3.
Lara
Ktoś otworzył drzwi od mojego pokoju, myśląc, że to mama nawet nie obróciłam się w tamtą stronę.
-Lara- usłyszałam. Szybko obróciłam się w stronę człowieka, który wypowiedział moje imię.
-Co ty tu robisz?!- podniosłam głos schodząc z parapetu.
-Musimy porozmawiać, zrobiłem coś nie tak? Uraziłem Cię jakoś? Znalazłaś kogoś lepszego? Po prostu chcę wiedzieć.
-Nie, nie i nie... to nie po twojej stronie leży wina- powiedziałam i już czułam jak łzy zbierają mi się w oczach.
-To o co chodzi?
-Po prostu tak jest le....
-Przestań pieprzyć!- krzyknął- Mów tu i teraz o co chodzi?!
-Gus...
-Powiedz
-Ale...
-Lara!
-Jestem chora! Mam białaczkę!- wykrzyczałam mu prosto w twarz.
Chłopak przestał się ruszać i nieobecnym wzrokiem wpatrywał się we mnie.
Rozpłakałam się i obróciłam się do niego tyłem.
Miał się nie dowiedzieć... ale nie uniknęła bym tego.
Poczułam jak jego dłonie na biodrach, obrócił mnie twarzą do siebie.
-Nie opuszczę Cię- powiedział i mocno mnie przytulił.
***
Leżeliśmy na moim łóżku, oglądając zdjęcia z telefonu chłopaka.
-Ooo... pamiętam to...- prawie krzyknęłam przenosząc się do siadu, chłopak się tylko ze mnie śmiał- Była to nasza pierwsza randka, zabrałeś mnie wtedy do parku, chodziliśmy bez celu... aż znaleźliśmy się tam...- lekko się uśmiechnęłam. (zdjęcie w mediach)
-Lara..- spojrzałam na niego- Kocham Cię- powiedział.
-Ja Ciebie też- lekko się uśmiechnęłam i położyłam się na klatce piersiowej chłopaka. Po chwili chłopak zasnął, a ja nie mogłam. Cały czas się zastanawiałam co będzie jak odejdę, bo odejdę, już niedługo, zbyt długo zwlekałam z leczeniem się. Nie chciałam się leczyć, teraz to zrobię.
Tak, długo już wiedziałam o mojej chorobie, wiedziałam tylko ja. Nawet matce nie powiedziałam. Dowiedziała się parę tygodni temu.
Umrę i to jest pewne.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top