One-Shot
One-shot betowany przez Cessidy84
{{Privet Drive 4}}
- Harry, pozwól na chwilę do salonu. - powiedziała Petunia Drusley, patrząc z niepokojem na swojego siostrzeńca.
- Tak, ciociu? - spytał brunet, stając przed kobietą.
- Nie to żeby mi zależało, czy coś, ale w końcu jesteś synem Lily i nie mogę pozwolić, aby Vernon przekroczył pewne granice. Tak więc masz tu 100 funtów i uciekaj, bo inaczej skończysz jako niewolnik seksualny jakiegoś znajomego Vernona. - Harry'ego aż wmurowało w podłogę, gdy to usłyszał. - No już, chłopcze. Nie stój tak. Komórka jest otwarta, twoja sowa wypuszczona. - powiedziała Petunia. - No, już ruszaj się, bo Vernon już wraca z tym mężczyzną. I nie wracaj tu już nigdy, bo on cię zatłucze. - dodała kobieta, wciskając mu pieniądze w rękę, popychając go w stronę komórki. Harry w końcu się otrząsnął. Zabrał swoje rzeczy, zmniejszając je różdżką, którą "dostał" od Lupina i Syriusza, a należała do Regulusa. Po jego śmierci Łapa ją zachował, nie informując o tym nikogo, poza Jamesem i Remusem, a teraz wraz z wilkołakiem stwierdzili, że może się Harry'emu przydać różdżka bez Namiaru, więc nie pytając nikogo o zdanie dali ją nastoletniemu czarodziejowi. Zmniejszył kufer i klatkę sowy, po czym podziękował ciotce, narzucił na siebie pelerynę swojego ojca. Poprosił jeszcze ciotkę, aby udawała, że wychodzi sprawdzić ogród, aby mógł się niezauważenie wymknąć. Gdy ta to uczyniła, Harry opuścił dom przy Privet Drive 4 na zawsze. Ruszył do parku, gdzie ukryty bezpiecznie pod peleryną poczekał do zmierzchu. Gdy zmierzchało i nikogo już nie było w zasięgu wzroku, Potter zdjął pelerynę i wezwał Błędnego Rycerza i kazał się zawieść do Dziurawego Kotła.
W Błędnym Rycerzu dosiadł się do niego chłopak na oko z 20-cia lat.
- Hej, jestem Tom. - zagadnął go nieznajomy.
- Cześć. Ja jestem Harry. - odparł brunet.
- Wiem. - odparł Tom, pokazując oczami na jego bliznę.
- No tak. - sarknął avadooki. - Mogłem się tego spodziewać. Dlatego kim jestem, podszedłeś do mnie? - spytał.
- I tak, i nie. - odparł mężczyzna. - Prawda jest taka, że chciałbym poznać prawdziwego Harry'ego Jamesa Pottera bez tej całej otoczki złotego dziecięcia, czy, jak cię tam zwą. - odparł.
- Jesteś chyba jedyną osobą, która tego chce. Reszta liczy tylko, że zajebie wężowogębego i będą mogli żyć długo i szczęśliwie. - odparł Gryfon. - A ja mam tego dość.
- To proponuję się rozerwać. Co powiesz na to, abyśmy się udali na piwo? - spytał Tom, na co Gryfon przytaknął i razem wysiedli koło Dziurawego Kotła, lecz do niego nie weszli. Tom poprowadził ich w stronę mugolskiego pubu, gdzie zamówił im po piwie i usiedli w najbardziej oddalonym kącie. Gdy skończyli sączyć piwo, Tom zaraz zamówił następne.
- Czy ty chcesz mnie upić? - zaśmiał się Harry.
- Tak, oczywiście, że tak i nie zapomnij, że chcę cię też wykorzystać. - oparł mu rozbawiony Tom. Harry tylko zachichotał.
- Wiesz, Tom wydaje mi się, że cię skądś znam. - ni to spytał, ni to stwierdził Gryfon.
- Bo mnie pan zna, panie Potter. - wysyczał mu do ucha Tom. Lekko zamroczony umysł Harry'ego nie zarejestrował, że Tom zasyczał. Starszy czarodziej postawił barierę i czar zwodzący, bo nie wiedział, jak to się skończy, gdy Gryfon w końcu zda sobie sprawę, kim on jest.
- Tak, a odświeżysz mi pamięć? - spytał Harry. Tom wyjął różdżkę i machnął nią, jakby od niechcenia, a nad nim pojawiły się słowa:
TOM MARVOLO RIDDLE
Po czym znów machnął różdżką i pojawił się drugi napis:
I M LORD VOLDEMORT
Harry poczuł się, jakby miał deja vu.
- Co, teraz zamkniesz mnie w lochu i będziesz torturował? - spytał brunet.
- Nie. Jedyne na, co mam ochotę, to zabrać cię z tego śmierdzącego baru do moich komnat i jak najbardziej wykorzystać, ale nie fizycznie, mój słodki, a jak najbardziej seksualnie.
- Chyba kpisz albo bredzisz. Za dużo alkoholu, czy jak? - spytał butnie brunet.
- Oj, Harry, nie udawaj, że ci się nie podobam albo, że jesteś hetero, bo nasza więź wciąż działa. Poza tym czuję twoje emocje.
- To niech moje emocje się uciszą. - mruknął brunet, na co Tom tylko się uśmiechnął.
- Póki jeszcze jakoś myślę, pozwól, że ci wytłumaczę, jak to teraz będzie. - powiedział Tom. - Wezmę z tego baru ze sobą pewnego słodkiego kociaka. - Harry odetchnął z ulgą. - Oj, widzę, że źle zrozumiałeś. - powiedział Tom. - Ty jesteś tym kociakiem. - oczy Harry'ego przybrały wielkość galeonów. - Oj, nie patrz tak na mnie. Ja doskonale zdaję sobie sprawę z tego, o czym teraz myślisz. Nawet nie muszę używać Legilimencji, bo z ciebie, mój kociaku można czytać, jak z otwartej księgi. - Harry, chcąc sprawdzić prawdomówność tego stwierdzenia, pomyślał, jakby wyglądał Dumbledore w stroju małej księżniczki lub Snape w skórach na motorze. - Nie, Harry. Proszę, nie idź tą ścieżką. To zła droga. - powiedział Tom. Harry'emu przemknęło przez myśl, aby trochę jeszcze pomęczyć Toma takimi wizjami, lecz nim spróbował którąkolwiek w prowadzić w plan, jego wargi nakryły te należące do Marvolo w delikatnym prawie że leniwym pocałunku. Harry'emu przez myśl przemknęło: 'I co ja mam teraz zrobić?'
~ Daj się ponieść. ~ odpowiedział mu w myślach Tom. Nie za bardzo wiedząc, czemu Harry poszedł za radą Marvolo i oddał mu pocałunek, który starszy czarodziej pogłębił, po czym pociągnął młodszego na swoje kolana, gdzie ten dokładnie mógł wyczuć jego erekcję. To, co Toma lekko zaskoczyło to, to, że Gryfon usiadł okrakiem na jego kolanach tak, że ten również czuł na wpół twardego członka avadookiego. ~ Ok, kociaku zabieram cię z tej rudery. ~ przekazał mu w myślach Tom, na co Harry tylko jeszcze bardziej się w niego wkleił.
$$$$$$$$$$$
Wylądowali w Czarnym Dworze na łóżku Toma. Harry pod Tomem, który już sekundę później był zajęty całowaniem jego szyi. Harry pociągnął go delikatnie za włosy i Tom wrócił na jego usta. Gryfon aż jęknął, gdy erekcja Marvolo otarła się o jego własną. Tom jednym niewerbalnym pozbawił ich ubrań i patrzył na Harry'ego zachłannym wzrokiem.
- Taki piękny i tylko mój. - rzekł. Na co Harry tylko się zarumienił. 'Jak słodko'. Pomyślał Tom, pochylając się nad Harrym. Sięgnął po różdżkę i nakreślił nad pępkiem Pottera runę, która zajarzyła się na czerwono i zniknęła.
- Co to? - spytał avadooki.
- Znieczulenie, mój drogi, aby cię ten zgrabny tyłeczek nie bolał. - Harry znów się zarumienił.
- Dobrze, że nie musimy się martwić antykoncepcją. - powiedział Harry. Tom mu przytaknął, po czym rzucił zaklęcie nawilżające na dziurkę Harry'ego, a następnie najdelikatniej, jak tylko potrafił, wszedł w niego i znieruchomiał, dając mu chwilę na przyzwyczajenie się. Harry poruszył się na próbę i dał mu znak, że jest dobrze, więc Tom zaczął w niego wchodzić coraz głębiej, słuchając jego słodkich jęków i błagań o więcej i mocniej. Oczywiście każde z tych błagań spełniał. Gdy Tom trafił w jego strefę przyjemności, Harry aż zawył z przyjemności. Po kilku precyzyjnych uderzeniach Toma Harry doszedł, a Tom chwile po nim, przeżywając, jak do tej pory najintensywniejszy orgazm w swoim życiu. Wyszedł z Harry'ego, po czym zagarnął go w ramiona i zasnęli.
$$$$$$$$$$$
Harry, jak się obudził, poczuł, że ramię Toma nadal go otula, a druga jego dłoń gładzi jego biodro. Odwrócił się do Toma z uśmiechem.
- To co, jeszcze jedna rundka? - spytał z błyskiem w oku.
- Stworzyłem potwora. - zaśmiał się Tom i wszedł w nastolatka. Ten seks był długi, powolny, przepełniony czułością i oddaniem. Chęcią poznania, a nie zaspokojenia żądzy. Gdy czarodzieje doszli z imieniem partnera na ustach, w pokoju nastąpiło wyładowanie magii. Mężczyźni wzięli wspólną kąpiel i zeszli na posiłek do jadalni. - Wiesz, że Dumbledore musi zginąć? - powiedział Tom, jakby mówił o pogodzie.
- Wiem, ale nie chcę, aby moi przyjaciele też ucierpieli, czy inni nie winni czarodzieje. - odparł konwersacyjnym tonem Potter.
- To, co proponujesz, mistrzu? - zakpił Tom.
- Słuchaj... - powiedział brunet, pakując mu się na kolana. - Trzeba to zrobić po ślizgońsku, z zaskoczenia.
- Czyli? - zachęcił go Marvolo.
- Są wakacje, co się równa trzech profesorów w zamku. Idziemy tam z grupą twoich piesków, ja jako niby zakładnik. Wywołujemy ich z zamku, oszczędzamy McGonagall i Snape'a, a razem zabijamy Dropsa. Oczyszczamy twoje imię i oddajemy Glizdogona do ministerstwa, oczyszczamy Syriusza i żyjemy długo i szczęśliwie. Proste. - powiedział brunet.
- Proste. - powtórzył, trochę zdziwiony Riddle. - Ale i nie tak łatwe. Czyżbyś zapomniał, mój drogi, że Dumbledore jest jednym z trzech najsilniejszych czarodziei naszych czasów?
- Wcale nie zapomniałem, ale sam mi powiedz, kto jest pozostałą dwójką czarodziei? - spytał z kpiną avadooki.
- No my, ale to wcale nie znaczy, że mamy go nie doceniać. - odparł spokojnie Tom.
- Oki. Przedyskutujemy to jeszcze. - stwierdził Potter.
$$$$$$$$$$$
Po paru dniach Tom wraz z Harrym i Wewnętrznym Kręgiem udali się pod bramę Hogwartu, gdzie Harry wysłał do zamku mówiącego Patronusa o treści: '
- 'Profesorze Dumbledore, jestem pod zamkiem z kilkoma znajomymi i pomyśleliśmy, że się przywitamy'. - Dyrektor wraz z McGonagall i Snapem wyszli w stronę bramy, która ku ich zdziwieniu, stała już otworem.
- Harry, mój chłopcze, co ty tu robisz i to w towarzystwie Toma? - spytał słodkim głosem starzec.
- Można powiedzieć, że biorę swoje życie we własne ręce. - odparł butnie brunet.
- Kociaku, po co ta niepotrzebna agresja? - spytał z uśmiechem Tom.
- Bo... - zaczął avadooki, lecz kątem oka zauważył, że McGonagall chcę się wycofać do zamku. 'Pewnie chce sprowadzić posiłki. Nie doczekanie'. Pomyślał i już miał rzucić drętwotę, lecz Severus był szybszy i unieruchomił oraz uciszył swoją koleżankę, czego Albus nie był świadomy, gdyż stał tyłem do nich.
- Harry, mój drogi chłopcze, co on ci zrobił? - spytał ze smutkiem starzec.
- Solidnie wypieprzył, czego ty nie możesz mi zaoferować. - stwierdził bezczelnie Gryfon.
- No, Merlin mi świadkiem, stworzyłem potwora. - mruknął Marvolo.
- Oj tam, cicho. Zdaje Ci się. - odparł mu brunet z wyszczerzem, po czym rzucił Levicorpus i w jednym momencie dyrektor zawisł do góry nogami. Rzucił kilka pomniejszych klątw torturujących.
W międzyczasie dyrektor oswobodził się z działania czaru Gryfona i zaczął z nim walkę, którą Tom na razie tylko oglądał. Gdy Harry rzucił czar łamiący kości, starzec musiał się rzucić na ziemie, aby go uniknąć, wtedy odezwał się Tom:
- Pobawiłeś się już? - zapytał Gryfona, jakby pytał o spacer.
- Yep. - odparł mu Potter, więc podszedł do niego, złapał go za dłoń i czerpiąc z jego mocy, zaczął recytować: - Hostes meos mori facias, ut possit felix vivere, et cum dedicated. (Tłumaczenie: Zgładź mego wroga, bym szczęśliwy mógł być i z przeznaczonym mi żyć) - I nim Dumbledore mógł cokolwiek zrobić, w jego pierś pomknął czarny promień, a dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa został spopielony w czasie mniejszym niż sekunda. Harry i Tom zostawili Severusa, aby wyjaśnił wicedyrektorce, czemu tak to się musiało skończyć, po czym, już bez obstawy Śmierciożerców ruszyli do Ministerstwa Magi, gdzie Harry był umówiony z Kingsleyem, żeby ich zaprowadzi do Madame Bones bez wiedzy Knota.
$$$$$$$$$$$
Time skip.
- Panie ministrze, auror Potter do pana. - powiedział Draco z kpiącym uśmieszkiem.
- Niech wejdzie. - powiedział Riddle.
- TOMIE MARVOLO RIDDLE-POTTER!!! - darł się już od progu młody szef biura aurorów. - NA GACIE SZALONEGO MERLINA, CO TO MA ZNACZYĆ?!CZEMU NASZE SZATY MAJĄ MIEĆ ZIELONY KOLOR W TRZECH ODCIENIACH W ZALEŻNOŚCI OD RANGI?! NA GACIE STAREGO WILKOŁAKA, CZEMU ZIELONY?!
- Harry, skarbie. - odparł spokojnie Minister Riddle. - Jeśli masz ochotę na kogoś pokrzyczeć, proszę cię bardzo, ale na osobę odpowiedzialną za te szaty, a jest nią.... - Tom nie zdążył dokończyć zdania, bo Potter Riddle znowu zaczął krzyczeć:
- MALFOY, TY TLENIONA FRETKO, JUŻ NIE ŻYJESZ!!!! JESTEŚ MARTWY!!! - Draco słysząc to, przezornie się teleportował.
----------------------
ONE-SHOTA DEDYKUJE MOJEJ BECIE, JAK I WSPANIAŁEJ KOLEŻANCE.
CES, DZIĘKI ZA WSZYSTKO.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top