. W innym wypadku leżał byś już pod ziemią. To okrutny biznes rządzący się twardymi prawami.
Tsumi lekko się skrzywił. Skupionym wzrokiem przyglądał się swoim dłoniom. Zdenerwowany przygryzał dolną wargę. Przełknąłem ciężko ślinę zaciskając dłonie na spodniach. Chłopak nawet nie zdaje sobie sprawy jaki jest pociągający. Wszystko w jego ruchach było prowokujące.
- Nie przygryzaj jej, proszę.
Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Jesteś dziwny.- Powiedział wprost.
Teraz to ja patrzyłem na niego pytającym wzrokiem.
- Udało ci się stąd wydostać, a wracasz tutaj. Jesteś wobec mnie stanowczy, dominujący, a zarazem miły i przyjazny. Dobry i zły glina. Mówisz jak tu źle, jednak mam wrażenie, że mówisz z tęsknotą w głosie. Chcesz żeby cię pieprzyli. Denerwuje mnie to, że jesteś wolny, a wracasz do tego pieprzonego więzienia.
- Nawet nie wiesz jak ciężko było mi wrócić do normalnego życia po trzech latach wyrwanych z życiorysu. Bardziej odpowiadało mi życie tutaj. Przelecą cie, ale masz żarcie, dach nad głową. Nie musisz martwić się pracą, rachunkami i życiem towarzyskim. Oduczyłem się normalnego życia.
- Nie sądzę, tego nie da się oduczyć.
- Uwierz, da.- Zaśmiałem się.- Jesteś młody, nie zrozumiesz. Ile masz lat. Osiemnaście?
- Tak.
Pokręciłem z rozbawieniem głową. Młody i głupi. Zmrużył wściekle oczy widząc uśmiech na mojej twarzy. Boże, jego mimika twarzy jest świetna. Sam seks. Myliłem się, on może mnie zastąpić. Przerwał mi dźwięk dzwoniącego telefonu. Całkowicie zapomniałem, że go przy sobie miałem.
- Tak?
- Haru?! Dobrze, że odebrałeś. Dzwonili do mnie ze szpitala. Daisuke znowu odwaliło. Na razie jedzie na środkach uspokajających, ale zapytali czy moglibyśmy jutro do niego przyjść.
Westchnąłem ciężko.
- Okej. Ale na niedługo. Wiem, że trochę chamsko z mojej strony, ale nie mam ochoty go widzieć.
- Dzięki. Wpadnę po ciebie jutro po południu.- Rozłączył się.
Potarłem twarz z zakłopotaniem.
- Kurwa świetnie, cały nastrój i ochota przepadła.- Powiedziałem lekko rozdrażniony.- Chyba nic dzisiaj z tobą nie zdziałam. Ale mam nadzieję, że nieco rozjaśniłem ci podgląd na twoją sytuację. Nie szarp smyczy, a będzie dobrze.- Podsumowałem.- Przesuń się lekko, muszę cię znów zakuć.
Niechętnie usiadł w odpowiednim miejscu pozwalając mi spokojnie przykuć się do okowów. Skierowałem się w stronę wyjścia. W połowie drogi zatrzymałem się odwracając się za siebie. Patrzył na mnie wściekłym wzrokiem, jednocześnie przygryzając wargę.
- Bosz...- jęknąłem cicho.
Najzabawniejsze, że robił to zupełnie nieświadomie w odruchu zdenerwowania. Zebrałem się w sobie i wyszedłem, zamykając za sobą drzwi na klucz. W korytarzu ujrzałem zmierzającego w moją stronę Makoto. Uśmiechał się krocząc pewnym siebie krokiem.
- Właśnie miałem do was zajrzeć.
Wziąłem od niego moją koszulkę. Ubrałem się. W końcu cieplej.
- I jak wam poszło?
- Głupio uparty i dumny. Ale rzeczywiście ma potencjał. Może dawaj go na razie do mniej wymagających. Musi się jakoś przekonać.
Nie zrobiłem z nim tyle na ile liczył, ale nie musi wiedzieć. Ważne, żebym nie palnął jakiejś głupoty, która udowodni, że wcale go nie przeleciałem ucząc posłuszeństwa.
- Dawałem, lecz efektów nie było.- Westchnął.
- Będę się zbierał, ale jeszcze kiedyś wpadnę.
- Byle nie za często, inaczej od ciebie również będę musiał brać kasę.
Zaśmiałem się razem z nim, dla towarzystwa. Skierowałem się w stronę wyjścia. Chłodny wiatr oplótł moje ciało. Szybkim krokiem szedłem w kierunku domu. Wszedłem do mieszkania. Przywitała mnie cisza. Żadnej żywej duszy, do której mógłbym się odezwać. Zdjąłem ubranie zostawiając na sobie jedynie bokserki. Bez zawracania sobie głowy kolacją położyłem się do łóżka.
Wpatrując się w sufit moje myśli powędrowały w pierwszej kolejności ku Katsumiemu. Zaskakujący gówniarz. Buntownik, a jednak po tym, co zdążyłem zauważyć, nie radzi sobie najgorzej. Grał przede mną świeżaka, jednak muszę zobaczyć, na co naprawdę go stać. W jego gestach i mimice było coś seksownego. Wielka szkoda, gdyby taka ładna powłoka nie skrywała w sobie niczego ciekawego. Trzeba go złamać.
Następnie pomyślałem o Daisuke. Ponad miesiąc temu zabił Kente, który przetrzymywał w roli zakładnika mojego brata. Zrobił wszystkim wielką przysługę pozbywając się tego skurwysyna, jednak widać było, że coś z nim jest nie tak. Kilka dni później z Masaru udało nam się go zaprowadzić do szpitala psychiatrycznego, gdzie teraz przebywa. Przyjęli go po krótkiej rozmowie z lekarzem. Już kiedyś wzywali nas, ponieważ nieźle mu odwalało, a każdego dnia wspominał o nas. Mieli nadzieję, że przy nas się trochę uspokoi i pozwoli się dalej leczyć. Oczywiście mogli zadziałać nieco brutalniej, jednak Masaru nalegał, by nie stosowali żadnych ostrych środków. Najwyraźniej znowu doskwierał mu nasz brak.
Było mi coraz ciężej skupić się na czymkolwiek. Ciało jak i umysł chciało już odpocząć.
____________________________________________________
Mam nadzieję, że cieszycie się z kontynuacji. Nie bójcie się, akcja szybko się rozkręci. Jak myślicie, w co tym razem wpakuje się nasz Haru?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top