《5》
Eren wrócił do domu z ręką w gipsie. Usłyszał jak jego dzieci wraz z Levi'em rozmawiają w salonie. Poszedł tam z delikatnym uśmiechem na twarzy.
- Już jestem kochani - popatrzyli na niego. Fumiko od razu wstała i go przytuliła. Zawsze będzie córeczką tatusia.
- Wszystko dobrze tato? - zapytał Hiro.
- Tak, już jest wszystko w porządku
- Miałem Ci opowiedzieć co pewna policjantka zrobiła mamie
- Ale Hiroś, nie musisz martwić tym tatę - przerwał mu Levi.
- Co? Która?... - warknął.
- Ta blondi z paznokciami dłuższym niż moje palce... - przewrócił oczami. - Na początku nie chciała aby mama do nas podchodziła, a gdy to zrobiła, zaczęła ją szarpać i nawet chwytała za paralizator
- Aj tam, za to Ty zachowałeś się bardzo dojrzale Hiro - pochwaliła go omega, pogłaskał go po włosach.
- Moja krew - stwierdził Eren, Fumiko go puściła. - Levi, musimy porozmawiać, dzieci, to jest sprawa między nami, zostańcie tutaj
- Posłuchajcie się taty, to naprawdę ważne, nie chcemy was w to mieszać, zostaniecie? - Levi wstał patrząc na nich.
- Rozumiemy, nie będziemy podsłuchiwać, słowo - Hiro odpowiedział za całe rodzeństwo.
Rodzice poszli na górę do swojej sypialni.
- Ej Hiro - zaczęła Fumi, szybko do niego podeszła. - Naprawdę nie jesteś ciekawy o czym oni będą rozmawiać?
- Jestem ciekawy słońce, ale wiem, że są to sprawy naszych rodziców i nie powinniśmy wpychać nosa w nie swoje sprawy - dał jej pstryczka w nos.
- Uh... No dobrze, masz rację - usiadła i oparła się o brata chwytając za pilot. - To co oglądamy?
Levi I Eren weszli do sypialni. Eren usiadł na łóżku.
- Eh... Wspomniałem ci o tym liście - podszedł do szafki nocnej, odkopał go, po czym podał Erenowi. - Jego treść jest nie tyle co dziwna, a przerażająca... - Eren przeczytał list.
- Cholera jasna... Wydaje mi się, że Erwin stoi za tym wszystkim... - położył kartkę na łóżku.
- Tylko nie mamy na to żadnych dowodów... A pójście na policję póki co nie wchodzi w gre... No bo jak? Pokażemy im tą karteczkę i powiemy o wypadku? Nonsens
- No właśnie... O liście mogą stwierdzić, że to tylko zwykła zabawa jakiś dzieciaków, a wypadek? Zwykły psikus od życia, przecież każdemu może się zdarzyć - westchnął ciężko.
- Dlaczego to wszystko w ogóle musi się dziać?... Dlaczego nie możemy żyć sobie spokojnie tak jak w tedy? Jedyne problemy jakie mieliśmy to drobne kłótnie lub bijatyki dzieci w szkole... Aż zaczynam tęsknić za takimi drobnymi problemami... - usiadł obok męża.
- Oj uwierz Levi... Też chciałbym abyśmy mieli tylko takie problemy... Jednak musimy stawić temu czoła, zanim nasze dzieci na tym ucierpią... - rzekł poważnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top