Początek Końca

Tej nocy obudził mnie mój własny krzyk, serce biło mi tak jakby miało wyszarpać się z piersi i uciec schodami w dół!
Pierwszy i jedyny przy moim łóżku pojawił się mój kot ma na imię Sal, ale o kocie później...

Hej... Jestem marry, mam jasne włosy, niebieskie oczy i bardzo bladą cerę... mam 15 lat.
Niczym się nie wyróżniam? Nie? Oj nie prawda... Jestem wyjątkowa a raczej tak mówiła moja mama... Tak ona mówiła bo już nie żyje... Ojciec w sumie niewiem gdzie jest w sumie nie ważne... Co do mojej wyjątkowości mam coś czego nie ma nikt inny! Umiem żyć, Chociaż wszystko się wali.
Więdz to moja historia...

Tego deszczowego dnia siedziałam z moim kotem Salem na parapecie, patrzyłam tępo w okno. Nic specjalnego parę drzew, budynki, ławki i jakaś kobieta z psem. Kobieta pytała każdego kto przechodził, za każdym razem kiedy ktoś jej coś odpowiadał ona robiła się smutniejsza, aż w końcu mój sąsiad Pan Jurek wskazał na moje okno kobieta uśmiechnęła się
Trochę się zdziwiłam ale i tak mnie ciekawiło kto to jest

1.TA KOBIETA TO MOJA RODZINA?

Po chwili kobieta zapukała  do mieszkania
-proszę! -otworzyłam drzwi z zaciekawieniem
-Marry!
Kobieta zakrzynęła z radością
-k-kim jesteś? - zapytałam
-nie poznajesz mnie? To ja ambar, twoja ciocia!
-nie poznałam cię ciociu
W tem Ambar wyciągnęła dziwny pakuneczek z torby
-co to może być-pomyślałam

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top