#34

Chwilę trwaliśmy w bezruchu, a o tym że żyjemy świadczy tylko ruch naszych klatek piersiowych, przy każdym wpuszczaniu i wypuszczaniu powietrza.  Wzrok Matta wwiercał się w moje oczy. Z zaciśniętą szczęką i silną konsternacją, wyglądał jakby miał rozbroić bombę, która odmierza sekundy do wybuchu. Archer, zdecydowanie jest tykającą zabawką. Silnik za oknem przestał pracować, przywracając mnie do rzeczywistości.Zamrugałam parokrotnie, zeskakując z łóżka. Pierwsze co trzeba zrobić, to zgasić światło.

-Czy to nie będzie.. podejrzane?- zapytał mój chłopak, obserwując moje ruchy. Kiedy światło zgasło, podniósł się z łóżka. Ono zaskrzypiało przeraźliwie, chodź przecież jest nowiutkie. 

-Nie czas na takie pierdoły- westchnęłam. 

Moje serce zaczęło bić szybciej. Nie ma czasu do stracenia, trzeba coś wymyślić i to szybko. Przetarłam dłonie w spodnie, chcąc ukryć zdenerwowanie.

-Gdzie Twój samochód?- zapytałam przerażona. Jeśli zaparkował na podwórku, mój przyrodni brat go zabije!

-Spokojnie- mrukną, chwytając mnie za ramiona.- Na końcu ulicy. Nie byłem pewien, kto jest w domu. 

-Yhym..okej- chodź w ciemności widziałam tylko tyle, na ile pozwolił mi światło księżyca, mój wzrok rozpaczliwie szukał deski ratunku.

-Schowaj się- pisnęłam, słysząc jak drzwi na dole się otwierają.
-Co!?- prawie krzyknął.

Przytknęłam mu swoje dłonie do ust, aby nie odezwał się więcej ani słowem. 
-Musisz się schować!- rozkazałam gorączkowo, drugą ręką ciągnąc go na środek pomieszczenia.- Wejdź pod łóżko..ale nie! Do szafy! Już. Jeśli on cię tutaj zastanie, urwie ci głowię.. i mi się też oberwie. 

Potok słów, jakie wypluwałam zasypał go. Wepchnęłam blondyna do szafy, ignorując jego pytania dlaczego ktokolwiek miałby go tutaj zastać. 

Archer miewa głupi zwyczaj, w którym wchodzi do mojego pokoju bez pukania. Nie ważne, czy to środek nocy, południe czy wczesne rano. 
-Proszę Matt- zacisnęłam wargi, przymykając drzwi.- Bądź cicho. 

Słysząc ciche skrzypnięcia schodów, jednym zwinnym ruchem wskoczyłam na łóżko. Moja głowa wylądowała w stosie poduszek, które wciąż pachniały perfumami Matthewa. Poprawiłam się, niezgrabnie naciągając na siebie koc. Jego kroki były tak wyraźne i tak głośne, że miałam wrażenie iż za drzwiami znajduje się słoń. Mimowolnie uśmiechnęłam się, wyobrażając sobie braciszka z wielkimi uszami i szarą trąbą zamiast nosa. Kiedy po drugiej stronie, ktoś chwycił klamkę, mocno zacisnęłam powietrze starając się wyrównać oddech. Serce w mojej piersi biło jak oszalałe, łomocąc nierówno. Czułam, jak wypełnia mnie powietrze którego nie mogę się pozbyć a po plecach spływa pot. Jeden zły ruch i wszystko się wyda, a wtedy będzie koniec. Jeśli się nie zorientuje, będę musiała jakoś wypuścić stąd Matta. W tej chwili to żaden problem. 

-Wstawaj śpiochu!- zawył Archer, trzaskając drzwiami. Zapalił światło. 

Jansy rozbłysk praktycznie mnie oślepił. Poruszyłam się, udając że wyrywam się z objęć Morfeusza. Po chwili otworzyłam oczy.
-Czego chcesz?- warknęłam. 

Właściwie zdałam sobie sprawę z tego, że cokolwiek się tu wydarzy Matt będzie o wszystkim wiedział. Tymczasem muszę zagrać swoją rolę tak, aby żaden z nich nie mógł się czepiać. 

Niezłe bagno Reed, gratulacje. 

-Gdybyś wiedziała czego chcę- zaczął, używając swej seksownej chrypki.- Nie spałabyś spokojnie. 
Zerknęłam na niego. Jego włosy sterczały na prawie każdą możliwą stronę a zielone oczy błyszczały, jak najpiękniejsze kamienie. Miał na sobie ciemną koszulkę, bez rękawów, czarne jeansy i buty w takim samym kolorze. Kiedy założył ręce na piesi, jego mięśnie napięły się. Mój oddech znów przyśpieszył.

-Po pierwsze- westchnęłam, podnosząc się na łokciach.- I tak nie mogę spać spokojnie, bo mnie budzisz.

-Do usług słoneczko- mrugną do mnie.

Matthew go zabije. Jestem pewna. Prawie słyszę, jak mój chłopak zasysa powietrze siedząc w szafie, nie mogąc się z nim rozliczyć. Oby tylko nie zrobił żadnego głupstwa. 

-Po drugie- kontynuowałam.- Daj mi spać i po prostu sobie idź. 

Zaśmiał się łobuzersko, podchodząc do mnie i siadając na łóżku. Przełknęłam głośno ślinę, za co mentalnie kopnęłam się w twarz. Takimi akcjami, rozbudzę w nim podejrzliwość. 

Przekręciłam się, aby ukryć zażenowanie i oparłam plecy o mięciutkie poduszki. 

-Nie.

Zmrużyłam oczy. 

-Idź. 

-Nie-odpowiedział szybko. 

-Bo co?- fuknęłam. 
Chłopak odchylił się do tyłu, opierając ciężar swojego ciała na łokciach. Potrząsnął głową, sprawiając że jego włosy podskoczyły. Ten widok o dziwo bardzo mi sie spodobał. Podciągnęłam nogi pod siebie, czując jak jego osoba mnie przytłacza a jego wzrok, rozszyfrowuje moje mury. 

-Dużo o tobie myślałem- zaczął spokojnie. Ton jego głosu, roztapiał kawałki lodu na moim sercu, które oziębia się na jego widok.- Bardzo dużo.

Zmarszczyłam brwi, czując się nie zręcznie.

-Iii?

-I dużo rzeczy, wpadło mi do głowy- odpowiedział wolno, akcentując ostatnie słowo.

-Jakich rzeczy?- oplotłam się rękami, czując jak robi mi się zimno. To zdecydowanie nie jest pora na takie rozmowy.

Oblizał usta, po czym uśmiechnął się szelmowsko.
-Reed Jennifer DiLaurentis- mrukną chrapliwie, na co moje serce się zerwało. Nigdy tak do mnie nie powiedział.- Zdecydowanie nie powinienem ci tego mówić..

-Nic nie powiedziałeś- odpowiedziałam szybko, chcąc aby zmienił temat.

-Ale powiem- zapewnił, przechylając się w moją stronę.  Jego ręce znalazły się po moich bokach, a jego ciało zaczęło emanować ciepłem, które wyczuwałam na swojej skórze. 

-C-co ty r-robisz?- mój głos się załamał. 

-Nic- wyszeptał. Jego oddech owiewał moją twarz, oczy hipnotyzowały a lekko rozwarte usta kusiły jak sam diabeł. 

-Więc co...

-Daj mi to powiedzieć- przerwał mi desperacko, błądząc wzorkiem po mojej twarzy. 

Patrzyłam na niego wystraszona, ale co najgorsze cholernie ciekawa. Nie mam pojęcia, czy Matt nas słyszy. Może lepiej byłoby, gdyby nas nie słyszał. Ta rozmowa powinna zostać między naszą dwójką. 

-Co chcesz powiedzieć?- powiedziałam cicho, przygryzając dolną wargę. 

Czułam się rozdarta pomiędzy dwoma światami. Pomiędzy dobrym, jasnym i ciepłym światem jaki stwarza Matthew Cross a złym, tajemniczym i ciemnym światem, jaki sprzedaje mi Archer Hale. 

Czy można być w dwóch światach..naraz?
-Jest w Tobie coś..-zaczyna, skupiając się na moich brązowych tęczówkach.- Coś..coś, czego nie umiem nazwać- przyznaje szeptem.
Gryzący zapach dymu papierosowego, ostrych perfum i gum do żucia paraliżuje moje zmysły. Czuję tylko, jak ściska mi się żołądek, serce bije coraz szybciej a oddech staje się ciężki. Gdybym nie siedziała na łóżku, pewnie nogi odmówiłyby mi posłuszeństwa. 

-Archer-wyszeptałam. Mój głos zdradza moje uczucia. 

Ten przymknął oczy, unosząc głowę lekko ku górze. 

-Powtórz to jeszcze raz. 

-Co?- zdziwiłam się. Jego ręka otarła się niechąco o moje udo. Poczułam jak przechodzą pomiędzy nami iskierki. 

-Moje imię...

Patrzyłam na niego tępo, jak oczekuje tego jednego słowa przy akompaniamencie na wpół przymkniętych oczu. To takie niedorzeczne. 

-A...Archer- mój głos zadrżał. 

Nie chcę wiedzieć, jakie emocje panują w mojej garderobie. Ale gdyby mogły być namacalnie objawialne, moje ubrania płonęłyby od gniewu Crossa. 

Uśmiechnął się leniwie, skupiając wzrok na mnie. Trwała chwila błogiej ciszy. 

-Coś mnie do ciebie przyciąga Reed- wyznaje. 

Filary mojego świata, mojego spokojnego światka trzęsą się w posadach. 

-Coś, czego nie umiem powstrzymać- przyznaje. Wiem, ze mówi poważnie. Choć myślałam, że może jest na haju, ale teraz widzę wyraźnie ile wysiłku wkłada w to, by coś takiego powiedzieć.- To niebezpieczne. 

Kiwam delikatnie głową, nie umiejąc wypowiedzieć żadnego słowa.

-Bardzo niebezpieczne- dodaje z mocą.- Powiedz...Powiedz tylko jedno słowo- jego głos przybiera desperacki ton.- Proszę cię na litość wszystkiego tego, w co wierzysz...Powiedz, żebym stąd poszedł i nigdy nie wracał. Żebym już nigdy na ciebie nie spojrzał.. I kurwa, wierz mi. Zrobię to- przybliżył się do mnie, a odległość miedzy nami nie sprzyjała racjonalnemu myśleniu.- Zrobię wszystko to, o co poprosisz w tym momencie. Cokolwiek to będzie. W tej pierdolonej chwili...- przekleństwa w jego ustach, nabierały innego wymiaru.- Spełnię Twoje życzenie. Tylko Reed... powiedz, żebym dał ci spokój..na zawsze. Jeśli tego nie zrobisz, nie będę potrafił zrobić tego sam- nabrał powietrza w płuca.- Dla swojego dobra, poproś mnie o to a ja to zrobię. I już nigdy, przenigdy nie stanę na twojej drodze- jego wzrok, utkwiony we mnie z taką mocą paraliżował moje zmysły i odbierał resztki zdrowego rozsądku.- Reed... Co mam zrobić? 

Otworzyłam buzię żeby coś powiedzieć, ale szybko ja zamknęłam. To chore! 

W mojej głowie trwała burza myśli, moje ciało wysłało do mózgu swoje żądania. 

"Dotknij mnie"- wołały nogi. 

"Przytul mnie"- krzyczały ręce.

"Patrz na mnie"- wrzeszczały oczy.

"Pogłaskaj mnie"- jęczały  włosy.

"Pocałuj mnie"- szeptały usta. 

Każda z tych próśb, była nierealna. I dlaczego na Boga myślę o takich rzeczach, mając chłopaka? W dodatku siedzi w szafie, przygląda się całej scenie i krew się w nim gotuje. Jeśli nas słyszy, jest jeszcze gorzej. Jednak.. moja twarz mnie zdradza. Czerwona od emocji, rozgorączkowana..spragniona czegoś, czego nie umie ubrać w słowa.

-Archer- wyszeptałam po chwili. 

Chłopak mentalnie przygotowuje się do ciosu, jaki mu zadam. Jego dłoń ledwo dotyka mojego uda, ale czuję takie ciepło, jak nigdy. 

-Nie zostawiaj mnie- mówię najciszej jak się da.- Nie zostawiaj.


Nie mam pojęcia w co się pakuję. Nie mam pojęcia co robię. Niech on mnie nie zostawia. Mimo wszystko. Widzę, jak po jego twarzy przelatuje wyraz ulgi. Po krótkiej chwili, ta sama piękna twarz przybliża się w moją stronę, jeszcze bliżej a to co się ma stać, jednocześnie mnie przeraża i pociąga.

O SŁODKIE. DZIECIĄTKO. JEZUS.


=====
Ha! 

Oto jest! Nowy rozdział! :3
Co ta Reed odwala ._.

Wiem, że zawisnę za skończenie w taki momencie, ale bardziej boję się waszej reakcji, kiedy powiem Wam że nowy rozdział ukaże się dopiero jak wrócę z Zakopanego. 

Swój pobyt zaczynam w niedzielę, kończę w piątek.. w domu będę pewnie bardzo późno ;-; Czy ktoś wie dlaczego? :D Ale można trzymać kciuki- tyle zdradzę xdd 

Swoją drogą... zapraszam do komentowania, gwiazdkowania... ale przede wszystkim do wyrażania własnych opinii <3 
Uwielbiam je czytać ;*

Pozdrawiam! 

Życzę Wam udanych dni! ^^ Korzystajcie z wakacji kochani! ^^

Wasza czarodziejka2604 ;3



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top