13.

   Te dni minęły zbyt szybko. Wydawać się może, że jeszcze wczoraj zgodziłam się na ten wyjazd i proszę, dziś sobota. Atsushi obiecał po mnie przyjść i potem razem ruszymy na przystanek, skąd odjedziemy wprost do Tokio. Nie będzie mnie w domu cały dzień i zapewne wrócę o późnej godzinie. Dobrze, że Samura chciał zostać z Hanoke, przynajmniej będę miała pewność, że z bratem wszystko w porządku, a Samura odrobi zaległe lekcje.

   Dostałam wiadomość, że Atsushi jest już prawie pod blokiem. Założyłam więc kurtkę i buty, po drodze zabierając torbę i wyszłam, zamykając drzwi na klucz. Zeszłam po schodach, opuszczając klatkę. Atsushi czekał już na mnie obsypany śniegiem, który obecnie prószył.

- Nie widziałem Himari-chin od środy - powiedział, przytulając mnie na przywitanie. - Przez te dni czułem się tak samo, jak ostatnio, gdy czekoladowe groszki wylądowały mi w śniegu - Zachichotałam na wspomnienie, gdy wtedy słodycz wyśliznęła mu się z rąk rozsypując się po śniegu, żółtym śniegu. Na jego twarzy widniała mieszanina gniewu i smutku. Gdy spojrzał na mnie z prośbą bym kupiła mu drugie, stanowczo odpowiedziałam "nie". Miał przecież siatkę całą słodyczy. I przez resztę drogi szedł za mną, trzymając mnie za rękaw kurtki i mendząc po drodze.

- Wiem, tęskniłeś... - westchnęłam z uśmiechem.

- A czy ty tęskniłaś za mną, Himari-chin? -

- Taaa... - Atsushi zmarszczył brwi słysząc moją odpowiedź, ale po chwili się uśmiechną.

- Tęskniłaś, ale jeszcze o tym nie wiesz - Chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę przystanku. Czekała nas długa droga do stolicy.

***

   W końcu po paru godzinach jazdy dojechaliśmy. Dobrze, że wyjechaliśmy rano, ale Atsushi chyba nie był z tego zadowolony. Całą drogę walczył by nie zasnąć na siedzeniu, nieważne ile razy mówiłam mu by się zdrzemną on cały czas się ze mną sprzeczał.

- Na pewno polubisz moich znajomych, Himari-chin - poklepał mnie po głowie. Przez rękawiczki nie czułam ciepła jego dłoni, który tak lubię. Chciałabym znów je poczuć, obce ciepło, które gładzi moją skórę. Poczuć jego dłonie tam gdzie... - Himari-chin? - Natychmiast się otrząsnęłam słysząc głos Atsushi'ego. Moje policzki pokrył mocny rumieniec, jak zdałam sobie sprawę o czym myślałam. - Wszystko w porządku? - Mimo jego obojętnej twarzy, wyczułam w jego głosie troskę. Dlaczego się martwi?

- To nic, naprawdę - zapewniłam go. Zatrzymał się, chwytając mnie za rękę.

- Powiedz o co chodzi. Widzę, że coś... -

- Czemu w ogóle się mną tak przejmujesz? - przerwałam mu. Atsushi uśmiechną się ciepło, i gdy miał już coś powiedzieć, ktoś nagle się wtrącił.

- Tsushino? - Usłyszałam głos. Głos osoby, przez którą mam ochotę zwrócić śniadanie sprzed tygodnia. Osoby tej bardzo nie lubię, zresztą ze wzajemnością. Aż mi się miło zrobiło na wspomnienie naszego ostatniego spotkania.

   Spojrzałam wrogo na właściciela głosu. Takie krzaki, które obecnie nazywa się brwiami ma tylko jedna osoba.

- Dawno się nie widzieliśmy, Hanamiya - powiedziałam chłodno. Ten posłał mi jeden z tych swoich uśmieszków.

- Co cię sprowadza do stolicy? Nie powinnaś przypadkiem zabawiać klientów kelnereczko? Myślę, że nieźle dorabiasz sobie wtedy za zapleczem - Miałam już do niego podejść i oddać solidnego strzała w mordę, ale byłam w zbyt lekkim szoku po tym co zobaczyłam. Atsushi trzymał Makoto za kołnierz jego kurtki, unosząc tym samym go nad ziemią. Chyba mocno to zszokowało Hanamiyą.

- Nie masz prawa tak o niej mówić - Pierwszy raz słyszałam taki ton głosu Atsushi'ego. Był głęboki i bardzo niski, oczywiście chłopak z natury miał niską barwę, ale nie aż tak.

Hanamiya uśmiechną się kpiąco w odpowiedzi.

- A ty co, jej chłopak? - spytał z pogardą.

- Ta... Masz z tym jakiś problem? - Po słowach Atsushi'ego coś sobie uświadomiłam. Czy ja i Atsushi jesteśmy parą? Jak teraz o tym pomyśleć, to nigdy o tym nie rozmawialiśmy.

- Zasłaniasz się swoim chłopakiem, Tsushino? Dawniej jakoś umiałaś sobie poradzić w takiej sytuacji - prychną.

- Normalnie rzuciłabym cię teraz pod koła samochodu, ale obawiam się, że twoje brwi mogłyby wplątać się w koła powodując niepotrzebny wypadek - odparłam beznamiętnie. Widać, że obelga na temat jego brwi go wkurzyła. Jednak mi nie chciało się tego dłużej ciągnąć. - Odstaw go Atsushi. Nie po to tutaj przyjechaliśmy -

- Zgoda - bąkną chłopak, puszczając kołnierz Makoto.

- Jeszcze tego pożałujesz, Tsushino - odparł gniewnie i oddalił się od nas.

- To... Gdzie miało być to spotkanie? - spytałam, kierując wzrok na Atsushi'ego.

- Na sali sportowej w Seirin. To niedaleko, może po drodze kupimy słodycze? - Odleciał myślami do krainy Cukrowego Szczęścia, kompletnie zapominając o tym co się przed chwilą wydarzyło.

***

   Weszliśmy na salę, w której temperatura była nieco cieplejsza niż na zewnątrz. Na hali rozbrzmiewał charakterystyczny odgłos odbijanej piłki. Atsushi wspominał, że on i jego przyjaciele grają w kosza. Jestem ciekawa, jak olbrzym sobie w tym sporcie?

   Podeszliśmy bliżej boiska, zwracając tym samym uwagę wszystkich tam obecnych.

- Atsushi, jak pisałeś, że ktoś z tobą przyjedzie myślałem, że będzie to Tatsuya - Podszedł do nas czerwonowłosy chłopak.

- Nie mógł ze mną pojechać - odparł Atsushi.

- Rozumiem... - Spojrzenie czerwonych oczu padło na mnie. Nie wiem czy ma coś do mnie czy z takim morderczym spojrzeniem się urodził. - Nazywam się Akashi Seijiro, miło mi - uśmiechną się lekko.

- Jestem Tsushino Himari i mi również jest miło - odwzajemniłam uśmiech.

- O! Kojarzę cię! - Usłyszałam. W naszą stronę podbiegł chłopak o ciemnej skórze i granatowych, krótkich włosach. - Niezbyt miło mnie wtedy potraktowałaś, aż mi się smutno zrobiło, jak zawiało od ciebie takim chłodem - Czy on na coś liczy? No chyba nie...

   Skóra ciemnowłosego zdawała zrobić bielsza, gdy spojrzał w górę wprost na Atsushi'ego. Czyżby obleciał go strach i wyzioną ducha? Obejrzałam się za siebie, patrząc na Olbrzyma, ale ten szybko popatrzył na mnie uśmiechając się miło.

- Ta ja nie będę lepiej zaczynał - szepną ciemnoskóry, odwracając przerażony wzrok na bok.

***

   Po krótkiej rozmowie i zaznajomieniu się ze wszystkimi, chłopcy poszli sobie grać, a ja z Momoi siedziałyśmy na trybunach, plotkując co jakiś czas. Muszę przyznać, że gra chłopców jest naprawdę fascynująca. Widząc po grze Aomine, nie dziwię się, że Samura nie dał rady go pokonać na meczu treningowym. Wszyscy wyróżniali się unikalnymi zdolnościami, co bardzo mnie zafascynowało. Lecz mój wzrok głównie błądził za Atsushi'm. Podczas gry bardzo się zmieniał, zdawał się być bardzo szczęśliwy grając z przyjaciółmi. Wszyscy niezbyt brali rozgrywkę na poważnie, mimo że dawali z siebie sto procent. Spodobała mi się atmosfera tam panująca.

   Po kilku rozegranych rundkach wylądowaliśmy w Maji Burgerze. Każdy sobie coś zamówił i siedzieliśmy wspólnie przy jednym stoliku. Osobami, którym jedzenie niemalże zsuwało się z tacek byli Atsushi i Kagami. Rozbawiło mnie mordercze spojrzenie Olbrzyma, gdy próbowano mu zabrać choćby frytkę.

- Nie bądź sknera - jękną Kise.

- Jak jesteś głodny to sobie zamów - odparł Atsushi, zajadając się swoim burgerem.

- A Tsushinocchi może, tak? -

- Ona jest na specjalnych prawach - bąkną.

- Aaa... To już wiem o co chodzi - Kise poruszył znacząco brwiami. - Jesteście parą! - powiedział wesoło. No jestem ciekawa jak Atsushi na to odpowie.

- Skąd ci to przyszło do głowy? - Te słowa zmiażdżyły mnie kompletnie. Najpierw mówi, że jestem jego dziewczyną a teraz nie, zdecyduj się człowieku. - A właśnie, kim dla ciebie jest tamten chłopak? - zwrócił się do mnie.

- Mówisz o Hanamiyi? - spytałam, na co Atsushi przytakną. Nagle Kagami i Kuroko spojrzeli na mnie.

- Skąd znasz Hanamiye, Tsushino-san? - spytał Kuroko.

- Chodziliśmy do jednego gimnazjum - odparłam.

- Niektórzy są nie w temacie. Wyjaśni mi ktoś o kogo chodzi? - wtrącił Aomine.

- Ah, Hanamiya Makoto. Chodził podobno do tego samego gimnazjum co Imayoshi. On jest winien kontuzji Kioshiego - wytłumaczył Kagami.

- Coś mi się obiło o uszy -

- Jakoś niezbyt mile byliście do siebie nastawieni, Himari-chin - powiedział Atsushi.

- Od dawna skakaliśmy sobie do gardeł, później się to skończyło, gdy o mało nie zdarł sobie gardła - Wszyscy spojrzeli na mnie pytająco. Po Akashim widziałam jak oczekuje mojej odpowiedzi.

- C-Co mu zrobiłaś? - spytał Kagami.

- Dostał z kolana po jajach i nie poszczałam puki nie zaczął mnie błagać i przepraszać - Zobaczyłam uśmieszek na twarzy Akashi'ego, a reszta pobladła. Siedzący obok Aomine odsuną się troszkę ode mnie.

- Miło mi słyszeć tą historię - powiedział Kuroko, kontynuując siorbanie swojego shake'a. Teraz przerażone spojrzenie padło na jasnowłosego, który niezbyt się tym przeją.

   Reszta dnia minęła nam bardzo miło, lecz wszystko co dobre szybko się kończy. Przyszła pora wracać do domu, a przede mną jeszcze kilka godzin jazdy. Cała grupka odprowadziła nas na przystanek i czekali aż nie odjedziemy. Atsushi powiedział, że chętnie zabierze mnie następnym razem, o ile będę chciała.

***

   W końcu w domu. Siedzenia w autobusie nie były zbyt wygodne, ale jakoś przeżyłam. Teraz jeszcze tylko dotrzeć do domu, a blisko nie miałam.

- To... - zaczęłam. - Dziękuję, że mnie ze sobą zabrałeś - powiedziałam. Atsushi uśmiechną się do mnie.

- Była to dla mnie sama przyjemność - Nachylił się chcąc mnie pocałować, ale cofnęłam się trochę, z rumieńcami na policzkach.

- Może ja już pójdę - odparłam. Już miałam odejść, ale silna dłoń chłopaka chwyciła moją drobną odpowiedniczkę.

- Himari-chin, jest późno, nie chcę cię puszczać samej -

- To nic takiego, wiele razy wracałam sama o późnych porach -

- Nie rozumiesz... - Pociągną mnie za rękę, przytulając do siebie. - Nie wyobrażasz sobie jak będę się martwił -

- Atsushi... -

- Chodź ze mną, wrócisz rano do domu - zaproponował.

- A co na to twoi rodzice? - spytałam.

- Nie ma ich teraz w domu... Proszę, chodź ze mną. Jest sprawa, o której muszę z tobą pomówić - Czy to miało jakikolwiek sens? Atsushi do rana może się ze mną spierać, a ja jestem zbyt zmęczona na to. Sama nie wierzę, jak łatwo mu ulegam. Co on ze mną zrobił?

   Weszliśmy do środka domu chłopaka. Atsushi już dawno zdążył zdjąć buty i kurtkę, a ja stałam w bezruchu ze spuszczoną głową.

- Himari-chin, co się stało? - spytał z troską.

- Czemu... - szepnęłam.

- Hm? -

- Czemu się w ogóle mną tak przejmujesz!? - zaszlochałam. Nie byłam w stanie powstrzymać łez, same spływały po moich policzkach, ale nie to teraz było moim zmartwieniem.

   Atsushi milczał przez chwilę. Schylił się tak by być na moją wysokość i ujął moje policzki w dłonie. Kciukiem wytarł cieknące łzy.

- Pytasz "czemu"? - Spojrzałam na niego i dopiero teraz ujrzałam jego twarz. Przepełnione troską oczy i ciepły uśmiech, były tak blisko mnie. - Bo cię kocham - odparł i ucałował delikatnie moje usta. - Chodźmy na gorę - Mówiąc to, pomógł mi zdjąć kurtkę i buty, po czym zaniósł mnie do swojego pokoju, sadzając na łóżku.

W pokoju panował półmrok, a jedynym źródłem światła było światło księżyca padające zza okna. Atsushi chciał zapalić lampkę nocną stojącą na półeczce obok łóżka, ale moja dłoń go powstrzymała.

   Spojrzał na mnie i po chwili ukląkł przede mną, kładąc dłonie na moich kolanach.

- Nie chcesz bym zapalał światło? - spytał. Milczałam. Przeczesał dłonią moje włosy. - Himari-chin, o co chodzi? -

- Mówiłeś, że jest coś o czym chcesz porozmawiać -

- Ah, no tak... Em... - Mimo ciemności dostrzegłam jego rumiane policzki. - Co ty do mnie czujesz? -

- Ja... - zaczęłam. - Cóż... Lubię cię i to bardzo, al- Nie dokończyłam z powodu Atsushi'ego, który zamkną mi usta pocałunkiem. Położył mnie na plecach, schodząc pocałunkami na szyję. - Atsushi, ja... -

- Nie chcesz tego? -

- To nie tak... Jestem po prostu zmęczona -

- Rozumiem - ucałował moje usta. - To przełożymy to na kiedy indziej - dodał.

Atsushi położył się wygodnie obok mnie i zasnęliśmy tak wtuleni w siebie.

************************

Jakież to jest długie! Mam nadzieję, że się tym zadowolicie ( zero podtekstów)

Piszcie jak wam się podobało :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top