XXXI
- Mamo, mamo. – Usłyszałem dziecięcy głosik gdzieś z oddali. Co się dzieję? Gdzie jestem?
- Tak, Maksiu. – Na dźwięk tego kobiecego głosu gwałtownie otworzyłem oczy. Już go słyszałem, za każdym razem był przyjazny i ciepły, teraz też taki był. Podniosłem się do siadu rozglądając się dookoła.
Ukazał mi się uroczy obrazek. Kobieta klęczała i zafascynowana słuchała chłopca. Chciałem podejść porozmawiać, ale ta cała scena była jakby za szybą. Nie mogłem w nią ingerować. Chłopiec podał białowłosej jakieś kwiatki.
- To dla mnie, kochanie? – Zapytała nie odrywając wzroku od polnych kwiatków. Nie widziałem jej twarzy, bo kobieta była odwrócona do mnie tyłem. Zresztą twarz chłopca była niewyraźna jakby ktoś ją namalował a później rozmył wodą. Co nie zmienia faktu, że ja nadal nic nie rozumiem z tej sytuacji.
- Tak mamusiu. – Chłopiec mówił cały podekscytowany. – Wiesz może kiedy przyjdzie Travis? – To chyba musi być jakiś zbieg okoliczności, co nie? Może mają tylko takie same imiona.
- Powinien być tutaj za chwilę. – Mówi spokojnie.
- A nie może przyjść już teraz? – Młodszy tupie nóżką niezadowolony.
- Kochanie, doskonale wiesz, że Travis ma dużo swoich obowiązków. – Tłumaczy. – W końcu jest następcom i w przyszłości to on będzie pomagać innym tak jak to robi jego ojciec. Jak tylko będziesz dorosły będziesz go w tym wspierać stojąc przy jego boku. – Pogładziła syna po głowie.
- Wiem, mamusiu. Chciałbym żeby tutaj teraz był. – Żalił się dalej. – Lubię jak trzyma mnie za rękę i mnie przytula, wtedy w środku robi mi się tak przyjemnie ciepło.
- Zdaję sobie z tego sprawę, brzdącu. W końcu jesteście bratnimi duszami. Nadal nie mogę w to uwierzyć, że w tak młodym wieku się odnaleźliście. Wasze wilki miały dużo szczęścia, kochanie.
- Dlaczego? – Dopytuje chłopiec, szczerze sam jestem ciekawy dlaczego miały szczęście?
- Widzisz. – Wzdycha ciężko. – Jak zapewne pamiętasz twój tatuś musiał odejść.
- Tak wiem, już mi mówiłaś mamusiu, że tatuś zginął w wypadku jak byłem jeszcze tutaj. – Młodszy wskazał na brzuch kobiety.
- Tak szczerze to tatuś nie zginął w wypadku. – W jej głosie słychać było cierpienie. Co takiego musiało się w takim razie stać?
- Ale jak to? – Młodszy przekrzywił głowę w geście niezrozumienia. Najwyraźniej nie tylko ja nic z tego nie rozumiem.
- Twój tatuś dla dobra watahy, którą miał przejąć poślubił omegę, którą wybrał mu ojciec. – Znowu wzdycha. – To nie byłam ja, kochanie.
- W takim razie kto to był?
- To była moja kuzynka, Weronica. Nikt jej nie chciał, bo miała już kilku chłopaków, nie umiała być wierna. Mój wuj jest bardzo wpływowym alfą, dlatego zaproponował to małżeństwo. Tylko dla zysku, obie watahy dużo przez to zyskały.
- Mamusiu a co to znaczy być wiernym? – Ciekawskie dziecko.
- Och, kochanie to znaczy, że nie zdradzisz osoby, którą kochasz z nikim innym. – Wyjaśnia.
- Czyli tak jak ja zawsze będę wierny Travisowi, tak mamusiu?
- Tak mój mądry synku. – Czochra chłopca po głowie, na co ten piszczy i próbuje się odsunąć. – Ale wróćmy do historii, dobrze?
- Tak, chce usłyszeć resztę. – Mówi radośnie.
- Moja kuzynka była piękna tylko na zewnątrz, czyli miała tylko wygląd. Nie dość, że nie umiała być wierna to jeszcze zadawała się ze złymi ludźmi. Twój tatuś zgodził się na to wszystko, bo nie chciał aby watahę przejął ktoś nieodpowiedni. Nie miał rodzeństwa, ani w tym czasie żadnego kuzyna, który mógłby przejąć to stanowisko.
- W takim razie jak poznał ciebie, mamusiu?
- Poznaliśmy się po ich ślubie, gdy musiałam ją odwiedzić. W chwili gdy go zobaczyłam. – Nastała chwila ciszy. Kobieta chyba serio bardzo cierpiała, bo słyszałem cichy szloch. Musiała płakać, bardzo cierpiała. Współczułem jej. – To była magiczna chwila. – Kontynuowała pomimo łez. – Coś czego nie da się opisać. Gdy spotykamy nasze bratnie dusze, wtedy na naszym małym palcu u lewej ręki pojawia się coś jakby znamię. Jakbyśmy mieli obrączkę, tylko tej nigdy nie zgubisz. Spójrz. – Kobieta chwyciła młodszego za rękę i palcem mu to wskazała.
- Faktycznie. – Pisnął radośnie. – Czyli Travis też taką ma?
- Tak kochanie. – Oznajmiła.
- A ty też taką masz?
- Miałam jak jeszcze twój tatuś żył. Teraz jej nie ma. – Pokazuje młodszemu swoją dłoń.
- A czy moja też zniknie? – Dopytuje młodszy.
- Tylko wtedy gdy Travis zginie. – Po chwili milczenia dodaje. – Słyszałam, że niektórzy potrafią sprawić aby zniknęły za sprawą zaklęcia, ale spokojnie to tylko legenda. – Kobieta gładzi chłopca po jego jasnych włosach.
- Nie chce aby Travis mnie opuścił. - W głosie młodsze było słychać smutek.
- Kochanie, to nigdy nie nastąpi. Dopóki żyję nie pozwolę na to. – Uderza się w pierś. – Chyba ktoś do ciebie przyszedł. Wskazuje młodszemu jakąś postać, która zmierzała w ich kierunku.
Z oddali było słychać chłopięcy głos. – Maksiu, słoneczko jestem. – Spojrzałem w kierunku, z którego dochodził dźwięk. Dostrzegłem tylko ciemne włosy i to, że był zdecydowanie wyższy niż syn tej kobiety.
Białowłosa wstała a młodszy chłopiec pobiegł do tego starszego. Kobieta odwróciła się w moją stronę i spojrzał mi w oczy jakbym tam był. Uśmiechnęła się do mnie? Odwróciłem się, ale tam nikogo nie było. Spojrzałem z powrotem na kobietę, dalej się uśmiechała. Podeszła bliżej.
- Maksiu, kochanie pamiętaj. Tylko ON jest w stanie ci pomóc. Musisz tylko to zaakceptować. To uczucie tutaj. – Wskazała na swoją klatkę piersiową tam gdzie powinno być serce. – Pomoże ci zrozumieć.
Chciałem do niej podejść, ale jakaś siła szarpnęła mnie do tyłu a kobieta zniknęła jakby we mgle. Rozpłynęła się.
Znowu tylko ciemność, cisza i przeszywający chłód. Nie chwila, coś słyszę. Skupiłem się bardziej.
- Maksiu, kochanie będę czekać tyle ile będzie trzeba. – Poczułem ciepłą dłoń na swojej, czyżby było mi aż tak zimno? Też chciałem go dotknąć. Delikatnie poruszyłem palcami a ciepła dłoń zniknęła. Ostrożnie otworzyłem oczy, ale zaraz je zamknąłem. Za jasno.
- Maksiu, obudziłeś się. – Stwierdził, jego głos był ciepły i z wyczuwalną ulgą.
Próbowałem coś powiedzieć, ale zamiast tego wyszło mi jakieś mruknięcie.
- Nie musisz nic mówić, słoneczko. – Ponownie złapał mnie za dłoń na co uniosłem kącik ust. – Jesteś jeszcze słaby, powinieneś jeszcze spać.
Jak za sprawą czarodziejskiej różdżki, zasnąłem.
--------------
Witam, wszystkich, którzy dotrwali do tego momentu. Brawo dla was.👏👏👏
Nie umiem przewidzieć ile rozdziałów zostało do końca, ale powoli się do tego zbliżamy. Piszę to coś od września i właściwie chciałabym to skończyć, bo mam jeszcze jedno opowiadanie, które zaczęłam a w głowie kolejne. Obiecałam sobie, że dopóki nie skończę tego nie będę się zabierać za pisanie następnego. Rozpisałam się także ten, no po prostu mam nadzieję, że się podobało i trochę tym rozdziałem wam wyjaśniłam. Jeśli nadal jest coś czego nie rozumiecie, piszcie śmiało. Czekam na komentarze, jak zwykle z resztą.
Do następnego
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top