3.
- Mógłbyś mi pomóc przypomnieć sobie te wszystkie ważne dla mnie chwile? - proszę z nadzieją w głosie.
- Postaram się. - odpowiada cicho Maciek i jeszcze mocniej ściska moją dłoń...
Po jego słowach zapada między nami chwila ciszy. Na szczęście Maciek po chwili ją przerywa.
- Już wiem jak mogę ci pomóc! - mówi, a ja czekam na nieco bardziej konkretne wytłumaczenie - Lekarz powiedział, że za kilka dni wyjdziesz ze szpitala. Mamy więc kilkanaście godzin na stopniowe przypominanie sobie najważniejszych rzeczy. Jutro przyniosę ci nasze wspólne zdjęcia, dobrze?
- Jeju, nie wiem co mam powiedzieć. Większość ludzi w takiej sytuacji by odeszło, a ty nadal jesteś. - mówię wzruszona starając się ukryć łzy - A, czy moglibyśmy zacząć już dzisiaj? Oczywiście, jeśli nie masz żadnych planów.
- Uwierz mi, jesteś najważniejsza. No, to od czego zaczynamy? - pyta się chłopak siadając na taborecie obok mojego łóżka.
- Może...opowiesz mi coś o mnie? No wiesz, nie pamiętam nawet ile mam lat. - staram się uśmiechnąć. Mam nadzieję, że nie wygląda to sztucznie.
- Ok, teraz się skup. - śmieje się - Jak już wiesz nazywasz się Maja, a konkretniej Maja Wolska. Masz dwadzieścia jeden lat i mieszkasz we Wrocławiu, czyli w mieście, w którym obecnie się znajdujemy. Biegle mówisz po angielsku. Nadążasz?
- Tak, oczywiście. To co mówisz jest naprawdę ciekawe. - mówię z uśmiechem.
- Dobrze, kontynuując. Znalazłaś się tutaj, ponieważ wracając z pracy miałaś wypadek samochodowy.
- Aha, a z jakiej pracy? - pytam ciekawa.
- Pracujesz jako prezeska klubu żużlowego Betard Sparty Wrocław. - odpowiada rozpromieniony.
- Żużel? Co to takiego? Jakiś klub?
- Naprawdę nie pamiętasz swojej największej pasji? Przyrzekam ci, że kiedy tylko wyjdziesz ze szpitala to zabiorę cię na stadion. A co do samego żużla to jest to sport. Według ciebie, zresztą mnie również najlepszy sport. Zasady wytłumaczę ci później, dobrze?
- Dobrze, dobrze. Poczekam, ale jestem bardzo ciekawa. - śmieję się - A może opowiesz mi teraz coś o sobie? Chcę poznać ponownie mojego, zdaje się chłopaka?
- Tak, tak chłopaka. No, jeśli jesteś zainteresowana moją osobą to ja nie mam nic przeciwko. - chichocze chłopak - Jestem żużlowcem. Nie będę cię okłamywać, że ten sport jest dość niebezpieczny, zdarzyło się już wiele wypadków. Ale ja mimo wszystko go kocham. Za adrenalinę, strach. Kiedy wsiadam na motor nie liczy się już nic. - mówi Maciek i przymyka oczy.
- Widać, że kochasz żużel. Jestem ciekawa o co w nim chodzi, ale kontynuuj już ci nie przerywam.
- Mam dwadzieścia pięć lat i również mieszkam tu, we Wrocławiu. A! Nie powiedziałem ci, mieszkamy razem na przedmieściach. Jestem też zawodnikiem tutejszej drużyny więc tak jakby jesteś moją szefową. - śmieje się.
- O! No proszę, fajny mam zawód. A moi rodzice? Też tu mieszkają?
- Mieszkasz tu od urodzenia, twoja mama zresztą też. A co do taty...to..on...nie żyje. Umarł gdy miałaś sześć lat. - mówi i od razu smutnieje. Zresztą ja też.
- O boże. To niemożliwe! - krzyczę i zanoszę się płaczem - Nie dość, że mój tata nie żyje, to jeszcze nie pamiętam nic! Kompletnie nic!
- Maja, spokojnie. Wszystko się ułoży...zobaczysz. Już coś pamiętasz, nie?
- Tak, tak. Masz rację. - mówię gdy nagle zaczyna dzwonić czyiś telefon. Okazuje się, że jest to telefon Maćka.
POV. MAĆKA
Teraz?! Naprawdę teraz musi dzwonić mój mechanik?!
- Przepraszam na chwilę. - mówię do Mai i wychodzę na korytarz. Po chwili odbieram telefon - Czego ty chcesz?! Moja dziewczyna leży w szpitalu, nie można już jej odwiedzić?!
- Maciek, spokojnie. Z Mają wszystko dobrze? - pyta się mężczyzna.
- Ma amnezję, ale poza tym to tylko złamała rękę.
- Stary, współczuję wam. Ale na pewno wszystko się ułoży. Mimo wszystko musisz przyjechać na stadion. Jeszcze nie skończyłeś trenować, a jutro jest mecz.
- Ale ja boję się ją zostawić. - mówię cicho.
- Nic jej nie będzie. Jest pod opieką lekarzy. Maciek, chociaż na godzinę. Musisz. - prosi mechanik.
- No dobra. Będę za niedługo. Na razie. - mówię i się rozłączam. Trzeba powiedzieć Mai.
POV. MAI
Leżę i czekam na Maćka gdy ten wreszcie wchodzi do sali. Widać, że mu się spieszy.
- Kochanie, naprawdę przepraszam, ale muszę jechać na trening. Jutro mam mecz, a gdy miała być moja kolej to zadzwonili, że miałaś wypadek. Nie jesteś na mnie zła? Jutro oczywiście przyjdę i obowiązkowo przyniosę zdjęcia.
- Mogłeś przecież powiedzieć wcześniej! Nie trzymałabym cię tutaj jak głupka! Jedź i uważaj na siebie. - mówię do Maćka, który nerwowo drapie się po głowie.
- Nic się przecież nie stało. Kocham cię, do jutra skarbie. - mówi i daje mi buziaka w policzek.
- Do jutra. - szepczę widząc jak Maciek wychodzi z sali. Zostaję sama i mam czas na rozmyślenia. Ile jeszcze rzeczy będę musiała sobie przypomnieć? Co mnie jeszcze czeka? Chyba wolę nie wiedzieć...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top