XXV
Matt, po dłuższych poszukiwaniach w końcu zaprowadził mnie do kuchni. Jak to bywa w sercu każdego domu była już większość mieszkańców. Poza jednym szczególnym osobnikiem, którego nie chciałem widzieć, bynajmniej nie teraz.
Z czystej uprzejmości przywitałem się ze wszystkimi wchodząc do pomieszczenia. Rozejrzałem się po niej w poszukiwaniu wolnego miejsca gdzie mógłbym usiąść. Namierzyłem jedno wolne siedzenie obok Pauliny. Jak ja nie lubię siadać obok tej paplającej coś na okrągło dziewczyny. Zastanawia mnie jak Amanda z nią wytrzymuje, ja osobiście mam jej dosyć już jak na nią spojrzę. Chociaż jak mam być szczery to jak są razem to są jeszcze bardziej uciążliwe.
- Hej. – Przywitałem się z dziewczyną, aby nie wyjść na chama i usiadłem na krześle obok.
- Cześć. Co tam u ciebie? – Zwróciła się w moją stronę. Co ją to obchodzi, tematy na plotki jej się skończyły?
- Nic szczególnego. – Oznajmiłem jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- No jak to nic szczególnego. Byłeś w końcu po Travisa na tym lotnisku. – Uśmiechnęła się w moim kierunku.
- No i co w związku z tym? – Zmarszczyłem brwi i zdziwiony spojrzałem na dziewczynę.
- Chyba nie jesteś ślepy? – Uniosła jedną brew do góry.
- Dlaczego miałbym być ślepy? – O co jej teraz chodzi?
- Maksiu z tobą nie da się rozmawiać. – Westchnęła cierpiętniczo. - Nie widziałeś jaki on jest przystojny? – Rozmarzyła się na chwilę.
- Nadal nie rozumiem. – No i co z tego, że jest przystojny, przeważnie alfy są chodzącą górą mięśni, która dobrze wygląda.
- No, bo widzisz... - Przybliżyła się do mnie, jej gest nie do końca mi odpowiadał, no ale co miałem zrobić, nie mogłem jej odepchnąć przy wszystkich. – Każda chciałaby mieć takiego faceta. – Szepnęła mi konspiracyjnie do ucha.
- I? – Nadal nie wiem czego ode mnie oczekuje. Jej zachowanie tylko mnie denerwuje.
- No jak to? – Oburzyła się. – Masz zdobyć dla mnie jego numer telefonu. – Powiedziała pewna siebie i zaczęła jeść kanapki, które miała przed sobą.
- A co jeśli tego nie zrobię? – Spojrzałem na nią podejrzliwie.
- Zobaczymy co da się zrobić z tak nieposłuszną małą omegą, jak ty. – Czy ona mi właśnie grozi?
- Myślisz, że jak mnie zastraszysz to ci pomogę? – Nie ze mną te numery. – Nie możesz tego sama zrobić?
- JA nie myślę ja to po prostu wiem i nie, nie mogę zrobić tego sama, a teraz zostawię cię abyś mógł to sobie w spokoju przemyśleć. – Uśmiechnęła się do mnie i jakby nigdy nic odeszła. Jej zachowanie mi się nie podoba, po co jej Travis? Co ona takiego kombinuje?
----------
Jestem, nadal żyję jakby ktoś był ciekawy. Taki bardzo krótki rozdział. Zobaczymy na jak długo wrócę( i tak nikt za tym nie tęsknił ;_;).
Jak myślicie co ona takiego kombinuje, po co jej Travis? Dlaczego wykorzystuje biednego Maksia?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top