XXX
Moje rozmyślania przerwało bliskie spotkanie ze ścianą. Zacząłem sprawdzać co to i zdałem sobie sprawę, że to jednak nie jest ściana. Odsunąłem się i spojrzałem w górę. Travis stał przede mną z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Co się tak szczerzysz? – Spojrzałem na niego gniewnie.
- Podziwiam. – Prychnąłem na to co powiedział.
- Co takiego? – Uniosłem brew pytająco.
Zbliżył się do mnie i dotknął palcem mojego nosa. Obserwowałem go cały czas, dlatego jak tylko dotknął go, zrobiłem zeza.
- Ciebie, kochanie. – Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Przestań gadać głupoty, miałeś mnie zaprowadzić z powrotem. – Powiedziałem lekko zdenerwowany na niego, tupiąc nogą.
Mężczyzna odsunął się na bok a moim oczom ukazała się posiadłość alfy tutejszej watahy. Z uśmiechem na ustach minąłem Travisa kierując się do schodów. Nie odszedłem jednak daleko. Poczułem uścisk na nadgarstku i spojrzałem na niego zły.
- Czego jeszcze chcesz?
- Nagrody. – Powiedział spokojnie z chytrym uśmieszkiem.
- Jakiej znowu nagrody? – Czego on ode mnie chce? Co on znowu wymyślił?
- Chce całusa. – Wskazał na policzek. – O tu. – Spojrzałem na niego gniewnie mrużąc oczy.
- Twoje niedoczekanie. – Powiedziałem po czym wyrwałem rękę z jego uścisku. Zwróciłem swoje kroki ku schodom do rezydencji. Daleko nie odszedłem, bo postanowił zagrodzić mi drogę.
- Travis, odsuń się. – Spiorunowałem go wzrokiem. – Nie widzisz, że chce przejść? – Warknąłem zły.
- Jak chcesz przejść to najpierw musisz uiścić opłatę. – Tajemniczo się uśmiechnął.
- Czego chcesz? – Zmarszczyłem brwi a dłonie skrzyżowałem na piersi. – Nie będzie żadnych buziaków. – Oznajmiłem poważny.
- Zdążyłem zauważyć. – Przyznał mi racje i przewrócił oczami. – W takim razie chce przytulasa. – Zachowywał się jak taki duży szczeniaczek.
Chwilę stałem w miejscu i zastanawiałem się nad jego propozycją, ale w końcu się złamałem. Jego oczka szczeniaczka działają na mnie aż za bardzo. Prychnąłem pod nosem i wystawiłem ręce do uścisku. Starszy od razu załapał o co mi chodzi i podszedł bliżej.
- Myślałem, że jednak mi odmówisz. – Oznajmił i przycisnął mnie do swojej klatki jeszcze bardziej. Policzek położyłem na jego piersi aby było mi wygodniej. Dyskretnie nabrałem w płuca powietrza przesiąkniętego jego zapachem. Jego ramiona dawały mi poczucie bezpieczeństwa. Staliśmy tam chwilę dlatego chrząknąłem aby zwrócić na siebie jego uwagę.
- Hmm? – Mruknął mi we włosy.
- Możesz mnie już puścić? – Podniosłem głowę do góry aby móc patrzeć w jego oczy. – Jestem głodny. – Dodałem lekko się czerwieniąc.
- Już. – Odsunął się, ale widziałem, że robił to niechętnie, aż coś w środku mnie ścisnęło.
Wyminąłem go wchodząc na sam szczyt schodów. Zatrzymałem się na samym końcu przed drzwiami. Chwilę się wahałem, ale ostatecznie odwróciłem się powoli z zagryzioną wargą.
- No chodź. – Powiedziałem cicho. Wystawiłem rękę w jego kierunku lekko się przy tym rumieniąc.
Travis w podskokach pokonał schody. Złapał mnie za wystawioną w jego kierunku rękę przyciągając mnie do siebie. Czego się szczerze nie spodziewałem. Oplótł mnie ramionami w tali abym mu nigdzie nie uciekł. A co ja robiłem? Nie mogłem nic zrobić oprócz gapienia się na niego z otwartą buzią jak zahipnotyzowany. Czas jakby się zatrzymał. Nic dookoła nie istniało. Tylko my w uścisku. Nagle Travis przybliżył swoją twarz do mojej. Co on robi? Nie podoba mi się to. Oblizał wargi i spojrzał na moje ust. Obserwowałem każdy jego ruch dlatego mimowolnie powtórzyłem ten gest. Między nami nie było już wolnej przestrzeni, byliśmy tak blisko siebie, że słyszałem jak szybko bije mu serce. Powiedzmy sobie szczerze, moje też galopowało w zawrotnym tempie, bo zdawałem sobie sprawę co zaraz może się wydarzyć. Nie czułem strachu wręcz przeciwnie, ekscytacje.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak na mnie działasz, kochanie. – Wypowiedział to lekko zachrypniętym głosem w moje wargi, na co zadrżałem.
Nasze nosy się stykały, spojrzałem w jego oczy. Były pełne pożądania a po chwili poczułem jego usta na swoich. Oniemiały otworzyłem szerzej oczy i nic nie robiłem, nie oddawałem tego pocałunku. Dopiero gdy pierwszy szok minął, niepewnie poruszyłem wargami próbując naśladować ruchy Travisa. Zamruczał w geście aprobaty. Uniosłem niepewnie dłoń do góry, gdzie wplotłem palce w jego włosy. Polizał moją dolną wargę, chciał abym udzielił mu tym samym dostępu. Już teraz miałem problem ze staniem prosto, co dopiero jak wsadził mi język do buzi, myślałem, że się osunę na ziemię. Starszy jednak mi na to nie pozwolił, wzmacniając uścisk na mojej tali. Czułem jego silne ramiona wokół siebie, ten zapach to wszystko sprawiało, że zatraciłem się w tym. Pocałunek był namiętny i długi. Oderwaliśmy się od siebie z mlaśnięciem. Moje policzki były zaróżowione a starszy miał uśmiech na ustach. Travis chciał ponownie złączyć nasze wargi, co zadziwiające nie miałbym nic przeciwko, ale usłyszeliśmy otwieranie drzwi. Odwróciliśmy się w kierunku hałasu. Trwaliśmy w uścisku a nam ukazały się Amanda i Paulina, które o czymś zażarcie rozmawiały i gestykulowały. Przestały jak tylko nas zauważyły. Ich miny wyrażały szok i niedowierzanie.
- Co ty robisz, Maks?! – Pierwsza odezwała się moja siostra. Spojrzałem na nią a w jej oczach widziałem złość. Położyła dłonie na biodrach czekając na moją odpowiedź.
- Ja... – Zacząłem niepewnie. Wyrwałem się z jego uścisku i stanąłem obok. Alfa nie był zadowolony, bo warknął.
- No właśnie co ty tutaj robisz?! - Tym razem przerwała mi jej przyjaciółka. – I to jeszcze z nim? – Wskazała na Travisa.
- No tak jakoś wyszło. – Powiedziałem nieśmiało i podrapałem się po karku.
- Ale z nim?! – Paulina szybkim krokiem do mnie podeszła. Chwyciła mnie za ramiona i zaczęła mną potrząsać. – Co ty sobie wyobrażasz?! – Warknęła zła.
Pech chciał, że stałem tyłem do schodów, a dziewczyna mnie popchnęła. Słyszałem obok tylko krzyk, a po chwili znalazłem się na dole. To nie były trzy schodki. Przed oczami pojawiły mi się czarne plamy. Chyba musiałem o coś walnąć, bo resztką sił dotknąłem swojej głowy i miałem mokre włosy. Mam nadzieję, że wpadłem tylko do kałuży. Robiło się coraz ciemniej a krzyki były coraz mniej wyraźne, nie rozumiałem z tego nic. W końcu ciemność mnie pochłonęła i straciłem przytomność.
---------
Tum, tum, tum. Co powiecie na taką akcje, nie chce aby non stop było tak monotonie. Rozdział trochę dłuższy niż zwykle, ale chyba nie najgorszy. Jak zwykle czekam na waszą opinie i do następnego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top