Rozdział 4

MASARU

Mój łeb. Może bawiłem się bez żadnych wspomagaczy w postaci narkotyków, jednak alkohol lał się strumieniami. Teraz dawało to bardzo silne znaki. Kac morderca nie zna serca. Zwlokłem się z kanapy do łazienki. Obmyłem twarz zimną wodą, chcąc się trochę obudzić. Po drodze do kuchni przelotnie spojrzałem na kalendarz.

- Cholera!

Miałem dzisiaj drugą zmianę! Spojrzałem na zegarek. Na szczęście zdążę. Wziąłem zimny prysznic, zrobiłem sobie coś do jedzenia i pognałem do pracy. Starałem się aby moja lekka niedyspozycja nie rzucała się w oczy. Jednak ciągłe skrzeczenie papużek wcale w tym nie pomagało.

- Masz. Weź ją i ogarnij się.- Krzyczał na mnie szeptem drugi pracownik na zmianie.

Aż tak widać, że jestem na kacu? Wziąłem od niego te tabletki z wdzięcznością. Całe szczęście, że nie ma szefa. Z utęsknieniem czekałem na ten moment, gdy będę mógł już wrócić do domu. Będąc już w tym upragnionym miejscu poczułem się okropnie.

- Chodź Ruki, przejdziemy się przynajmniej na pół godziny.

Wziąłem psa na spacer. Pierwszy tego dnia. Jestem okropny. Nigdy go tak nie zaniedbałem. Moje myśli cały czas coś zaprząta, przez co nie mogę skupić się na codziennych rzeczach. Nie umiem sobie uporządkować życia, a przecież kiedyś ono bardziej szalone i chaotyczne. Z tamtym dawałem radę, a teraz nie mogę?!

Miałem dzisiaj jeszcze zajść do Harukiego. Przeprosić go za wczoraj. Kurczę. Dzisiaj już nie będę mu zawracał dupy. Przejdę się do niego jutro pod wieczór. Wedy na pewno go zastanę.


Ktoś naprawdę nie miał litości wciskając w ten pieprzony dzwonek do drzwi. Z złością wstałem i pomaszerowałem w ich kierunku. Gwałtownie szarpnąłem za klamkę i w ostatniej chwili powstrzymałem się od ostrego opierdolu niezapowiedzianemu gościowi.

Buty na obcasie, długie szczupłe nogi, krótka czarna spódniczka, skąpa koszulka, długie ciemne blond włosy i przenikliwe niebieskie oczy. Zmieniła się trochę odkąd ostatni raz ją widziałem. Przede wszystkim nie ma już aparatu na zębach i nie nosi już nerdowskich okularów.

- To-tomoko? Co ty tu robisz?

- Już? Skończyłeś mnie mierzyć wzrokiem? Może wpuścisz mnie do środka?

- Wejdź.- Wydukałem z siebie.

Przepuściłem ją w drzwiach. Dopiero teraz zauważyłem walizkę, którą miała ze sobą. Kurwa.

- Czekaj, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że chcesz się u mnie zatrzymać?

- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nie pozwolisz mi się u ciebie zatrzymać?

No pięknie. Nie żebym się nie cieszył z widoku swojej starej najlepszej przyjaciółki, z którą nie raz łączyły mnie dość bliskie kontakty. Jednak miałem nadzieję, że zmieniła się od tamtego czasu. Skoro kiedyś z swoim starym wyglądem potrafiła tak dużo i omotanie chłopaka wokół siebie nie było większym trudem, to boję się pomyśleć co może teraz skoro wygląda jak seksbomba.

- Dawno przyjechałaś?- Spytałem zrezygnowanym tonem.

- Nie, prosto z stacji przyszłam do ciebie.

- Skąd w ogóle wiedziałaś, że tu mieszkam?

- Już wtedy mówiłeś, że prawdopodobnie dostaniesz mieszkanie po babci. I powiem ci, że bardzo ładnie udało ci się je urządzić. Nadal masz Nanami?- Zatrzymała się przy terrarium zostawiając walizki w przedpokoju.- Wiesz, od ciebie oczekiwałam lepszego powitania.

- Kobieto, jest...- Spojrzałem na zegarek.- Siódma rano, o tej godzinie oczekujesz ode mnie energii?!

- W sumie sama jestem padnięta. Musiałam wcześnie wstać, a w pociągu nie mogłam zasnąć. Jeszcze z trzy godzinki drzemki?- Zaproponowała.

- Tak. Zajmij moją sypialnie, ja położę się na kanapie.

- Daj spokój. Masz wystarczająco duże łóżko. Nie pozwolę ci spać na kanapie. Idziesz ze mną.

Pociągnęła mnie w stronę sypialni. Byłem jej w duchu bardzo wdzięczny, że nie próbowała się do mnie dobierać. Położyliśmy się i zasnęliśmy.


Przekręciłem się na drugi bok. Chwila... Tu nie powinno być tak dużo miejsca. Podniosłem się na łokciach i rozejrzałem. Nie było jej. Gdzie ona polazła? Wstałem czując się nieswojo z świadomością, że Tomoko czuje się jak u siebie i nie zawaha się zajrzeć wszędzie, gdzie tylko będzie miała ochotę. Niezwykle pewna siebie kobieta z dużym ego.

Siedziała w salonie z moim kameleonem w ręku.

- Dawno temu wstałaś?

- Nie.- Odpowiedziała zwracając na mnie uwagę.- Nie mogłam znaleźć żadnego alko. Gdzie masz je schowane?

- Skończyło się.- Odpowiedziałem szczerze.

- A jakieś dragi?

- Rzuciłem.

- Co?! Nie wierzę. Serio? Żartujesz sobie ze mnie. Nie chcesz się dzielić towarem.

- Tomo, mówię: rzuciłem. Nie biorę już.

Jeszcze nie byłem tego taki pewny, jednak miałem mocne postanowienie. Nie brałem tego gówna, aż tak często by się mocno uzależnić. Jak teraz nie przestanę, później może być już za późno.

- Kurde.- Nie wyglądała na zadowoloną.- Kiedy wybierasz się na jakąś imprezę?- Zmieniła temat.

- Nie wiem. Musiałbym się zapytać kumpla. On na pewno będzie się orientował.

Zjedliśmy wspólnie śniadanie, a następnie wszyliśmy z Rukim na spacer. Przez pewien czas szliśmy w milczeniu, co bardzo mnie zdziwiło. Tomoko zawsze była rozgadana.

- To co cię tu sprowadza?

- Chciałam wrócić na stare śmieci, jednak na razie nie jestem przy kasie i nie stać mnie na wynajęcie mieszkania.

- Nie kręć. Nigdy ci się tu nie podobało. Chciałaś wyrwać się do większego miasta.

- Jak ty mnie znasz.- Zaśmiała się.- Miałam pewne kłopoty. Zapożyczyłam się u niewłaściwych ludzi. Spłaciłam ich, jednak wolałam oddalić się od nich jak najdalej. Wybór padł na powrót tutaj.

Westchnąłem ciężko. Zawsze się w coś wpakowywała, a przy tym również i innych. Miałem nadzieję, że jak najszybciej się ode mnie wyprowadzi. Obeszliśmy staw dookoła i zawróciliśmy w stronę domu. Znowu podejrzana cisza.

- Co słychać u Daisuke?- Zapytała z błyskiem w oku.

- Wyprowadził się. Nie wiem gdzie.- Odpowiedziałem chłodno.

- Pokłóciliście się? Zawsze byliście jak papużki nierozłączki, jak bliźniaki syjamskie, chociaż to drugie w rzeczywistości mogłoby być nieco ohydne.

- Nie chce o tym rozmawiać.- Burknąłem.

Będąc w domu, chwyciłem telefon i zadzwoniłem do Satoru. On jak zawsze był świetnie zorientowany, co i gdzie się dzieje w mieście. Był nieco zdziwiony, że dzwonię do niego i proponuje wyjście na miasto, jednak nie protestował.

- Jutro wieczorem jest impreza.- Poinformowałem ją. Wyraźnie się rozpogodziła.- Dołączy do nas jeszcze jeden mój znajomy.

Popołudnie do wieczora spędziliśmy na leniuchowaniu, graniu w gry wideo i wspominaniu szczęśliwych chwil z dzieciństwa i przeszłości. Było tego więcej niż się spodziewałem, o niektórych rzeczach już całkowicie zapomniałem. Przypomniała mi również epizody, które mniej lub bardziej chciałbym zapomnieć. Jednak całkiem zabawnie było sobie przypomnieć zawody, które urządziliśmy na podwórku mając pięć lat, a mianowicie kto zje więcej robaków w ciągu dwóch minut... Nie wiem, które z nas wpadło na taki poroniony pomysł i nie wiem jakim cudem wygrałem tą konkurencje. Że ja się wtedy nie porzygałem.

- Poczekasz chwilę w domu? Muszę wpaść do przyjaciela w bloku obok. Miałem to zrobić wczoraj, lecz byłem na kacu.

- Przejdę się z tobą. Chętnie poznam twoich nowych przyjaciół.- Powiedziała z przebiegłym uśmieszkiem.

Chętnie poznam twoich przyjaciół, oznaczało tyle co, chętnie poznam ich z sobą w łóżku. Nie miałem ochoty jej zabraniać. Nie musiałem się bać, że Haru da się jej omotać. Kto jak kto, ale on co najwyżej przeleci ją i zostawi. Zawodowiec, żadnych uczuć.

Widziałem jej zadowoloną minę, kiedy pukałem do jego mieszkania. Odczekałem chwilę i ponownie zacząłem dobijać się do jego drzwi. Nikt nie otwierał. Nie ma go w domu, o tej porze? Nie podobało mi się to. Bałem się, że znowu poszedł dawać dupy. Niech tylko dorwę go w swoje łapska.

- Najwyraźniej go nie ma. Jutro z rana przejdę się zobaczyć czy go zastanę.

Była wyraźnie rozczarowana efektem wyprawy. W drodze powrotnej, mimo że do domu mieliśmy maksymalnie sto metrów, udało nam się zawitać do monopolowego. Trzeba było uzupełnić zapasy, które znikną wcześniej niż bym tego chciał.

Tak jak przewidywałem... Połowa zniknęła przy kolacji. Jednak sam się do tego przyczyniłem. Musiałem się trochę rozluźnić, odprężyć. Udało mi się to. Towarzystwo Tomoko przeszkadzało mi w znacznie mniejszym stopniu niż wcześniej. Siedziała przy mnie w samej bieliźnie, co jakiś czas rzucając mi prowokujące spojrzenie.

Zapatrzyłem się w jakiś punkt za nią. Nieco źle to odebrała, najwyraźniej uznała to za zaproszenie by kontynuować swoje flity wobec mnie, bo usiadła mi na kolanach. W sumie to wolałbym, żeby to mnie ktoś ostro przeleciał, lecz skoro na razie nie mam no liczyć będę musiał zadowolić się nią. Wpiłem się w jej pełne usta smakujące alkoholem.


Przekręciłem się na bok by widzieć zegarek na szafce nocnej. Nawet nie ma siódmej. Przykryłem się, zabraną przez Tomoko kołdrą, chcąc jeszcze chwilę pospać. Mijały kolejne minuty, a ja leżałem nie mogąc zasnąć. Zrezygnowany wstałem i zacząłem ubierać się w czyste ubrania. Kiedy już miałem wychodzić z sypialni usłyszałem cichy szmer.

- Gdzie się tak wymykasz cichaczem?

- Złożyć przyjacielowi niezapowiedzianą wizytę.

- Tak wcześnie?

Tak. Nie obchodziło mnie czy go obudzę. Miałem jedynie nadzieję, że zastanę go w mieszkaniu. Po mojej wizycie nie będzie mu się chciało spać.

- Idę z tobą.- Powiedziała wychodząc z łóżka.

- A ty tam po co?!

Nie odpowiedziała mi. Bez słowa ubrała się i podążyła za mną. Przykleiła się do mnie jak rzep do psiej dupy. Muszę pomóc jej znaleźć pracę, długo z nią nie wytrzymam. Dla niej nadal byliśmy w bardzo dobrych stosunkach. Nie wiedziała, że mam jej dość. Nawet jej do głowy nie przyszło, że ktoś może nie chcieć przebywać z tak zajebistą osobą jak ona...

Tym razem nie bawiłem się w pukanie. Przycisnąłem guzik dzwonka z silnym postanowieniem iż nie puszczę go dopóki ktoś mi nie otworzy. Drzwi tak jak tydzień temu otworzyły się gwałtownie ukazując niezadowolonego właściciela w samej bieliźnie.

- Drugi raz! Poprzednim, to chociaż obudziłeś mnie o przyzwoitej porze! Trzy godziny snu, kurwa!

Wszedłem do środka nie czekając na zaproszenie. Nie chciałem by sąsiedzi byli zmuszeni tego słuchać. Zaraz za mną wślizgnęła się Tomoko z uśmiechem na twarzy. Widziałem jak Haruki patrzy na nią badawczym wzrokiem.

- Stara znajoma, nie mogłem jej odpędzić.- Wyjaśniłem.- Nie zwracaj na nią uwagi.

Swoje szare oczy przeniósł z powrotem na mnie. Był wściekły, tak jak ja.

- Może wyjaśnisz mi gdzie byłeś, że spałeś zaledwie trzy godziny?!

- A ty co, moja matka?!- Unikał odpowiedzi.

- Znowu dawałeś dupy!

- Znalazłem pracę, miałem nocą zmianę!

On? Znalazł pracę? Kiedy?

- I dla twojej wiadomości, nie polega ona na robieniu z siebie dziwki!

- Nie mogłem się do ciebie dostać od kilku dni.

- Co ja ci na to poradzę? Musiałeś przychodzić jak mnie nie było. Świetne wyczucie czasu, jak zawsze!

Przetarłem dłonią twarz chcąc się uspokoić. Był w pracy, dlatego nie miał czasu. Nie wyglądał jakby kłamał, jednak coś w środku mnie nie chciało mu uwierzyć.

- To co to za laska?- Spytał nie wykazując nią większego zainteresowania.

- Tomoko, znajoma z dzieciństwa. Z pewnych względów musiała się u mnie zatrzymać.

Spojrzał na nią obojętnym wzrokiem.

- Napijecie się czegoś?- Spytał z westchnięciem.

- Dla mnie kawę, dla niej coś mocniejszego.

Zaśmiała się pod nosem słysząc to. Znam cię lepiej niż myślisz moja droga. Alkoholiczka i ćpunka. Co najgorsze, kiedyś wcale nie byłem od niej lepszy.

Odwrócił się na pięcie i udał się do kuchni. Moją uwag przykuły dwie czerwone pręgi na plecach. Jebany masochista. Czyli z kimś się pieprzył. Jednak może miało to miejsce, gdzie indziej niż w jego pracy, która podobno z tym nie miała nic wspólnego. Nie chcąc się w to zagłębiać i psuć sobie humoru, usiadłem na kanapie. Dziewczyna usiadła koło mnie.

Haru wrócił z dwoma kubkami kawy. Dla Tomoko wyciągnął butelkę piwa i rzucił w jej stronę. Złapała ją bez problemu. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Każde z nas mimo wszystko było niewyspane, w szczególności Haruki.

- My plus Satoru wybieramy się na imprezę, może się do nas dołączysz.- Zaproponowałem mu.

- Nie dzięki, może innym razem. Jak tam było na próbie?

- Satoru na stałe wciągnął mnie do zespołu.- Powiedziałem dumnie.

- Gratuluję stary.- Odezwał się nieco ożywiony.- Już myślałem, że nigdy tego nie zrobi.

Atmosfera się rozluźniła. Zaczęliśmy rozmawiać na zwyczajne tematy, do których szybko dołączyła się Tomoko. Na rozmowach czas minął nam, aż do dziesiątej. Litując się na przyjacielem zmyłem się do siebie chcąc dać mu szanse odespania nocnej zmiany.

Wieczorem, tak jak umówiłem się z Satoru, udaliśmy się do baru połączonego z klubem, w którym pracowała nasza znajoma. Z wokalistą mieliśmy spotkać się na miejscu. Przeczuwałem, że będziemy musieli chwilę na niego poczekać. Ostatnio wszędzie się spóźniał. Będąc niemal na miejscu zauważyłem znajomego busa i wysiadającego z niej właściciela. No proszę, punktualnie.

- Witam piękną panią.- Powitał w pierwszej kolejności moją towarzyszkę.- Jestem Satoru.

- Tomoko.- Przedstawiła się melodyjnym głosem.

Widziałem jak już upatrzyła sobie kolejną ofiarę. Weszliśmy do środka, od razu kierując się do baru, by złożyć zamówienie. Usiedliśmy przy stoliku w rogu sali. Widziałem jak chłopak ukradkiem patrzy w jej dekolt.

- Długo zostajesz w mieście?- Spytał obejmując ją ramieniem.

- Jeśli nie zdarzy się nic, co zmusiłoby mnie do wyjazdu to zostaję tu już na stałe.

- Wpadniesz w przyszłym miesiącu na koncert?

- Masaru nic mi nie wspominał, lecz z miłą chęcią.

- Bo nie pytałaś.- Wybroniłem się.

Przynieśli nasze zamówienie. Opróżniliśmy kieliszki w szybkim tempie i poszliśmy na parkiet. Tańczyła między nami umiejętnie prowokując nas i facetów wokół. Bosz... Znów mam ochotę kogoś przelecieć. Haruki, dlaczego nie zgodziłeś się z nami pójść? Już bylibyśmy w jednej z kabin łazienki, do której nikt nie zagląda.

- Masz może „coś" na polepszenie zabawy.- Odezwała się do wokalisty.

Uśmiechnął się, najwyraźniej od razu domyślając się, o co jej chodzi.

- Co tylko zapragniesz. Masaru, idziesz z nami?

Oczywiście, że miałem ochotę z nimi pójść. Jednak wiedziałem, że nie powinienem.

- Nie, poczekam na was przy stoliku.

Odeszli, a ja poszedłem odpocząć. Co chwila proponowano mi jakieś dragi. Dopiero od niedawna zacząłem domawiać. Wcześniej naprawdę, aż tak często brałem? Najważniejsze, że jak na razie potrafiłem odmówić.

Podczas ich nieobecności przysiadła się do mnie ładna blondynka.

- Ja cię chyba skądś znam.- Odezwała się siadając tuż przy mnie.

Mimo wolnie zmierzyłem ją wzrokiem. Osiem i pół na dziesięć, podsumowałem. Przechodzisz do rundy drugiej.

- Naprawdę?- Spytałem zachęcając ją do dalszej rozmowy.

Nie jesteś zbyt bystrym ptaszkiem, mam rację?

- Wiem, jesteś gitarzystą „Deer reaper"! Nie wiem jak mogłam cię od razu nie poznać.

Ja również, jednak nie będę się czepiał.

- Jesteś sam czy...?

- Początkowo nie. Jednak wszyscy mnie opuścili zostawiając samego.- Powiedziałem z miną zbolałego szczeniaka.

- W takim razie nie mogę nie dotrzymać ci towarzystwa.

Uśmiechnąłem się obejmując ją ramieniem. Nagle moją uwagę przykuła przechodząca obok mojego stolika para.

- Yukichi?- Zapytałem mając nadzieję, że z nikim go nie pomyliłem.

- Masaru?- Odezwał się znajomy głos.- Dawno cię nie widziałem.

- Siadaj.- Przesunąłem się robiąc mu i jego towarzyszce miejsce.

Spojrzałem na dziewczynę, z którą przyszedł. Szczupła, zgrabna, długie brązowe włosy, brązowe oczy. Rysy twarzy choć śliczne, wydawały się być nie tutejsze.

- To jest Masaru, mój przyjaciel.- Przedstawił mnie w pierwszej kolejności.- Seol Ri Jeong, moja dziewczyna.

Więc to Koreanka. Uścisnąłem jej drobną dłoń.

- Haru coś wspominał, że znalazłeś sobie dziewczynę, lecz nie wspominał, że taka ładna.

Kobieta uśmiechnęła się słysząc komplement.

- On sam jeszcze jej nie poznał. Haru jest z tobą?

- Nie, ostatnio coś ciężko go złapać. Cały czas szlaja się gdzieś poza domem.

Widziałam jak cień niepokoju przeszedł przez jego twarz. Może on będzie coś wiedział. Później będę musiał z nim porozmawiać. Na razie nie ma co się martwić na zapas. Zamówiliśmy kilka drinków by rozmowa się lepiej kleiła.

Czas przyjemnie mijał nam na rozmowach. Dowiedziałem się co nieco o dziewczynie Yukiego. Była od niego starsza o dwa lata, jednak różnica wieku wcale nie rzucała się w oczy. Okazało się, że chłopak nawet nieźle trafił, bo dziewczyna pracowała jako modelka. Patrząc na nią, wcale się temu nie dziwiłem, miała do tego bardzo duże predyspozycje. Wyglądali razem na szczęśliwych.

Nie widziałem Tomoko i Satoru, odkąd poszli się naćpać. Co jakiś czas miałem wrażenie, że mignęli mi w tańczącym tłumie, jednak nie miałem pewności. Zapewne przyjdą jak będą czegoś chcieli. Na razie nie zależało mi na ich towarzystwie. Miałem z kim rozmawiać.

Nowo poznana dziewczyna niemal cały czas obmacywała mnie pod stołem. Kolejna napalona fanka. No cóż... Zdążyłem się do tego przyzwyczaić. Chociaż czasem przeszkadzało mi, że patrzą na mnie przez pryzmat zespołu. Byłem dla nich przystojnym gitarzystą ich ulubionego zespołu. Nigdy Masaru, który uwielbia zwierzęta, leniuchowanie i spędzanie czasu z przyjaciółmi.

- My się już chyba będziemy zbierać. Seol Ri musi jutro wcześnie wstać.

- Jasne. Do zobaczenia. Miło było poznać.

- Mnie również.- Powiedziała melodyjnym głosem.

Zostałem sam z nieznajomą. Wiedziałem, że już nie może się doczekać, żeby być ze mną gdzieś sam na sam. Niech już jej będzie.

- Może pójdziemy gdzieś w ciche, spokojne miejsce?

- Myślałam, że już nie zapytasz.

Pusta napalona laska. Mogłaś po prostu powiedzieć „tak".

Udałem się z nią korytarzem, szukając jakiegoś wolnego, otwartego pokoju. Po znalezieniu takiego, który spełniał wcześniej wymienione kryteria, od razu po zamknięciu drzwi wzięliśmy się do roboty. Skończyliśmy dość szybko, dziewczyna zaraz po fakcie ulotniła się z miejsca zdarzenia. Poczułem się trochę zgwałcony.

Udając się z powrotem do głównej sali, udało mi się natknąć na zgubionych znajomych.

- Szukaliśmy cię.

Ta... Nie wątpię...

- Ja będę już leciał. Jutro muszę jeszcze wstać do pracy.

- Czyli ja też muszę już wracać.- Powiedziała odklejając się od wokalisty.

Pożegnaliśmy się i ruszyliśmy w stronę domu. Noc była dość chłodna, lecz przyjemnie orzeźwiająca po paru godzinach spędzonych w dusznym pomieszczeniu. Dziwiło mnie, że Tomoko się do mnie nie odzywała.

- Masz fajnego kolegę.- Powiedziała wchodząc za mną do mieszkania.- Ale dość dziwny.

- Dziwny?

Zaborczy, zbyt pewny siebie, arogancki, to tak. Ale nie użyłbym przymiotnika „dziwny". W łazience przemyłem twarz zimną wodą, po czym od razu udałem się do sypialni. Dziewczyna cały czas szła za mną krok w krok.

- Dość tajemniczy i specyficzny. Z początku sprawił inne wrażenie niż później. Nie wiesz czy ma kogoś?

- Raczej nie ma. Z tego co wiem, to nie interesują go stałe związki, czy ogólnie związki.

- U mnie krucho z kasą, a on ma dobry towar. Chciałam jakoś inaczej załatwić płacenie na przyszłość. No wiesz. Powiedział, że już ma od tego osobę, która w dodatku nie chce niczego w zamian poza dobrym seksem. Pomyślałam, że pewnie kogoś ma, ale skoro temu zaprzeczyłeś...

- Najwidoczniej ma kogoś do pieprzenia i tyle.

Rozebrałem się i położyłem pod kołdrą.

- Ale to wszystko wydaje mi się coś dziwne. Coś tu nie pasuje.

- Kobieto, idź spać. Jest późno. Albo przynajmniej daj mi zasnąć.

Położyła się opierając głowę na moim ramieniu. Eh... Mała i głupia. Objąłem ją i zamknąłem oczy chcąc w końcu odpocząć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top