$ 53 $ cz. 2
Rozdział pisany wspólnie, ale betowany przez Cessidy84. Wszelkie uwagi gramatyczne i literówki kierowane do mnie (Cesy)
Wprowadzono byłego już dyrektora Hogwartu związanego magicznymi linami do jednej z sal sądowych i usadowiono w wysokim krześle. Gdy tylko usiadł, łańcuchy dodatkowo jeszcze natychmiast go oplotły ciasno w talii, nogach i barkach. Spojrzał w górę, by zobaczyć siadającą uśmiechającą się Amelię Bones. Spojrzał w bok i oczy mu rozbłysły na widok avadookiego chłopaka. Gdy ich oczy się spotkały, jednocześnie zmrużyli oczy, ale chwilę potem Harry uśmiechnął się triumfalnie i spojrzał w kierunku drzwi tuż za krzesłem starca. Dumbledore dopiero po chwili mógł zobaczyć znaną i znienawidzą postać zbliżającą się na środek pomieszczenia.
- Riddle... - szepnął. Między ławkami stał wysoki ciemno włosy mężczyzna o bladej cerze. Mimo braku mocy Dumbledore czuł, że z postaci Riddle'a biła moc i pewność siebie. Na jego twarzy błąkał się uśmiech. Szedł dostojnym krokiem w kierunku krzesła oskarżonego, a uśmiech mu nie zszedł z twarzy, gdy stanął obok starca. Chwilę stał, aż w końcu powiedział cicho:
- Pożałujesz, że odebrałeś nam moc, Dumbledore. Mnie i Harry'emu - szepnął.
- To groźba, Riddle? - spytał go.
- Nie, starcze. To ostrzeżenie. Poza tym nie masz już magii, Dumbledore. My tu jesteśmy z Harrym górą - po tych słowach odszedł, siadając obok Harry'ego, z zadowoloną miną. Szepnął coś chłopakowi, a ten tylko się zaśmiał cicho.
- Czy panowie Riddle i Potter skończyli? - spytała Amelia Bones.
- Tak - odpowiedział Harry, za obu.
- Dobrze. Zaczynamy rozprawę oskarżonego Albusa Percivala Briana Wulfryka Dumbledore'a za zaatakowania pana Harry'ego Jamesa Pottera w jego własnym domu, a także za odbieranie mu mocy bez jego zgody - spojrzała na starca - Albusie Dumbledore, przyznajesz się do popełnianego cię czynu?
- Dla ciebie jestem "profesorem Dumbledorem', młoda damo - fuknął na nią nie odpowiadając na jej pytanie.
- Funkcja profesora, jak i dyrektora Szkoły Magii Czarodziejstwa Hogwart została ci odebrana na stałe, więc nie musimy tak do ciebie mówić, Dumbledore - oświadczyła przewodnicząca.
- "Drops" jest odpowiedniejsze - skomentował cicho Riddle, ale doskonale go było słychać. Harry parsknął śmiechem. Wszyscy na nich spojrzeli - No co? Facet zajada się od lat mugolskimi cukierkami - Amelia nie zwróciła uwagi na jego komentarz.
- Niech ktoś przyniesie Veritaserum - poprosiła. Były dyrektor Hogwartu drgnął. Nie był przygotowany na Serum Prawdy, a raczej już nie był na niego odporny. Opierał się, jak tylko mógł, ale i tak wlano mu go siłą. Odczekano chwilę, aż jego wzrok stał się obojętny.
- Jak się nazywasz? - spytała najbliżej stająca osoba.
- Albus Percival Brian Wulfryk Dumbledore - odpowiedział.
- Sprecyzuj miejsce to, gdzie się znajdujesz.
- W brytyjskiej sali sądowej Ministerstwa Magii - odpowiedział Dumbledore. Kobieta wyprostowała się i spojrzała na przewodniczącą.
- Jest gotowy. Veritaserum będzie działać przez pół godziny - oświadczyła.
- Panie Hill, proszę zaczynać - odezwała się Amelia Bones.
- Dziękuję, pani Bouns. Panie Dumbledore'a, czy to prawda, że zabierał pan magię pana Harry'ego Jamesa Pottera? - spytał.
- Tak - odpowiedział starzec.
- Czy pan Potter wiedział o tym? - spytała Amelia.
- Nie.
- Czy to prawda, że zaatakowałeś pana Pottera i jego przyjaciół w jego domu w Malfoy Manor? - spytał Hill.
- Tak.
- Dumbledore, czy Molly Prewett jest pod jakąś klątwą kontrolującą? - spytał Hill.
- Tak i nie - odpowiedział przebiegle Albus.
- Jak to? Wyjaśnij to! - chciała wiedzieć Bones.
- Bo Molly nie jest pod żadną klątwą i jest po mojej stronie - odpowiedział były dyrektor. Zrobiło się zamieszanie i nasuwało coraz więcej pytań.
- Czy zaaranżowałeś ślub Harry'ego Pottera i panny Ginewry Weasley? - to pytanie zadał Tom.
- Tak.
- Dlaczego? - tym razem pytanie zadał Harry. Dumbledore nie zdawał sobie sprawy, kto zadaje pytania.
- Chciałem mieć młodego Pottera pod kontrolą, by na koniec zabił swojego mate - zrobiła się wrzawa. Harry wstał i już chciał podejść do starca z zamiarem uderzenie go, ale Tom, widząc jego zamiary w swojej głowie powstrzymał go chwytając za ramię, więc zamiast tego Harry szepnął przewodniczącej do ucha kilka słów. Kobieta kiwnęła głową, więc usiadł z powrotem obok Toma.
- Dumbledore, powiedz, czy to prawda, że zasilałeś się magią od pana Pottera? - spytała. Nastała chwila napięcia i ciszy.
- Tak - padała wyczekiwania odpowiedź.
- Wyjaśnij: Dlaczego to robiłeś?
- Gdyby Potter zabił Voldemorta, on sam też, by zginął, ja bym był jedynym najpotężniejszym czarodziejem na świecie. Poza tym Potter jest jego żywym horkruksem, więc wystarczy je wszystkie zniszczyć, a potem zabić Riddle'a i po sprawie! Koniec lordziny-gadzina-twarz i wojny, a ja zostaję Ministrem Magii i panuję na świecie! - wykrzyknął. Wrzawa była głośna, ale przewodnicząca uciszyła wszystkich pytaniem:
- A czy to prawda, że także zasilałeś się magią Toma Marvolo Riddle'a? - spytała Bones.
- Tak. Gdyby nie ich połączenie poprzez seks ostatniej nocy pokonałbym ich obu! Niech was diabli! - po tych słowach jego podbródek opadł na pierś. Stracił przytomność, a eliksir przestał działać. Po raz kolejny zrobiło się głośno, a pani Bones powiedziała:
- Oznajmiam, że Albus Dumbledore zostaje skazany na dożywocie w Azkabanie. Wyprowadźcie go. Nie chcę go widzieć na oczy - oświadczyła.
Harry i Tom będąc na zewnątrz w Atrium odetchnęli jednocześnie.
- Ulżyło mi - westchnął Harry.
- Mnie także - powiedział Tom. Już mieli iść, gdy...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top