15.
Uderzyłam głową o stolik, dziś to już chyba ósmy raz. Nieważne ile razy się mówi i mówi, wata cukrowa zamiast mózgu nigdy nie przyswoi tak prostego zadania jak to.
- Nah! To trudne, Himari-chin! - jękną, mając już dosyć tej katorgi, jak on nazwał tak matematykę.
- Byłoby łatwiejsze gdybyś chciał się postarać! - uniosłam głos. Miałam już dosyć tego jego ciągłego marudzenia. Bardzo bym chciała zabrać mu zeszyt i zrobić za niego to zadanie, ale w ten sposób nie nauczy się niczego.
- Byłoby łatwiej gdyby nic mnie nie rozpraszało -
- Co cię niby rozprasza? - spytałam, podpierając policzek na dłoni.
- Ty i te gofry - wskazał na mnie, a po chwili na talerz z dwoma goframi.
- Sam chciałeś żebym cię uczyła! -
- Hmm... Tym gofrom brakuje bitej śmietany, pójdę po nią - Wstał, ignorując to co do niego powiedziałam.
- To nie ma sensu - westchnęłam, powoli zbierając swoje rzeczy. Gdy Atsushi zobaczył co robię, szybko usiadł obok mnie na podłodze, biorąc długopis do ręki i zawisając nad zeszytem. Sięgną po podręcznik, pierwszy raz dzisiaj i wertował kartki szukając potrzebnych mu informacji. Zatrzymał się na wzorze na pole całkowite walca i zaczął w zeszycia podstawiać do wzoru odpowiednie cyfry.
- Tutaj będzie 3520 π cm kwadratowe - spojrzał na mnie leniwie, wyczekując mojej odpowiedzi.
- I to bardzo - odparłam. Atsushi uśmiechną się lekko. - Pozostało ci jeszcze jakieś czternaście przykładów i zapamiętanie wzorów na walec, stożek i koło - dodałam, a Atsushi uderzył głową w stół.
Atsushi spokojnie rozwiązywał pozostałe przykłady, a ja w tym czasie mogłam zając się własną pracą domową. I pomyśleć, że wystarczyło wykonać jakiś drobny ruch informujący, że chce pójść do domu i od razu zaczął pracować. Gdybym wiedziała o tym wcześniej, zaoszczędziłabym dużo czasu. Himuro, jak ty sobie z nim radzisz?
Zauważyłam, że Atsushi obserwuje gofry, które znajdują się niedaleko niego. Zawiesił się nad zadaniem, czy ma ochotę je zjeść? A może oba? Zdaje się, że kompletnie odleciał. O czym ten wielkolud myśli?
[ Atsushi ]
Tym gofrom naprawdę brakuje bitej śmietany. Byłyby słodsze, jak Himari... Himari i bita śmietana... Himari i bita śmietana... Himari cała w bitej śmietanie... Himari nag... Spodnie są trochę ciaśniejsze. Nie o tą bitą śmietanę mi chodziło, głupku.
[ Himari ]
Atsushi wstał.
- A ty gdzie? - spytałam.
- Po bitą śmietanę - odparł, podchodząc do drzwi.
- Wczoraj całą zeżarłeś -
- To pójdę ją ubić - Wyszedł z pokoju. Przez ten czas sprawdzę to co dotychczas zrobił.
Po sprawdzeniu, rzuciłam zeszyt na stolik i potarłam skronie. Nie wiem czy mam być zła czy szczęśliwa? Czyli, że przez ten cały czas zgrywał idiotę, bo większość zadań jest zrobiona bardzo dobrze.
***
Myślałam, że dzisiejszego dnia po prostu padnę. Jak nie ganianie w szkole w te i we w te, to jeszcze w pracy musiałam mieć od cholery roboty. Że też najwięcej ludzi musi odwiedzać kawiarnię wtedy, jak mam beznadziejny dzień.
Po tym męczącym dniu w końcu mogłam odpocząć we władnym łóżeczku. Szkoda, że ta chwila nie trwała wiecznie. Dźwięk przychodzącej wiadomości oznajmia, że ktoś naprawdę prosi się o śmierć. Z ateizmu chyba przeniosę się na jashinizm. Niech każdy robi w majty ze strachu.
Starając się wykrzesać resztki dobroci jakie pozostały, sięgnęłam po telefon, sprawdzając wiadomość, która mnie zaskoczyła.
Atsushi: Otworzysz mi drzwi?
Kto normalny przyłazi o tej porze? Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. To żart czy naprawdę przylazł do mnie w środku nocy? Przekręciłam klucz w zamku i otworzyłam drzwi. To co zobaczyłam kompletnie mnie zamurowało.
- Co ci się stało!? - spytałam głośnym szeptem. Starałam się nie krzyczeć, by nie budzić brata. Widok Atsushi'ego całego we krwi mnie przeraził. Szarpnęłam lekko za rękaw kurtki chłopaka, wpuszczając go do środka.
Po tym, jak Atsushi zdjął buty i kurtkę, poszedł do salonu. Ja w tym czasie przyniosłam z łazienki apteczkę oraz miskę z wodą, by opatrzyć jego rany.
Usiadłam obok niego na kanapie. Chwyciłam go za podbródek, kierując jego twarz w moją stronę. Miał rozciętą wargę, a z nosa leciała krew. Spojrzałam na jego dłonie, były pozdzierane do krwi, zupełnie jakby się z kimś bił.
Wyjęłam z apteczki gazę, mocząc ją w wodzie, by zmyć krew z jego twarzy. Chusteczkami zatamowałam krwawienie z nosa i zaczęłam oczyszczać ranę na dolnej wardze.
- Jak to się stało? - spytałam, ale nie dostałam odpowiedzi. - Dlaczego chodzisz po mieście nocą? Ktoś cię napadł? - Spojrzałam na niego, a on odwrócił głowę. Wyją z nosa chusteczki i wpatrywał się w zasłonę. - Odpowiesz mi, do cholery!? Co się dzieje!? Dlaczego nic nie mówisz!? - Zebrało mi się na płacz. Starałam się wyciągnąć jakiekolwiek słowo z niego, lecz nadal milczał.
Dopiero, gdy usłyszał mój szloch, coś w mim pękło i niespodziewanie złączył nasze usta w pocałunku. Miałam mieszane uczucia, z jednej strony chciałam go odepchną, a z drugiej pragnęłam jego bliskości. Czułam, jak stróżka krwi kapie na moją skórę, ale nie odtrąciło mnie to. Jego dotyk to jedyne co teraz potrzebóję.
Po chwili odsuną się troszkę, by spojrzeć mi w oczy. Coś najwyraźniej go trapiło.
- Wybacz, że przychodzę tak późno, pewnie cię obudziłem, przepraszam - powiedział, ocierając kciukiem moje łzy. - Nie wiem co robić i jak ci to powiedzieć... - urwał.
Uciekł wzrokiem na moje dłonie, które po chwili zamkną w czułym uścisku swoich. - Gdy szedłem do ciebie napadnięto mnie, stąd te rany... -
- Ale dlaczego chodziłeś sam nocą? -
- Pokłóciłem się z rodzicami. Nie chciałem siedzieć z nimi w domu więc przyszedłem tutaj. Dużo o tym myślałem i postanowiłem, że musisz wiedzieć - Spojrzał mi prosto w oczy. Jego smutny wzrok mówił mi, że to co zaraz usłyszę może mi się nie spodobać. - Ja... Wyjeżdżam -
***************
Tęskno wam było bez Senpai'a? (co tu się oszukiwać, wolicie Atsushi'ego :') )
Lubię wasze komentarze, oby było ich więcej
Senpai~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top