∆Rozdział 6∆
Po ostatnich wydarzeniach wszystko zmieniło się na gorsze. RP przestał rozmawiać z synem i całe dnie przesiadywał w sypialni. Polska nie przeszkadzał mu w tym. Czuł to jak bardzo zjebał. Chciał tylko chronić ojca tak jak on kiedyś chronił Polskę. No i nie wyszło, jak z resztą zawsze wszystko.
Rzesza przeprowadził się do własnego mieszkania, mógł tam spokojnie leczyć ranę, która z dnia na dzień robiła się coraz gorsza. Naprawdę bardzo nie chciał jej zszywać, ale też nie miał na tyle odwagi by pójść z tym do RP. Czuł się słaby i żałosny, więc leżał tylko na łóżku i co godzinę zmieniał opatrunek.
-Potrzebuję... Krwi... - Szepnął do siebie i podniósł się powoli. Wstał z łóżka i powolnym krokiem zmierzył do wyjścia. Opuścił dom i pojechał samochodem w tym stanie. Marzył o tym by Polski nie było w domu. Gdy zaparkował, wyszedł z samochodu i podszedł do drzwi. Zadzwonił dzwonkiem i czekał, aż ktoś mu otworzy.
Widocznie ktoś wysłuchał jego próśb bo otworzył mu RP. Zamarzł w bezruchu gdy tylko ujrzał demona.
-... Czego chcesz. - Spytał nie miło z nutką strachu w głosie.
Potrzebuję... Pomocy... - Oparł się przed ramieniem o framugę drzwi.
-Zły adres. - Odpowiedział chłodno Rzeczpospolita i już miał zamknąć drzwi gdyby Rzesza nie wsunął buta pomiędzy nie, a framugę.
-Uważam inaczej Rzeczpospolito. - Może i był osłabiony, ale udało mu się wejść do środka.
-Wyjdź. Mało ci jeszcze!? - RP poczuł jak w oczach zbierają mu się łzy.
-Potrzebuję tylko trochę twojej... Krwi... - Polaka zatkało, Rzesza był bezczelny!
-Wyjdź... - Cofnął się i zaczął kierować w stronę swojej sypialni. Rzesza złapał go za dłoń i przyciągnął do siebie.
-Tylko kilka kropli, proszę...
-Puść mnie... - Próbował się wyrwać.
-Puszczę cię, ale najpierw daj mi trochę twojej krwi.
-Ależ nie mamy o czym rozmawiać! Puść mnie! - Rzesza szarpnął go do siebie i mocno objął.
-Przysięgam, tylko trochę...
-... - Rzeczpospolita nie odpowiedział tylko pozwolił mu przybić się do ściany. Demon oblizał się i łapiąc dłonią podbródek Rzeczpospolitej, powoli odchylił jego głowę by mieć lepszy dostęp do jego szyi.
-Dlaczego zawsze gryziesz mnie w tym miejscu...? - Szepnął Rzeszy do ucha gdy się zbliżył.
-No bo tu skóra jest miękka i bardzo lubię tu gryźć.
-Świetny argument... - Położył mu dłonie na klatce i przymknął oko. Demon otworzył szeroko już nie usta, a paszczę z ostrymi jak ostrze noża zębami. Rzeczpospolita zacisnął oko przygotowując się na ból. Próbował nie krzyczeć, ale jakieś tam dźwięki z niego wyszły kiedy poczuł jak demon rozrywa jego skórę zębami i wbija je w szyję. Jęknął cicho, nazista zaśmiał się na ten dźwięk i mocniej przytulił Polaka.
-Tak cię to bawi...? - Wysyczał mu do ucha. Poczuł jak uścisk jego szczęki robi się luźniejszy. Rzesza wyjął zęby z jego skóry i spojrzał na niego.
-Miało być parę kropli...
-Chcesz pogadać...? - Spojrzał na niego ze współczuciem.
-Nie, dzięki. - Zakrył ugryzienie czując jak zaczyna go piec.
-Opatrzyć ci?
-Zbawca się znalazł. - Przewrócił oczami, na co Rzesza skorzystał z ich pozycji i podniósł jego ręce łańcuchem.
-Nie grzecznie.
-N-nikt ci nie powiedział, że będę miły... - Nazista wystawił mu język i ponownie zbliżył się do ugryzienia. Zlizał krew i spojrzał na RP, który się zarumienił.
-Widzę, że ci się podoba.
-Zzamknij się. - Odwrócił głowę jeszcze bardziej w bok. Demon puścić go i się odsunął.
-To ten, dzięki za krew.
-Jasne... - Poczuł mały zawód kiedy Rzesza odchodził. Zakrył ugryzienie dłonią i patrzył jak wychodzi. German spojrzał na niego po raz ostatni. Zauważył jego przygnębienie i zmęczenie. Po policzku Rzeczpospolitej spłynęła łza, a on nawet nie reagował.
-Czy wszystko w porządku?
-Tak. Idź sobie.
-Jesteś pewny?
-...Nie... - Pociągnął nosem i pozwolił naziście zobaczyć jego łzy.
-Myślisz, że jak się czuję patrząc teraz na ciebie? Serio myślałem, że wszystko to co mówiłeś tego wieczoru to była prawda. Byłeś taki miły i... Czułem się chciany... - Po policzku spływało więcej łez.
-A tym czasem wszystko okazało się być kłamstwem. - RP złapał go za ubranie przy szyi i przysunął do siebie.
-RP, to była prawda...
-Oh, Rzesza... - Oparł głowę o jego klatkę piersiową nadal trzymając jego ubranie.
-Chciałem tylko czuć się potrzebny... Chciałem żeby ktoś mnie pragnął... Ale w taki romantyczny sposób. - Demon ostrożnie położył mu dłoń na plecach.
-Dobrze się czujesz...?
-Nje... - Zawiesił mu ręce na szyi i przymknął oko.
-Jesteś pijany czy jak?
-Troszkę...
-... Wiesz, że nie możesz?
-Wiem...
-Powinieneś się położyć... - RP puścił Rzeszę i spojrzał na niego, po czym wyciągnął ręce w jego stronę.
-Na rączki. - Wysunął język i gdy Rzesza wzdychał i brał go na ręce, ten go ugryzł wbijając dwa kły w ciało.
-Ał. Co do cholery RP!?
-Za karę... A teraz mnie zanieś. - Demon już nic nie powiedział tylko cicho warknął i wszedł do jego sypialni, i położył go na łóżku.
-Poczekaj, przyniosę ci szklankę wody. - Rzeczpospolita nic mu nie odpowiedział. Tylko patrzył na niego jak wychodzi po czym się położył. Zrezygnowany german wyszedł z sypialni i udał się do kuchni gdzie nalał mu wody do szklanki. Wrócił i usiadł na kraju łóżka.
-Usiądź. - Rzeczpospolita podniósł się i wziął od nazisty szklankę wody. Napił się i mu oddał. Demon położył ją na stoliku i spojrzał na Polaka, który łapie go za rękę.
-Nje idź... - Pociągnął go w swoim kierunku.
-Nie mogę zostać.
-Zostań... - Rzesza westchnął cicho i usiadł.
-Połóż się...
-Nie mogę...
-Już. - Położył się, a Rzeczpospolita od razu go przytulił i zasnął.
-O matko... - Szepnął do siebie Rzesza i pstryknął, a na szyi RP pojawił się opatrunek w formie plastra. Zamknął oczy i tuląc go, starał się zasnąć podobnie jak Rzeczpospolita.
RP otworzył oko i poczuł coś ciepłego przy sobie. Odsunął się powoli i spojrzał na, jak się okazało, śpiącego nazistę.
-O kurwa... A skąd on się tu wziął...? A no tak... - Patrzył na niego i zaczął przysuwać dłoń do jego policzka.
-Czy powinienem może... - Zamachnął się.
-A jeden chuj. - Dał mu z liścia, a Rzesza natychmiast się obudził.
-Co do cholery!? RP? - Rzeczpospolita pociągnął nosem i spojrzał na niego niewinnie.
-Nie chcesz wiedzieć co mi się śniło? - Rzesza aktualnie przechodził laga mózgu, ale i tak postanowił go wysłuchać.
-Co takiego ci się śniło, że mnie musiałeś uderzyć?
-Nie chciałem się uczyć rosyjskiego, więc rzuciłem w ojca grubą encyklopedją. Potem on wziął pas i zaczął mnie bić po pleckach. - Zrobił minę niewiniątka.
-I?
-I teraz wypier papier z mieszkania.
-Bo?
-Nie interere bo kociej mordy dostaniesz. Wypieprzaj i już. - Rzesza westchnął i posłuchał anioła. Odjechał swoim samochodem do swojego domu. Tam w końcu mógł zająć się swoją raną.
_._._._._._._._._._._._._
Kolejna część tego czegoś.
Co by tu zrobić w następnym razem🤔
~Pierożek
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top