XXXIV


Zamknąłem za sobą drzwi. Nie mogłem uspokoić szybko bijącego serca. To co miało miejsce przed chwilą było ciekawe, na pewno było inne. Intrygujące. Nie myślałem, że aż tak na niego działam. Zresztą co ja sobie myślę, w końcu jest dorosłym facetem i dla niego to musi być naprawdę trudne. Powstrzymywać się tyle czasu.

Odwiesiłem ręcznik wchodząc pod strumień ciepłej wody. Pozwoliłem spływać kroplom w dół jakby miały zmyć jego dotyk ze mnie. Chwyciłem za żel wylewając sobie trochę na dłoń. Wsłuchiwałem się w szum płynącej wody i szorowałem moje ciało. Westchnąłem gdy tylko spojrzałem w dół. Nie tylko ja tak na niego działam, bo on też na mnie działa. Nigdy się nie dotykałem dlatego teraz też tego nie zrobię, poczekam aż sam opadnie. Zmieniłem temperaturę wody na niższą. Położyłem dłonie płasko na kafelkach i czekałem aż to minie. Woda spływała mi po głowie i karku. Schładzała moje rozgrzane ciało. Właśnie tego było mi trzeba w tym momencie.

Niespodziewanie czyjeś duże dłonie złapały mnie za biodra, a osoba za mną nachyliła się. Poczułem, że to na pewno jakiś mężczyzna, bo on też miał problem, mało tego bezkarnie przyciskał ten problem do moich pośladków. Tylko jedna osoba mogła w tej chwili tak bezczelnie wejść do łazienki.

- Będziesz musiał mi z tym trochę pomóc. – Wyobrażam sobie teraz jak się perfidnie szczerzy.

- Z czym? – Udałem, że wcale nie wiem o co mu chodzi.

- Z juniorem. – Wychrypiał mi do ucha. Przeszył mnie dreszcz podniecenia kumulując się w podbrzuszu. Aż tak działa na mnie jego głos? I co mi było po tej zimnej wodzie?

- Doprawdy? – Próbowałem się do niego odwrócić, ale nie pozwolił mi na to wzmacniając uścisk na moich biodrach.

- Tak, ale wiem że nie dasz się tak dotknąć. – Wzdycha. – Ale mam równie świetny pomysł.- Mruczy i przygryza delikatnie moje ucho.

- Co tym razem wielki zły alfa wymyślił? – Pytam ciekawy.

- Kochanie, musisz mocno złączyć nogi. – Uniosłem pytająco brew. Do czego on zmierza? Nic nie odpowiedziałem tylko zrobiłem jak mówił.

- Ale na pewno nic mi nie zrobisz? – Trochę obawiałem się jego głupoty. Może nie był jak Matt, ale sam fakt, że był alfą może tutaj działać na moją niekorzyść.

- Spokojnie, przecież ci obiecałem. – Mówi tuż nad moim uchem. Całuje mnie za nim. Drżę na tą czułość z jego strony.

Pocałunkami zjeżdża niżej na mój kark gdzie zostawił kilka różowych śladów. Z moich ust wyrywa się jęk przyjemności, co nie uchodzi jego uwadze. Mocniej zaciska dłonie na moich biodrach. Będę miał później siniaki, no ale trudno. Rozpływam się pod jego dotykiem. Przymykam oczy i oddaję się chwili. Ociera się o mnie jakby chciał zostawić na mnie swój zapach. Mruczę zadowolony, bo nie ukrywam wbrew pozorom lubię jego bliskość.

- Travis. – Odzywam się aby zwrócić na sobie jego uwagę. – Co dalej? – Pytam wypinając tyłek w jego stronę aby sprawdzić co zrobi.

Jego duża dłoń z mojego biodra wędruje na pośladek. Ściska go, a z mojego gardła wydobywa się jęk.

- Spokojnie. – Masuje mój biedny pośladek. – Jesteś taki niecierpliwy. – Ociera się swoim członkiem o moje wejście, ale w nie, nie wchodzi. Nie chce stracić mojego dziewictwa pod prysznicem. Nie w takich okolicznościach.

- To coś zrób w końcu. – Jęknąłem zniecierpliwiony.

Nachylił się ponownie i szepnął mi do ucha. – Już się tobą zajmuje, słoneczko.

Poczułem jak wciska swojego członka pomiędzy moje uda. Poruszał się tak dociskając mnie do zimnych płytek pod prysznicem. Oparłem policzek o płytkę, chciałem unormować swój oddech, ale starszy niespodziewanie złapał mnie za członka zaczynając poruszać ręką w górę i w dół. Przymknąłem oczy, było mi tak dobrze. Nasze zapachy się ze sobą mieszały co dodatkowo mnie pobudzało. Zapomniałem zupełnie, że miałem wziąć prysznic aby pozbyć się problemu a wyszło zupełnie na odwrót.

Starszy przyśpieszył ruchy bioder jak i ręki. Łazienkę wypełniały moje jęki jak i sapnięcia starszego. W pewnym momencie moje podniecenie było już tak duże, że doszedłem z imieniem alfy na kafelki przed siebie. Oddychałem szybko a Travis dalej poruszał sprawnie swoimi biodrami, ale powarkiwania z jego strony mogły znaczyć, że on też zaraz powinien skończyć. Chwycił mnie za biodra i ostatni raz pchnął mocno dochodząc z warknięciem.

- Travis? – Chciałem zwrócić na siebie jego uwagę. – Puść mnie już. – Mówię próbując odkleić jego dłonie od mojego ciała, co mi nie wychodzi.

- Będzie trzeba to kiedyś powtórzyć. – Mruczy mi do ucha zadowolony, kompletnie mnie ignorując. – I to najlepiej jak najszybciej.

- Co ty sobie myślisz, że od tak ci się oddam kiedy będziesz mieć na to ochotę? – Odwracam się do niego zły i policzkuję go. Niemal od razu przykłada do policzka dłoń i patrzy na mnie z szeroko otwartymi oczami. – Nie jestem dziwką, która rozkłada nogi dla ciebie kiedy tylko tego chcesz! – Wykrzykuję mu w twarz. Przechodzę obok niego i specjalnie szturcham zaskoczonego chłopaka ramieniem. Wycieram się pośpiesznie ręcznikiem ignorując jego palące spojrzenie i zły wychodzę z łazienki.

Na moje szczęście Matta nie ma w pokoju. Ubieram się pośpiesznie w pierwsze lepsze ubrania i wychodzę z pokoju. Muszę się przewietrzyć, bo inaczej coś komuś zrobię. Mówiąc komuś mam na myśli wielkiego alfę, który myśli, że może wszystko.

Zszedłem na dół i w salonie znalazłem mojego przyjaciela rozłożonego na kanapie. Podszedłem do niego i usiadłem mu na brzuchu. Sapnął zaskoczony.

- Idziesz się przejść? – Zaproponowałem alfie.

- Nie ma problemu, ale gdzie chcesz iść? – Podniósł się do siadu a mnie posadził obok.

- Matt. – Jęknąłem zawiedziony i uderzyłem go w głowę. – Pomyśl ty czasem. Dookoła mamy las a ty mnie pytasz dokąd chcę iść? – Uniosłem brew.

- No dobra masz rację, to było głupie pytanie. – Uśmiechnął się. Nachylił się nade mną i powąchał powietrze. – Pachniesz nim. – Oznajmia a ja mentalnie walę się w głowę. Przecież robiąc to w łazience musiał zostawić na mnie swój zapach.

- Nie podoba ci się ten zapach? – Jak zwykle zadowolona z tego wszystkiego odzywa się moja wewnętrzna omega. - Jest cudowny.

- Nie podoba mi się to co powiedział po wszystkim. – Oznajmiam zły.

- Maksiu, ale nie bądź zły. On nas tak bardzo kocha. – Znowu się za bardzo podnieca alfą.

- Może i nas kocha, ale nie powinien tak mówić.

- Już dawno powinniśmy mu się oddać. – Stwierdza. – I nosić jego szczeniaki. – Dodaje rozmarzona a ja robię wielkie oczy.

- Na to będzie musiał jeszcze długo poczekać. – Mówię oburzony. – Najpierw musi mnie jakoś przekonać, nie oddam się pierwszemu lepszemu.

- Ale Maksiu. – Jęczy zawiedziona. – Nasza alfa nie jest pierwszą lepszą. On jest najlepszą opcją z najlepszych. To księżyc nam go wybrał.

- Niby masz rację, ale chcę żeby trochę się postarał. – Uśmiecham się. - Poza tym mam mętlik w głowie. Muszę to sobie wszystko poukładać.

- Maksiu tylko nie baw się jego uczuciami. – Poucza mnie. – Pomimo tego, że jest alfą wewnątrz jest bardzo wrażliwy.

- Dobra, dobra zapamiętam. – Mówię aby tylko przestała już mówić. – A teraz wybacz. Wracam do siebie, bo muszę się przewietrzyć i przemyśleć niektóre sprawy.

- Tylko pamiętaj on jest delikatny. – Oznajmia i wraca w głąb mojej podświadomości tam gdzie jej miejsce.

Wracam do świadomości dalej siedząc z Mattem w salonie. Spojrzałem na niego chyba nawet nie zauważył, że przez chwilę się wyłączyłem.

- Matt to idziesz ze mną czy nie? – Pytam głosem nie znoszącym sprzeciwu i podnoszę się.

- Tak już idę. – Oznajmia i podąża za mną do wyjścia.

-------------

Dawno nie było rozdziału, wybaczcie. Nikomu jeszcze nie wypaliło oczu od czytania tego?

Pamiętajcie jak zwykle czekam na waszą opinię 

Do następnego

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top