$ 39 $
Rozdział betowany przez Cessidy84
Parę dni później w domu Malfoy'ów panował istny rozgardiasz, a trzeba wspomnieć, że był to dzień ślubu Ginny i Draco. Panna młoda przebywała w pokoju z panią Malfoy i swoimi przyjaciółkami — Luną i Hermioną.
- Ginny, powtarzam ci to już po raz piętnasty: Wyglądasz cudownie w tej sukni. Draco szczęka opadnie. - przekonywała ją szatynka, robiąc jej makijaż.
- Zyskuję śliczną córeczkę. - poparła ją Narcyza.
- Jeśli Draco nie padnie z wrażenia, to ja się z tobą ożenię. - powiedział Harry, wchodząc do pokoju.
- Wglądasz olśniewająco. - poparł go Tom. - Ale lepiej, aby to Draco był twoim mężem, bo inaczej będę musiał cię zabić, a tobie, mój drogi przypominam... - tu zwrócił się do bruneta. - Że robimy to po to, aby panna Weasley nie musiała wychodzić za ciebie, bo wtedy stary pierdziel, by wygrał.
- Żartowałem. No już się tak nie ciskaj. - powiedział avadooki z wyszczerzem.
Za to w pokoju pana młodego była dość luźna atmosfera. Siedzieli tam: Pan młody, jego ojciec oraz ojciec chrzestny z partnerem i popijali whisky.
- Już nie mogę się doczekać, aż będzie po wszystkim. - powiedział blondyn.
- Uuuu... Ktoś tu chce już noc poślubną. - zachichotał ostatni Huncwot.
- Remusie, proszę. Ja nie jestem jakimiś niewżytym seksualnie szczeniakiem. - odparł blondyn.
- Chodziło mi raczej o, to, że się boję. Że pojawi się ten zramolały starzec i popsuje nam dzień, a to, do cholery ma być najwspanialszy dzień w jej życiu! A ja zrobię wszystko, co w mojej pieprzonej mocy, aby takim był. Aby go wspominała z uśmiechem na ustach, a nie ze smutkiem przez tego dziada.
- Myślę, że bracia Weasley podzielają twe obawy, bo przy altanie już rozstawili kilka swoich pułapek. - powiedział Remus.
- Co?? - przestraszył się nie na żarty arystokrata. - Co oni chcą zrobić?
- Nic takiego. - odparł wilkołak. - Wyczułem przed wejściem do namiotu Smoki Prawdy. Para po jednym z każdej strony. Skrzaty mają bransolety, aby nikt nie mógł na nie rzucić czaru tak, że nikt, kogo byście sobie nie życzyli, się tu nie zjawi.
- Smoki Prawdy? Myślałem, że to bujda. Jak one wglądają? - spytał młody arystokrata.
- Możemy to sprawdzić, panie Malfoy. - odparł Remus. – Co prawda bliźniacy i Charlie rzucili na nie czary maskujące, ale powinni zdjąć je dla Ciebie, abyś mógł je zobaczyć.
- Na gacie Merlina, to są smoki, a skoro smoki są na moim ślubie, to bez żadnych pieprzonych zaklęć maskujących! - powiedział blondyn.
- Draco, język. - upomniał go Lucjusz.
- Walić język! To smoki! - podniósł głos młodszy Malfoy. Gdy usłyszeli pukanie do drzwi i te się lekko uchyliły, pokazując rudą głowę Charliego.
- Wybaczcie, że zawracam wam głowę, ale czy mógłbym na chwilę porwać Remiego i Severusa? - spytał młodzieniec.
- A co się stało? - spytał pan młody.
- Chodzi o naszą ochronę. - zaczął się pokrętnie tłumaczyć rudzielec.
- Wiem o smokach. - odparł blondyn.
- Uf. To dobrze. - odparł Charlie, któremu ulżyło. - Chodzi o, to, że smoki nie chcą być pod urokami maskującymi.
- To niech nie będą. - odparł Malfoy junior.
- Czy ty chcesz, aby moja siostra nam jaja pourywała? - spytał zszokowany Charlie.
- Ginny zostaw mnie. - spokojnie stwierdził Harry, pojawiając się w pokoju z Tomem.
- Byliście u niej? - spytał młody Malfoy.
- Byliśmy i jeśli ci szczęka na jej widok nie opadnie, to nic nie jest w stanie cię zaskoczyć, bracie. - powiedział radośnie Harry.
- No niestety, ale muszę mu przyznać rację. - powiedział Tom. - Nawet Narcyza patrzy na nią z mieszaniną dumy i zazdrości, ale odbiegamy od tematu. Po co wam Sev? – spytał, patrząc na rudzielca.
- Jest tu ktoś o nazwisku Volturi i twierdzi, że ma bardzo ważne informacje dla księcia. Cytując go: „Mam sprawę do księcia. No jak wy go tam nazywacie 'Mistrza Eliksirów', czy jakoś tak. Tylko szybko, bo nie lubię czekać."
- I, na brodę Merlina, mówisz mi to dopiero teraz?!? - wściekł się Severus.
- Wybacz, że zacząłem od ważniejszych rzeczy. - odparł Weasley, lecz Snape już go nie słuchał, bo pędził na dziedziniec.
- Charlie, Volturi to stara wampirza rodzina. Aro, jest starszy od Merlina. W świecie wampirów jest jak u nas minister – najważniejszy. Cały klan Volturi trzyma wszystkie rody wampirze żelazną ręką. - wyjaśnił Tom, na co rudzielec sapnął zaskoczony.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top