Miniaturka 2
Miniaturka sprawdzana przez Cessidy84
- Syriuszu, ja Cię zabiję! – rozległy się głos rozwścieczonego nastolatka – Ty matole jeden i pomyśleć, że Ministerstwo powierzyło Ci opiekę nade mną! – darł się dalej, schodząc po schodach do salonu.
- Co się stało Harry? – zapytał Lupin – Co ci zrobił Łapa? – dopytywał wilkołak.
- Gdzie jest ta marna podróbka dowcipnisia? – wściekał się dalej avadooki.
- Wyszedł do sklepu – odparł Lupin – A ty się w końcu uspokój i powiedz, co się stało?
- Chcesz wiedzieć, to idź na górę i sam się przekonaj – odparł. Lupin ruszył w stronę pokoju nastolatka i stanął w progu, jakby go ktoś spetryfikował, po czym jęknął.
- Syriuszu, on ci tego nie daruje – Pokój chłopaka wyglądał, jakby nie obowiązywały go żadne prawa grawitacji. Łóżko i reszta mebli lewitowały pod samym sufitem, narzuta i dywan imitowały ruchy ptasich skrzydeł, do tego ściany były pomalowane na odblaskowy róż. Remus sięgnął po różdżkę i chciał rzucić jakiś czar, gdy nastolatek chwycił go za dłoń.
- Remi, zaklęcia tylko pogarszają sprawę. Na początku tylko łóżko lewitowało, ale próbowałem je opuścić i oto efekt – wskazał dłonią na pokój.
- Powiedz mi Harry, jak ci się udało zejść z łóżka i się nie zabić? – Nastolatek się zaśmiał.
- Luniek trochę więcej wiary we mnie. Zleciałem na miotle, uprzednio ją przywołując.
- Dobrze, a czemu się nie ubrałeś? – Harry znów wskoczył na miotłę i podleciał do szafy, otwierając ją na oścież i oczom Lupina ukazała się połowa ciuchów z czarnej skóry, których nie powstydziłby się nie jeden dom publiczny, a druga połowa w kolorze cukierkowego różu i w fasonach damskich.
- Harry, w moim pokoju jest torba z tymi ciuchami, co kupiliśmy w Nowym Jorku – Harry uścisnął Remusa i pognał do jego pokoju, skąd po chwili wrócił ubrany w czarne jeansy i zielony T-shirt z wizerunkiem smoka z przodu. Po chwili usłyszeli, że sprawca tego zajścia właśnie wrócił do domu.
- Syriuszu Orionie Łapo Black, szykuj się na śmierć w męczarniach! – krzyknął. Schodząc z piętra na do idącego za nim Lupina, mruknął – I pomyśleć, że to on jest tym dorosłym – Lupin zachichotał, gdy zeszli. Harry rzucił gniewne spojrzenie na swego ojca chrzestnego, lecz natychmiast złagodniał, widząc Blacka bladego, jak płótno – Syriuszu, co się stało? – spytał.
- Voldemort – wyszeptał, nadal będąc w szoku animag.
- Co "Voldemort"? – spytał znów Harry. W odpowiedzi Black wyciągnął w jego stronę dłoń z listem. Lupin pochwycił go czarem i rozwinął na wysokości oczów nastolatka.
- Dzięki Lunio – powiedział nastolatek i zaczął czytać na głos list, który brzmiał następująco:
Sz. P. Potter.
Chciałbym, abyś się ze mną spotkał, gdyż z tego, co mi wiadomo, już nie podążasz tak ślepo za tym starym głupcem Dumbledorem. W geście dobrej woli pozwalam ci wybrać czas i miejsce. Ja się dostosuje. Może i ciężko ci w to uwierzyć, ale ja wcale nie jestem taki zły, na jakiego mnie kreuje ten starzec.
Czekam na twą wiadomość zwrotną i jakby ona nie była, to masz moje słowo, że ją uszanuje. Chociaż żywię nadzieję, że twa ciekawość i ta słynna gryfońska odwaga nie pozwolą Ci odrzucić mojej propozycji i będziemy mogli porozmawiać o rzeczach, które ten głupi starzec przed nami zataił, więc pozwól, że zakończę ten list słowami: Do zobaczenia Harry.
P.S Nie masz nic przeciwko temu, żebym mówił ci "Harry", prawda?
Tom Marvolo Riddle
Po przeczytaniu listu spojrzał na swoich opiekunów.
- I co wy na to Panowie? – spytał dziarsko.
- Sądzę, że trzeba, by było go wysłuchać, ale zaznaczam, że samego Cię nie puścimy – powiedział twardo Remus.
- To co, będziesz teraz z Voldemortem jak najlepsze psiapsi? – śmiał się Black.
- Remi powiedz mu coś, bo mu krzywdę zrobię – poprosił Potter.
- Syriuszu w tej chwili udasz się na górę i odczarujesz pokój Harry'ego – powiedział wilkołak.
- Nie wierzę, że jeszcze tego nie rozgryźliście. Każdy prawdziwy Huncwot wie, jak zniwelować czar drugiego Huncwota – powiedział, patrząc na Lupina. Mężczyzna walnął się otwartą dłonią w czoło (typowy fa-ce-pan).
- No, jak ja na to nie wpadłem? – powiedział na głos.
- Może dlatego, że w przeciwieństwie do Blacka, ty dorosłeś – podsunął avadooki, na co wilkołak się zaśmiał, widząc minę animaga, po czym zwrócił się do Harry'ego.
- Przeciwzaklęcie, to hasło, które dezaktywuje mapę – Harry ruszył na górę i stając w progu, wyjął różdżkę i powiedział:
- Koniec psot – a pokój wrócił do swojego pierwotnego stanu. Nastolatek chwycił z biurka pióro i pergamin, po czym znów ruszył na dół, by napisać na list do Riddle'a.
Drogi Tomie
Oczywiście, że nie mam nic przeciwko, abyś mi mówił Harry. W końcu to moje imię. Czyż nie?
Chętnie się z Tobą spotkam, lecz moi opiekunowie (czytaj Remus) stwierdzili, że samego mnie nie puszczą, więc... Gdybyś mógł im zapewnić adekwatne towarzystwo, abyśmy mogli porozmawiać? Miejsce spotkania proponuję Lodziarni Floriana Fortescue na Pokątnej za trzy dni.
I mała prośba, jeśli mógłbyś coś zrobić z tym swoim wężowym image, bo inaczej zaraz zjawi się Zakon Miłosierdzia z ojcem-dyrektorem na czele.
Z poważaniem
Harry James Potter
{{Time skip. Pokątna}}
Gdy tylko Harry i jego opiekunowie znaleźli się w pobliżu lodziarni, Harry wskazał im samotnie siedzącego mężczyznę, tak na oko wyglądającego na dwadzieścia pięć lat.
- Harry jesteś pewien? – spytał wilkołak. Nastolatek kiwnął tylko głową.
- Czuje jego magię.
- Sprawdźmy to jakoś? – poprosił Lupin. Harry po cichu stanął bliżej czarnoksiężnika i wysyczał.
- Czemu oni mi do cholery nie wierzą?
- Taka rola opiekunów – odparł mu syk Toma.
- Tom, pozwól, że przedstawię ci moich opiekunów Syriusz Orion "Łapa" Black i Remus John "Lunatyk" Lupin. Panowie, poznajcie proszę, to jest Tom Marvolo Riddle – po przywitaniu Tom zaproponował, aby usiedli i rozpoczęli rozmowę, po czym podszedł do nich kelner, aby odebrać zamówienia. Pech chciał, że Harry akurat sięgał po menu z sąsiedniego stolika, wychylając się przed Toma. I gdy kelner spytał, co podać przestraszył się, tracąc równowagę. Upadł, spadając na kolanach Toma, na co ten się zaśmiał.
- Miło, że wpadłeś – powiedział ze śmiechem. Gryfon też się zaśmiał, po czym odparł żartobliwie:
- Planowałem to od początku.
- No jasne, że planowałeś – zgodził się Tom – ale jest problem, bo teraz to cię tak łatwo nie puszczę – powiedział i owinął ręce w talii nastolatka, a gdy kelner odszedł, Harry chciał wstać – A ty gdzie się wybierasz? – spytał Tom.
- Na swoje miejsce – odparła zapytany.
- Czyżbyś miał sklerozę? Czy problem ze słuchem? Zostajesz tu – powiedział Tom i zaczął im opowiadać o wszystkich kłamstwach i intrygach Albusa Dumbledore'a.
- A to sukinsyn. Zabił moich rodziców i w ministerstwie rzucił Imperiusa na Lestrange, aby Cię zabiła – zwrócił się do Łapy – bo miałeś być uniewinniony, gdyż Knot widział trzy dni wcześniej Pettigrew – Po tym, jak nastolatek nieco ochłonął, zaczął się wiercić na kolanach Toma.
- Wiem, co planujesz, ale jestem na tyle dorosłym i opanowanym mężczyzną, że nie podniecisz mnie i tym samym nie zawstydzisz i nie sprawi, to, że Cię puszczę z moich kolan, ale kręć tym seksownym tyłkiem dalej, a będzie kara – powiedział poważnie Marvolo. Lecz jak na Harry'ego przystało, zaczął się wiercić na kolanach Toma, jeszcze bardziej. Tom odwrócił go bokiem na swoich kolanach, po czym złapał za kark i wpił się w usta młodszego maga. Po chwili szoku Harry zaczął oddawać pocałunek. Czuł się, jakby wrócił do domu. Jakby jego miejsce było w ramionach Toma i już wiedział, że na jednym pocałunku się nie skończy. Riddle przerwał w końcu pocałunek i spytał – Teraz będziesz grzeczny Harry? – chłopak pokiwał głową na "nie" – Chcesz znów być ukarany? – spytał z uśmiechem, na co nastolatek tylko zarzucił mu ręce na ramiona i przyciągnął do pocałunku. Tom, nie przerywając pocałunku, pokazał Huncwotom wyczarowany świstoklik i mapkę jego dworu. Remus zabrał osłupiałego Syriusza do domu, zostawiając parę samą. Po zakończeniu pocałunku Tom po prostu przytulił młodszego maga do siebie i spytał – Co ty ze mną robisz? Wiesz, że teraz to nawet nie ma takiej pieprzonej opcji, że Cię puszczę – ni to spytał, ni to stwierdził.
- To się dobrze składa, bo ja się nigdzie nie wybieram – odparł Harry – No może z wyjątkiem... dodał.
- Słucham? – spytał Tom, unosząc brew.
- Bo jeśli mnie zaraz nie przelecisz, to eksploduje – wyjawił zawstydzony avadooki. Więc Tomowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Przeniósł ich do siebie, gdzie spędził z Harrym w łóżku całą noc i nie zmrużyli oka ani przez chwilę. Nad ranem zasnęli wyczerpani i spełnieni.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top