XII

Po przekroczeniu progu nie mogłem uwierzyć, jak ktoś zmieścił tu takie wielgachne schody. Były po obu stronach takiego jakby korytarza. Wyglądały obłędnie.

-Maks możesz zamknąć usta? -Z mojego letargu wyrwał mnie głos przyjaciela.

-Tak oczywiście. - mruknąłem.

-To dobrze, a teraz chodź. – chwycił mnie za dłoń i pociągnął w głąb. Zmieszałem się na ten gest, ale nie wyrwałem dłoni. Było mi przyjemnie z tym dotykiem, ale nie wiedziałem, dlaczego. Nie przepadam za blondynem jakoś szczególnie, ale go toleruje a to już dużo. Zaprowadził mnie przed drzwi do naszego pokoju i czekał.

-No dalej, otwórz drzwi. – zachęcał mnie. Spojrzałem na niego z miną „serio muszę to robić, nic na mnie teraz nie wyskoczy i mnie nie zabije?". Parsknął śmiechem na co oberwał ode mnie kuksańca w żebra.

-Za co to było? -powiedział jak tylko opanował śmiech.

-A jak myślisz? Nie wolno się ze mnie śmiać. – posłałem mu wkurzone spojrzenie. Pewnie chwyciłem za klamkę i otworzyłem w końcu drzwi. Wszedłem głębiej a właściwie ktoś mnie delikatnie pchnął do środka.

-Nie pchaj się tak. – warknąłem, nie wiem skąd we mnie tyle pewności siebie, ale przy tym idiocie jakoś tak samo wychodzi.

-Przecież się nie pcham tylko pomagam ci wejść do pokoju, bo jakoś nie mogłeś sam tego zrobić.

-O czym ty mówisz?

-Mniejsza nie będę się z tobą teraz kłócić, lepiej wybierz, które łóżko chcesz?

-Chce to na górze, zresztą ty i tak jesteś ciężki więc jest mniejsza szansa, że łóżko się załamie.

-Ejj, nie jestem przecież taki ciężki, to same mięśnie. -Napiął bicepsy, aby się pochwalić, ja na to tylko przewróciłem oczami i skrzyżowałem ręce na piersi. Typowe zachowanie samca alfa.

-Ta jasne. -prychnąłem i wdrapałem się na górę, aby go dłużej nie oglądać. Przyjrzałem się bliżej wystrojowi. Pokój nie był jakoś przesadnie duży, ale za to przytulny. Jak wchodzi się tutaj to po prawej jest duże okno balkonowe z pięknym widokiem na las. Zaraz obok stoi dwupiętrowe łóżko z jasnego drewna, na tej samej ścianie co łóżko są jakieś drzwi zapewne do łazienki. Po środku znajduje się ogromny puchaty, jasny dywan. Naprzeciwko łóżka zawieszony jest telewizor i stoją dwa wygodnie wyglądające fotele wraz z sofą w ciemnym kolorze a po środku tego jest mały stolik kawowy. Ogromna rozsuwana szafa na całą ścianę znajduje się po przeciwnej stronie okna, ot cały pokój, niby mały, ale wszystko jest.

Po chwili moich przemyśleń ktoś zapukał cicho do drzwi.

-Proszę. - odezwałem się na tyle głośno, aby ten ktoś usłyszał, bo oczywiście alfy nigdzie nie było. Może bierze prysznic, ale nie słychać nic z łazienki, chyba, że wyszedł, ale moment nie słyszałem, aby otwierał drzwi.

Tym ktosiem okazała się młoda dziewczyna, bo nie mogę powiedzieć, że była kobietą. Miałem wrażenie, że jest młodsza ode mnie. Chociaż mogłem się mylić czasem na pierwszy rzut oka tego nie widać, ile kto ma lat i można się strasznie pomylić.

-Dzień dobry- odezwała się nieśmiało – kolacja jest na stole, czekamy już tylko na was. -czyli przygłup nigdzie nie poszedł.

-Hej- przywitałem się- to Matt jeszcze nie poszedł? - I jak na zawołanie usłyszeliśmy chrapanie. Zeskoczyłem na dół i zrzuciłem z niego kołdrę.

-Matt, dlaczego śpisz? - Blondyn był w szoku i prawie spadł z łóżka. Zacząłem się śmiać z jego miny.

-Z czego się tak śmiejesz? -wstał, podszedł do mnie z cwaniackim uśmieszkiem i rzucił się na mnie przewracając. – no powiedź mi- zaczął mnie łaskotać a ja nie mogłem wytrzymać.

-Matt przestań- ledwo wydusiłem przez śmiech- to nie jest śmieszne. - jeszcze przez chwile mnie łaskotał, ale gdy tylko zorientował się, że nie jesteśmy sami, przestał. Całe szczęście, bo nie wiem, ile jeszcze bym wytrzymał.

-Yhym- odchrząknęła dziewczyna -jeśli panowie skończyli- powiedziała z niesmakiem -to na dole czeka kolacja. -po czym wyszła.

 Szybko się podniosłem i otrzepałem z niewidzialnego kurzu. Nie zaszczyciłem Matta spojrzeniem po czym wybiegłem za dziewczyną, bo przecież nie wiem, gdzie tutaj jest jadalnia. Dogoniłem ją po czym chwilę z nią rozmawiałem. Dowiedziałem się, że jest tak jak ja omegą, ma na imię Jeane i ma dwadzieścia cztery lata. Nigdy nie powiedziałbym, że na tyle wygląda, no ale mniejsza. Całkiem dobrze mi się z nią rozmawiało i nawet nie zwróciłem uwagi, kiedy stanęliśmy przed ogromnymi drewnianymi drzwiami zapewne od jadalni.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top