XXXIII
Następny dzień nadszedł szybciej niż się tego spodziewałem. Wszystko działo się dość szybko. Pobudka na najlepszej poduszce na świecie. Z tego co zauważyłem alfie też się podobało. Podziwiał mnie jak spałem.
Doktor był miły i powiedział, że muszę na siebie uważać. W razie jakbym się jednak źle czuł albo miałbym zawroty głowy mam się zgłosić do niego niezwłocznie.
Sama podróż samochodem też była szybka, może dlatego że Travis był przy mnie cały czas. To takie kochane z jego strony. Przez całą drogę powrotną trzymał mnie za rękę i się nią bawił. Normalnie jakby był zakochaną nastolatką. Chyba danie mu szansy nie będzie takie złe.
- Jesteśmy na miejscu. – Kierowca oznajmia parkując przed budynkiem.
Spojrzałem na Travisa, uśmiechał się.
- Puść mnie. – Oznajmiam z głupim uśmiechem.
- Dlaczego? – Uniósł brew w zdziwieniu.
- No jak to po co? – Zapytałem jakby to było coś oczywistego. – Może chcę wysiąść. – Przewróciłem oczami.
- No, ale jest tak miło. – Marudził i niechętnie zostawiał moją dłoń w spokoju.
Wysiadam szybko z samochodu i od razu, nie czekając na niego, ruszam do środka. Nie odwróciłem się nawet aby sprawdzić czy za mną idzie. Byłem niemal pewny tego, że za mną podąża. Wszedłem do środka od razu kierując się do pokoju, który jak na razie dzieliłem z przyjacielem. Po drodze na całe szczęście nie spotkałem nikogo. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Usiadłem na sofie i czekałem na Travisa. Czekałem i czekałem, i się doczekać nie mogłem. Zły podszedłem do szafy, z której wyciągnąłem czyste ubrania. Skoro on się nie kwapi aby tutaj przyjść to w takim razie wezmę długą kąpiel w wannie. Tak, to zdecydowanie dobry pomysł.
Tak jak pomyślałem tak też zrobiłem, udałem się do łazienki. Rozebrałem się i jeszcze raz sprawdziłem czy mam wszystko. No nie wierzę, że zapomniałem bielizny. Westchnąłem ciężko i przez chwilę biłem się z myślami czy wychodzić po nie z łazienki. Zdecydowałem, że jednak po nie pójdę. Nie słyszałem żeby ktoś wchodził do pokoju.
Owinąłem się w ręcznik. Zbliżyłem się do drzwi i nasłuchiwałem. Cisza, to dobry znak. Trzeba to rozegrać szybko. Ostrożnie otworzyłem drzwi od łazienki i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nikogo nie było. W mgnieniu oka znalazłem się przy komodzie szukając czystej bielizny. Kurczowo trzymałem ręcznik aby mi nie zjechał. Denerwowałem się, bo nie mogłem znaleźć tego czego teraz potrzebuję. Westchnąłem zły.
- Co robisz? – Usłyszałem za sobą. Podskoczyłem przestraszony puszczając ręcznik na podłogę. Zesztywniałem, nie byłem zdolny się nawet odwrócić. Usłyszałem jak starszy wciąga głośno powietrze. Nachyliłem się sięgając po nieszczęsny ręcznik na powrót się nim okrywając. Odwróciłem się do niego.
- Nic szczególnego. – Powiedziałem cicho czując się niezręcznie.
- Może ci w tym pomogę? – Zaoferował robiąc krok w moim kierunku.
- Nie dzięki. – Oznajmiłem. Ponownie się odwróciłem wracając do szukania bielizny. - Sam sobie poradzę. - Dodałem.
Gdy ja byłem zaaferowany szukaniem, Travis podszedł do mnie niebezpiecznie blisko. Poczułem jego dłonie na biodrach. Głowę położył na moim ramieniu.
- Jesteś zbyt seksowny, nie wiem czy dłużej dam radę się powstrzymywać. – O czym on mówi?
- Travis? – Zacząłem. Chciałem się do niego odwrócić, ale on miał inne plany, docisnął mnie do komody. Położyłem dłonie na jej krawędzi i nieco się pochyliłem. W tym właśnie momencie uświadomiłem sobie o czym mówił. Jego erekcja dociskała się do moich pośladków. Całe szczęście, że został mi jeszcze chociaż ręcznik i jego spodnie jako takie niewielki zabezpieczenie.
- Travis, ja. – Złożył mokry pocałunek na moim karku. Zadrżałem. Przez moje ciało przeszedł prąd kumulując się w moim podbrzuszu. – Ja, ja nie jestem. – Ponownie zabrakło mi tchu gdy dłońmi ścisnął moje biodra, bardziej dociskając je do siebie. – Nie jestem gotowy. – Nic na niego nie działało.
Zacząłem cicho szlochać. Nie chce tego w taki sposób. Chyba resztką silnej woli odsunął się ode mnie. Niemal natychmiast upadłem na podłogę.
- Nie chciałem. – Oznajmił skruszony i nachylił się nade mną. Chciał mnie dotknąć.
- Nie. – Odwróciłem głowę aby tylko na niego w tej chwili nie patrzeć. Muszę być silny, nie mogę się rozryczeć na dobre.
- Maks, spójrz na mnie, proszę. – Powiedział prosząco i faktycznie uległem. W jego oczach widziałem, że tego żałuje. – Przepraszam, ale nawet nie zdajesz sobie sprawy od jak dawna muszę się przy tobie powstrzymywać. – Na jego twarzy wypisany był ból zmieszany z poczuciem winy.
- Będziesz musiał jeszcze poczekać. – Oznajmiam zawstydzony. – Na tą chwilę nie jestem jeszcze gotowy. – Nie wyobrażam sobie aby ktokolwiek inny mnie dotykał, nie w taki sposób. Tylko Travis ma takie prawo, ale jeszcze nie teraz, jest zdecydowanie za wcześnie.
- Będę czekać tak długo jak będzie trzeba, ale nie wiem jak długo dam radę utrzymać tą bestię w środku. - Pociera niezręcznie kark.
- W takim razie jak dałeś radę powstrzymać się ostatnio? – Byłem ciekawy, jak to zrobił.
- No wiesz, to był trochę głupi zbieg okoliczności. – Zaczyna i spogląda na mnie. – Specjalnie przed podróżą zażyłem specjalne leki, które to wszystko blokują. – Widziałem, że się trochę rozluźnił. – Ale jak tylko cię poczułem to cudem się wtedy z tobą nie połączyłem. – Śmieje się niezręcznie. Otwieram szerzej oczy i dłonią dotykam miejsca gdzie za jakiś czas będę miał oznaczenie.
- W takim razie poczekasz sobie z tym wszystkim, dopóki nie ukończę studiów. - Mówię twardo, pewny tego co powiedziałem.
- Nie możesz. – Niemal krzyczy otwierając szerzej oczy w szoku. – Chcesz żebym pozbył się tego kolegi. – Dłonią wskazuje na swoje krocze.
- Musisz poczekać. – Mówię spokojnie.
Westchnął. – Niech ci będzie. – Zwiesił głowę.
- Chciałem wziąć kąpiel, ale ktoś mi przeszkodził. – Mówię pełen pretensji w głosie.
- Z chęcią ci w tym pomogę. – Momentalnie na jego twarzy pojawił się uśmiech i już zaczął rozpinać guziki swojej koszuli.
Podszedłem do niego kładąc dłoń na jego dłoni. Zatrzymał się i spojrzał na mnie zaciekawiony.
- A czy mogę chociaż cię pocałować? – Położył swoją dłoń na moim policzku kciukiem gładząc mój policzek.
- Myślę, że na to mogę się zgodzić. – Stanąłem na palcach i musnąłem jego wargi swoimi. Szybki całus. Uśmiechnąłem się do niego patrząc mu w roziskrzone oczy.
- Za mało. – Pochylił się nade mną ponownie łącząc nasze usta. Pocałunek był zachłanny. Chwycił mnie w pasie a ja ponownie poczułem jego problem w spodniach. Sapnąłem zadowolony. Starszy przejechał językiem po mojej dolnej wardze prosząc o dostęp. Nie opierałem się jakoś szczególnie. Jedną dłoń przeniósł na moje plecy a ja wplotłem swoje w jego włosy. Przeczesywałem je co jakiś czas delikatnie za nie ciągnąc na co dostawałem od starszego, pomruki zadowolenia. Oderwaliśmy się od siebie sapiąc, jakbyśmy biegli maraton. Odchrząknąłem i spojrzałem na starszego. Miał zadowolony uśmieszek.
- Idę się umyć, sam. Nie przeszkadzaj mi w tym czasie. – Oznajmiłem i ruszyłem szybko do łazienki.
---------------
Co myślicie, akcja nie toczy się za szybko? Chyba więcej nie napiszę takich scen(nie umiem ich pisać), a oni mają się jeszcze połączyć, nie wiem czy dom radę to napisać.
Czy nasz Maksiu nie popełnił błędu? Travis chyba serio osiągnął swój limit. Zobaczymy co wymyśli następnym razem.
Tak poza tym to ja nie wiem jak, ale jest już ponad 1,4k wyświetleń. Ja się pytam jak?
Możecie napisać co w tym wszystkim się wam najbardziej podoba, jestem ciekawa
Do zobaczenia w następnym
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top