Rozdział 3
Zamiana ról
Zawaliłam egzaminy z matmy.
Znowu.
Moje wymarzone 63 punkty...
ZMALAŁY DO CZTERDZIESTU OŚMIU!
Łaaaaaaaaa!
Nie wierzę, nawet nie przekroczyłam granicy zdania.
Naprawdę..
Mam poprawkę.
Mam poprawkę, z matematyki.
Mam poprawkę z tej twórczości Lucyfera.
O czym ja, do jasnej cholery myślałam?!
A więc... Em....
Ayato w cholerę mi dał instrukcji odnośnie tego jak postępować z Misaki (po cholerę, ale dał)
Ren ZNOWU zakazał mi się do sieje zbliżać, w szkole
Misaki ma małą depresję, chociaż ukrywa ją pod tym swoim uroczym uśmiechem.
Do tego Andou zachorował na grypę i nie było szansy się pouczyć.
Traktował mnie jak swoją służącą.
Egh...
Faceci.
No cóż, to mój młodszy braciszek.
Mój mały skarb.
Niestety, jest jakimś demonem.
SHUZO! PO CHOLERĘ POZWALASZ MU HARRY'EGO OGLĄDAĆ!
MŁODY ROBI SIĘ NA MALFOYA
Andou powiedział że oszczędza na blond farbę do włosów. Błagam, powiedzcie że to jakiś głupi sen.
-Ayame! - słyszę głos wyrywający mnie z rozmyślań - co tam? - Hiro.
Wzdycham.
Pokazuję mu kartkę z wynikiem testu.
-Patrz. - jęczę. Kładę głowę na ławce i uderzam pięścią w blat. - Jestem taka cholernie głupia - krzyczę.
-Nie martw się - czuję że kuca przy mnie. Najprawdopodobniej kładzie głowę na ławce.
-
nie jesteś głupia - mówi - po prostu matma to nie twój konik - odwracam głowę.
Hiro ma głowę na ławce i patrzy na mnie.
Znów odwracam wzrok.
- ja osobiście uważam że w życiu z matmy przyda nam się tylko dodawanie, odejmowanie, mnożenie, dzielenie - wzruszam ramionami - reszta tego gówna co mamy w podstawie jest niepotrzebna - burczę.
Prycha.
-Zależy czym się zainteresujesz - śmieje się.
Zerkam na niego.
Śmieje się dalej.
W ogóle to on nadal mi wisi tiramisu.
I przysługę.
Do tej pory mam traumę po tym jak laski za to mną biegały.
- Dobra. Ja idę pociepieć w samotności - burczę. - Nara - rzucam i idę.
Wychodzę z klasy akurat w wielkim momencie, przejściu Rena.
Staje przede mną.
- O, Ren - mówię i wyjmuję paczkę pocky. - Chcesz?
Podkładam mu ją pod nos.
Wzdryga się.
- No co? Nie martw się! Nie dodałam tam trutki na szczury! Bierz! - zachęcam.
Uderza mnie w tył głowy.
- ZA CO TO? TY..... - Warczę. On jedynie się uśmiecha.
Jest wkurzony.
Jest wkurzony, widzę to w jego oczach.
Patrzy na mnie jak jaskiniowiec na dinozaura który zjadł mu żonę.
Chociaż nie, taki jaskiniowiec patrzyłby z wdzięcznością.
Z resztą, nieważne!
Ważne że patrzy wrogo.
O! Jak Draco patrzył na Harry'ego przez siedem, pieprzonych części.
Chociaż yaoistki uznały że patrzył na niego z pożądaniem.
Zawsze kiedy czytam lub oglądam Pottera, nie wytrzymuję przy fragmencie kiedy mówi :
"Snape próbował mnie uratować?"
PRZEZ SIEDEM JEBANYCH LAT NIEWDZIĘCZNY DUPKU!
Dobra, spokojnie.
- ile, do cholery jasnej, mam ci powtarzać żebyś nie gadała ze mną w szkole! - Czochra moje włosy.
Zabić, czy nie zabić? Oto jest pytanie!
Odpowiedź jest oczywista.
Powieśmy go za jaja!
Ja wszystko zataję, wy powiecie że nic nie wiedzieliście.
Idziemy na taki układ?
- Mów to aż zrozumiem - jęczę masując miejsce w które dostałam.
- Dlaczego... Dlaczego ty jesteś taka głupia? - wyje, niczym wilk do księżyca.
Albo jak ja, gdy w księgarni okaże się że nie ma wyczekiwanej miesiącami książki.
Jak ja wtedy płaczę.
Ostatnio padłam na podłogę i roztaczałam dookoła mroczną aurę.
Ludzie się pytali "co z nią?", "co się stało? "," jest emo? "
I bla bla bla bla.
Po pierwsze, odnośnie emo - emo to nie są osoby które padają na podłogę i wyją.
Emo to subkultura.
Większość z osób do niej należących albo : ma kolorowe włosy, albo piercing, albo tatuaż.
No i oczywiście podstawą są czarne ubrania, mroczne dodatki.
Ale większość społeczeństwa i tak myli Emo z Gothem.
Sorry, ale Goth'ci są zupełnie odległą kulturą.
Emo to subkultura, Goth to kultura która jest uważana za piekielną, satanistyczną itd. A Emo to najczęściej gimbusy które chcą zwrócić na siebie uwagę rodziców.
Chociaż nie mają żadnych odpałów, typu... Nie jedzą kotów (jak mówią o gothach) i nie odprawiają żadnych, cholernie głupich, rytuałów.
Oni tylko chcą się zbuntować.
Tną się nie raz, ale to po to żeby zaalarnować rodzicom "Hej! A patrzcie na mnie! Cierpię!" lub coś w ten deseń.
Moja wiedza na ten temat nie jest zbyt rozległa, ale wiem na tyle żeby być w miarę poinformowaną.
I tak wolę metali.
Chodzą w glanach, najczęściej na czarno i są uważani, przez swój wygląd, za agresorów.
Sorry, ale taki metal jest serdeczniejszy niż taka typowa pop ciota.
- Dobra Ayame, co chcesz - pyta.
-po prostu - wzruszam ramionami obojętnie. Uniósł brew - Ugh! Po prostu! Chciałam się przejść, wpadłam na ciebie i chciałam o podzielić się pocky! Czy to nie jest możliwe? Czy koleżanka nie może koledze dać pocky? - moje wyjaśnienia są żałosne
- A tak serio to.... - chce wiedzieć więcej?
Odpowiedź otrzymał.
On chyba żąda powiedzenia "Hiro mnie wkurzał, uciekałam i wpadłam na tego zniwalającego przystojniaka!"
Tak, on chce żebym tak powiedziała.
Ale nie powiem.
- ja już Ci powiedziałam co chcesz wiedzieć - westchnęłam poirytowana. - A poza tym - unoszę wzrok ku sufitowi. - źle mi poszło na teście - powiedziałam cicho.
- Z czego? - dopytuje.
Czy to w ogóle jego sprawa?
Nie powinny go obchodzić takie rzeczy.
- Matma - szepczę tak, by nie usłyszał.
- Rozumiem - moje starania idą na próżno. Ma słuch nietoperza. Gumowe ucho. - Nigdy nie byłaś dobra z matmy - przeczesuje włosy palcami. Zaczyna się śmiać - Jedyne co potrafisz obliczyć to ilość czasu jaki ci zejdzie na oglądanie anime - rży się jak koń któremu da się kostki cukru. Jak Finnick Odair.
Kręcę z niedowierzaniem głową.
- Idiota - prycham. - Mam przez najbliższe dwa tygodnie zajęcia przygotowujące do egzaminów poprawkowych, i w miedzy czasie do końca będą trzy poprawki - uśmiecham się. - Dam sobie radę - przekarzywiam głowę lekko.
Ren, nie wiedzieć czemu, zakrywa mi twarz ręką.
- Nie rób takiej miny - syczy - wyglądasz jakbyś była we mnie zakochana z wzajemnością - dodaje.
Biorę go za nadgarstek i ściskam go mocno.
Coś tam chrupocze.
Niczym chrupki.
Ale nadal nie wzruszony trzyma rękę na moje twarzy, zakrywając usta, oczy, nos.
- nan cji podizacj remgem? - mówię.
Miało być "mam ci polizać rękę" ale co tam.
Po dłuższym braku reakcji, liżę jego dłoń.
Jest słona.
Spoocona.
I trochę słodka... Chyba przed chwilą jadł żelki czy coś.
- Feee - odskakuje - dlaczego to zrobiłaś? - wyciera panicznie dłoń o spodnie.
Przekręcam oczami z ignorancją.
- Chodź - burczy. Bierze mnie za nadgarstek i prowadzi do biblioteki.
- Co robisz do cholery? - jęczę.
Otwiera drzwi.
- Dobry! - mówi w wejściu i prowadzi do części naukowej.
Nadal trzymając mnie za nadgarstek grzebie w książkach.
Jego ręką się poci.
Schodzi z nadgarstka i łączy nasze palce.
On to chyba robi nieświadomie, czy jaki chuj.
Nawet nie reaguje.
Ale moja twarz płonie rumieńcem.
Dlatego do cholery?
Dlaczego?
To pewnie przez to że jest ustawiona klima na maksa i grzeje.
Jest skwar jak na pustyni.
A może mi się tylko wydaje?
Jestem jakaś cholernie głupia.
- Ren... - zaczynam.
-Mhmm... - jego odpowiedź jest taka elokwentna.
Wzruszyło mnie piękno tej wypowiedzi!
Ta składnia! To słownictwo!
To takie piękne!
- Czy ty.... - wzdycham - czy ty... nadal coś do mnie czujesz? - mamroczę, z nadzieją że nie usłyszy.
- Że co? - pyta. Patrzy mi w oczy. - jesteś jakaś głupia?! Skąd ci to przyszło do głowy? - pyta.
- No co?? To ty złapałeś mnie za rękę! - wskazuję wolną ręką na nasze złączone dłonie.
- e? Kiedy ja to... - natychmiast puszcza.
Spuszczam wzrok i wgapiam się w buty.
Jakże fascynujące z nich kapcie.
Papucie, a mają tak fascynujący krój!
A kolor jaki! Wzroku nie można oderwać.
- Masz - dostaję książką, lub najprawdopodobniej książkami, w głowę. Unoszę wzrok. Ren nawet na mnie nie patrzy - Tu są materiały które Ci się przydadzą - jego ton jest beznadziejnie pusty.
Wyprany z emocji.
Jakby mówił "mam Cię dość. Jesteś irytująca".
Wolę żeby powiedział mi to prosto w twarz, niż żeby był taki oziębły.
- Em.. REN! - zatrzymuję go. Staje.
Nawet się nie odwraca, by na mnie spojrzeć.
- Czego? - pyta.
- nie martw się! - macham ręką, komunikując mu w ten sposób "nie martw się, to nic ważnego" - Żartowałam - zapewniam - po prostu... To mi się wydało dziwne że nagle wziąłeś mnie za rękę - prycham. - Dziwne że wziąłeś to na poważnie...
- Słaby żart - burczy. Odwraca się i posyła mi uśmiech.
Smutny uśmiech.
- Em... - nawet nie mogę się wysłowić.
Jego wyraz twarzy jest taki... Zbolały.
Aż się serce ściska.
Podchodzi do mnie.
Zagania mnie do działu.
Przyciska mnie do szafki z książkami science fiction i komiksami.
Jego twarz jest dziwnie blisko.
Boże... Co on chce zrobić?
Skraść moje dziewictwo?
Jego usta zbliżają się do moich.
Zamykam oczy z przerażenia.
- Nie żartuj tak sobie ze mnie - łapie się pułek, zwalając przy tym kilka książek. - Takie żarty, zawsze się źle kończą - szpecze.
Kiedy otwieram oczy on tylko uśmiecha się złośliwie.
- Jesteś okropny - mówię.
Jest jakimś piekielnym potworem.
Diabłem.
Succubem.
Synem Lucyfera.
- Ale takiego mnie lubisz - bierze mnie w objęcia, na co się wzdrygam - ucz się pilnie. Masz mi zdać bo jak nie - odsuwa mnie od siebie. Ujmuje moją twarz w dłonie. Unosi mą brodę tak, żeby spojrzeć mi w oczy - jeszcze jeden słaby wynik - patrzy mi w oczy. Jego spojrzenie źle wróży - i już po twoim dziewictwie. - klepie mnie w twarz. Rzuca mi na pożegnanie szybki uśmieszek.
Co to miało być?
Ćwiczył molestowanie mnie, czy co?
Drżę.
Wypożyczam książki od Rena i wychodzę.
Mam już nawet pewien plan, jak zdać ten test.
*
*
*
-ŻE CO? COŚ TY DO CHOLERY JASNEJ WYMYŚLIŁA! - drze się Ichiro.
- No to chyba proste. Zamiast mnie ty będziesz chodził na zajęcia i zdasz za mnie egzamin - tłumaczę mu to już chyba z... Czwarty..... NIE! Już piąty raz mu to tłumaczę.
- Ale jak.... Dlaczego? - dopytuje.
- ponieważ ty lubisz te matematyczne rzeczy. Przecież cały czas robisz Sudoku, grasz w jakieś gry matematyczne.... Nie moja wina, że nie mam takich zdolności jak ty - jęczę.
- To nie zdolności - uderza mnie w głowę - tylko praktyka - burczy.
- w każdym razie te... No.... - grzebię w książce - te geometryczne gówna mi się osobiście przydadzą - mówię.
Jestem obdarowana wrogim spojrzeniem, w wykonaniu Ichiro.
- Geometria. Nie. Jest. Gównem - cedzi przez zęby.
- Dobra, dobra - przytakuję mu - czasem się przydaje. W geometrii szczególnie przydają się portki Pitagorasa - pokazuję kciuk w górę, a on wydaje się dostać cholery.
Uśmiecham się.
- jesteś diablicą - syczy.
- tylko uważaj żebym ci ni powiększyła piersi za pomocą magii - zaśmiałam się (od autorki : powiązanie do książki Ja Diablica. Główna bohaterka sobie cycki powiększyła).
Wstaję i podaję mu rękę.
- Chodź - mówię.
Idziemy do lustra.
- No? I co? Jesteśmy przed lustrem - wzrusza ramionami.
Podgarniam go ramieniem.
- spójrz na nas - robię taką minę jak on - jesteśmy prawie identyczni. Tylko wystarczy drobny makijaż....
- Nie! Ayame, nie ma mowy! - wyrywa się z moich objęć.
- Ale dlaczego?! - jęczę i schodzę za nim do kuchni.
- Ten cały Ichinose dał ci materiały, tak? Skorzystaj Z nich! - burczy.
Niech się w końcu odpieprzy.
Nie mam zamiaru korzystać z tych materiałów.
Bo jeszcze będę musiała okazać mu wdzięczność.
A do tego nigdy nie dojdzie.
Znając jego obecny charakter, weźmie ogarnie coś żywcem wzięte z mangi dla nastolatków.
NIE MAM ZAMIARU ZOSTAĆ JEGO POCHI! NIE MAM ZAMIARU!
(od autorki : nawiązanie do mangi ookami shoujo to kuro ouji. Bohaterka poprosiła pewnego chłopaka żeby udawali parę, on za to chciał żeby została jego psem. Tak z grubsza) - Shuuuuzo! - wołam - Musisz mi odpowiedzieć na jedno pytanie! - drę się.
- Lezę, już lezę! - krzyczy z łazienki.
Czekamy na niego dziesięć minut.
Wchodzi do kuchni w samym ręczniki, zasłaniającym jego jakże zacnej wielkości, członka.
Tia...
Sam nam wmówił że ma członka kolosa.
Ah te męskie zapotrzebowanie na podwyższanie swej, i tak niemożliwie wysokiej, samooceny.
- O co chodzi? - pyta.
Podgarniam Ichiro ramieniem.
- Co nie że jesteśmy prawie identyczni? - pytam z głupim uśmiechem.
Uśmiech debila to coś, co działa na Shuzou lepiej niż oczy szczeniaczka.
Chociaż on ma słabą wolę, wszystko na niego działa.
Jeśli jak dobra mamusia.
Robi obiadki, szykuje nas do szkoły, sprząta w domu, mówi "Witaj w domu" i "powodzenia w szkole" .
Jest z niego typowa kura domowa.
Nie rusza się z domu.
Chyba że zakupy, ale przeważnie mnie wysyła do sklepów.
A wiem chyba dlaczego.
Shuzou jest informatykiem.
Żadna dziewczyna nie chce chodzić z informatykiem.
Ale informatycy są jednym z najlepszych materiałów na chłopaka.
Powody.
- Informatyk naprawi twój komputer, i zabezpieczy go tak że go już nie zepsujesz.
- Informatyk naprawi twoje gadżety ( wymiana softu w mp3 to nie jest dla niego żaden problem, a mikser którym się zajmnie będzie dodatkowo tańczył i robił kawę! =3)
- Informatyk nie zrobi ci wstydu na mieście (jest cichy i spokojny, więc na pewno nie będzie wydzierał się na cały ryj na środku ulicy)
- Informatyk Cię nie zdradzi (Bo jaka normalna laska chciałaby informatyka?)
- Informatyka uszczęśliwisz samym byciem z nim (wystarczy że usiądziesz obok i będziesz obserwowała jak gra w RPG'i)
- Informatyk będzie miał do ciebie cierpliwość (siedzi godziny przed kompem rozwiązując problemy z systemem itd. Więc ma już wyrobioną cierpliwość. Z drugiej strony pomyśl - ile czasu minie, kiedy trafi mu się kolejna dziewczyna!)
- Twoi rodzice pokochają informatyka! (zawsze naprawi komputer, przyrządy w domu.)
- Zawsze będziesz miała świetny prezent na święta (Informatyk ma dostęp do najnowszych zdobyczy technologii. Nowy telefon komórkowy z dodatkowymi udoskonaleniami wykonanymi przez niego? Nie ma problemu!)
- Informatyk jest prosty w obsłudze. Jeżeli chcesz go zadowolić, wystarczy że kupisz mu nową grę.
- Informatyk zawsze Cię wysłucha (bo na pewno nie ma terminarza zawalonego spotkaniami z przypadkowymi laskami, więc czasu ma w chuj)
- Informatyk zawsze będzie zaangażowany we wszystko co robicie wspólnie (wie że jeżeli się nie przełoży do związku to z nim zerwiesz)
DZIEWCZYNY! DAJMY SZANSĘ INFORMATYKOM!
Co jak co, ale taki Informatyk jest o niebo lepszy niż Ren.
Ten dupek mnie wnerwia!
Jest okropny.
Głupi.
Nienawidzę go.
Głupi Ren.
Dlaczego musiałeś być moją pierwszą miłością, gnoju!
- Em... Tylko że Ichiro musieli wyprać w zbyt wysokiej temperaturze - odpowiada - Ale tak. Z twarzy dwie krople wody - wzrusza ramionami.
Andou wchodzi do kuchni w piżamie i nieświadomie niosąc poduszkę z gołą dziewczyną z ecchi.
To chyba Rias Gremory.
- hej, Shuzo - mówi młody.
Nie... Już wiem co się święci.
Nie Andou! Nie waż się to zrobić.
Gadanie do ludzi w myślach musi być jakąś chorobą psychiczną.
Muszę iść do psychiatry.
- Co? - Nie! Zły Shuzo!
On teraz to zrobi!
Nie!
Nie Shuzo!
Andou! Nie waż się!
- jajo - mówi młody i zdziera z Shuzo ręcznik, jedyne co miał na sobie, przy czym odsłonił jego członka, a Ichiro natychmiast zasłania mi oczy.
Szamotam się trochę.
- To nie widok dla ciebie - burczy.
- Ale ja już widziałam męskie członki - wyrwało mi się.
- Em.. Ayame.. Skąd? - zdejmuję rękę Ichiro z moich oczu. Zabieram Andou ręcznik i podaję Shuzo nie patrząc na niego.
- Czytałam mangi S&M - odpowiadam.
- Kiedy ty je kupiłaś? - wydziera się - Dawałaś je Andou? Stąd te hentaie które znalazłem pod jego łóżkiem? - Shuzo, spokojnie. Nie musisz się wydzierać.
Mogę mu to powiedzieć na głos, do cholery jasnej! Naprawdę, mam bardzo poważny problem.
- Em... To on mi je ogarnął - burczę.
Shuzou patrzy na młodego jak na jakiegoś pedofila.
- No co? Jestem facetem - wzrusza ramionami - też czasem mam ochotę sobie poczytać pornoski. Nie tylko ty masz takie zachcianki - marszczy brew.
I w ten oto sposób, Andou rozkręcił rozmowę i kłótnię.
Idę na górę.
Pora na kolejny etap planu.
*
*
*
Piąta.
Wszyscy jeszcze śpią.
Shuzo powiedziałam żeby się nie męczył rano, ja wszystko ogarnę.
I tak też robię.
Robię śniadanie chłopaków.
Kiedy wszystko jest skończone wbijam do pokoju Ichiro, który śpi jak zabity, i biorę jego mundurek.
Zerkam na niego.
Życzę ci wspaniałego tygodnia braciszku.
Może w końcu znormalniejesz.
Jestem pewna, że przy pierwszej poprawce zda.
Jestem w pokoju.
Zerkam na siebie w lustrze.
Nawet nie muszę sobie klaty omijać.
Jestem płaska jak deska.
Wytłumaczenie ze względu na pięć centymetrów różnicy w wysokości - założyłem dzisiaj wkaładki żeby się podwyższyć.
Ubieram mundurek i zakładam perukę, podobną do włosów Ichiro, po czym patrzę w lustro.
- wygladasz w tym zaskakująco dobrze Ayame - mówię do siebie.
Zawsze wiedziałam że będę przystojnym chłopcem.
Biorę swój mundurek.
W buty wkładam wkładki.
Wszystko znoszę do pokoju Ichiro.
Jego torbę pozmieniam z moją.
Wpisuję w Google nazwę szkoły.
Dobra, wiem już gdzie leży.
Jest jakieś dwie, trzy ulice od mojej.
Kładę perukę dla niego na biurku.
- miłego tygodnia gnomie - mówię.
Teraz będę musiała udawać chłopaka.
Nie! Nie udawać chłopaka.
Jestem przecież jak chłopak.
Mam być bardziej pipowata, niż jestem.
Żeby aż tak się stoczyć.
Sięgnęłam dna, to widać.
Biorę hajs i idę na przystanek.
Wysyłam Ichiro SMS pobudkowy.
Pewnie teraz go czyta.
A teraz najprawdopodobniej wydziera się na cały dom, albo i nawet całą ulice.
Jak ja kocham mieć te domysły.
Są takie głupie i dziwne.
Wchodzę do pociągu i siadam na pierwszym lepszym miejscu.
Chwilę później ktoś siada obok.
Zerkam.
JASNA CHOLERA!
Obok mnie siedzi Ren.
Rozglądam się.
Jest jeszcze jedno wolne miejsce.
Wstaję i siadam tam.
Całe szczęście Ren był zajęty jakąś blondyną.
Ugh.
Wkurza mnie.
Nic, tylko czekać aż doprowadzi ją do płaczu.
Spławia ją.
Zerka na mnie.
Cholera!
ZAUWAŻYŁ MNIE!
Natychmiast odwracam wzrok.
Nie wierzę.
Cały czas się na niego gapiłam.
Szkoła Męska jest niedaleko przystanku 4.
Mój przystanek.
Wysiadam.
Idę tak jak prowadzi mnie GPS.
Dochodzę do budy Ichiro.
No to chyba pora się zabawić.
Dzień 1
Wchodzę na ich teren.
Szkoła męska jest szara, betonowa.
Jest tylko kilka drzew.
Tereny są całkowicie metalowe, betonowe, chodnikowe.
To poprawczak, czy jak?
Brakuje tylko krat w oknach.
Przekraczam próg budynku.
Em.... Dobra, przywitał mnie widok nawalających się neandertali.
Jakbym była yaoistką, zapewne widziałbym w nich dwóch seme.
Ale mi lubię yaoi....
Dobra... W kieszeni Ichiro zawsze miał plan lekcji.
Grzebię w kieszeniach, aż go wyjmuję.
Zaraz... Co dzisiaj jest?
Poniedziałek był wczoraj...
Wtorek!
Czyli że pierwszą lekcją jest...
Matma.
Smuteczek.
Uciekłam od matmy do...
Właśnie! Do matmy!
Ciężkim westchnienie wyrywa się z mojej klatki piersiowej.
Klasa numer 8.
Okey, wystarczy iść po cyferkach.
Mijam kilkanaście różnych liczb, ale nie ma cholernej ósemki!
- UGH! - warczę i uderzam pięścią w ścianę.
- Ichiro - ktoś stoi za mną.
Odwracam się.
Domyślam się że muszę rozsiewać wrogą aurę, bo zrobił krok do tyłu.
- Czego? - warczę.
Przeszywam góry wzrokiem.
Jest mniej więcej mojego wzrostu, może trochę wyższy.
Ma brązowe włosy i niebieskie oczy.
Jest blady i ma drobny nos.
Pod oczami ma wory, po czym mogę wywnioskować że jest otaku i jego ulubiona postać anime umarła, więc opłakiwał ją nocą, co widać po lekko przekrwionych białkach.
- Em... Urosłeś - stwierdził.
Podchodzi do mnie.
Jest co najmniej dziesięć centymetrów wyższy.
Zerkam na niego.
Naprawdę, nienawidzę patrzeć na ludzi z dołu.
- I co? - naśladuję głos Ichiro.
Całe szczęście, on ma głos jak baba.
- I nic - czochra moją perukę - Nadal jest z ciebie słodki kurdupel - Uśmiecha sie.
Hm...
Mówi że jest niski, wyśmiewa go.
To może oznaczać tylko jedno....
*łączy fakty *
...
TO NAJLEPSZY PRZYJACIEL ICHIRO!
Ale jak ten gnom może mieć przyjaciela?
I to jeszcze normalnego.
Jak mi o nim mówił, moja wyobraźnia stworzyła patyczakowatego kujonka, z okularami niczym Harry Potter, który ciągle lata w czapce z wiatraczkiem i ma zęby wielkie jak u konia, które są ns wierzchu.
Ku mojemu zaskoczeniu, jest zupełnie normalny.
Jestem zawiedziona.
Tylko jak on ma na imię.
Shin?
Nie, to postać z anime którym się jaraliśmy
Kou?
Nie, bohater Ao Haru Ride (nienawidził selera, więc ma u mnie duży plus)
Hm...
Shizuku?
Jak moje myślenie mogło tak się stoczyć?
To imię babskie!
Przynajmniej nie wyskoczyłam z Haruką (ta klata =3)
Hm..
Yukimura...
- Yukki - mówię - Weź mi pomóż klasę znaleźć - mówię tonem Ichiro.
- Znowu nie możesz ósemki znaleźć? - śmieje się. - Dobra, chodź - podgarnia mnie ramieniem.
Schodzimy schodami pod szkołę.
Jest tam jakiś spęd dziwaków.
Kiedy każdy się ze mną witał...
Ugh!
Ten Potomek Salazar Slytherina ma w szkole więcej znajomych, niż ja i Andou kasy na pornoski.
- Dobra, jesteśmy - mówi.
Drzwi są mechaniczne.
Takie właśnie są piwnice w budzie dla chłopów?
Boże....
Czuję się jakbym szła na walki robotów w Tokyo.
Ugh...
Wchodzimy do klasy.
Pomieszczenie rozświetla blade światło, wydobywające się z wielkich lamp.
Naprawdę, jak to może być klasa numer osiem?
Czuję się jak w takim burdelu....
Nie!
Jak w tanim horrorze z Yandere!
Będę tą yandere, będę latała za ludźmi z nożyczkami i krzyczała "Yuki! Yuki!" jak to robiła Yuno.
Chociaż ona miała topór.
W ogóle to mi się wydaje to głupie.
Najpierw mówił "chcę dziewczynę która by była Yandere", a później "Nieee! Zostaw mnie! Ja nie chcę umierać!"
Tak, tak.
Wiemy, wiemy.
Jesteś kolejnym, ciotowatym bohaterem anime.
Wszyscy to wiedzą.
Okej, już pewnie zauważyliście pewien bardzo nieistotny szczegół z mojej przeszłości.
Byłam kiedyś Otaku, ale jako że w końcu ci wszyscy ludzie z conventów byli jacyś niedojebani mózgowo, przystałam na oglądaniu anime i czytaniu mangi.
SUCHAR TYGODNIA!
Jaki jest Twój ulubiony gatunek anime?
Hehehehehentai
Koniec suchara.
A teraz mówcie jak zjebany mam mózg.
To wina Boku no pico.
Jedyny jałojec jaki w życiu obejrzałam
I po tym już nie tknęłam gatunku.
Wolę hentaie, ale hetero.
Chociaż oglądam rzadko.
Kiedy młody mnie na coś namówi.
Dzwoni dzwonek.
Wszyscy siadają.
Dobra, a więc... Muszę znaleźć swoje miejsce
Są nazwiska na ławkach.
Ichiro Murasaki...
Jego ławka jest w dokładnie tym samym miejscu, tym samym rzędzie co moja
Ulga.
Przynajmniej tak nie będę się czuła dziwnie.
Drzwi się otwierają.
Do klasy, poza nauczycielem, wpada smród benzyny, potu i taniej wody kolońskiej.
Psorek ma około trzydziestki, lub po prostu dobrze się trzyma.
Jest w dzierganym, zieloniutkim sweterku z czerwonym jabłuszkiem na kieszince.
Ma jasnobrązowe włosy, lekko opadające na czoło, i zielone, podkrążone, oczy.
Jego skóra jest strasznie blada, z licznymi piegami na, bardzo drobnym, nosie, który jest umiejscowiony na równie drobnej twarzy.
Uśmiecha się do uczniów którzy, jak mniemam, mają nadzieję na to że, dzięki wazelince, nie będą wywołani do odpowiedzi.
A tu koleś będzie trollem, i ich wywoła jako pierwszych.
Pewnie tak będzie, jeżeli chodź trochę jest podobny do mojej psorki od matmy.
Idzie do ławki, głośno odkłada dziennik, by uciszyć to, pełne małp i innych naczelnych, zoo.
- Dobra! - woła.
Ma bardzo cichy i delikatny głos.
Jak dziesięcioletnia dziewczynka.
Człeki dalej gadają.
Wstaję, uderzam pięścią w ławkę.
- ZAMKNĄĆ MORDY DO CHOLERY JASNEJ! - drę się.
Przechodzi przez klasę szmer.
- Ichiro coś wnerwiło? - mówili .
- Ma siostrę, może dostała okresu - stwierdza ktoś
- POSŁUCHAJCIE! MOJA SIOSTRA MA OKRES, WIĘC JEST WNERWIAJĄCA, PRZEZ CO I JA JESTEM WKURWIONY! - drę się - Przez najbliższe dni, radzę wam nie wchodzić mi w drogę, bo zajebię - warczę.
Siadam i spoglądam na zaskoczonego nauczyciela.
- proszę prowadzić lekcję. Chcę się tu czegoś nauczyć, poza pierdzieleniem o głupotach - mówię. - a w ogóle - spoglądam na chłopaka w trzeciej ławce od tablicy, środkowym rzędzie - on pod ławką przegląda pornosy, a ten - wskazuję na chłopaka dwie ławki przede mną - ogląda hentaie na komórce - mówię - jesteście niewyżyci seksualnie, czy co? - burczę - ja też lubię sobie czasem pornoski poczytać, ale się z tym tak nie afiszuję, przynosząc to do szkoły - prycham - myślicie że inni też mają taki fetysz na gołe laski, jak wy? - uśmiecham się złośliwe.
Jeden wstaje by mnie walnąć.
Kręcę głową.
- Szczerze, nie radzę - odpowiadam z uśmiechem.
Stwierdzam iż przez ten tydzień albo :
a) Zrobię coś by Ichiro miał respekt w tej budzie
b) narobię mu wrogów
c) to i to
Do wyboru, do koloru.
Chłopak na widok mojej pewności i stoickiego spokoju usiadł i pokazał mi piękno swego, jakże urodziwego, serdecznego paluszka.
Ten palec jest przystojniejszy niż reszta chłopaka.
Wzruszam ramionami.
Reszta lekcji przebiegła w miarę spokojnie.
Szczególnie że, o dziwo, psorek ani razu mnie nie zapytał.
Następny... Jasna cholera.
Japoński.
Przecież go uczy Hanabusa....
Jak mnie rozpozna to będzie koniec.
Ale trzeba być dobrej myśli.
W ogóle klasa Ichiro wygląda jak pomieszczenie, w jednym z horrorów, w którym taki jeden koleś zabierał ludzi i ich porcjował.
O! NÓŻKA!
O! RĄCZKA!
Tia...
Kto wie, może dyrecio tej zacnej placówki edukacyjnej lubi czasem podjeść sobie ludzie mięso.
- Ichiro - Yukimura podchodzi do mnie, przeszywając mnie podejrzliwym spojrzeniem - Coś się stało? Nie rzucałeś się dzisiaj na każde pytanie nauczyciela - pociera ręką brodę.
Naprawdę? To to Cię zszokowało?
Nie to że zaczęłam klnąć, wkopałam tamtych człeków od pornosów i że byłam bliska bójki?
Naprawdę, jego kumple są dziwni.
Już ja mam lepszych (od autorki - chodzi jej o to że żadnych nie ma)
- Dobra, ja muszę się zbierać... - mówię i wstaję.
- Gdzie? - dopytuje.
Nie twój interes....
- Mam swoje sprawy - mówię.
No wiadomo, nie powiem kolesiowi "Muszę iść zrobić zdrową kupkę, niczym Bruno z reklamy Pedygree".
Chociaż, gdybym tak zrobiła, byłabym podobna do Ichiro.
Niestety, nie jestem aż tak świetną aktorką.
Nie jestem na tyle dobra by się tak stoczyć.
Idę do łazienki.
Ale... Nie ma tam żadnego normalnego kibla...
Idę do czegoś co wygląda jak połączenie umywalki i wodospadu.
Mają prywatnego żywca, spoko.
Inny chłopak wchodzi i podchodzi do miejscowego wodospadu.
Rozpina spodnie i...
Boże.
Jak to dziwnie mieć siusiaka.
Coś ci zwisa między nogami, do tego musisz go dotykać żeby zrobić psipsi.
Okropne.
Chłopak zauważa że się gapię i posyła mi jedno z tych nieprzyjemnych spojrzeń.
Wycofuję się.
Biegnę na tyły szkoły.
Wbiegam w krzaki.
Nie będę wam opisywać jak robię siku.
Po załatwieniu swoich spraw zakładam spodnie.
Wychodzę z krzaków, jak to mam w zwyczaju, niezdarnie.
- Ichiro - przed upadkiem uchronia mnie Yukimura. - Wszystko dobrze? - wyrywam się z jego ramion i poprawiam perukę.
- Jasne - burczę.
- Byłeś w tych krzakach? - dopytuje się głupio.
Jak z nich wychodziłam, to chyba jasne że w nich byłam.
- Wiesz.. To trujący bluszcz - mówi, na co ja się wzdrygam. - MURASAAKI! - jakiś mięśniak się drze. - Zapłacisz mi za moją dziewczynę! - krzyczy.
The fuck?
Niech się koleś faka.
Nie wiem o jaką panieneczkę mu chodzi.
Ichiro debiluuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu!
W coś ty się znowu wpakował, baka!?
- Ja lecę - rzucam Yukki'emu.
Biegnę, a ten mięśniak, i jeszcze kilku jego kumpli, biegają za mną.
Wchodzę po schodach na dach szkoły.
Chowam się, ale i, jak przystało na mnie i mojego cholernie wielkiego pecha, potykam się.
Spał tam chłopak.
Mniej więcej w moim wieku, i mojego wzrostu.
- co do cholery....? - spogląda na mnie.
Zakrywam mu usta ręką.
- Chowam się - mówię.
Drzwi się otwierają.
Mięśniak wbiega.
- Chowaj się - warczy chłopak.
Kogoś mi przypomina.
Ma podobne oczy.
I wnerwiony wyraz twarzy też podobny.
Tylko to kogoooo?
Dobra, odpuszczę sobie chwilowo.
Chłopak rzuca we mnie marynarką.
- Kou, co odpierdzielacie? - pyta z westchnięciem.
- Shin... Em.... My... No.. My właśnie - nie wierzę, na widok tego chłopczyka ten paker zaniemówił!
Już Cię uwielbiam Shin!
- co było tak ważne że przerywacie moją ulubioną, południową drzemkę? - pyta.
- Bo my.... No... - nadal ni może się wyłowić. Zabawne - Szukamy takiego kolesia, żeby mu przylać - burczy.
Mój śmiech natychmiast ucicha.
Chodzi o mnie.
- Aha. Chodzi ci może o - Shin, czy jak mu tam, bierze mnie za ramię - o tego kolesia - naśladuje ton tego pakera, na co tamten kiwa głową, niczym grzeczne dziecko - czyli chcesz wpierdzielić - podgarnia mnie ramieniem - mojego lokaja? - unosi brew.
ŻE CO? LOKAJA?! PO KIEGO?
PO CO MU LOKAJ, DO CHOLERY?!
Wiadomo, w końcu to szkoła dla chłopców, a ma jestem bohaterką zerżniętą z shoujo.
Idealnie.
Zarąbiście!
Wpaspaniale!
Tak cholernie fajnie!
- Że co? - burczę.
- w takim razie ja.... Proszę o wybaczenie... O wspaniały -mówią chłopcy i odchodzą.
Shin mnie puszcza.
- Możesz już iść - mówi.
Bierze kartonik soku i pije.
Schodzę do klasy.
Dzwoni dzwnek.
Wchodzi Hanabusa.
- witam klaso! - mówi. - dzisiejszą lekcję zaczniemy nietypowo...
- pójdziemy na dwór? - drze się któryś.
- Zagramy w nogę? - kolejny.
- Obejrzymy hentaie? - Zboczuszek przede mną musiał z tym wyskoczyć, naprawdę.
- Zaczniemy od teściku - mówi Hanabusa z uśmiechem debila.
Wszyscy mówią grupowe "nieeeeeeeeeee" i jęczą.
Nie narzekajcie, mogło być gorzej.
Szybko piszę test.
Psorek nie zauważył.
Więc jednak...
Mam bardzo męską twarz!
Reszta dnia mija spokojnie.
Nawet nieźle.
Wracam do domu, gdzie czeka już na mnie wpieniony Ichiro.
- braaaciszkuuu - mówię ze sztucznym i przesadnie słodkim uśmiechem ns twarzy. - Jak w szkole? - pytam jak głupia.
Posyła mi swoje nienawistne spojrzenie.
- Do końca tygodnia - mówi - na pierwszym egzaminie zdam. Pasuje Ci taki układ? - pyta.
Podbiegam go mocno uściskam.
- tak, tak, tak - mówię. - dzięki! Jesteś najlepszy! - mówię.
I oto koniec pierwszego dnia jako Ichiro.
Może być ciekawie.
Dzień 2
-to.... Dla ciebie. Przepraszamy że wtedy za Tobą biegaliśmy - mówią moi wczorajsi oprawcy i wręczają mi torbę pełną słodyczy.
- dziękuję - uśmiecham się jak pedał, czyli jak to Ichiro ma w zwyczaju. - nie martw się Kou. Jestem pewien że ułoży wam się z dziewczyną - dodaję.
- zerwaliśmy - mówi ze smutkiem.
- oj... - naprawdę, jestem zakłopotana - Jestem pewien że niedługo znajdziesz sobie miliard razy lepszą dziewczynę - pocieszam. Jestem w tym okropna, więc mnie nie obwiniajcie. Możecie się co najwyżej śmiać.
Zaczynam przeglądać paczkę.
Żelki, czekolady, batony i wedlowkie Ptasie mleczko, na widok którego wydaję z siebie "kyaaaa" pełne radości.
- Ptasie Mleczko - wołam - kocham je! Jest takie słodkie i puszyste - uśmiecham się.
- Ty Jesteś moim Ptasim Mleczkiem - mówi Kou.
Udajemy teraz że te ^ słowa nie miały miejsca.
Ma zamiar zamknąć mnie w kamiennym uścisku.
Szybko robię kilka kroków w tył.
- Dziękuję w każdym razie... - uśmiecham się głupio, jak to robi zazwyczaj Ichiro - miłego dnia! - bez kitu, dlaczego ja muszę być taka cholernie słodka?
Nie żeby mi to przeszkadzało...
- Ichiro! - Yukimura łapie mnie za ramiona i potrząsa, jakbym była butelką coli i chciał wygazować całą. - Doszły mnie słuchy, że tak się stoczyłeś, że jesteś nowym lokajem Komoriego - zamieram, słysząc to nazwisko - Nie możesz sobie niszczyć życia, chłopie. Co z planami odnośnie bycia managerem twojej siostrzyczki która chce zostać mangaką? - drze się.
Nie wiedziałam że Ichiro ma takie plany.
Trochę...
Dziwne.
Ale miłe.
- Mój loookaaaaajuuu - woło Shin.
A więc Shin jest spokrewniony z Renem.
Stąd ten parszywy charakterek.
Idę do mojego Panicza.
- Yes, My Lord - mówię, naśladując Sebastiana.
Przykładam pięść do serca i patrzę na niego pustymi oczami oczami.
Uśmiecha się głupio.
Świetna metoda.
Nie wiesz o co chodzi?
Kiwaj głową i uśmiechaj się jak debil.
Zawsze działa.
- Dobra, to czego chcesz? - pytam i wkładam ręce do kieszeni.
- po pierwsze - szczypie mnie i ciągnie za policzki. - Zwracaj się do swego pana z szacunkiem - mówi - po drugie - ciągnie mnie za nos - nie karz swojemu Panu czekać ponad pół godziny - warczy - czy to jasne? - pyta. Kiedy mam zamiar pokręcić głową on, ciągnąc mnie za nos, przymusza do kiwiania nią.- To dobrze - mówi od niechcenia - Masz - rzuca mi swój plecak. Wykapany Ren, doprawdy, Wykapany Ren. - Zanieś go do dwójki. Klasa na piętrze, pierwsza, zaraz przy schodach. Ławka ostatnia, przy oknie - tłumaczy, jakbym była jakimś downem - Jak będziesz wracać, kup mi meliskę - burknął. Jako że nic nie powiedział na temat jego hajsu, mam zrozumieć że muszę mu kupić melisę za swoje. - Dostaję cholery od wczoraj. Niedaleko jest jakaś laska? - koleś, co ty? Radar foczek? - Nienawidzę lasek. Tych wypindrzonych, cycatych panieneczek - warczy.
Zarzucam jego plecak na siebie.
Wzruszam ramionami.
Zanoszę go do tej cholernej dwójeczki, i "przypadkiem" sprzedaję plecaczkowi kopa.
To było caaaaałkiem przypadkowe.
Co z tego że zrobiłam to pięć razy?
To było całkiem przypadkiem.
Wychodzę z jego klasy i idę do sklepiku.
Kupuję pierwszą lepszą melisę.
Żartuję.
Kupuję najmocniejszą, cały dzień powinien być ns haju.
Znajduję go koło toalety.
Gra w Zombie Tsunami (od autorki - i kill you, matherfucker! - mój najczęstszy okrzyk xd)
- Cholera! - krzyknął.
- co jest? - mówię z pokerfacem.
Posyła mi tępe spojrzenie, na co ja odpwiadam swoim, dziesięć razy głupszym, wgapem.
Stoimy tak z pięć minut, nie mrugając, aż Shin w panice odwraca wzrok i mruga wiele wiele razy.
- kurde, chłopie! Masz straszne oczy - masuje zatoki.
Co jak co, ale Ren dłużej wytrzymywał.
Słaaaaabiaaaaak!
- Mam oczy gorgony, tak jak moja siostra - mówię obojętnie. - masz melisę - podaję mu dwie puszki - coś jeszcze? O panie - mój to jest tak wredny i sarkastyczny, że chyba bardziej się nie da.
- Przyjdź za dwie lekcje na dach - mówi i, z rękami w kieszeni, odchodzi.
Jest mniej więcej dziewięć centymetrów wyższy.
Idę do tej dziwnej klasy, a wchodzę do niej równo z dzwonkiem.
Ogółem, to to był angielski.
Ale było mega nudno, więc nie będę wam przynudzała na temat "present simple" i "past simple".
Po co to wam?
Druga lekcja - w-f.
Graliśmy w moją znienawidzoną siatkówkę.
Jak ja bym chciała sobie pobiegać i pograć w ASG.
Za karę, że nie chciałam grać w tą genialną grę o rajstopkach (od autorki - lel, są rajtki z siatki) i pseudo dzieciątku (chłopcy narysowali piłce buźkę i nazwali Wilson), byłam zmuszona biegać do końca lekcji.
Gdy, przebrana, wychodzę z szatni jakiś chłopak wybiega z sali, goniąc za Wilsonem.
- Wilson! Wróć! - drze się na cały ryj.
Kiedy zmierzam w stronę schodów natykam się na spore stado gatunku Suchoklates.
Suchoklates to gatunek składający się z samych samców.
Charakterystyczne są trzy grupy podgatunku:
Suchoklates Pospolity - najczęściej spotykany. Charakteryzuje go brak jakichkolwiek mięśni i obnażanie swej "dumy" w najmniej odpowiednio momencie.
Muskulatus Maximus - gatunek mający zdecydowanie największe branie wśród samic, które są przedstawicielkami różnorodnych gatunków.
Włada ponad innymi dzięki swym zacnym, wyrzeźbionym, narzędziach wzbudzających respekt - muskułom. Najczęściej jest narcystyczny, a w odbieraniu telefonu pomaga mu jego własna, prywatna męczenniczka, zwana Matką.
Jest również trzeci gatunek.
Balonium klatiunis - już sama nazwa mówi, przedstawiciele tego zacnego gatunku posiadają coś, czego inni nie mają. Ich wyjątkowość, to Napierśnik Balonium.
Głównym celem tego gatunku jest obnażanie swej, jakże zacnej, klaty.
Do własności gatunku należą :
Kalesony Zagłady - nie raz mają na swym materiale, szatańcze symbole, takie jak : Śmiercikorzeń, Purchawka strachliwa, i wiele wiele innych, o wiele bardziej przerażających rzeczy.
Nagolenniki Porzogi -gdy członek stada założy ten zacny artefakt już na pierwszy rzut oka widać że jest prawilnym Suchoklatesem. Dzięki temu łatwiej im się identyfikować i odnajdywać w większych grupach.
Detektor Szacunku - Szkła spowite ciemnością, za pomocą mocy najpotężniejszego maga w Polsce, noszone przez właściwego osobnika umożliwiają zdobycie respektu i wbicie się na wyższy poziom w drabinie społecznej Suchoklatesów. Odpowiednio wykorzystane sprawiają iż każda samica będzie rozumiała wszystkie sygnały, wysyłane w sezonie godowym, bezbłędnie.
*czytał Krzysztof Ibisz*
Chwilowo tyle wymyśliłam.
Trochę dłużej frajerów poobserwuję, i będzie git.
Idę na górę.
Jak widzę, Shin już wydudlał jedną puszkę.
Ledwo się trzyma.
- o! Ichiro misiuuuuu - mówi. Ćpał, czy co? - usiądź zeeee mnąąą - ciągnie mnie za łapę i sadza u swego boku.
Bierze się za drugą puszkę.
Chwilę później już jej nie ma.
Leci przez balustradę, prosto do basenu.
- Wiesz co Ichiro! wyglądasz całkiem jak dziewczyna - naprawdę, zachowuje się jakby ćpał.
- ahaa - mruczę pod nosem.
- Ale no wiesz! Nie taka pierwsza lepsza, ja jedna z tych lepszych - mówi, a mnie zatyka.
Jeszcze przez chwilę gada jakieś głupoty, aż w końcu wiesza się na mnie.
- Ichiro, wiesz co? - naciska.
- co? - pytam z niechęcią.
- wiesz co? Wiesz co? - jęczy.
Wiesza się na moim ramieniu i tuli.
ZABIERZCIE GO DO CHOLERY!
- Najebałem się - odpowiada.
Przesuwa się jeszcze bardziej.
Przewalamy się oboje.
Moja peruka spada i ląduje kilka metrów dalej.
Szybko po nią sięgam.
Zakładam ja sprintem.
Słyszę jak ktoś zatrzaskuje drzwi
Nieeeee!
Boże! Boże!
Nie!
Zbiegam po schodach.
Kou i jego banda, potykając się o własne nogi, popierdalają po schodach.
Tak, popierdalają, ponieważ nie da rady tego inaczej nazwać.
Spieszą się, jakby to była ich ostatnia godzina życia i chcieliby po raz pierwszy przelecieć dziewczynę.
Bo fapanie do lasek z kolorowych pornosów już im nie wystarcza.
Jak przykro.
- Hej! - wołam za nimi.
Odwracają się i patrzą na mnie jak na jakiegoś prześladowcę.
Prześladowca?
Ja?
Już prędzej Ren.
- t.. Tak Murasaki-kun? - przed szereg wychodzi najniższy z bandy.
Koleś z mysim blondem na włosach i zielonymi oczami.
Brawa za odwagę!
Ale gdybyś się nie zajęknął, uściskałabym ci dłoń.
- Wy..... Widzieliście co się tam - wskazuję przestrzeń za mną. - stało? - pytam, na co oni panikują.
- Nie! Nic a nic nie widzieliśmy! - zaprzeczył Kou, czy jak mu tam, natychmiast po zadaniu pytania.
Nie wierzę...
Widzieli.
Ale oni nie są na tyle głupi... Mogą to wykorzystać.
Ugh!
Później się nimi zajmę.
Teraz muszę się zająć tym popierdoleńcem, braciszkiem jeszcze większego popierdoleńca.
Idę na górę.
Przerzucam sobie Shina przez ramię i znoszę go do pokoju pielęgniarki, chyba jedynej laski w budzie, skąd dzwonią do jego rodzinki.
Mijają, mniej więcej, dwie lub trzy godziny, aż się budzi.
Nawet mnie, siedzącej na parapecie niczym spider-man, nie zauważył.
Niewdzięcznik jeden.
- co ja... Gdzie.. Co na tu robię? - pyta przymulony. - Miałem sen, dziwny... - jęknął - Śniło mi się że Ichiro jest ładną laską z małymi cyckamo - dodał.
Prycham, czym zwracam na siebie jego uwagę.
Czyli jest dobrze.
Nic nie pamięta.
Gorzej z tymi neandertalami.
- Komori! - woła pielęgniarka - twój Brat już jest - oznajmia.
Kobieta ma bardzo długie, upięte w luźny kok, jasne włosy. Trudno określić, czy to brąz, czy blond.
Jej oczy są niebieskie, rzęsy idealnie pokryte Mascarą, a na powieki ma idealnie nałożony cień do powiek.
Brwi perfekcyjnie wyskubane i, mimo że cienkie, bardzo gęste. Usta ma perfekcyjnie pomalowane szminką, a nos lekko upudrowany, najprawdopodobniej ma piegi.
Podsumowując - wstyd przy takiej stać, zawsze będziesz brzydszy.
Podałam Shinowi plecak, który z pół godziny temu przyniosłam z jego kochanej dwójeczki.
- dlaczego zostałeś? - pyta.
Hm.... No nie wiem?
Może dlatego że chciałam się dowiedzieć czy pamiętasz co robiłeś ta haju, i to że naprawdę jestem dziewczyną?
Tak mu powiedzieć
- gdybym Cię zostawił, zgnoiłbyś mnie - burczę do czego on, zdaje się, nie przywiązywać najmniejszego zainteresowania.
Zbieramy się i wychodzimy z budynku.
Rzucamy na pożegnanie Pielęgniarce szybkie "do widzenia" chociaż u mnie, na koniec, było jeszcze "Miłego dnia".
Przy wyjściu za ogrodzenie czeka....
Jasna cholera, Bóg to lubi mnie maltretować!
Renuś.
Wzdrygam się na jego widok.
- Znowu się naćpałeś melisą? - pyta opierając się o murek.
- nie, tym razem to on - wskazał na mnie głową - mnie upił. Za mocną ogarnął - burczy.
Ren przeszywa mnie badawczym spojrzeniem.
- Co jest? Szukasz w Ichiro kolejnej ofiary? - pyta Shin, zakrywając mu całą twarz ręką. Masz u mnie plusa - To stuprocentowy chłopak - dodaje - jak nie przeszkadza ci chuj między nogami to go sobie rwij, śmiało - mruczy.
Stoję w bezruchu.
Czy Shin... Właśnie mnie obronił?
- po prostu mi kogoś przypomina - stwierdza Ren. - przypomina mi koleżankę.
- i co? Ona też jest twoją ofiarą? - prycha Shin.
Bezczelny jest, ma u mnie plusa.
- Phi! - odpowiada Renifer - Jej to bym nawet palcem nie tknął - mówi beznamiętnie.
- Co to za ton? - pyta brunet ze złośliwym uśmieszkiem.
- Em... Chodzi o Ayame? - pytam z debilnym uśmiechem. - To moja bliźniaczka. Starsza o dziesięć minut - prycham.
- współczuję - wali mnie z całej siły w plecy - Nie dość że dzielisz z nią twarz, to jeszcze mieszkasz z tą spierdoliną -prycham.
Reszta drogi muszę wysłuchiwać kłótni tych dwóch popierdoleńców.
Jeden gorszy od drugiego.
Wsiadam do pociągu.
W tym samym przedziale jest Ichiro.
Podchodzę do niego.
- Kutwa, wyglądasz w tym dziesięć razy lepiej niż ja - mówię na przywitanie i staję naprzeciw niego, przy drzwiach.
Zdejmuję perukę.
Podwijam rekawy marynarki i nogawki.
Włosy splatam w luźny warkocz
- chyba przerzucę się na męski mundurek. - wzdycham wpatrując się w krajobraz za szklanymi drzwiami. Czuję dziwny wzrok Ichiro na sobie - Wygodniejszy jest. I nie będę musiała wtedy golić nóg - mówię. Zerkam na jego golenie - Nie gadaj - rzucam - gładziudkie jak pupcia niemowlaka - śmieję się - nawet ja tak profesjonalnie ich nie golę. Wystarczyło po łebkach. - opieram się o metalową ścianę.
- Nie golę ich ze względu na ten tydzień - burczy. Bawi się swoją peruką.
- CO? - drę się, zdecydowanie zbyt głośno - Co? - powtarzam, tylko ciszej.
- nie dopytuj się głupio - syczy i posyła mi wrogie spojrzenie - golę nogi, codziennie wieczorami. Dlatego koło dwudziestej drugiej mój pokój jest zamknięty na klucz i.... - Wyjaśnia, w czym mu przerywam
-I dlatego są takie głaaaaadkiee - mówię i uśmiecham się głupio.
Przez chwilę milczymy, a ja staram się opanować śmiech
- w piątek mamy ten egzamin - przerywa tą martwą ciszę.
- Muszę wytrzymać jeszcze tylko dwa dni jako słabeusz - stwierdzam.
- ej! - wyrywa mu się. - ja nie mam lepiej. Cały czas muszę udawać wrednego, i że nie jestem samotny - jęczy - do tego prawie mnie ten frajer, Yamasaki, rozgryzł - dodał, już ciszej.
- Ja zostałam lokajem Shina Komoriego. Do tego dzisiaj naćpałam go melisą - wzruszam ramionami.
- najs - rzucił - czyli że najsilniejszy pierwszak wybrał Cię na swojego sługusa - kleszcze powoli i kręci głową z dezaprobatą. - Zajebiście! Życzę spełnienia się w zawodzie. - kto go tak nauczył sarkazmu?
A no, ja.
Głupia! Głupia!!
Wracamy do domu i oboje, w swoich pokojach, padamy z wycieńczenia.
Dzień 3
Lekcja trzecia.
Dzisiaj już dziesięciu chłopaków złapało mnie za tyłek, dwunastu próbowało.
Czyli jednak...
Wygadali.
- nieeee - jęczę.
Uderzam głową w ławkę, przeklinając pod nosem.
- Ichiro, co jest? - pyta Yukki.
- Nie doszły Cię plotki? - jęczę.
- ja tam się nimi nie jaram... - macha ręką zarumieniony. Koleś, zapytałam Cię czy słyszałeś że jestem dziewczyną! Nie wyznałam ci miłości! - eee w ogóle to podsłuchałem w Pokoju psorków, idzisiaj usłyszałem że Routa wraca - mówi i uśmiecha się - Ale od rana go nie widziałem - jest zawiedziony - nic tylko czekać - znów się uśmiecha. Buja się na krześle niczym dzieciak -będzie pełny skład - jest podekscytowany.
Jaki skład?
Trio zboczenców?
Drzwi się przesuwają i do klasy wchodzi niebieskowłosy chłopak.
Jego grzywka, której nawet czarne wsówki nie utrzymają, opada mu na twarz i wpada do, dużych, grafitowych oczu.
Pod paczadłami ma since, jakby zerwał noc, do tego białka ma przekrwione.
- cześć - mówi przymulony i siada zaraz za mną.
Jego skóra jest nienaturalnie blada, jakby od odrobiny słońca miała się stopić, niczym płatek śniegu. - Ichirocchi, co jest? Czemu się gapisz? - burczy.
- em.. No... Em...... - jąkam się.
- Routa! Przecież nie widzieliśmy Cię bite, trzy miechy! - wyjaśnia za mnie Yukimura - to nic dziwnego że się gapi. - Yukki udaje oburzenie.
Stawia krzesło, czym robi dużo hałasu.
Siada naburmuszony przodem do ławki, robi minę szczeniaczka, która w jego wykonaniu wygląda trochę jak wściekły buldog, i krzyżuje ręce na piersi.
- Jak dziecko - kręcę głową i unoszę wzrok ku niebu.
Wstaję, poprawiam perukę, i idę.
Jacyś ludzie mnie zaczepiają.
- To ten typ - mówi ktoś.
- to podobno dziewczyna przebrana za chłopaka - mówi inny.
Uśmiecham się pod nosem.
Ktoś do mnie podchodzi.
- cześć piękna - mówi. No to chujnia. - co powiesz na szybki numerek? - przyciska mnie do ściany.
- Walisz alkoholem - mówię z obrzydzeniem - nie będę marnować czasu ns takiego niedorobionego mózgowo typa jak ty - warczę.
Kopię go w łydke, uderzam w bark, walę z łokcia w brzuch.
Odsuwa się.
Walę mu z pięści z twarz.
- Nie radzę więcej podchodzić - cedzę przez zęby.
Odchodzę szybko z miejsca zdarzenia.
- Huh - słyszę.
KLONIE RENA! CZEGO CHCESZ?!
- Nie wiedziałem że taki słabeusz jak ty - burczy - może narobić takiego burdelu - prycha.
Podaje mi czekoladę z orzechami.
- Masz. Jakaś laska z toną szpachli na ryju mi dała. A ja mam uczulenie na to ziemne cholerstwo. - mówi i odchodzi. - A! ŻEBY BYŁO JASNE! ZWALNIAM CIĘ! - woła. Już mam powiedzieć "że co?" - znudziłeś mi się - wzrusza ramionami.
Pierdzielony Belzebub.
Huh...
Może robi to po swojemu, ale... On chyba chciał powiedzieć że nie będzie wykorzystywał dziewczyny.
Ugh.
Tym moim lenistwem narobiłam Ichiro probelmów.
Głupia Ayame!
Głupia
Głupia
Głupia
Z każdą "głupią" przychodzi kolejne spotkanie mego czoła z tą, w jakże wspaniałym odcieniu szarości, piękną ścianę.
Sorry biurko, moje czoło zdradza Cię ze ścianą.
Wracam do klasy, gdzie nikogo, poza Yukkim i Routą, nie zostałam.
- Ichirocchi - mówi Routa - Nie patrz tak głupio, siadaj, i powiedz o co chodzi - jak do tej pory był wpatrzony w ławkę, teraz wpatruje się w mnie, smutnym spojrzeniem granitowych oczu - o ile jesteś Ichirocchim - znów odwraca wzrok.
Siadam na miejsce Ichiro.
- Jestem Ayame Murasaki, Bliźniaczka Ichiro, on jest w mojej szkole, jutro za mnie zdaje egzaminy z matmy - mówię wpatrzona w ławkę.
- wiedziałem - uśmiecha się Yukki - Ichiro jest dużo niższy - ziewa - i jeszcze ma trochę inny układ twarzy - posyła mi uśmiech - masz większe oczy - mówi.
- a w ogóle, to Ichirocchi... Czemu się zgodził? - Routa wyglądał jak zbity pies.
- em..... Zmusiłam go... Tak trochę - jęczę.
Przeczesuję włosy palcami.
- aha, okey - mówi niebieskowłosy i udsiei.
To samo robi Yukki.
Ugh...
Straciłam sojuszników.
Czyli że... Zostałam sama.
Znowu.
Uśmiecham się do siebie.
- Ayame, tak? Siostrzyczka Ichiro, hmm? - w drzwiach staje, nie kto inny jak Shin. - Mogłem się domyślić. On ni jest na tyle sprytny żeby kupić mi z mocną meliskę - śmieje się.
- Skąd go... - nie pozwala mi skończyć zdania.
- Jesteśmy z jednego projektu. Oboje chodzimy na kółko z przedmiotów ścisłych. Ja osobiście wolę chemię i fizykę, ale jakoś daję radę - wzrusza ramionami.
I odchodzi.
Egh.
Te szkoły i przygody żywcem zerżnięte z shoujo.
Jak ja to wytrzymam?
Jadę do domu.
Resztę dnia nie widziałam Routy i Yukimury.
Podobno Routa gorzej się poczuł i oboje wybyli do pielęgniarki.
Kładę się na łóżku.
Zdjemuję perukę i bawię się nią nad twarzą.
Czy ten jeszcze jeden dzień bycia Ichiro ma sens?
Czy ten cały tydzień ma sens?
Uh...
Za dużo myślę.
Ukrywam twarz w poduszkach i cudem zasypiam.
Dzień 4 (ostatni) (od autorki. : pierwszy dzień to był wtorek. Więc no.. Kto liczyć umie niech liczy xd)
Przychodzę do klasy.
Mojej ławki nie ma.
Znaczy, ławki Ichiro.
Skoro wszyscy już wiedzą, to po cholerę noszę jeszcze tą perukę?
Dla wiarygodności?
- Ichirocchi! - słyszę Routę wołającego Ichiro.
Ale przecież... Go nie ma.
- znaleźliśmy twoją ławkę! Była przy sali gimnastycznej! - kończy Yukki.
- Było pełno napisów typu "Głupia baba", "idź się pieprzyć dildeb", "Jak znowu Cię tu zobaczę, masz w dupę".... - wymieniał Routa, swoim znudzonym tonem, ale Yukki szybko zakrył mu usta ręką.
- Ciężko było to wyczyścić, ale daliśmy radę - mówi i wnosi ławki do klasy, i stawia na jej miejsce.
- jak będziecie z nią gadać, was spotka to samo - mówi jakiś chłopak.
- I W DUPIE! TO SIŁA PRZYJAŹNI OTAKU! - krzyczy Yukki.
- a wy ją tak traktujecie bo wam dupy nie chce dać - burczy niebieskowłosy, na co prycham.
No i tak jest cały dzień.
Ktoś chce mnie złamać, oni mnie bronią.
Chociaż dałabym radę iść solo topem.
Ale nie o to tu chodzi.
Chcę powiedzieć tylko...
Ichiro, masz wspaniałych przyjaciół, dbaj o nich i nie pozwól im odejść.
Siódma lekcja, zbliża się koniec dnia dla naszej klasy.
-. Chłopaki..-zaczynam.
- co? - pyta Routa.
- Macie tu radiowęzeł? - pytam.
- tak, a co? - tym razem pyta Yukki.
- em... Pomysł mam... Ale weźcie mnie zaprowadźćcie - wzruszam ramionami.
Prowadzą mnie do wielkiego pokoju.
Siadam przed sprzętem.
- Potrafisz tego używać? Ichirocchi nawet nie wiedział jak włączyć Start - unosi brew niebieskowłosy i wpatruje się we mnie ze zdumieniem.
- to jest jak ekspres do kawy, tylko większe - wzruszam ramionami.
Wciskam kilka guzików, ustalam głośność i Wciskam ON.
- Witajcie, chłopcy. Witam was Pospolite Suchoklatesy, niewyżyci seksualnie Zboczeńcy, przyszli Cyberprzestępcy i wiele innych wspaniałych osób, o których jeszcze nie wiem - mówię obojętnie - w tym tygodniu z moim bliźniakiem, Ichiro, zmieniłam się miejscami - tłumaczę - TO JA. AYAME MURASAKI! - wołam - Jestem dziewczyną. Chodziłam do tego czystego domu wariatów, od wtorku, czyli równo cztery dni - mówię. - Nara chłopcy. Sorry, ale nie poruchacie! - wyłączam mikrofon.
Nie mija wiele czasu do wbicia się dyrcia.
Zaciąga mnie na dywanik i obdarowana wieloma obelgami, kiedy Shuzo i Ichiro wchodzą, jestem zmuszona wyjść.
Siadam niedaleko klasy.
- jesteś strasznie Głupia - mówi, nie kto inny jak Wielki i wspaniały Ren - mogłaś mi powiedzieć, pouczyłbym Cię - Wstaję i podchodzę do niego.
Podciągam sobie rękawy czarnej marynarki i podwijam nogawki cielistych spodni.
- Sam mi mówiłeś żebym z Tobą nie rozmawiała w szkole - wzruszam ramionami. Unoszę wzrok i patrzę na niego - coś się zmieniło? Bo o niczym mi nie mówiłeś - mój ton numer 15 "Bezuczyciowy i wkurzający niczym Reklama Media expert z Eweliną Lisowką" nic nie zdziałał.
- Normalnie, trzymajcie mnie, ni wytrzymam z nią - mówi pod nosem - Normalnie byś to zignorowała! A tutsjicoo? Ważny powód, a ty taka samowystarczalna! Wciskasz swojego brata w babski mundurek i karzesz mu zapierdalać do naszej szkoły, bo Wielkiej i Wspaniałej Ayame się nie chciało uczyć! Wkurwiasz mnie takim zachowaniem! - drze się.
- w takim razie, czemu ciągle tu siedzisz? Czemu nie dasz mi spokoju? Czemu czegoś nie zrobisz?! - przekrzykuję go.
Bierze mnie za fraki i ciągnie do siebie.
Schyla się lekko.
Nasze usta się spotykają.
Ma miękkie usta, prawie słodkie.
Smakują czekoladą i mlekiem.
Chyba przed chwilą pił kakao.
Wpatruję się w niego jak głupia.
KĄCIK AUTORKI!
WITAM! CZEŚĆ I CZOŁEM!
Rozdział z dupy xd
Zabijcie mnie.
Jestem jakaś zjebana.
Mój mózg jest AGH!
ZJEBANY!
Proszę o komentowanie mego em.... Mózgu xD
*Arisa czuje się jak żebrak xD*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top