《11》
Yuki słyszał ich kłótnie, zresztą nie tylko on. Fumi też, jednak ona przejęła się tym bardziej od starszego brata. Obie omegi wyszły ze swoich pokoi. Yuki przytulił młodszą siostrę i szepnął, że będzie dobrze.
Mieli zamiar iść do mamy, jednak Yuki zatrzymał się przy otwartych drzwiach do pokoju brata. Patrzył na niego zimnym spojrzeniem, oczami jak od kalki odbitymi od matki.
Hiro czując zimne spojrzenie na sobie, spojrzał w górę. Serce zabolało go jeszcze bardziej, kiedy zobaczył, że to jego brat bliźniak Yuki. Brunet trzymał za rękę swoją siostrę i poszedł dalej, żeby pocieszyć matkę.
Gdy weszli do sypialni ich rodziców, zobaczyli jak mama przegląda ich rodzinny album. Od narodzin Yukiego i Hiro, a później Fumi. Był właśnie na przeglądaniu zdjęć miesiąc po narodzinach najmłodszego dziecka.
Usiedli obok mamy I ją przytulili. Wiedzieli, że mimo iż to silna omega, to szybko się rozkleja kiedy dojdzie do kłótni, lub gdy coś stanie się któremuś(jeśli źle napisałam to przepraszam) z czwórki dzieci. Tak, czwórki. Eren to było największe, najstarsze dziecko.
- Mamuś... Hiro zrobił coś głupiego... Jest zakochany, stracił głowę...to na pewno dla Ciebie ciężkie... Ale trzeba go też zrozumieć... Mimo iż przesadził... - mówił spokojnie Yuki.
- Wiem kochanie... Ale... Najbardziej zabolało mnie w tym wszystkim to, że obwinia nas o te nieszczęście... Gdyby to była nasza wina, to bym się nie zdziwił... Pewnie bym nie walczył o wolność taty... Bo rozumiałbym, że jego kara jest słuszna...
- Nie płacz już mamo... - Fumiko pocałowała mamę w policzek, tak jak to zawsze robiła kiedy ktoś płakał.
Drzwi do sypialni się otworzyły, a do środka wszedł Hiro. Gdy tylko Yuki na niego spojrzał, od razu zgromił go wzrokiem. Czarnowłosemu Alfie zrobiło się jeszcze ciężej na sercu. Nikt tak dobrze nie znał Hiroshiego, jak Yuki. Zawsze byli blisko siebie i nawet rodzice nie wiedzieli tak dużo, jak jego brat bliźniak. Właśnie dlatego kobaltooki brat potrafił postawić do pionu Hiro.
- Mamo?... Przepraszam... Zachowałem się jak dupek... - przyznał ze spuszczoną w dół głową. Było mu naprawdę przykro. Stłuczone rodzinne zdjęcie uświadomiło mu, jak szybko można zniszczyć najważniejszą rzecz na świecie, o ile rzeczą można było nazwać miłość... Rodzinę...
- Nie... Ty zachowałeś się prawie jak mój ojciec... - po tych słowach całej trójce włos się zjeżył na głowie, a najbardziej czarnowłosemu Alfie. To był cios.
- M-mamo... Skoro już mówisz o... Dziadku... To kim on był?... Dlaczego go nie znamy?... - przerwał z trudem panującą ciszę. - Gdzie jest?...
- ... Nazywał się... Ronan... Mizukashi...
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nie wiem, czy jest jakiś ziemniaczek, który chciał się dowiedzieć kim był ojciec Levi'a, ale jeśli tak to macie okazję się dowiedzieć w następnym rozdziale
Imię i nazwisko jego ojca zostało wymyślone przeze mnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top