$ 24 $

Rozdział betowany przez Cessidy84



             - Niech się pan nie dziwi, panie Riddle. Nie wszyscy wiedzą, ale ja jestem obdarzony przez księżniczkę smoków mocą przenikania przez wszelakie zaklęcia. - wyjaśnił Weasley. - To co, da mi pan swą różdżkę? - Tom z lekkim ociąganiem podał mu swoją różdżkę i po chwili w bariery zostały wplecione aury gości. - To zapraszam. - rzekł najstarszy z braci Weasley i po chwili wszyscy znajdowali się w pokoju mieszczącym się nad DW.
- Witam, panie Weasley. - powiedzieli chórem przybysze.
- Witajcie. - odparł Artur przytulając swoją jedyną córkę. - Przepraszam, skarbie, ale nie wiem, co się dzieje z twoją matką. - stwierdził głowa rodu Weasley, po czym się jej dokładnie przyjrzał. - Widzę, że mieszkanie u państwa Malfoy ci służy. - Ginny zarumieniła się lekko.
- Niestety, te ciuchy są od Harry'ego, bo stwierdził, że mieszkając z Malfoy'ami nie możemy wyglądać jak ubodzy krewni. - Potter tylko kiwnął głową.
- Harry? - odezwał się Bill. - Czy to prawda, co rozgłasza dyrektor i nasza rodzicielka?
- Czyli co? - spytał Potter.
- No to, że podobno jesteś gejem. - udzielili mu odpowiedzi bliźniacy.
- Chybanatowygląda. - wymamrotał avadooki.
- Że co? - zapytali wszyscy.
- Chyba na, to wgląda. - powiedział wyraźnie i podniósł dumnie głowę do góry, po czym spojrzał na Toma i, sam nie wiedząc czemu, dodał. - I wgląda na to, że zajętym gejem.
- W rzeczy samej, panie Potter, w rzeczy samej. - odparł mu Tom i wszyscy popatrzyli na ich dwójkę.
- Widzisz, Gred mieliśmy racje, że jest moda na Malfoy'ów. - powiedział Feorge.
- Niestety, panowie, ale muszę was wyprowadzić z błędu. - powiedział Harry i patrząc na Toma wysyczał mu: - Zmień się w siebie.
- W którego siebie? - spytał Lord.
- Proponuję w tego z nosem. - odparł brunet. I po chwili przed Weasley'ami stał Tom Marvolo Riddle. - Pozwólcie, że wam przedstawię... - zaczął Harry.
- Nie musisz. Dyrektor nam pokazał jak wygląda Tom Marvolo Riddle. - odpowiedział mu Ron.
- O, starzec się postarał, abym był rozpoznawalny. Jak miło z jego strony. - odparł z sarkazmem Tom.
- Oj, nie przejmuj się nim, Tommy. Przecież cię nie rozpoznał, jako członka rodziny Malfoy.
- Potter, do jasnej cholery, czy ja ci naprawdę muszę przypominać, że ty też należysz do Malfoy'ów?
- O, dzięki za przypomnienie. - powiedział brunet z wyszczerzem.
- Panie Weasley. - zwrócił się blondyn o Artura.- Może ja przekażę po, co tu przybyliśmy, nim zabiję tego Gryfona.
- W takim razie słucham, panie Malfoy. - odparł Artur.
- Chcielibyśmy zaprosić pana z synami do zamieszkania w Malfoy Manor, aż wam się nie znudzi lub aż stary pierdziel nie zginie, bo musi zginąć, to nie podlega dyskusji. - powiedział dobitnie Draco.
- Bardzo miło z pana strony, panie Malfoy, ale nie chcemy być problemem.
- Z całym szacunkiem, panie Weasley, ale, do chuja, będziemy pana rodziną, więc bez obnoszenia się dumą, do cholery.
- Pakujcie się, bo jak nie, to ja was spakuję. - wtrąciła się najmłodsza Weasley.
- My jesteśmy spakowani. - odparli bliźniacy. - Nie ma tu miejsca, aby się rozpakować.
- Aha. - powiedziała Ginny, po czym spojrzała na Toma. - Czy wystarczy zwykłe Virgardium Leviosa?
- Tak, panno Weasley, ale wtedy każdy bagaż uderzy w panią bezpośrednio.
- Więc ja się tym zajmę. - odparł Draco i po wypowiedzeniu zaklęcia bagaże Weasley'ów spiętrzyły się przed Draco, a ten je zmniejszył i schował do kieszeni. - To zapraszamy. - powiedział blondyn i złapał jedną dłonią swoją narzeczoną, a drugą dłonią chwycił avadookiego. Ten chwycił Toma, a Riddle chwycił dłoń Freda, który stał najbliżej niego i polecił, aby reszta też się chwyciła za ręce, po czym teleportowali się do Malfoy'ów.

{{Tymczasem Nora.}}

              - Jak ona śmiała, do jasnej cholery? Jestem jej matką! Powinna być tu ze mną i się szykować do ślubu z bachorem Potterów. Co zrobiliśmy źle, Albusie? A może trzeba było go jednak wysłać do nas na samym początku wakacji, i dziś Ginny była by już panią Potter. - użalała się Molly. - I pewnie wtedy żadna propozycja ze strony Malfoy'ów, by nie padła. Ciekawe czy chociaż dostaniemy zaproszenia na ten ślub.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top