∆Rozdział 3∆

Była już godzina osiemnasta kiedy to Rzesza panikował i ubierał się na spotkanie.

Podobnie było po polskiej stronie. Może RP nie panikował tak jak Rzesza, ale był dość zdenerwowany.
-Boże jak ja wyglądam! 😭
-Normalnie? - Polska spojrzał na ojca.
-Nie dobijaj mnie... - Wstał i z trzepał z siebie niewidzialny kurz.
-Powinienem temu komuś coś kupić?
-Nie wiem! Czemu ty mnie pytasz o takie rzeczy?
-A skąd ja mam to wiedzieć dziecko...
-Masz pieniądze?
-Fajnie by było gdyby za mnie zapłacił. Nie lubię wydawać kasy z emerytury.
-Nie narzekaj tylko idź weź co tam ci trzeba. Aha, i telefon weź. Jak to będzie jakiś straszny dziad to dzwoń.
-Dziecko, dziecko, dziecko... Może jestem stary, ale chyba umiem jeszcze zająć się sobą.
-Śmiem zaprzeczyć. - Szepnął Polska sam do siebie.
-Słucham?
-Idź się zbieraj. - Powiedział, po czym szybko ewakuował się z pomieszczenia.

-Dobrze to wygląda? - Spytał Rzesza, prezentując się w białej koszuli, czarnym garniturze w komplecie ze spodniami, pięknie wypastowanych butach i bukiecie róż w prawej dłoni. Stojący przed nim Niemcy zastanowił się chwilę za nim odpowiedział.
-Dobrze wyglądasz. Nie mam się do czego przyczepić. Jest idealnie. - Uśmiechnęli się oboje.
-Wiesz już co mu powiesz?
-Jeszcze nie...
-A kiedy się dowiesz?
-Kiedy już spojrzę mu w oko... - Odpowiedział przyciszonym głosem.
-W porządku. Będę na górze jakby co.
-Jasne... - Patrzył jak Niemcy idzie w kierunku schodów. Spuścił z niego wzrok i spojrzał na siebie w lustrze, poprawiając niewidoczne zagniecenia. Spojrzał na zegarek, który miał na lewym nadgarstku. Widząc, że już w pół do, udał się spokojnym krokiem w stronę korytarza. Przed wyjściem przybrał ludzką formę i opuścił mieszkanie. Wszedł do samochodu i odpalając go, ruszył w stronę restauracji.

RP w tym czasie patrzył na siebie w lustrze z lekkim obrzydzeniem. Dotknął prawego policzka i zaczął jeździć palcem po bliznach na twarzy. Zdecydował się zdjąć opatrunek z prawego oka i spojrzeć na nie. Uczynił tak, a jego zdrowe oko zobaczyło ogromną bliznę i całkiem białe oko. Westchnął cicho i zakrył niedoskonałość. Nie lubił gdy ludzie gapili się na niego. Robili zamieszanie tylko dla tego, że nie codziennie widzi się faceta bez oka...
-Może... - Przybrał ludzki wygląd. Prawe skrzydło zniknęło, włosy biało-czerwone stały się jasno brązowe, a lewe oko przybrało kolor piwny.
-O wiele lepiej. - Uśmiechnął się i wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi.
-Polska, zawieź starego ojca.
-Za chwilkę.
-Poczekam. - Rzeczpospolita stanął w korytarzu i lekko się bujając, czekał na Polskę, który raczył ruszyć dupę po pięciu minutach.
-Tak wychodzisz? - Spojrzał na RP.
-Nie chcę zwracać na siebie uwagi...
-Dobrze, a i na koniec jeszcze jedno.
-No?
-Obiecaj, że nie będziesz pił... To pierwszy raz jak gdzieś wychodzisz i chce mieć twoje słowo.
-Nic nie wypiję, obiecuje. - Obaj się uśmiechnęli i wyszli z domu. Gdy polska zamykał mieszkanie, RP podszedł do samochodu i usiadł na stronie pasażera.
-Jakby ci nie zabrali prawa jazdy to byś sam mógł pojechać. - Westchnął Polska siadając za kierownicą.
-Nie marudź tylko jedź. - III Rzeczpospolita odpalił silnik i ruszył w drogę do restauracji.

-Wooow. Gościu ma gust. - Skomentował Polska.
-A co.
-Drogo tu, ale ładnie i pysznie.
-Wystarczy mi kasy?
-Ta. Bez problemu. Uważaj na siebie. - Powiedział syn żegnając się z RP.
-Będę uważał. - Pomachał mu gdy ten odjeżdżał i następnie wszedł do lokalu.
-Hm... Tylko gdzie i kim on może być... - Rozejrzał się, ale nikogo nie widział.
-Przepraszam? - Poczuł dłoń na ramieniu. Odwrócił się i spojrzał na mężczyznę przed nim.
-Rzeczpospolita Polska?
-Um... - Głos wydawał mu się znajomy.
-Tak. Jak mnie rozpoznałeś?
-Przez opaskę na oku. - Nie znajomy uśmiechnął się uprzejmie i wręczył mu bukiet czerwonych róż.
-Oh, dziękuję... Nie musiał pan. - Poczuł wstyd kiedy nazwał go panem. Ten mężczyzna bez problemu go rozpoznał, a RP? Nie miał pojęcia kim jest.
-Oj no musiałem. - Facet kładąc dłoń na jego plecach, delikatnie popchnął Rzeczpospolitą prowadząc go do stolika. Usiedli na przeciw siebie, a RP nadal starał się rozpoznać kim jest tajemniczy mężczyzna.
-Zamówiłem wino. Nie wiedziałem jakie lubisz więc wziąłem białe i czerwone, nie przeszkadza ci to?
-Um... Nieee. Jest w porządku. - Polska go zabije. Ale może jak wypiję tylko łyczek to nic się nie stanie.
-Jesteś człowiekiem? - Spytał, a reakcją mężczyzny był cichy śmiech.
-Nie, nie mój drogi, jestem państwem.
-Nie mogę cię rozpoznać...
-Powiem ci. - Położył dłoń na dłoni Polaka.
-Ale proszę nie przestrasz się ani nie panikuj... Dobrze?
-W porządku. - RP nie mógł się doczekać by dowiedzieć się kim jest mężczyzna.
-... To... To jestem ja RP... Rzesza. - Na słowa Rzeszy, RP zabrał dłoń, którą demon trzymał.
-Rzesza...?
-Tak. To ja. - Polak poczuł jak policzki zaczynają się czerwienić. Tak długo go nie widział, a wyglądał tak samo atrakcyjnie jak dawniej.
-Ja... Nie wiem co mam powiedzieć. - Zareagował na stres cichym śmiechem.
-To poważnie ty... - Demon przewrócił oczami i na chwilę tylko przybrał swoją prawdziwą postać.
-A kto inny? Kto mógłby chcieć cię przeprosić?
-Um... Nie sądziłem, że możesz żałować swoich czynów...
-Zacząłem żałować gdy patrzyłem na ciebie tej ostatniej nocy... - Prawie, że szepnął. Kaszlnął.
-A jak tam prezent ode mnie? Podoba się?
-Oh, t-tak. Wiesz bardzo ładny bukiet. - Uśmiechnął się nerwowo.
-Nie wiem skąd wiedziałeś, ale to moje ulubione kwiaty. - Tym razem uśmiechnął się szczerze.
-To żadna tajemnica skąd wiem. - Polak spojrzał na Niemca niezrozumiale.
-Stałem z boku na twoim pogrzebie... Po mszy podszedłem do grobu i widziałem te wszystkie wiązanki i bukiety. Pamiętam, że przyniosłem wtedy goździki. Nie było widać płyty pod tą stertą kwiatów. - RP czuł jak rumieniec zakłopotania robi się coraz bardziej widoczny.
-Oh... To... Em... Nie spodziewałem się tego... - Krążył wzrokiem po jego twarzy, ale nie chciał spojrzeć mu w oczy.
-Czy wszystko w porządku RP?
-Oh, taak... Wiesz... Bo... Myślałem, że mnie nienawidzisz... I... Eh... - Zasłonił usta dłonią. Czuł, że jedyne co mówi to głupoty.
-N-nie ważne...
-W porządku. - Demon uśmiechnął się do niego.
-Może złożymy zamówienie? Na co miałbyś ochotę?
-Uhm... - Polak spojrzał w kartę menu i przeleciał ją od góry do dołu. Czuł się zakłopotany i zawstydzony.
-Polecasz coś?
-Hm... Skosztował bym te krewetki.
-Aha... - Odpowiedział cicho.
-A ty? - Spytał nazista patrząc na swojego gościa.
-Ja... Um... - Błądził wzrokiem po stole, spojrzał na kieliszek wina. Ujął go i wypił łyk cieczy. Nie zniesie tego na trzeźwo.
-Nie jestem zbyt głodny...
-W porządku. O, a słyszałeś o frytkach?
-Frytki? - Nagle poczuł się bardziej rozluźniony.
-To jest usmażony ziemniak skrojony w prostokąty. Są małe porcje, chcesz?
-Mogę spróbować. Ile to kosztuje?
-Ja zapłacę za wszystko, nie przejmuj się.
-Nie, nie, nie. Ja mam pieniądze naprawdę.
-W ramach przeprosin. Nie możesz mi odmówić Rzeczpospolito. - Uśmiechnął się szeroko.
-Chyba nie mam wyboru. - Poczuł się lepiej i pewniej gdy wziął kolejny łyk wina.
-Dziękuję. - Anioł zaszczycił demona miłym uśmiechem, szczerym uśmiechem.

Podszedł do nich kelner, a oni złożyli zamówienie. W trakcie oczekiwania rozmawiali i była to miła rozmowa. RP nie czuł się już taki spięty, a Rzesza odzyskał nadzieję, że to wypali i Polak mu wybaczy. Później podano im posiłek. Zjedli ze spokojem, jednocześnie nadal rozmawiając ze sobą.
-Wiesz... To była wspaniała kolacja w miłej atmosferze. - Przyznał Rzeczpospolita.
-Cieszę się, że tak uważasz mój drogi. Jeśli byś chciał... Chodzi mi o to, że jest tu taki kącik wypoczynkowy na dachu. Moglibyśmy tam... Porozmawiać... Tak... Poważnie... - Rzesza spojrzał mu w oko, a uśmiech nie schodził z jego ust.
-Myślę, że... To bardzo dobry pomysł Rzeszo. - Wyjął portfel i przeliczył pieniądze. Następnie podał naziście.
-Nie czuł bym się dobrze gdybym pozwolił ci za mnie zapłacić.
-Oh, nie, nie, nie. Nie ma problemu. Ja bardzo chętnie za ciebie zapłacę.
-Nalegam. - Przysunął banknoty jeszcze bliżej Niemca. Ten na to westchnął.
-Dobrze no... Niech ci już będzie. - Wziął pieniądze i gdy tylko kelner podszedł by zabrać talerze, Rzesza zapłacił za siebie i zapłacił za RP jego pieniędzmi.
-Może chodźmy już na górę? - Spytał demon i wstał z krzesła.
-Jasne. - Przytaknął mu Polak i również wstał. Udali się razem w stronę schodów prowadzących na dach. Weszli po nich, a gdy byli na górze, ukazało się im piękne ciemne niebo, a na nim gwiazdy.
-Chodź. - Rzesza nabrał pewności siebie i złapał RP za rękę.
-Tam jest wolna kanapa. - Pociągnął go za sobą. Były oficer poczuł jak policzki zaczynają piec czerwonym rumieńcem. Na górze nie było nikogo więc Rzesza wrócił do swojej prawdziwej formy.
-Nie musisz się już chować. - Puścił jego dłoń gdy stanęli obok sofy.
-Ah, faktycznie. - RP również wrócił do prawdziwego wyglądu. Razem usiedli na kanapie i spojrzeli sobie w oczy.
-Wiesz... Tak szczerze to nie wiem co mam o tobie myśleć RP... Na początku myślałem, że jesteśmy kolegami... Potem cię zaatakowałem i zniszczyłem naszą... Relację... - Polak słuchał go uważnie. Przysunął się bliżej niego.
-Podczas wojny mieliśmy dużo okazji przebywać w swoim towarzystwie... To wtedy zacząłem... Czuć... Przyjaźń? Nie wiem... W każdym razie chciałbym cię serdecznie przeprosić za krzywdę, którą ci sprawiłem... - Zamilkł. Czy to było właśnie to co chciał mu powiedzieć? Może? W każdym razie wydaje się, że Rzeczpospolitej to wystarczyło. Potwierdza to dosyć nieśmiały ruch z jego strony. Złapał go za obie dłonie i ścisnął je lekko.
-Jest w porządku... Widzę trud jaki włożyłeś w te przeprosiny. Chociaż moja podświadomość nie pozwala mi zapomnieć tych okrucieństw z twojej strony, to jednak jest szansa, że kiedyś ci wybaczę...
-Kiedyś... - Powtórzył wzruszony.
-Przykro mi... Ja... Nie potrafię na razie o tym zapomnieć... Widzę,  że jesteś miły i w ogóle... Ale serce mi się łamie i... P-po prostu... - Spojrzał w podłogę puszczając jego dłonie.
-Nie możesz... Rozumiem. - Uśmiechnął się i wziął jego ręce w swoje, tak jak przed chwilą robił to RP.
-Wiem, że ciężko jest ci wybaczyć... To niedopuszczalne czego od ciebie oczekuje. Nie przejmuj się... To miły wieczór, nie niszczmy tego. - Polak kiwnął tylko głową. Nie był w stanie teraz na niego spojrzeć. Bał się, że się poryczy. To byłaby ogromna plama na jego honorze. Brzydził się swoich łez, smutku, swoich emocji. Uważał, że powinien być twardy i koniec.
-RP?
-Tak... W porządku... Masz rację... To miła i piękna noc... - Rzesza uśmiechnął się lekko na jego słowa i opierając się o oparcie, rozłożył na nim całe ramię.
-Więc? - Spytał demon.
-Więc myślę, że moglibyśmy się tak jeszcze spotkać.
-Dobry pomysł.

Nagle rozległy się rozmowy kobiety i mężczyzny, którzy wchodzili na górę. Rzesza z RP szybko zmienili formę na ludzką czując stres.
-Też się przestraszyłeś? - Spytał RP śmiejąc się cicho.
-Tak. - Rzesza również się zaśmiał. Oboje spojrzeli na parę. RP szczególnie zainteresował się tą kobietą. Szybko rozpoznał w niej swoją żonę, która go zostawiła.
-... Nie... Nie możliwe... - Szepnął do siebie i czuł jak wzrasta w nim smutek zmieszany ze złością, gdy patrzył na mężczyznę całującego Czechosłowację. Wyglądali na szczęśliwych. Tak jak kiedyś on z nią. Poczuł łzy zazdrości w oczach.
-RP wszystko w porządku? - Spytał Rzesza, a Polak natychmiast na niego spojrzał.
-Ja... Prze-przepraszam na chwilkę... - Wstał z sofy i bez słowa odszedł w stronę schodów zakrywając się dłonią  gdy przechodził obok żony. Rzesza nawet nie zdążył nic powiedzieć. Spojrzał jeszcze raz na kobietę i zrozumiał dlaczego jego towarzysz wyszedł. Poszedł za nim do łazienki. RP szybko wpadł do toalety i pozwolił już łzom spływać po policzkach. Rzesza stanął obok gdzieś dalej.
-... To ja jestem wierny... Siedzę samotnie i myślę o niej, a ona se chodzi z jakimś oblechem!? Jeśli mam być szczery to on bardziej wygląda na alkoholika! Nawet nie mieliśmy rozwodu! - Oparł się o umywalkę płacząc.
-Nigdy nie powiedziałem o niej złego słowa... Chroniłem ją i dla niej się tak zmieniłem! A ona mnie zostawiła bo zacząłem pić o jedno piwo więcej!? - Pociągnął nosem i przetarł twarz.
-Ogarnij się RP... Ona cię już nie kocha... - Szepnął do siebie.
-Skup się na Rzeszy... Co sobie teraz o mnie pomyśli...?
-Myślę, że potrzebujesz się przytulić. - Szepnął i podszedł do Rzeczpospolitej, który na jego widok odskoczył zaskoczony.
-Rz-Rzesza!? Jak długo tu jesteś!?
-... Wystarczająco. - Uśmiechnął się zakłopotany.
-Wybacz, nie powinienem cię podsłuchiwać. - RP na jego słowa założył ramiona na piersi i odwrócił się obrażony.
-Tak, masz rację. Nie powinieneś! - Naburmuszył się i wściekle starł łzy z policzków. Rzesza podszedł do niego bliżej i delikatnie spróbował go przytulić. Oparł Rzeczpospolitą o swoją pierś i tulił go delikatnie. Rzeczpospolita wtedy poczuł jego cudowne perfumy. Zaciągnął się nimi i pozwolił Rzeszy bujać się spokojnie razem z nim.
-Wszystko w porządku RP. Ona na ciebie nie zasługiwała skoro cię zastawiła. - Szepnął do niego i wtulił twarz w jego włosy. Czy kiedykolwiek była ci wdzięczna?
-Nie sądzę...
-Co robiła widząc twój problem z alkoholem?
-Krzyczała... - Odpowiedzi RP drażniły Rzeszę i to bardzo.
-Widzisz już? To nie jest kobieta dla ciebie. Zasługujesz na kogoś lepszego. - RP uśmiechnął się lekko.
-Możemy już wrócić na górę. - Stwierdził, a demon puścił go i razem wrócili na dach budynku. Anioł wrócił do swej normalnej formy i spojrzał na Niemca.
-Nie musimy się chować Rzesza. - Specjalnie wypowiedział ostatnie słowo głośniej.
-Oj Rzeczpospolito... - Westchnął śmiejąc się przy tym i wrócił do swojej prawdziwej postaci. Kobieta zauważyła ich i wcale nie była z tego zadowolona. Mężczyźni usiedli ponownie na sofie, a RP przysunął się blisko Rzeszy.
-Co kombinujesz?
-Zemstę. - Uśmiechnął się cwano i przytulił się do nazisty.
-Oj Rzesza jak ja cię uwielbiam. - Zaczął mówić tak głośno by była żona go słyszała.
-Nie wierzę w ciebie. - Rzesza zaczął się śmiać, na co RP pokazał mu język.
-Ja też cię uwielbiam RP. Dlaczego nie mogło być tak od razu?
-Jak?
-Tak, że zawsze bylibyśmy parą. Razem toczylibyśmy wojnę.
-Masz rację.
-Jesteś taki piękny w świetle księżyca. - RP z trudem powstrzymywał śmiech.
-Oj ty również jesteś piękny.
-Ty bardziej.
-Nie bo ty.
-Oj aniołku mój kochany. - Rzeczpospolita dostał całusa w policzek.
-Nie przesadzasz trochę? - Spytał Polak ze śmiechem.
-Sam zacząłeś. - Szepnął nazista ze śmiechem w głosie i ucałował go jeszcze raz.
-Nie mogę już... - RP nie dał rady trzymać tego śmiechu w sobie.
-W takim razie chodźmy już skarbie. Widzę, że jesteś już zmęczony. - Rzesza wstał i wziął go za rękę. Wyszli z restauracji śmiejąc się razem.

-Ooh. To był cudowny wieczór. - Powiedział RP idąc z Rzeszą chodnikiem.
-Masz rację. A widziałeś jej minę?
-Bawi mnie do teraz.
-Cóż, trzeba się już pożegnać...
-No, niestety... - Polak wyjął telefon z zamiarem zadzwonienia do syna.
-Może zapiszesz sobie mój numer? - Zaproponował Rzesza.
-Czemu nie. Wszedł w kontakty i z małą pomocą germana znalazł i kliknął "dodaj nowy kontakt"

-Dziękuję ci Rzeczpospolito, że się pojawiłeś i mnie wysłuchałeś. - Demon przytulił go do siebie.
-Oj, nie ma sprawy. - RP poklepał go po plecach i czuł jak ten wsuwa mu coś do kieszeni.
-Spotkamy się jeszcze prawda? - Spytał Polak z nadzieją w głosie.
-Możemy nawet jutro.
-Cieszę się. - Nazista przestał go tulić.
-Do zobaczenia RP. - Polak uśmiechnął się szczerze i pomachał mu.
-Do zobaczenia Rzeszo. - Po tych słowach german odszedł, a Polak znów poczuł nieprzyjemną pustkę. Zadzwonił do syna, a ten przyjechał od razu.

-I jak było? Opowiadaj.
-To był Rzesza... - Polska mocno wcisnął hamulec, przez co obaj polecieli do przodu. Bogu dzięki, że mieli zapięte pasy.
-Trzecia Rzesza Niemiecka!?
-Tak Polska. Innego Rzeszy nie ma.
-Zostawię bez komentarza... Jutro porozmawiamy...
-W porządku.

Gdy dojechali i byli już w domu, RP udał się do łazienki. Czuł się dobrze, ale było mu gorąco więc miło by było się odświeżyć. Tak zrobił. Po kąpieli stanął przed lustrem i znów spojrzał na siebie.
-Wygladam okropnie... - Westchnął i wyrzucił koszulę do prania. Wziął marynarkę i wtedy przypomniał sobie, że Rzesza wsadził mu coś do kieszeni. Wyjął jak się okazało pieniądze. Ta sama kwota którą dał mu by zapłacił za jedzenie. Rzeczpospolita się uśmiechnął i wyszedł z łazienki.
-Oj Rzesza... Ty nigdy nie odpuszczasz. - Zaśmiał się i wszedł do pokoju. Ubrał koszulkę większa od siebie i otworzył okno.
-Ależ gorąco... - Położył się w łóżku i zasnął, tuląc poduszkę. Chuj wie co mu się śniło.

_._._._._._._._._._._._._._

Ma ktoś pomysł na następny rozdział?
Help mi plis.

~Pierożek

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top