Chapter 2

Notka od autorki:

Jeżeli ktoś ma coś, przeciwko tekstom +18, polecam poczekać, na rozdział nr. 3. A resztę, której mały bondage, blindfold i sex nie przeszkadza, zapraszam do czytania^^ (Od Cooks: I tak wiem, że wszyscy to przeczytają, autorko, nie znasz internautów xD)

PS. Nawet nie wiecie, jaki mam zaciesz, że ktoś to tutaj czyta. Normalnie banan na twarzy i chichot, aż się na mnie rodzina dziwnie patrzy xD Jakby ktoś znalazł jakieś błędy, proszę się nie krępować, tylko mi je pokazywać. Nie mam bety, która mogłaby mi sprawdzać teksty. Jakiś chętny? (Cooki: Porucznik Cooks melduje sie na służbę! Nie martw się, wszystko poprawiam 😊)

~*~

Tony wszedł do swojej sypialni i uśmiechnął się, widząc czarnowłosą postać na swoim wielkim łóżku. Wolno podszedł do niej, stanął, oparł dłonie na swoich biodrach i pochylił głowę na bok.

- Jak ty się tu dostałeś tym razem, co? - Loki uśmiechnął się w odpowiedzi i usiadł, kładąc swoje dłonie na dłoniach bilionera.

- Tym razem to było okno, sir - Stark spojrzał na uchylone okno. Pamiętał, ze sam je otwierał rano, ale normalny człowiek niedałby rady przecisnąć się przez tę szparę. Tylko, że Loki nie był normalnym człowiekiem.

- No, tak. Magia. Mogłeś się domyślić.

Bóg pociągnął go do siebie mocno i obaj wylądowali na łóżku, Tony na Loki'm. Z ust Trikstera nie schodził ten psotny uśmieszek. Stark westchnął cicho i pocałował go w kącik ust, szczerząc się jak głupi.

- Co to za spora sprawa, którą do mnie masz? - spytał Loki, ignorując błądzące po jego bokach dłonie mężczyzny.

- Jest tu, w moich spodniach i jeżeli się skupisz, to również ją poczujesz... - swoje słowa Stark poparł ruchem bioder. Cichy jęk wydobył się z ust niższego mężczyzny, a Loki tylko uśmiechnął się szeroko. Tony uniósł się lekko na rękach i zamarł, gdy światło jego reaktora oświetliło twarz boga. Wystarczyło go niewiele, by zielone oczy, w które geniusz mógłby wpatrywać się godzinami, zalśniły niebezpiecznie. Stark nie mógł się nawet poruszyć. Te
zielone oczy go po prostu hipnotyzowały. Przez krótką chwilę miał wrażenie, że te oczy, jak i ich właściciel znikną, gdy tylko pozwoli sobie odwrócić wzrok. Że to jest tylko sen, a gdy się obudzi, będzie całkiem sam. Znów sam, otoczony tylko robotami. Bez przyjaciół, bez drużyny. Bez ukochanego. Mimowolnie zacisnął dłonie na kołdrze, nadal nie odrywając wzroku od tych
błyszczących oczu. Nie mogę znów być sam.

Nie dam rady!

Przemknęło mu przez głowę.

Nie dopuszczę do tego, bym znów był sam. Nigdy więcej nie będę znów sam!

- Tony, co się stało? - Stark zamrugał gwałtownie, wracając do rzeczywistości. Zielone oczy wpatrywały się w niego z niepokojem. Rozluźnił palce, zdając sobie sprawę, że właśnie podarł jedną ze swoich ulubionych poszewek na kołdrę. Tą czerwoną, na której blade ciało Loki'ego prezentowało się wyjątkowo kusząco. Pokręcił głową i uśmiechnął się, zrzucając na drugi plan przebytą właśnie chwilę słabości.

- Nic się nie stało. Co niby miałoby się stać? Przecież jesteś tu ty. Jestem tu ja. A może się nudzisz?

- Anthony... - bilioner miał nadzieję, że jego słowotok sprawi, że bóg zapomni o tej krótkiej chwili, gdy do końca nie był sobą. A raczej był sobą aż nad to. Od rozmowy z Nataszą bał się, jak cholera. Może wcześniej narzekał sam do siebie, że wolałby, by to wszystko wyszło na jaw. Ale teraz już tak nie myślał. Zrozumiał, że wszystko, co zrobi, jakkolwiek spróbuję przekonać Avengersów do tego, że Loki nie jest już zły, nie przyniesie skutków. I chociaż Tony był genialny i sprytny, a Loki genialny i posiadał swoją magię, reszta doprowadzi do tego, że już więcej nie będą się mogli widywać. I ta myśl, że już nigdy więcej nie zobaczy Trikstera sprawiała, że jego serce, wcale nie to metalowe, tylko to prawdziwe, którego istnienia ciągle się wyrzekał, bolało, jak diabli.

Loki dotknął jego policzka, co znów wróciło go do rzeczywistości. Ostatnio często gubił się we własnych myślach. Bóg nie powiedział nic. Wpatrywał się tylko w niego z troską i śladem czegoś, co Tony mógłby uznać, za jakieś głębsze uczucie. Na przykład takie, które sam czuł do bruneta.

- Kiedyś, nim zostałem jednym z bohaterów. Nim zostałem Iron-man'em. Nim musiałem uważać na to niebieskie światełko w mojej piersi, myślałem, że świat sprowadza się do picia, pieprzenia kogo popadnie i grzebania w starych silnikach. Oraz wymyślania nowych, coraz lepszych broni po to, bym był coraz bogatszy - geniusz mówił coraz szybciej, nie chcąc przerywać. Gdyby przerwał, więcej nic by z siebie nie wydusił.

- A potem było to całe porwanie, bycie Iron-man'em, walka z czasem, trucizną i Avengersi. I w końcu ty. Teraz już nawet nie potrafię wyobrazić sobie do powrotu... - Loki zakrył mu usta dłonią, kręcąc delikatnie głową. Tony spojrzał na niego z uniesionymi brwiami, nie rozumiejąc, dlaczego Kłamca mu przeszkodził. Usiadł na biodrach bruneta, oczekując jakiegoś wyjaśnienia.

Tak naprawdę cieszył się, że Trikster nie dał mu dokończyć. Bo, niby, co by powiedział? Że nie wyobraża sobie powrotu do życia playboya i alkoholika? Że nie chciałby opuścić drużyny? Że nie
byłby wstanie zapomnieć o bogu i jego zielonych oczach?

- Mówił ci ktoś, że za dużo gadasz, Stark?

- Znalazłoby się nawet kilkadziesiąt osób, które by cię poparły, ale co to ma do... - tym razem uciszyły go usta bruneta. Chłodne wargi na jego wargach, które spowodowały, że całkowicie zapomniał o wszystkich wątpliwościach, o irytacji, o strachu. Liczyły się tylko te chłodne usta, które wolno rozpalały w nim ogień i... Oh! Dłonie, które z niebywałą wprawą ściągały z niego koszulkę i dobierały się do rozporka jego spodni. A on, jak głupi, siedział i rozkoszował się zimnymi wargami, które w jakiś sposób znalazły się teraz na jego szyi i pozwalał robić ze sobą wszystko, na co tylko Loki miał ochotę. Chociaż nie miał, na co narzekać. Może tylko na tępo, które dziś było zbyt szybkie, w jego mniemaniu.

- Wolniej... - gdy tylko to jedno słowo opuściło jego usta, poparte jękiem i błagalną nutą, miał ochotę uderzyć z całej siły głową w ścianę.

Po co wolniej? Przecież nocy jest sporo! Jak nie starczy ci raz, zawsze możesz poprosić o drugi, trzeci, czwarty, aż nie padniesz wyczerpany i znów będziesz spał do południa, a później Clint będzie się śmiał z tego, jak chodzisz obolały po swojej własnej wieży.
Więc, po co to błaganie o zwolnienie tępa?!

I gdy już był pewny, że Loki go po prostu wyśmieje, że nie weźmie na poważnie jego błagania (które było w pewnym stopniu upokarzające, bo Tony Stark NIGDY O NIC NIE BŁAGA!), bóg tylko uśmiechnął się ze zrozumieniem i wyjął swoje dłonie z jego spodni. I, dobra, może Tony chciał, by tym razem to wszystko potoczyło się wolniej, by trwało dłużej, ale na pewno nie chciał,
by te smukłe dłonie opuściły JEGO SPODNIE! Jęknął błagalnie i poruszył biodrami, wsuwając własne dłonie we włosy Trikstera. Tym razem bóg jednak nie spełnił jego niemej prośby.

- Loki, normalnie cię uwielbiam i jestem wdzięczny, że respektujesz moje zdanie... - znów uciszyły go te chłodne usta. Ręce bruneta błądziły po jego plecach, wolno zsuwając mu
rozpięte spodnie z bioder.

- Respektujesz? - szepnął bóg w usta bilionera. - Kto cię nauczył tak trudnego słowa?

- Wyobraź sobie, że znam ich jeszcze kilka - Tony pochwycił ustami dolną wargę Trikstera i ssał ją lekko, jednocześnie zsuwając z jego ramion zieloną koszulę, która zaraz znalazła się na ziemi, obok koszulki geniusza. - I jak nie zaczniesz brać się za robotę, to... Ah! Właśnie to miałem na myśli!

Smukłe dłonie na jego tyłku. Ciało Loki'ego zawsze było chłodniejsze od jego. Ale teraz jego dotyk wydawał się wręcz lodowaty, co jeszcze bardziej podniecało Starka. Jęknął i uniósł się na kolanach, gdy bóg ściągał z niego spodnie razem z bielizną. Był całkowicie nagi, nawet skarpetkingdzieś zgubił, a brunet miał na sobie jeszcze spodnie. Coś z tym musiał zrobić!

- Nie tak szybko! - Loki złapał go za dłonie i przewrócił na plecy, unieruchamiając mu ręce nad głową. Sam zawisł nad nim, uśmiechając się kącikami ust. Tony poczuł nagłą falę rządzy, przetaczającą się przez jego ciało. Zacisnął wargi w wąską linię, by znów nie zajęczeć, lub, co gorsza, nie zacząć ponownie błagać. Trikster uśmiechnął się ze zrozumieniem i przejechał językiem po jego szyi.

- Chciałem wolniej. Prosiłem o wolniej. Ale nie baw się w... - pisnął, chociaż wyparłby się tego nawet po pijaku, gdy jedna dłoń Trikstera zacisnęła się u nasady jego teraz już całkowicie twardego członka, druga zaś mocniej przycisnęła jego ręce do materaca. Z ust bruneta nie znikał ten pełen władzy uśmiech, tak podniecający bilionera.

- Dobra, tak też możemy się bawić. - zaczął mówić nim o tym pomyślał. Słowa po prostu same opuszczały jego usta, bez chwili zastanowienia. - Wiesz, że zawsze możesz mnie ukarać, ty
ogierze, ty. Mogę być baaaaaardzo złym chłopcem. Za co tym razem mi się dostanie?

- Zamilcz!
Tony zamarł, gdy na jego ustach pojawiła się czarna wstążka. Loki usiadł na jego brzuchu, ale Stark nadal nie mógł poruszyć rękoma, które były przywiązane do zagłówka. Spojrzał na boga,
który bawił się czarną, szeroką wstążką.

- Zakneblujesz mnie? Obaj wiemy, że to tobie bardziej podobają się moje jęki. Ale jakby co, ja nie jęczę. Nigdy!

- Nie - leniwy uśmiech wypłynął na wargi bruneta. - Sprawię tylko, że tej nocy długo nie zapomnisz...

Gdy czarna wstążka zasłoniła jego oczy, wszystko znikło. Nie czuł dłoni boga, jego ciężaru na sobie, nawet wgnieceń w materacu, gdzie jeszcze przed sekundą znajdowały się kolana bruneta.
Wciągnął gwałtownie powietrze i poruszył się. Słyszał szelest pościeli, ciszy szum reaktora i nic więcej.

- Loki? Jesteś tu, prawda? Nie to, że panikuje, ale jakoś nie widzi mi się wizja zszokowanej miny Steve'a, gdy wjedzie tu po południu, by w końcu wywalić mnie z łóżka i znajdzie mnie
przywiązanego do łóżka i nagiego. Niby jak ja się im wtedy wytłumaczę, co? Loki! - szarpnął dłońmi, czując jak jego puls przyśpiesza. Oddychał szybko i gwałtownie przez usta, starając się uspokoić. W tej samej chwili poczuł na gardle chłodne wargi. I się zaczęło.

Smukłe palce na jego żuchwie. Zimne usta na jabłku Adama. Zęby w miejscu, gdzie ramię łączy się z szyją. Język na sutkach. Po kolei, wolno zmieniał miejsce, a Tony mógł tylko czuć. Dłonie
na żebrach. Zęby na biodrze. Palce u nasady męskości. Usta na jej czubku. Chłodne usta o gorącym wnętrzu, pochłaniające jego członka. Palce zaciskające się na jego biodrach, by utrzymać go w miejscu. Słyszał jęki, które najwyraźniej były jego. Chociaż wyparłby się tego, nawet pod groźbą śmierci. No, chyba, że przystojny nordycki bóg kłamstwa akurat pracował ostro przy jego męskości i doprowadza go do szaleństwa. Ale świadom tych jęków mógł być tylko i wyłącznie Loki.

Gdy był już tuż, tuż, te usta znikły. Zagryzł mocno dolną wargę. I wytrzymał tylko kilka sekund, nim zaczął błagać Trikstera o dotyk.

- Proszę, Loki. Błagam! Nie zostawiaj mnie tak! Proszę, nie... - krzyknął, gdy dwa długie palce wsunęły się w niego. Ich wolne ruchy doprowadzały go do krawędzi, ale nie pozwalały mu dojść. Jęczał, błagał, prosił. Loki był jednak niezruszony.

- Pozwól mi dojść... błagam... Loki...

- Przecież chciałeś wolniej...
Tony poderwał głowę, gdy usłyszał głos boga po swojej prawej stronie. Cichy, niski głos, pełen żądzy, którego nie mógł słyszeć tak blisko, bo w końcu czuł jego smukłe palce w sobie i... Ah!
Trzy palce są lepsze, niż dwa...

Zrozumiał, gdy poczuł dłonie na swojej szczęce.

Magia, idioto! Klony.

Przestał myśleć i poddał się tym dłoniom, które otworzyły jego usta. Poczuł ciężar na języku i pełność w ustach. Wszystko
doskonale znajome. Trzy palce, poruszające się w nim coraz szybciej. Dłoń na jego męskości. Członek bruneta w jego
ustach. I jęki. Ciągłe jęki, jedne ciche i wyraźne, drugie głośne i zagłuszone. Wyostrzone zmysły, które pozwalały mu czuć więcej, niż zawsze. Wszystko to byłoby wystarczające, gdyby nie to, że
znów wszystko po prostu znikło.

Krzyknął, sfrustrowany tym wszystkim i podniecony jak diabli. Usłyszał chichot i poczuł, jak dłonie boga przewracają go na plecy i pomagają mu wstać na kolana. Oparł czoło na przedramieniu i jęknął, gdy chłodna dłoń przejechała po jego kręgosłupie.

- Przestań się w końcu mną bawić! Nie chcę już wolniej! Chcę, żebyś mnie pieprzył, mocno, bez wytchnienia. Bym czuł to przez kilka następnych dni!

- A gdybym cię tak zostawił? - cichy, słodki głos Trikstera pełen żądzy zabrzmiał w jego uchu.

Bóg jednocześnie wolno poruszał w nim dwoma palcami.

& Co? - jęknął, próbując się skupić na wypowiedzianych słowach.

- Zostawię cię takiego, podnieconego, w tej zapraszającej wręcz pozycji. Nie będziesz wiedział, czy zniknąłem, czy może tylko oglądam cię z boku. A gdy usłyszysz kroki, zaczniesz błagać.
Błagać, by ktoś cię w końcu wypieprzył. Nieważne, kto to będzie. Ważne będzie tylko, by wszedł w ciebie mocno i doprowadził cię do końca. I dopiero, gdy cię rozwiąże, dowiesz się, kto to będzie...

- Błagam... - długi jęk opuścił usta Tony'ego. Wizja, którą przedstawił mu brunet była przerażająca, ale jednocześnie podniecająca. Poruszył biodrami, nabijając się bardziej na palce,
które zaraz opuściły jego ciało. - Błagam, Loki. Nie chcę nikogo innego. Chcę ciebie! Proszę, proszę, proszę, PROSZĘ!!!!!

- Skoro tak ładnie prosisz... - nim zdążył zrozumieć, co dane zdanie ze sobą niesie, poczuł, jak męskość boga wchodzi w niego
szybko, w jednym ruchu. Otworzył usta, niezdolny do jakiegokolwiek dźwięku, dopóki Loki nie zaczął się w nim poruszać, spełniając jego nową prośbę. Szybko i mocno, do samego końca. W pozycji, w której się znajdował, na kolanach, ręce i klatka piersiowa na materacu, czuł go głębiej niż zwykle. I ta opaska na oczach. Czuł każdy ruch bruneta bardziej, każdy jego jęk dokładniej.

Nie widział go, ale mógł doskonale wyobrazić sobie, jak wygląda teraz jego twarz. Zielone oczy, w połowie zasłonięte czarnymi rzęsami, uchylone usta, język, co chwilę przejeżdżający po dolnej
wadze i czarne włosy, opadające na twarz.

Tak, ten obraz w głowie i głośny jęk boga, połączony z jego gwałtowniejszymi ruchami spowodował, że Tony przekroczył granicę, o którą tak błagał. Usłyszał krzyk rozkoszy, swój, a może bruneta, nie wiedział dokładnie. Zobaczył rozbłysk bieli, co nie było możliwe, a jednak się stało i na chwilę chyba stracił przytomność.

Wrócił do rzeczywistości, gdy Loki dochodził w nim, wbijając palce w jego biodra i jęcząc imię geniusza. Jęknął, czując rozlewające się w nim gorąco i pozwolił brunetowi na chwilę
wytchnienia, po czym przewrócił się na bok, tym samym zrzucając z siebie boga.

- Jesteś ciężki, poza tym kolana zaraz mi wejdą w tyłek - zaczął marudzić, gdy Trikster wydał z siebie okrzyk niezadowolenia. - Czy mógłbyś mnie łaskawie rozwiązać? Jutro i tak będę świecił
czerwonymi obręczami na nadgarstkach, nie wspominając już o dłoniach, które jeszcze mi się mogą przydać.

- Wydaję mi się, że dopiero, co wolałeś, bym to ja w ciebie wszedł, co? - mruknął bóg, wolno rozwiązując dłonie bilionera. - A teraz zwykłymi kolanami byś się zadowolił?

- To moje kolana, a nie jakieś tam kolana! - oburzył się Stark i westchnął, gdy w końcu mógł rozmasować sobie ścierpnięte dłonie. Zerwał opaskę z oczu i odwrócił się do Loki'ego, po czym
uśmiechnął się szeroko i pocałował go namiętnie.

- Już się nie gniewasz? - zaśmiał się brunet pomiędzy jednym pocałunkiem a drugim.

- Jak chcesz, mogę strzelić takiego focha, że jeszcze długi będziesz pamiętał!

-Idź już spać, Stark. - leniwy i pełen zadowolenia uśmiech znów zagościł na ustach nordyckiego boga.

- Ta... Nie ma to jak spać w mokrej pościeli, gdy po nogach leci ci... - Loki wywrócił oczami i machnął dłonią. Plama na kołdrze wyparowała, a Tony poczuł się dużo czystszy, niż kilka sekund temu. Uśmiechnął się szeroko i wtulił w bok bruneta, który nadal miał na sobie te cholerne spodnie, których nie zdążył się pozbyć.

- Widzisz, jaki potrafisz być przydatny?!

- Idź już spać, albo...
-Co? Ukarzesz mnie znowu? - Loki zaśmiał się cicho, po czym przekręcił się na bok i przytulił do siebie niższego mężczyzny.
Tony wtulił się w niego mocniej, nosem co rusz przejeżdżając po obojczyku bruneta, gdy ten przykrywał ich oboje kołdrą.

- Albo poranny prysznic będziesz brał samotnie...

- Będziesz tu rano?

W tej samej chwili, gdy słowa opuściły jego usta, miał ochotę odgryźć sobie język. Brzmiał jak jakaś nastolatka, której chłopak obiecał pierwszą randkę. Jego głos był pełen nadziei i radości. Na ustach miał głupawy uśmiech i całe szczęście, że całą twarz ukrytą miał w torsie mężczyzny, bo oczy pewnie iskrzyły mu się, jakby jego urodziny niespodziewanie były wcześniej, niż
zazwyczaj.

Dopiero po krótkiej chwili uniósł lekko głowę i spojrzał na boga. Loki uśmiechał się delikatnie, a cała jego twarz wyrażała coś, czego Tony nie potrafił nazwać, ale na widok, czego jego serce
zabiło radośnie w piersi. Mógłby nawet przysiąść, że reaktor na milisekundę rozjarzył się bardziej, chociaż to NA PEWNO nie było możliwe. Zaraz jednak twarz Trikstera znów była pełna zwyczajnej obojętności, ale zielone oczy boga pełne były tego CZEGOŚ. Stark poczuł, jak na jego usta występuje ten głupi, pełen uwielbienia i radości uśmiech, który zaraz znów ukrył,
wciskając swoja twarz w zagłębienie szyi bruneta.

- Dziś zrobię dla ciebie wyjątek i tak, będę tu, gdy się obudzisz.

- Robisz to dla mnie? Łał! Co za zaszczyt mnie kopnął - słowa pełne ironii. A w duszy chór anielski i wycie do nieba ze szczęścia. Tony poczuł, jak ramię boga przyciąga go do siebie mocniej, westchnął cicho, mając dziką ochotę zacząć się śmiać, po czym stwierdził, że tak naprawdę, to może ciągnąc ten „Ukryty romans z wrogiem", skoro ma on wyglądać właśnie tak: wspaniały seks i lekkość na duszy, z powodu, którego nawet nie potrafił określić.

Chapter End Notes from Author:

Rozdział 3 powinien pojawić się pod koniec następnego tyg^^

Od Cooki:
A ja wam zrobię niespodziankę i rozdział pojawi się w środę ^^

Wybaczcie, że nie było rozdziału "Lost", nie potrafiłam go skończyć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top