∆Rozdział 30∆
Ich jedzenie zostało dostarczone po nie całych trzydziestu minutach. Narzeczeni z sypialni przenieśli się do salonu by obejrzeć jakiś serial w trakcie jedzenia, obecnie siedzieli pod kocem i delektowali się swoim obiadem.
-O Boże będę ryczał... - II Rzeczpospolita Polska przetarł oczy. Na ekranie aktualnie trwała scena, w której pies zaczął zdychać, a jego właściciel klęczał przy nim i płakał.
Niemiec westchnął ciężko i złapał się delikatnie za skroń.
-To nie jest na prawdę RP, wiesz o tym doskonale.
-O Jezu jeszcze ta muzyka. - Przytulił się do ramienia starszego, ciągnąc jednocześnie napój przez słomkę.
-Ja nie wiem jakim cudem ja z tobą wytrzymuję. - Zaśmiał się krótko nazista.
-O jakie kurwa śmieszne.
-Bardzo.
-Dobra spadaj.
-A skąd?
-Nie wiem wymyśl sobie. Z drzewa.
-Dla ciebie mogę spaść z najwyższego drzewa na tym świecie. - Zacisnął palce swojej dłoni, którą obejmował młodszego, ten lekko się zaczerwienił, podobało mu się to, wiele nie trzeba było by się zawstydził.
-Lubisz tak aniołku? - Spytał niższym tonem, chcąc wywołać dreszcze u Polaka.
-Nie, nie lubię... - Skłamał mówiąc szeptem.
-Oj chyba cię nie słyszę, mówisz coś? - Wciąż go podpuszczał. Doskonale słyszał co jednooki do niego mówi, miał bowiem perfekcyjny słuch.
Rzeczpospolita cicho westchnął, po czym poprawił koc i wtulił się wygodniej w germana.
-Cicho. - Mruknął i oglądał film z zainteresowaniem.
-Skoro tego sobie życzysz mój drogi, cóż mogę więcej zrobić jak spełnić twoje życzenie.
-To zamkniesz się w końcu, czy nie?
-Oczywiście kochanie. - Demon uśmiechnął się złośliwie kiedy mówił te pewne siebie słowa, a jego obiekt westchnień, zwany również alkoholikiem, przewrócił oczami.
Pod koniec filmu, do Polaka zadzwonił jego syn. Pytał się co słychać, czy wszystko w porządku i jak się jego kochany ojciec czuję. Rzesza w tym czasie zajął się szukaniem lokalu, w którym odbędzie się ich wesele. Nie zajęło mu to dużo czasu, miał trzy propozycje, które z wielką chęcią obgada z RP.
-Już skończyliście trajkotać? - Mężczyzna spuścił wzrok z ekranu laptopa, spoglądając na anioła siedzącego na kanapie.
-Poczekaj chwilkę, no, no słucham cię. Tak? W góry? No to super, świetnie, tak skarbeczku. No to pa pa słoneczka. - Rozłączył się po tym i odłożył telefon. Podniósł się z kanapy, podszedł do stołu, za którym siedział Rzeszek i zerknął na ekran laptopa.
-Co tam masz ciekawego? - Położył mu dłonie na ramionach i w przyjemny sposób zaczął go delikatnie masować. German mruknął tylko na ten gest i przełączył strony na pierwszą propozycję.
-Ten jest blisko nas. Um, cenami się nie przejmuj wybrałem takie co mi pasują.
-No? A są jakieś ciekawe rzeczy tutaj?
-Duża sala, fontanna na zewnątrz, foto budka, jedzenie fajnie, sprawdziłem menu. - Zjeżdżał powoli w dół strony, aby Rzeczpospolita mógł sobie wszystko obejrzeć.
-Widzę, że mają cztery gwiazdki. - Zauważył niższy, wciąż ugniatając ramiona demona. Rzesza mruknął coś w rodzaju przytaknięcia, po czym przełączył na inną stronę.
-Ten jest trochę dalej, ale ma pięć gwiazdek. Ma ściankę wspinaczkową, trochę dziwne... Albo ciekawe.
-Lubię się wspinać. - Ucieszył się Polak. W młodości wchodził na drzewa znajdujące się na terenie pałacu IR.
-Wiem. - Odpowiedział mu nazista.
-Raz widziałem jak włazisz na drzewo w ogrodach.
-Gdzie.
-U mnie, a raczej CN.
-A pamiętam, chciałem uciec.
-Tak, i spadłeś. Musiałem ci rękę szyć bo się o gałąź obdarłeś.
-Przecież pamiętam, nie musisz mi o tym mówić. - Przewrócił oczami. Nie lubił wspominać o tym co mu nie wyszło, ale najwyraźniej Rzeszę to bawiło, ponieważ cicho się śmiał mówiąc z irytacją.
-Dobra nieważne. - Zaczął mężczyzna.
-Patrz tu. Mają taki łuk z kwiatów, można sobie zdjęcie zrobić.
-O wow różyczki. - Zainteresował się jak dziecko cukierkiem.
-No różyczki, tylko tu jest trochę drożej. - Pokazał mu ceny.
-A to nie. Dawaj trzecią opcję. - Wcisnął palce w ramiona Niemca, a ten zadowolony przełączył na ostatnią stronę. Przedstawił mu plusy i minusy tego lokalu, po czym oboje wybrali pierwszą propozycję.
Lokal już prawie mają, teraz trzeba policzyć osoby, wybrać jedzenie, godzinę i zadzwonić do właściciela.
-Dobra ja wymieniam ty zapisujesz. - Powiedział Polak i położył przed starszym kartkę z długopisem.
-A dlaczego ja mam pisać?
-Bo ja wolno piszę, dobra no to tak. - Powiedział tak szybko i bez emocji, że Rzesza aż się zaśmiał.
-RON, IR. - Powiedział z niechęcią do ojca.
-Litka, ZSRR niech już będzie, Poluś, Czechy, Słowacja, te dzieci ZSRR.
-Ty nie wiesz jak się twoi bratankowie i bratanica nazywają? - Wtrącił się Niemiec.
-Nie znam ich jak ty wiesz to napisz. - Machnął ręką i kontynuował.
-Babcia z dziadkiem, w sensie, KP i WKL, Ojciec mojego ojca, chuj wie jak się nazywa, ale jak ja nie lubię swojego to niech mój też cierpi bo oni się nie lubią i jebać i, i dalej emmm. - Zamilkł na chwilę.
-Twoje rodzeństwo to jak się nazywają. - Nie, on nie posiada czegoś takiego jak mózg.
-A, Węgry.
-Austria i Weimar. - Mruknął Rzesza.
-Fajnie. Twoja mama i... Zapraszamy tego zjeba?
-Że CN?
-No?
-Ja pierdole, jak ci to w ogóle do głowy przyszło to ja nie wiem.
-Co no, to twój ojciec.
-Nie przyznaje się do niego, weź ty kurwa się zastanów za nim coś powiesz. Jeszcze ci coś zrobi, albo będzie się patrzył nieprzyjemnie, już to wystarczy.
-No dobra Jezu, jak chcesz.
-Prusy, CA, KW i... Krzyżak. - Powiedział i spojrzał na narzeczonego. Ten debil stał uśmiechnięty z dwoma kciukami w górę i gapił się na niego w ciszy.
-Zajebiście, dawaj rzarcie jeszcze ogarniemy.
Tak jak sobie zażyczył, tak zrobili. Wybrali sobie menu i Rzesza wziął telefon by zadzwonić do właściciela. Pogadali, ustalili i było załatwione.
-Gotowe. - Facet odłożył telefon i wstał od stołu.
-Co chcesz porobić słodziaczku. - Rozciągnął się ziewając krótko. Polak podszedł do niego i się przytulił.
-Hm?
-Nic. Lubię się do ciebie przytulać, cieplutki jesteś. - Wtulił się bardziej. Nazista położył dłoń na jego głowie, a drugą objął go w talii.
-A ty masz mięciutkie włosy kochanie.
Przytulali się tak chwilę, po czym poszli do sypialni. German zaprowadził Polaka za rękę i zamknął za nimi drzwi. Nabrał ochoty na to by coś namalować, więc czemu by nie uwiecznić Rzeczpospolitej na portrecie?
-Usiądź sobie skarbie. - Powiedział Niemiec wyciągając sztalugę. Pstryk i krzesełko, zwane potocznie taboretem, pojawiło się na środku pokoju.
-Co robisz?
-Będę cię malował. - Ustawił drewniany przedmiot i sięgnął po jakieś puste podobrazie. RP usiadł na krzesełku, które Rzesza pojawił i obserwował jak ten wyciąga ołówki oraz gumkę do mazania. Następnie german podszedł do młodszego i złapał jego skrzydło w dłoń.
-Mógłbyś je trochę podnieść? Tak wiesz, żeby było je widać z przodu. - Polak uniósł swoją dodatkową kończynę tak jak prosił o to Rzesza, ten natomiast ścisnął skrzydło w delikatnym miejscu, co spowodowało napuszenie się piór i zaczerwienienie się policzków RP.
-Hah, to jest najlepsze i nigdy mi się nie znudzi. - Stwierdził zadowolony, natomiast Rzeczpospolita się zdenerwował. German kontynuował ustawianie swojego modela, tu mu podniósł bardziej głowę, ułożył rączki, wyprostował aż w końcu stwierdził, że jest idealnie.
-Nie ruszaj się teraz.
-Ile ci to zajmie?
-A tak z dwie godzinki.
-Myślałem, że dłużej się maluje portrety.
-Oh, nie skarbie ja mówię o samym szkicu.
-A... - Rzeczpospolita nie bardzo miał ochotę siedzieć przez dwie godziny w bez ruchu.
-Będzie fajnie. - Uśmiechnął się do niego narzeczony i rozpoczął podstawę swojego szkicu. Po paru minutach, to naprawdę zaczęło przypominać RP. Niemiec był zadowolony z tego powodu i kontynuował nie mogąc doczekać się efektów końcowych. Starał się uchwycić ukochanego jak najlepiej, by Polakowi również się podobało.
Okazało się, że sam szkic zajął Rzeszy nie więcej niż półtora godziny. Był bardzo zadowolony z efektów końcowych.
-Brzydki jestem, czemu mnie rysujesz? - Odezwał się w pewnym momencie Polak.
-Jesteś przepiękny i przesłodki. - Odpowiedział mu zgodnie z prawdą nazista, po czym odłożył ołówek.
-Chodź zobaczyć. - Uśmiechnął się. Nie mógł się doczekać reakcji RP. Anioł wstał z krzesła i podszedł do Niemca. Nie mógł uwierzyć własnym oczom w to na co aktualnie patrzył.
-To jest... Arcydzieło, wygląda prześlicznie. - Brzmiał na podekscytowanego. German był przeszczęśliwy, że Polakowi podobał się portret, podniósł go przytulając do siebie i usiadł z nim na łóżku.
-Cieszę się kochanie, że tak ci się podoba. - Ucałował go delikatnie w usta, powtórzył to pięć razy, po czym umilkł i po prostu cieszył się chwilą.
-Naprawdę nie wiem dlaczego ci się podobam. - Odezwał się Rzeczpospolita.
-Jesteś w moim typie.
-Aha, czyli twój typ jest brzydki?
-RP, przestań.
-Bo co.
-Bo ci zakleje gębę.
-Mmm, mów mi tak więcej~
-Zamknij się.
-Ooh~ robisz się agresywny~ lubię to~
-Ja pierdole... Co ty brałeś?
-Ja nic, ale ty możesz brać mnie~ - Niemiec wziął naprawdę bardzo leboki wdech i powoli wypuścił powietrze.
-Nie przypuszczałem, że będziesz kiedykolwiek aż tak zdesperowany mój ptaszku~ - Złapał Polaka mocniej w talii, a ten spanikował sprawiając, że jego twarz zaczerwieniła się.
-Tylko sobie żartuje. - Zaśmiał się nerwowo, by jakoś wydostać się z tej sytuacji. Demon jednak to przewidział i złapał go tylko mocniej.
-Kochanie, nie daj się prosić. - Wolną dłonią, nazista ujął jego podbródek i ucałował delikatnie usta.
-Ja wiem, że ci się to podoba. - Znów go pocałował, a Rzeczpospolita tylko westchnął i przytulając się do niego, oddał pocałunek.
_._._._._._._._._._._._._._._
O wow rozdział. Typiara się obudziła i napisała wam rozdział. Omg jaki krindżowy krindż.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top