#57

Sama nie wiedziałam, czy powinnam się cieszyć czy nie. Evan, bądź co bądź nie był mi obcy ale przecież Archer wyraźnie dał mi do zrozumienia, że to nikt godny uwagi. Spróbowałam podnieść się tak, by było mi wygodniej. Jakoś nie uśmiechało mi się, leżenie plackiem w jego obecności. Sznur, o którym istnieniu zapomniałam, wpił mi się w nadgarstek. Mimo to, zdołałam jakoś się podnieść i jako tako usiąść.

-Evan, co my tu robimy?- zapytałam. 

Chłopak obracał scyzoryk pomiędzy palcami a ja miałam szczerą nadzieję, że przetnie ten głupi węzeł bym mogła wyswobodzić rękę. Ten jednak, za bardzo nie śpieszył się do uwolnienia mnie. Zmarszczyłam brwi obserwując jego spokój.

-Właściwie pytanie brzmi, co ty tutaj robisz-odpowiedział sucho. 

Ton jego głosu oświadczył mi, że jak najbardziej nie zamierza mi pomóc. Cholera.

-Więc gdzie jestem? I po co?- podciągnęłam nogi do siebie, czując że zaczyna robić mi się zimno. Zamrugałam parokrotnie, odganiając łzy strachu.

-Cholernie mnie wkurwia, jak jakaś suka robi mnie w konia- splunął. W momencie pokonał dystans między nami i wolną ręką chwycił moją twarz, kierując ją do góry. 

Wystraszyłam się. Jego agresja i siła, spowodowały że na chwilę zamarłam, tępo wpatrując się w chłopaka przede mną. 

-Myślałaś, że pozwolę robić się w chuja przez taką dziwkę?- zaśmiał się złośliwie.- To się pomyliłaś.

Chciałam powiedzieć, że o niczym nie wiem i że to chyba jakaś pomyłka. Jednak z moich słów, powstała mieszanina jęków, spowodowana zaciśniętymi palcami na policzkach. Koniec końców, nic nie dało się zrozumieć.

-Zamknij się- warknął.- Ty i ten twój fagas Hale, zapłacicie za to. Ale może najpierw zacznę od ciebie- na jego usta wpełzł obleśny uśmieszek. Drugą ręką rozłożył scyzoryk i delikatnie przyłożył mi go do gardła. 

Zatrzęsłam się, czując jak wszystko w moim ciele zamiera w bezruchu. Jakby każda komórka już umarła, chociaż nie zadano jeszcze ostatecznego ciosu. Zjechałam wzrokiem w stronę ostrza, które, chociaż zimne paliło moją skórę.

-Szkoda byłoby szpecić taką twarzyczkę, prawda?- zaśmiał się.
Gdybym była na tyle odważna, wolną ręką przywaliłabym mu w nos, scyzorykiem przecięła sznur a potem pozostałościami związała tego typka i uciekła stąd jak najdalej. Znając moje szczęście, mój plan zakończyłby się w połowie pierwszego kroku. Jestem beznadziejna.

Metal wędrował po mojej szyi, raz prawie wkłuwając się w skórę. W moich oczach stanęły łzy, które rozmazały obraz jaki widziałam. Usłyszałam urywany śmiech. Więc krzywda innych go bawi? 

-Jeśli będziesz grzeczna, może nie skończy się to dla ciebie tak źle skarbeczku- cmoknął, puszczając oczko. Ohyda.-  Współpracuj, dobrze?

Wypuścił moją twarz, na co ja zareagowałam głębokim oddechem. Chociaż wcześniej mogłam swobodnie oddychać, dopiero teraz to zrobiłam. Evan złożył scyzoryk i wrzucił do kieszeni. 

-Gdzie jest przesyłka?- zapytał.

Wybałuszyłam oczy.  Przesyłka? Co? Pewnie na poczcie, jak każdy list czy paczka. Po chwili, moja wyobraźnia podsunęła mi myśl, że nie koniecznie chodzi o coś legalnego więc powstrzymałam się od komentarza.

-Jaka przesyłka?- zdziwiłam się. Mój głos znowu był zachrypnięty. 

-Nie udawaj, że nie wiesz- mruknął.- Przesyłka. Ta ważna przesyłka. 

-Nic nie wiem o żadnej przesyłce- powiedziałam zgodnie z prawdą.

Wtedy poczułam piekący ból i z głośnym plaśnięciem, Evan wymierzył mi policzek. Odrzuciło mnie w tył, dzięki czemu uderzyłam głową w nierówną ścianę. Szarpnęłam odruchowo związaną ręką, co zabolało jeszcze mocniej. Wolą ręką, złapałam się za tamto miejsce, czując jak słone łzy kapią z moich oczu.

-Kłamiesz!- ryknął.- Dobrze wiem, że jesteś doskonale świadoma gdzie banda tych frajerów na czele z Archerem ukryła tę przesyłkę. 

-Nie mam pojęcia o żadnej przesyłce- załkałam. 
Na prawdę, nie wiedziałam. Dlaczego on uważa, że mogę cokolwiek wiedzieć. Może coś łączy mnie z młodym Hale, ale nie mam nic wspólnego z tym co robi on i jego znajomi. Nawet dokładnie nie wiem, o co chodzi w fenomenie gangów. 

Evan szarpnął mną.

-Gadaj, gdzie jest ta pierdolona przesyłka- wysyczał, niebezpiecznie blisko mojej twarzy. 

Czułam się mała i bezradna w obliczu tego tyrana. Wewnętrznie trzęsłam się jak galareta. Jak płacząca galareta. 

-Nic nie wiem o ża...- zaczęłam. Nie dokończyłam, ponieważ moje gardło wypełnił krzyk, który zaraz potem się urwał.

Evan chwycił pewnie moje gardło, naciskając na tchawicę. Poleciałam do tyłu, uderzając kolejny raz głową w ścianę. Walczyłam o powietrze, zaczynając wierzgać nogami. Niestrudzony mężczyzna, w jednej chwili zablokował moje nogi swoim kolanem, dociskając w niewygodniej pozycji moje kończyny. Została mi tylko jedna ręka, którą chwyciłam jego nadgarstek. Chciałam odciągnąć jego dłoń, na przemian otwierając usta i zamykając je. Jak ryba.

-Ty pierdolona mała suko- warknął.- Masz kurwa pół godziny, żeby przypomnieć sobie wszystko co wiesz, jasne? Nie będę taki miły kiedy tu wrócę. 

Z moich oczu poleciały łzy.  Po chwili wypuścił mnie i odwrócił się. Opadłam na niewygodną poduszkę, wypełniając płuca powietrzem. Jak dobrze. Zamknęłam oczy ignorując ból głowy i piekący policzek. Łapałam powietrze, jakby zaraz miało go zabraknąć. Usłyszałam huk zamykanych drzwi, a zaraz potem dźwięk zamykanego na klucz zamka. Po paru sekundach kroki wypełniły korytarz, aż w końcu zrobiło się cicho. 

Z moich oczu mimowolnie toczyły się łzy. Nie rozumiałam prawie nic z tej sytuacji, poza tym, że to pewnie jakaś pomyłka. Ja nie jestem jedną z nich! Nie mogę nic wiedzieć! 

Ryczałam jak dziecko, czując narastający strach. Jestem bezradna i sama. Nikt mi tutaj nie pomoże, bo nawet ja sama nie wiem gdzie jestem. Nikt mnie nie znajdzie, a nawet jeśli, to pewnie martwą. 

Ile już tutaj jestem? Godzinę? Dwie? Dzień? Dwa? 

Ugryzłam wierzch dłoni, by zagłuszyć szloch. Jedyne co mogłam zrobić to rozpaczać i żegnać się z życiem.


***

Musiałam chwilę przysnąć. A może byłam tylko w połowie w świecie snów. Nie wiem. Kiedy otworzyłam oczy i dotarło do mnie, że to nie był sen, że wciąż tkwię tutaj i jeszcze żyję. Słowo jeszcze, jest tutaj bardzo kluczowe. Prawdopodobnie mnie zabiją, ponieważ nie udzielę im żadnych sensownych informacji. Zresztą... nawet gdybym coś powiedziała i tak nie skończyłoby się to dla mnie dobrze. 

Stukałam palcem w materac, licząc uderzenia. Związana ręka zaczęła mrowić, wiec poruszyłam palcami. Moje ciało, wyraźnie nie było zadowolone z pozy jaką musiało przyjąć.
Przepraszam...

Przepraszam mamo, za moje humorki. Przepraszam, że nie zawsze cię słuchałam. Przepraszam, że w piątej klasie zabrałam ci dziesięć dolarów z portfela. Przepraszam, że zapominałam zmywać naczynia albo odgrzać obiadu. Przepraszam za wszystko, co zrobiłam źle. 

Wybacz...

Wybaczysz mi te krzywdy? Wybaczysz, że czasem wymyślałam i cudowałam? Wybaczysz, że zgubiłam twój złoty naszyjnik? Wybaczysz mi?

Chciałabym...

Chciałabym, żebyś tu była mamo. Żebyś coś wymyśliła i żeby mnie tu nie było. Chciałabym powiedzieć ci, że bardzo cię kocham i że jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Chciałabym, żebyś nie cierpiała. Chciałabym, żebyś zawsze była szczęśliwa.


Zagryzłam mocno wargę. Tyle słów, które nie wypowiedziałam, tak bardzo parzą mnie w język. Teraz, kiedy wiem że być może nie będzie mi dane ich wypowiedzieć.  

Przepraszam Katty, że na ciebie wrzeszczałam. Przepraszam, że nie zdążyłyśmy kupić tych sukienek. Przepraszam, że nie zdążyłam opowiedzieć ci tej śmiesznej historii

Matt, przepraszam że zrobiłam ci nadzieję.  Przepraszam, że nie mogę cię kochać. Przepraszam, że cię wykorzystałam.


Archer..

To imię. Kiedy przymykam oczy, widzę Go. Te zielone oczy i uśmiech. Jego oddech na mojej skórze, jego wzrok ślizgający się po moim ciele, jego dotyk i niski ton głosu. 

Możesz mnie nie kochać, ale chcę ci powiedzieć, że ja ciebie kocham. Zawsze kochałam.


Po chwili gdzieś w głębi usłyszałam kroki. Stawały się coraz wyraźniejsze. Zamknęłam oczy, starając się spowolnić oddech. Udawać, że śpię. 
Klucz w zamku przekręca się, przyprawiając moje serce o palpitację. Nie ruszam się. Drzwi ze skrzypnięciem otwierają się. Czuję jak wnętrzności podchodzą mi do gardła.

-Jest i nasza księżniczka- głos Evana wypełnił pomieszczenie. 

Mam przechlapane.



======

Zapraszam do komentowania i gwiazdkowania ;* 

Pozdrawiam <3


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top