∆Rozdział 15∆
Czas zdawał się pędzić nieustannie. Za nim się obejrzeli, już był poniedziałek.
Biedny Polska, wygramolił się z łóżka i zmęczony rozpoczął przygotowywanie się do pracy. Miło się zaskoczył kiedy zobaczył ojca i gotowe śniadanie na stole.
-Dzień dobry aniołku. - Odezwał się RP, nadal będąc odwróconym w stronę kuchenki. O obecności syna mówiły mu jego kroki.
-Hey tato... - Mruknął zmęczony, jednak dla taty zawsze będzie miał siłę by się uśmiechnąć.
-Awww... Naleśniki zrobiłeś?
-Masz oczy?
-No tak?
-To co się głupio pytasz? - Położył dwa kubki, w jednym była kawa a w drugim mleko.
-Które chcesz?
-Kawę bo zasnę w tym biurze. - Usieli razem do stołu, po tym jak RP wyłączył kuchenkę. Zjedli wszystko ze smakiem, a później młodszy Polak pobiegł dalej się szykować. Starszy w tym czasie zaczął już powoli wszystko sprzątać. Postanowił sobie, że dziś zostanie w domu i trochę go ogarnie przed wyjściem na imprezę.
-Tato, ja już wychodzę. - Krzyknął syn z korytarza.
-Powodzenia. - Odpowiedział mu anioł, młodszy wyszedł, a ten został całkiem sam.
-Ahh... No i co ja mam robić... - Wstał od stołu i zaczął wszystko powoli sprzątać. Zlew, blat, stół. Zajęło mu to wszystko całą godzinę. Nikt nie powiedział, że anioł to musi być najlepszy we wszystkim, prawda? Później skierował się do salonu. Pozbierał śmieci i puste szklanki ze stolika kawowego, poskładał koce i poprawił poduszki.
Niezwykle dobrze poszło mu to całe sprzątanie. Po tym wszystkim, zakopał się pod kołdrą u siebie w pokoju i postanowił napisać do Rzeszy, ponieważ czemu nie? Wziął telefon w dłoń i go włączył. Wszedł w wiadomości i zaczął pisać.
Rzesza
Cześć Rzesiu•
•Guten Morgen RP, co tam u ciebie?
Dobrze, chciałem tylko spytać czy• zamierzasz iść na tą imprezę, którą organizują moi rodzice.
•Ah tak. Słyszałem o tym. No pewnie, mogę przyjść jeśli chcesz.
Miło by było, naprawdę.•
•W takim razie do zobaczenia aniołku
Do zobaczenia.•
Rzeczpospolita uśmiechnął się, po czym jego wzrok skierował się na nazwę osoby, z którą pisał. Postanowił ją nie co zmienić. Ogarnięcie jak to się robi o dziwo nie zajęło mu dużo czasu. Po chwili nick wyglądał tak: "Rzeszek😈🖤"
Polak ponownie się uśmiechnął. Był zadowolony jak można było się domyśleć.
~~~~
Był już wieczór. Rzeczpospolita Polska kończył razem ze swoim synem pracę. Kiedy już się z tym uporali, zniknęli w swoich pokojach, aby przygotować się do wyjścia. Starszy anioł założył na siebie białą koszulę, czarną kamizelkę, równie czarne spodnie, buty i oczywiście srebrny krzyżyk z Jezusem, z którym nie rozstawał się ani na chwilę. Spojrzał na siebie w lustrze i oczywiście zwrócił uwagę na swoje blizny. Nie owijając w bawełnę, wyglądał z nimi paskudnie.
Powolnym krokiem skierował się do drzwi, które następnie otworzył. Wyszedł na korytarz i zapukał do pokoju Polski.
-Idziesz? - Spytał nijakim tonem.
-Za raz! - Krzyknął mu w odpowiedzi młodszy.
-Zaraz to taka bakteria. - Odparł i uśmiechnął się lekko czując satysfakcję.
-Już się tak nie wymądrzaj.
-Jak się do ojca zwracasz.
-Kocham cię tatuś. - Po tym zdaniu rozmowa ucichła. II Rzeczpospolita wszedł do salonu i usiadł na kanapie czekając na syna.
Po chwili i ten wyszedł. Ubrał się w białą koszulę, jasne spodnie, a na jego szyi zawieszony był złoty krzyżyk.
-Idziemy? - Spytał ojciec.
-Jedziemy. - Zaśmiał się cicho Polak i poszedł spokojnie do korytarza, gdzie założył buty oraz wziął kluczyki do auta.
-Może jakąś flaszkę weźmiemy? - Zapytał z łudną nadzieją anioł.
-Dobrze. Ale! - Młody podniósł palec w górę.
-Pijesz pod moją kontrolą, jasne?
-No weź.
-No nie weź, bo cała terapia pójdzie się jebać.
-Uważaj na język młody człowieku. Jestem dorosły i chce się dobrze bawić, więc po prostu wyjdźmy z tego mieszkania. - Polska zamilkł i po prostu wyszedł, a za nim w ślady poszedł RP.
-Obraziłeś się na mnie synku? - Mimo tego, że Polska słyszał pytanie nie chciał na nie odpowiadać.
-Polska... - Chłopak wszedł do auta i odpalił silnik. Spojrzał na ojca przez szybę wyczekująco.
-Wchodzisz czy sam mam jechać? - RP bez odpowiedzi usiadł na siedzeniu i zapiął pas. Wtedy samochód ruszył w trasę.
Nie rozmawiali przez drogę, nie mieli o czym. Gdy byli na miejscu, Polak zaparkował, a następnie oboje wyszli i udali się w stronę drzwi. Chyba przyjechali jako pierwsi, skąd ten wniosek? Ich auto było jedynym autem na tym podwórku. Ani RON ani IR nie mieli samochodu. Biedne dziaduszki ze średniowiecza nie ogarniają teraźniejszości.
RP wcisnął dzwonek i po tym prawie dostał drzwiami, które niespodziewanie się otworzyły. Następnie Polak został zmiażdżony przez niby słabiutkie ramiona.
-RPuś! Jak cię miło widzieć mój syneczku! - Anioł zaśmiał się i oddał uścisk.
-Tato, udusisz mnie. - Starszy puścił go w końcu, a następnie zwrócił uwagę na młodszego, stojącego z boku.
-Dobry wieczór. - Przywitał się kulturalnie chłopak. Jego dziadek zaśmiał się i lekko go uścisnął.
-Ciesze się, że wam się udało przyjechać.
-To żaden problem. - Odpowiedział najmłodszy z całej trójki. Rzeczpospolita Obojga Narodów puścił wnuczka i zaprosił ich do środka. Wtedy RP spotkał się z czarnym, groźnym spojrzeniem należącym jak się można domyśleć do IR. Nie chciał odezwać się pierwszy, czekał aż Imperium to zrobi. RON przyglądał się im z zaciekawieniem widocznie nie rozumiejąc tego chłodnego przywitania.
-Witaj. Synu. - Nareszcie postanowił się odezwać Rosjanin. Za nim w ślady, grzecznie poszedł RP.
-Witaj ojcze. - Nie uśmiechnął się niestety. Pozostawał poważny, tak samo jak IR.
-Oh, cóż to za chłodne przywitanie? - Najwidoczniej przeszkadzało to Litwinowi, ponieważ pchnął męża w stronę Polaka i na odwrót.
-Proszę się ładnie przytulić i przestać na siebie obrażać, nie mam pojęcia co między wami zaszło, że tak się zachowujecie, ale co było to minęło, tak? - Założył ręce na klatce piersiowej i zniecierpliwiony czekał aż ta dwójka się przytuli czy chociaż obdarzą siebie uściskiem dłoni. Rusek tylko westchnął i podał II Rzeczpospolitej swoją rękę. Za nim w ślady poszedł RP. Podał mu swoją dłoń i jakoś to wyszło.
-Bardzo ładnie. A teraz chodźcie do salonu. - Powiedział RON z uśmiechem i zniknął za ścianą. Wszyscy grzecznie udali się za Litwinem. Nikt nie podważał jego decyzji bo po co? Nie było takiej potrzeby aby się kłócić.
-Tato, a kto jeszcze przyjdzie? - Widocznie Polakowi było wygodniej pytać o wszystko tatę. Nie miał zamiaru odzywać się do IR. Nie po tym jakie piekło mu urządził.
-Um. No cała nasza rodzina. Litwa, ZSRR, jego dzieci, twoje dzieci, no i szwaby to tak... Prusy, CA, mój najukochańszy przyjaciel KW. I jak mu tam... Niemcy? - Polska czuł się fantastycznie słysząc, że jego dziadek zaprosił tą kurwę.
-Jakiś Rzesza? Twój przyjaciel co nie? - RP lekko się zarumienił, jednak nie było tego po nim na szczęście widać.
-Mhm. - Mruknął w odpowiedzi, nie wiedząc co innego miałby powiedzieć.
-Ten. CN no i A-W i ich dzieci. - Nagle zapadła kompletna cisza. Polska milczał, ponieważ nie miał nic do powiedzenia. RON zamilkł, bo skończył już wymieniać, jednak pozostała dwójka milczała w szoku i niedowierzaniu. RP kierował przede wszystkim strach, a IR kipiał ze złości.
-Zaprosiliście... CN...? - Szepnął anioł.
-Mówiłem ci, że nie chce widzieć tego typa. - Warknął chłodnie Imperium. RON ich nie rozumiał. Wiedział, że pewnie za sobą nie przepadają, ale szczerze uważał, że z każdym można się pogodzić.
-No ale o co wam chodzi? To nie miłe kiedy się kogoś wyklucza.
-Nie chcę widzieć tej mordy. - Odpowiedział nadal niezadowolony Rusek.
-Tato, ty chyba nie wiesz jakiego potwora zaprosiłeś... - Jednak Rzeczpospolita Obojga Narodów machnął tylko ręką.
-Gadanie, gadanie. - Nagle usłyszał podjeżdżający samochód.
-Oh już ktoś przyjechał. - Poleciał zadowolony do drzwi. Ah, jak on uwielbia je otwierać i zapraszać następne osoby do środka.
Okazało się, że zjawił się nikt inny jak kochany nazista. Jak można by nie napisać o nim w tym rozdziale? Przecież to o nim jest ta książka.
Trzecia Rzesza wkroczył uśmiechnięty. Przywitał się jak należy i jeszcze bardziej ucieszył się widząc RP. Ten również się uśmiechnął.
-No, no. A którz to postanowił się pojawić? - Podszedł bliżej niego i lekko go przytulił.
-Jak skrzydełko?
-W porządku. Cały czas trzymam je schowane.
-Bardzo dobrze. - RON patrzył na nich z lekkim uśmiechem. Szturchnął męża łokciem dając mu sygnał, że coś sugeruje. Rusek spojrzał na niego z lekkim uśmiechem rozumiejąc o co chodzi.
-Myślisz o tym samym co ja?
-Definitywnie. - Tata spojrzał na swoje ulubione dziecko, a później na demona.
-No widzę, że bardzo się lubicie. - Dwójka spojrzała na najstarszego anioła ze wszystkich tu zebranych.
-A no tak. - Odpowiedział Rzesza.
-Jak przyjaciele. - Spanikował RP.
-Tak, tak. Właśnie widzę. - Uśmiechnął się jeszcze bardziej.
Od tego wszystkiego, pan oficer się speszył i niestety nie umknęło to uwadze nazisty. Ujawnił swój demoniczny ogon i smyrał nim po nodze przyjaciela. Później ogon zaczął owijać się wokół jego kostki, łydki i tak co raz wyżej.
-A co ty przepraszam bardzo robisz? - Spojrzał na niego z lekkim wyrzutem.
-Ale to nie ja. - Mruknął z uśmiechem i przyłożył dłoń do ust.
-Nie no rzeczywiście, paranoję mam.
-Pamiętasz mój drogi jak kiedyś mi powiedziałeś, że twoje skrzydło żyje czasem swoim życiem? - RP zdziwił się na to pytanie.
-I co?
-No widzisz, mój ogon też tak robi. - Mruknął ponownie, zadowolony. Nie spodziewał się, że Polak złapie jego ogon i odklei od swojej nogi.
-Proszę, po problemie. - Na to, nazista tylko zawarczał niezadowolony. Normalnie jak jakieś dzikie zwierzę.
Kiedy Polak spojrzał na rodziców i syna lekko się uśmiechnął. Rozmawiali ze sobą i się śmiali. Cieszył się, że Polak w końcu będzie mógł poznać dziadków.
-A wiesz? - Zwrócił się do demona.
-Twoj ojciec też przyjdzie. - Niezadowolenia Rzeszy, po tym co usłyszał, nie dało się zignorować. Automatycznie chwycił Polaka za ramię lekko wbijając pazury.
-Jeśli tylko spróbuje podejść do ciebie za blisko to utnę mu łapy. - Warknął.
Anioł zarumienił się, ale i ucieszył.
-To słodkie, że tak się martwisz. - Mruknął do niego swoim najsłodszym głosem. Rzesza, na to puścił go i odwrócił lekko głowę.
-Co się stało? - Spytał Rzeczpospolita.
-Nic się nie stało. - Jak się okazuje, german stara się ukryć swoje zarumienione policzki. Jego ogon niespodziewanie owinął się wokół talii Polaka, który natychmiast pokrył się czerwienią.
Milczał, nawet mu się to podobało, dlatego nie chciał zwracać Niemcowi uwagi na to. Niestety demon nie możne być odwróconym przez wieczność. Spojrzał na przyjaciela i szybko zabrał ogon.
-Wybacz. - Powiedział szybko.
-Nic się nie stało. - Odpowiedział mu anioł. Złapał go za rękę i to bardzo nieśmiało. Zaprowadził go na kanapę, gdzie razem usiedli.
~~~~
P
o jakiejś godzinie byli już wszyscy. Wygląda no to, że dobrze się bawią. RP był już lekko podpity, jednak wciąż był pod uważnym spojrzeniem syna. Nic innego nie mogło się wydarzyć jak CN. Złapał go za ramię i zmusił by poszedł z nim na kanapę. Usiedli obok siebie, a german objął go ramieniem, aby mu czasem nie uciekł.
-Dawno cię nie widziałem.
-Puszczaj mnie obleśna kurwo. - Chciał mu się wyrwać, jednak ten trzymał go mocno. Wspominałam, że Rzesza ma bardzo dobry słuch? Nie? No więc ma dobry słuch i to bardzo.
Natychmiast zjawił się obok nich i zmierzył ojca spojrzeniem. Był gotowy go zaatakować i wyrwać co nie co. Powstrzymywało go tylko to, że był na imprezie, a nie chciałby znów zostać potworem i zrujnować swoją reputację tylko dlatego, że wybuchnie.
-Zostaw go. - Powiedział takim tonem, że po plecach Polaka przeszedł dreszcz.
-Hm, niby dlaczego? Byłem pierwszy, znajdź sobie inną ofiarę. - Mruknął nie przejmując się niczym. Nie spodziewał się, że nazista przeteleportuje jego zabawkę prosto w swoje ramiona.
-Jeszcze raz go dotkniesz to-...
-To co? Znów mi zagrozisz? Ależ się boję. - Zaśmiał się okrutnie. Polak tylko przytulił się do Rzeszy uspokajając oddech.
-Może pójdziemy gdzie indziej...? - German posłuchał przyjaciela. Wziął go za rękę i pociągnął lekko za sobą.
-Nie daruję mu tego...
-Wszystko już dobrze. Nie przejmuj się nim bo zniszczy ci wieczór. - Mruknął cicho. Rzesza kiwnął głową i puścił jego dłońz wcześniej przejeżdżając po niej swoim kciukiem. Nie chciał go puszczać, ale bał się, że ten zacznie coś podejrzewać. A może pora mu już wyznać, że... Ależ on nie ma mu nic do powiedzenia! Czemu jego myśli muszą go tak męczyć!?
W pewnym momencie usłyszał śmiech. Ten bardzo dobrze znany mu śmiech. Po tym ktoś położył mu dłoń na ramieniu. Odwrócił się. Ujrzał czarne oko. Drugiego nie widział ponieważ było pod opaską, lecz wiedział, że było złote,
-Здравствуй, друг... Dawno cię nie widziałem... Rzeszo. - mężczyzna był bardzo wysoki, nie wyższy od IR, jednak przewyższał nazistę.
-ZSRR... - Warknął RP. Nienawidził go. Tego zapyszonego ryja z tym glupim uśmiechem. Mimo, że się odezwał, brat, jeśli w ogóle można go tak nazwać, zignorował jego istnienie, a cała jego uwaga skupiała się tylko na demonie.
-Witaj UdSS. - Jego reakcja była podobna do RP tylko, że on zawsze się ze wszystkimi witał.
-Mm... Tyle lat minęło a ty wciąż taki sam. - Mruknął z nie szczerym uśmiechem.
-Czegoś chcesz czy jak?
-To nie mogę już powiedzieć cześć do starego przyjaciela? - Jego głos był niski, bardzo niski.
-Nie sądzę, abyśmy byli przyjaciółmi. - Zmrużył oczy. ZSRR wszedł pomiędzy jego, a Polaka. Wcisnął palce w jego ramię i zaprowadził z dala od RP.
-Aha. - Po tym odszedł do stołu i chwycił za kieliszek. Wpatrywał się w niego przez chwilę, ale po tym wypił zawartość na raz. Był nieco zawiedziony tym, że Rzesza poszedł z ZSRR. Chociaż może było to coś innego? Jakieś inne uczucie? Może... Zazdrość?
Niestety nie usłuchał syna. Upił się tyle ile mógł, dopóki nie zaczął mieć zawrotów głowy. Usiadł na fotelu i złapał się za skroń. Zamknął oko, a kiedy ponownie je otworzył. Ujrzał znajome, czarne, obślizgłe
macki.
_._._._._._._._._._._._._._._
Здравствуй, друг - Witaj przyjacielu
Nie martwcie się, będą dwa rozdziały z tej sytuacji słoneczka moje.
Tylko aktualnie źle się czuję i nie wiem czy napiszę dzisiaj. Pewnie nie, ale może zacznę.
~Pierożek
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top