∆Rozdział 29∆
Wszystko szło wspaniale. Wkrótce dwójka zakochanych ogłosiła wszystkim swoje zaręczyny. Zaczęły się przygotowania do ślubu. Niestety demon nie mógł wejść do kościoła, więc uznano, że dobrym pomysłem będzie po prostu wziąść ślub cywilny. Będzie bezpieczniej i nikt nie zostanie poparzony przez krzyż.
-Rzeszkuuu. - Krzyknął anioł z drugiego końca pokoju.
-Chodź tu, nie drzyj paszczy. - Odpowiedział mu demon siedzący na kanapie. Polak grzecznie pokicał do swojego ukochanego i jak rzep przykleił się do jego przed ramienia.
-Pojedziemy kupić ubrania? - Przysunął się jeszcze bliżej i powolutku wyciągnął naziście pilota z dłoni.
-Nie za wcześnie? Niektórzy biorą ślub dopiero dwa miesiące po zaręczynach.
-Ale ja nie chcę czekać. - Narzekał mu nad uchem. Mężczyzna uśmiechnął się i łapiąc młodszego dłońmi, posadził go sobie na kolanach.
-Wiem, że nie chcesz czekać.
-No właśnie.
-Dobrze, pojedziemy. Ale ty jesteś panną młodą. - Zaśmiał się cicho i wstał z nim na rękach.
-Czemu mam być żoną? - Zapytał Rzeczpospolita oburzony. Niemiec uśmiechnął się i przytulił narzeczonego.
-Ponieważ jesteś słodki, młodszy i świetnie wyglądasz w białym.
-Dyskryminacja ze względu na wiek... - Wciąż marudził RP.
-Jesteś starszy tylko o... Rok? Mam ci mówić dziadku? - Zaśmiał się ze swojego pomysłu, a w zamian został postawiony na ziemi.
-Oj no nie obrażaj się na mnie. Żartowałem tylko. - Zaśmiał się Rzeczpospolita.
-Dobrze, dziadku. - German wzruszył ramionami i odszedł od ukochanego. Musiał wziąść pieniądze i kluczyki do samochodu jeśli chcą gdzieś w ogóle pojechać.
Kiedy Niemiec poszedł, Polak oczywiście podążył tuż za nim. Po niecałej chwili, zapakowali się do samochodu i pojechali. Nazista zaparkował pod sklepem odzieżowym, przybrał wygląd człowieka i czekał aż RP zrobi to samo. Oboje wyszli z auta i udali się do drzwi. Kiedy weszli do środka uderzył ich słodki zapach kwiatów.
-Tak właściwie to czego szukamy? - Zapytał german.
-Sukienki? - Podczas kiedy to mówił starał się nie wybuchnąć śmiechem.
-Ja ci dam sukienkę śmieciu. - Odparł mu niezadowolony Rzeczpospolita.
-Biały garnitur.
-A co jeśli nie będzie? Może... Sukieneczka?
-Daj już spokój. W życiu nie dam się ubrać w sukienkę.
-Ah no tak, kompletnie zapomniałem. To idź poszukać ten swój biały garnitur. - Zaśmiał się pod nosem i obserwował jak jego kochany anioł oddala się idąc w jakąś alejkę. Sam po chwili również poszedł. Niby miał ładne ubrania, ale coś nowego i wyjątkowego może sobie kupić na tą cudowną okazję, prawda? Po za tym to, kto bogatemu zabroni? Tak więc szukali i przymierzali różne rzeczy.
W pewnym momencie nazista podszedł do swojego ukochanego, trzymając jednocześnie wieszak, na którym wisiał, chyba najczarniejszy, garnitur z również ciemnymi guzikami.
-Co o tym myślisz? - Spytał, po czym usiadł obok ciapy nie potrafiącej znaleźć nic dla siebie.
-No mega ładny. Wiesz co, bo jak tak kocham twoje oczy...
-No?
-Nie zwracają na siebie uwagi, więc moglibyśmy poszukać krawat w tym samym kolorze. Tak ładnie by było.
-A jeśli nie będzie? - Germanowi bardzo spodobał się pomysł narzeczonego.
-To na zamówienie. - Wzruszył ramionami i odebrał garnitur ukochanemu.
-Włożę ci kwiatka w tą kieszonkę. - Uśmiechnął się, a za nim Rzesza.
-Dobra, teraz wybierzmy coś dla ciebie mój skarbie.
-Będziesz widział w co będę ubrany, to przynosi pecha.
-Ale nie zobaczę jak to na tobie wygląda, no chodź teraz. - Wstał ze swojego miejsca i pociągnął marudę za sobą. Po niecałej godzinie udało im się w końcu stworzyć strój dla RP. Polak wziął ubrania do przymierzalni i oglądał się w lustrze.
-Już? - Zapytał jego bardzo opiekuńczy narzeczony.
-No nie wchodź no... - Poprawił się jeszcze wciąż zerkając na siebie w lustrze.
-Hey... Nie sądzisz, że to się dzieje aż za szybko? - Spytał Rzeczpospolita uśmiechając się jednocześnie.
-Mówiłem ci, to ty "nie" "chcę już" - Zaśmiał się starszy.
-Bardzo cię kocham, to dlatego.
-Urocze, ja ciebie również. - Zerknął na telefon.
-Podoba ci się? Jak leży? - Dopytywał nazista, wciąż patrząc na telefon.
-Jest w porządku, myślę, że weźmiemy właśnie to. - Polak przebrał się w swoje ubrania i wyszedł z przymierzalni.
-Chodź, poszukamy krawatu. - Powiedział podekscytowany i łapiąc mężczyznę za dłoń, pociągnął go w odpowiednią alejkę. Na ich szczęście udało im się znaleźć krawat koloru, który przypominał bursztyn. Obaj udali się do kasy, oczywiście za wszystko zapłacił Rzesza bo jakby inaczej.
Po zakupach wrócili do domu, szokujące było to, że Rzeczpospolita stwierdził, że on dziś gotuje. Niby nic trudnego, a jak się okazało, do kosza poszły dwa spalone garnki, Jedzenie natomiast, leżało wszędzie, było przyklejone nawet na ścianach i suficie. Trzeba będzie malować.
-Przepraszam... - Młodszy spuścił głowę ze smutkiem. Do niczego się nie nadaje, nic nie potrafi zrobić, no chyba, że bałagan.
-Nic się nie stało. - Odpowiedział mu spokojnym i miłym głosem nazista. Ścierał aktualnie plamy po jedzeniu.
-Każdy popełnia błędy. - Ucałował jego policzek, po czym wycisnął szmatę z nadmiaru wody.
-Ale ja ciągle je popełniam... - Było mu bardzo przykro przez to co zrobił. Kucnął przy narzeczonym chcąc pomóc mu w sprzątaniu.
-Może lepiej najpierw trochę ochłoń, co? - Niemiec podniósł głowę, a swój wzrok skierował na Polaka. Martwił się o niego, potrzebował terapii nie tylko od alkoholu.
-Nie chcę byś sprzątał mój bałagan, poradzę sobie.
-Tak samo jak poradziłeś sobie z gotowaniem? - Może german nieco się zagalopował, jednak była to prawda.
-Usiądź sobie, dobrze?
-Nie będziesz mną rządził. - Upierał się przy swoim niższy.
-RP, albo grzecznie pójdziesz sobie usiąść, albo przywiąże cię do krzesła.
-No, ale-...
-Idź mi stąd. - Wypchnął go z kuchni magią i zamknął za nim drzwi.
RP tylko wymruczał coś pod nosem z nie zadowoleniem i poszedł do ich sypialni. Położył się na łóżku, a raczej rzucił się na nie i zakopał się pod puchatym kocem. Do ręki wziął jakąś książkę, która akurat leżała na kasliku, otworzył ją i zaczął sobie czytać.
Rzesza zakończył sprzątanie tego co się dało, czyli mebli, w około godzinę. Zmęczony pstryknął palcami, a jego ubranie zmieniło się na świeże. Wszedł do sypialni i powoli wszedł na łóżko. Wyrwał Rzeczpospolitej książkę i położył swoją głowę na jego brzuchu.
-Przepraszam... - Odezwał się anioł po chwili. Demon złapał jego ręce i umieścił je na swoich włosach.
-Nic się nie stało. - Jego oczy były zamknięte kiedy był tak przyjemnie wtulony w ukochanego.
-A mogę moją książkę z powrotem? : Zapytał RP, jednak nie otrzymał odpowiedzi.
Powolutku starał się po nią sięgnąć, jednak kiedy już mu się to prawie udało, nieznana mu siła przesunęła przedmiot. Zirytowany chwycił palcami za prześcieradło i pociągnął je w swoim kierunku w ten sposób by książka była bliżej. Niestety Rzesza nie pozwolił mu kontynuować czytania i zrzucił książkę na podłogę.
-Japierdole... - Westchnął Rzeczpospolita i zajął się włosami demona. Ten niechętnie podał mu swój telefon i odezwał się przyciszonym głosem.
-Włącz go. - RP zrobił dokładnie to co powiedział.
-Poszukaj aplikacji-... Białego kwadracika z żółtą literką "M"
-Nie jestem głupi... - Przewrócił okiem po czym wypełnił "polecenie".
-No i co teraz?
-Właśnie widzę, że nie jesteś. No trzeba ją wcisnąć.
-A, okej. - Włączył aplikację, a ta po chwili się załadowała.
-Teraz powinieneś na dole mieć taki obrazek motorka, czy innego gówna, podpisanego "dostawy" nie pamiętam co tam było napisane.
-Mmcy d..eliwery.
-Nie jesteś dobry z angielskiego, co nie?
-Pff, ja jestem zajebisty we wszystkim.
-Tak, a świnie latają po niebie.
-Spadaj.
-To był zły pomysł dawać ci telefon kiedy jest połączony z moją kartą kredytową...
-Jak jesteś leniem to teraz cierp.
-...Co zrobiłeś...
-Nic.
-Daj. - Zabrał mu telefon i podniósł głowę. Poklikał parę razy i odwrócił ekran w kierunku RP.
-Kliknij w co tam chcesz zjeść. - Polak wziął od niego urządzenie i kliknął parę razy, po czym zwrócił przedmiot jego właścicielowi.
-Super... O matko jaki ty drogi jesteś w utrzymaniu...
-O co ci chodzi...
-Za raz cię oddam Polsce z powrotem, bo za drogo kosztujesz. - Zaśmiał się i złożył zamówienie.
-Bardzo śmieszne, ha ha.
-Mmm... Będziesz mi to musiał jakoś wynagrodzić~ - Niemiec wsunął dłonie pod plecy Anioła, przytulając się w ten sposób do niego.
-Nawet nie zaczynaj. - Wziął w dłonie jego włosy i zaczął się nimi bawić.
-Kiedy będzie jedzenie?
-Za niedługo. - Nazista przymknął oczy i wtulił twarz w ukochanego.
-Rzeszku...
-Hm...
-Kocham cię całym moim serduszkiem.
-Zajebiście...
-Rzeszku...
-Tak..?
-Kochasz mnie też?
-Szczególnie kiedy jesteś irytujący mój ty słodziaśny orzełku. - Rzeczpospolita uśmiechnął się zadowolony z odpowiedzi narzeczonego i umilkł.
_._._._._._._._._._._._._._._._
Jeszcze nie zeszłam na zawał moje pierożki.
Dużo się u mnie działo i powiem tylko, że negatywnie.
Zachęcam do komentowania, to mnie podnosi na duchu.
Macie obrazek:
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top