5.
Stałam na przystanku, jak każdego ranka, czekając na autobus. Ten rzęch, jak zwykle się spóźnia. W tym czasie co on tu jedzie, to ja zdążyłabym zawrócić do domu, posprzątać, a nawet obiad ugotować, i wrócić. Powiedziałam Hanoke, że się przeprowadzimy, ale niestety, jak na razie nie znalazłam mieszkania, na które byłoby mnie stać, i żebym miała z bratem blisko do szkół. Ale nie mogę się poddać tylko szukać dalej.
- O, to ty - Spojrzałam na właściciela znajomego głosu.
- A gdzie twój cukierkowy przyjaciel? - spytałam, ze swoim standardowym wyrazem twarzy.
- Haha... Miał wcześniej do szkoły - brunet posłał mi miły uśmiech. - Atsushi sporo mi o tobie opowiedział -
- O mnie? - szepnęłam. Niby co miał powiedzieć, skoro ledwo mnie zna.
- Chyba cię polubił. Nawet opakowanie po pocky od ciebie zatrzymał - Zachowałam kamienną twarz, ale w głębi duszy głośno się śmiałam. - A tak w ogóle, jestem Himuro Tatsuja -
- Oh... Tsushino Himari - Chłopak uśmiechną się.
- To chyba twój autobus, racja? - Spojrzałam na nadjeżdżający pojazd.
- W końcu - westchnęłam przeciągle.
- A tak właściwie, to do jakiej szkoły uczęszczasz? -
- Hm? Liceum Ungasai - odparłam, wchodząc do autobusu, zostawiając chłopaka z opadniętą szczęką.
***
Stałam razem z Samurą przed tablicą wyników z ostatnich testów. Wewnątrz mnie aż się gotowało.
- Znów pierwsze miejsce! Jesteś niesamowita, Himari! - zaświergotał wesoło blondyn. Moja wściekłość wzrosła. Trzepnęłam Samure po łbie zeszytem.
- A ty znowu masz osiemdziesiąte miejsce!-
- Łeee! To bolało! -
- Przecież cię przygotowywałam to tych testów! - Znów dostał zeszytem.
- Ała! Musisz być taka brutalna!? -
- Staram się zruszyć pozostałości po twoim mózgu -
- Przepraszam! Następnym razem się przyłożę, obiecuję! -
- Zamknij się i chodź - pociągnęłam go za kołnierz w stronę klasy.
O dziwo dzisiejszy dzień nie był wyczerpujący. Zwłaszcza, że niedługo skończyły nam się testy. Wyszłam ze szkoły we wspaniałym humorze. Dziś sprawiłam, że Samura nie będzie miał szans u dziewczyn przez dłuuuugi czas. Jak to się stało? A owa sytuacja wyglądała tak:
Stoję sobie spokojnie na korytarzu, popijając swoje ukochane czekoladowe mleczko, a obok mnie stał Samura, pochłonięty w swoim telefonie. Obok nas stało kilka plotkujących dziewczyn. Jedna z nich była dość blisko mnie i wtedy wpadłam na ten szatański plan. Aczkolwiek co się stało? Klepnęłam niewinną dziewoję w tyłek i szybko odwróciłam się w stronę mojego przyjaciela, z przysłoniętymi dłonią ustami i sztucznym zaskoczeniem. Był całkowicie zmieszany tą sytuacją, a dziewczyna cała poczerwieniała. Koniec końców, skończyło się na tym, że blondyn gonił mnie po całej szkole z czerwonym śladem na policzku. Wiem, jestem okropna, ale warto było. To kara za to, że zamiast przyłożyć się do nauki to flirtuje z panienkami. Uczeń takiej szkoły i takie wyniki? To wstyd pewnie dla jego rodziców.
Moją cudowną retrospekcje przerwało uderzenie w coś dużego i twardego. Odbiłam się od tego niczym piłka, z cichym jękiem bólu.
- He? Uważaj jak... - zaczął znajomy mi głos, ale nagle przerwał, gdy jego właściciel odwrócił się w moją stronę. - To ty, Himari-chin -
- Co tu robisz? - spytałam, lekko zaskoczona.
-O to samo mogę spytać ciebie - zniżył się tak, że nasze twarze były na równej wysokości.
- Wracam ze szkoły -
- A z jakiej? - Pomimo swojej obojętnej mimiki zdawał się bardzo ciekawski... I nawet uroczy, niczym dziecko.
- Ungasai - Jak na komendę fioletowe brwi chłopaka zmarszczyły się natychmiastowo.
- Hee? Co tam robiłaś? -
- Uczyłam się, o co ci... -
- To szkoła dla bogaczy, a pomimo tego nawet Akashi się tam nie dostał. A ty mi jakoś na dzianą nie wyglądasz -
- Dzięki - powiedziałam z ironią.
- A więc jak... -
- Mam stypendium, okej? -
- To musisz nieźle harować -
- Nawet nie wiesz, jak bardzo - szepnęłam, że nawet nie było możliwości by to usłyszał. Ruszyłam chodnikiem, a mój wyrośnięty kolega zaraz za mną.
- A jak tam rodzina? Pogodziłaś wszystkich? -
- Można tak powiedzieć -
- Hm? Himari-chin wydaje się smutna - Poczułam przyjemne ciepło oplatające całą moją dłoń. Zatrzymałam się, patrząc na niego zaskoczona. Jego oczy, jak zwykle leniwe i przepełnione obojętnością, a pomimo tego wykazuje jakieś zainteresowanie moją osobą.
Stałam ze spuszczoną głową. Nie mogłam spojrzeć mu w oczy. Bałam się, że odczyta swoim wzrokiem moje uczucia jakie się teraz we mnie kłębią. Poczułam na policzku jego dłoń. Była z pewnością większa od mojej twarzy i do tego tak przyjemnie ciepła. Przez to dostrzegłam jaka jestem zmęczona i senna. Jeden dotyk jego dłoni koił wszelkie moje nerwy.
- Himari-chin, co jest? -
- Nic... - szepnęłam. - Jestem tylko... trochę... - Moje powieki stawały się coraz cięższe. -...śpiąca -
Zamknęłam oczy i zaczęłam powoli opadać. Nagle poczułam znów to samo ciepło, tyle że było go więcej i kompletnie odleciałam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top