《4》

- Jechaliśmy właśnie ze szkoły, trzymałem się przepisów tak jak zawsze, a droga przed nami była całkiem pusta... W pewnym momencie coś tak jakby powiedziało mi, żebym spojrzał w lusterko... Na początku chciałem to zignorować, jednak dałem za wygraną i spojrzałem w te lusterko... Gdyby nie to, nie zauważył bym pędzącej na nas ciężarówki, która była stosunkowo za blisko nas... Jedyne co mi przyszło do głowy to zboczyć gwałtownie z drogi... Zrobiłem tak, nasze auto przeturlało się parę razy, czyli dachowaliśmy... Na szczęście nie wylądowaliśmy na dachu, jak to nazwa wypadku mówi, tylko na kołach - opowiedział wszystko swojej omedze.

- To cud, że dzieciom nic się nie stało... A twoja ręka? Jakim cudem złamałeś kierownicę?...

- Nie wiem. Musiałem ją naprawdę mocno trzymać, że aż się złamała... To działo się tak szybko, nie wiedziałem kiedy wypadliśmy z drogi, a już staliśmy parę metrów dalej od niej... - Levi chwilę milczał. Trzymał zdrową dłoń swojego partnera. Patrzył się w trawnik. - Levi?

- Chodzi o to... - podniósł głowę i na niego spojrzał. - Że dzisiaj dzieją się dziwne rzeczy...

- Co chcesz mi przez to powiedzieć? - uniósł brwi.

- Dostałem dzisiaj podejrzany liścik... Nie wiem do czego to zaliczyć... Do groźby? A może zwykłej informacji? Nie mam zielonego pojęcia - wziął głębszy wdech świadczący o bezsilności. - zwykła biała kartka z nadrukowanym napisem...

- Masz ją przy sobie?

- Niestety nie... Za bardzo się do was spieszyłem, nie pomyślałem o tym - wyznał zmieszany.

- Rozumiem, nie szkodzi, jak wrócę ze szpitala to przecież go zobaczę - pocałował go szybko w usta. - A teraz zabierz dzieci do domu, a ja jadę do szpitala żeby założyli mi ten głupi gips...

- Mhm... Eh... Zaczynam się bać... A ten Erwin, który stał przy przy twojej firmie?... I te jego dziwne słowa... List... I jeszcze ten wypadek... To wszystko jest takie dziwne...

- Wiem... Musimy coś z tym zrobić, nie sądzę aby to był zwykły przypadek... Tak jak mówiłem, zabierz dzieci do domu i pod żadnym pozorem nie pokazuj im tego listu... Nie będziemy ich niepotrzebnie martwić, tym bardziej, że są to sprawy dorosłych

- Ale mam dziwne wrażenie, że nasze dzieci też są w to zamieszane... - wyznał spuszczając głowę.

- Ja też... Musimy to jak najszybciej rozwiązać zanim stanie się coś gorszego... - zmarszczył brwi. - Jestem wręcz pewny, że ma to związek z Erwinem...

- Czyli nie tylko ja... Tylko pytanie brzmi, dlaczego postanowił zaszkodzić nam po tylu latach spokoju... Zniknął, a teraz nagle się pojawił i chce nam wszystko zniszczyć - popatrzył na Alfe.

- Musimy się tego jak najszybciej dowiedzieć...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top